Prawo wyboru?
Od jakiegoś czasu zarówno Fundacja Rodzić po Ludzku, jak i wszelkie możliwe organizacje pokroju WHO i nawet nasz Polski rząd, wszyscy biją na alarm: „mamy za dużo cesarek!”. Kobiety jedna po drugiej krzyczą głośno, że każda rodząca powinna mieć prawo wyboru, cesarki na życzenie powinny być decyzją kobiety, podawane są przykłady noworodków, które w wyniku złej decyzji personelu utraciły zdrowie, a nawet życie w wyniku porodu siłami natury, a tak naprawdę problem jest bardziej złożony. Dzisiaj głos zabieram ja …
siłami natury.
Zacznijmy od początku. Kiedy zaszłam w ciążę w roku 2008, a urodziłam w 2009 ani przez moment nie rozważałam porodu naturalnego. Raz – miałam wskazania do cc, dwa – takich ciąż jak moja nie kończono siłami natury (pęknięty pęcherz w 23tc, dziecko ułożone miednicowo). Jaś miał jednak dla mnie niespodziankę. Wszedł w kanał, był już prawie na świecie, kiedy zorientowano się, że na cesarkę jest już z późno i właśnie jestem w III (i ostatniej!) fazie porodu, który trwał nie dłużej niż 3-4 parcia co dawało nam około 10 minut. Tak, urodziłam ekspresowo.
Porodu naturalnego nie wspominam dobrze. Miałam wypaloną zawodowo położną, trafiłam akurat na moment, gdzie było więcej rodzących niż miejsc, a na dodatek byłam problematycznym przypadkiem rodzącym wiele tygodni za wcześnie. Rodziłam bez znieczulenia, kompletnie do tego nie będąc gotowa ani psychicznie, ani fizycznie. Mój organizm też nie bardzo rozumiał w którym miejscu porodu jesteśmy, bo wszystko szło zbyt szybko. Nacięto mnie oczywiście, źle mnie traktowano. Wiele osób pytało więc dlaczego znowu chcę rodzić w tym samym szpitalu drugie dziecko, skoro przez długi czas nie mogłam na Polną patrzeć, nawet na zdjęciach, bo miałam odruchy wymiotne. Zignorowo moje bóle podbrzusza, a potem na szybko brano na stół, podając narkozę. Miałam 18 lat i nie zasłużyłam na to. Naprawdę. Ja też nie byłam na to wszystko gotowa.
CUD NARODZIN, VACUM.
W marcu 2016 roku byłam przy porodzie naturalnym jako osoba towarzysząca. Nie było to zaplanowane, po prostu tak wyszło, że byłam jedyną osobą w domu, która od rana mogła się wyrwać. To nie był łatwy poród, zakończony vacum. I moją pierwszą myślą było to, że nie będę rodzić drugiego dziecka naturalnie. Ja planowałam wtedy dziecko,byłam na etapie badań, a miesiąc później i starań. Byłam przerażona, bałam się bólu, komplikacji …
MOJE ŻYCZENIA.
Pod koniec maja 2016 roku dowiedzieliśmy się, że zostaniemy ponownie rodzicami i … nawet przez minutę wtedy nie pomyślałam o porodzie naturalnym. Pomyślałam o nim dopiero jakiś czas później za sprawą mojego prowadzącego, którego wysłuchałam na kanale Polnej – KLIK.Tam było wszystko wytłumaczone – od tego jakie znieczulenie jest preferowane, po przebieg cesarskiego cięcia z opisem co przecinamy, co rozrywamy, którędy „na drugą stronę”. Doszłam wtedy do wniosku, że poród naturalny nomen omen jest i dla mnie i dla dziecka najlepszy, nawet za cenę bólu – choć zarzekałam się, że rodzę tylko ze znieczuleniem, to na pewnym etapie ciąży rozważałam nawet „bez” by nic, kompletnie nic nie dotarło do Stasia.
To były moje plany …
INACZEJ NIŻ CHCIAŁAM.
W drugi dzień świat Bożego Narodzenia trafiłam na Polną ze skurczami. Ból podbrzusza, skracająca się szyjka, wszystko to w 34 tygodniu. Mieliśmy nadal 6 tygodni przed czasem i moje przerażenie sięgnęło Gwiazd. W nocy z 26 na 27 grudnia leżałam na porodówce, z regularnymi i coraz boleśniejszymi skurczami. Wszyscy mówili, że jak akcja się zacznie „na całego” to nikt nie będzie tego hamował. Wtedy właściwie byliśmy przekonani, że za kilka(naście) godzin będzie po wszystkim. Prawda była natomiast taka, że choć akcja się zatrzymała, musieli nas ciąć w 35 tygodniu, żeby w pewnym momencie nie doprowadzić do sytuacji, w której KTG nie wychwyciłoby już pracy malutkiego serduszka. Miałam za duże deceleracje, złe przepływy. Podpisywałam drżącą dłonią papiery, że wyrażam zgodę na przedwczesne przerwanie ciąży w wyniku zagrożenia życia płodu.
Byłam jedną z tych kobiet, które miały robioną cesarkę na zimno, bez akcji porodowej, w pełnej narkozie, ze wskazań. I choć często wiele mam powiela mit, że to najlepsze dla dziecka, bo nie przychodzą na świat niedotlenione, przez vacum itp. Staś urodził się z 1 punktem, bo doszła do niego moja narkoza. Na dodatek spał. Nie był w ogóle przygotowany na to, że ktoś go nagle wyciągnie.
BEZ PRZYWITANIA.
Długo nie mogłam się pogodzić z tym, że choć to moja druga ciąża, z żadnym z moich dzieci nie mogłam się przywitać. To było coś, co powodowało u mnie łzy, rozczarowanie, wiele niewypowiedzianych z mojej strony słów. Ludzie obok mnie mówili o tym jak bardzo mi zazdroszczą, bo rodzili kilkanaście godzin, ja patrząc w lustro i widząc bliznę doznawałam miliona skrajnych emocji, gotowa wybuchnąć w najmniej oczekiwanym momencie. Chciałam mieć kontakt 2 godziny skóra do skóry, chciałam usłyszeć głośny krzyk, a prawda jest taka, że i on i ja byliśmy w tym samym stanie milczenia.
ONE SIĘ BOJĄ …
Znam ten temat z dwóch stron. Rozumiem każdą kobietę, która boi się porodu siłami natury, bowiem prawda jest taka, że nietrudno nastraszyć przyszłe mamy obrazami w mediach, na portalach, czy nawet przy rodzinnym stole. Nikt w mediach nie nagłośni sprawy cudownego porodu, gdzie można było korzystać z dogodności jakie daje nam XXI wiek. To się nie sprzedaje, nikt nie chce tego oglądać ,,bo to ma być codzienność”. Kiedy jednak dochodzi do rzadkiej (ale jednak …) tragedii, w której matce lub dziecku (albo i matce i dziecku) coś się stało, media pierwsze dobijają się drzwiami i oknami by tę historię przedstawić. Bo to nie jest codzienność. Kobiety mają również tendencje do tego by zaprzeczać faktom, bo nie potrafią zrozumieć znaczącej różnicy między porodem siłami natury a cesarskim cięciem. Rzadko mają świadomość, że to poważna operacja, która niesie za sobą gro powikłań i nie jest dobra dla dziecka (przeciskanie się przez kanał, dostarczona flora bakteryjna itp. – to wszystko jest dziecku potrzebne!). Cesarka nigdy nie będzie lepsza od prawidłowo (powtórzę prawidłowo!) przebiegającego porodu siłami natury. Są jednak kobiety, które od pierwszej minuty od kiedy wiedzą, że będą matkami nie chcą rodzić naturalnie. Nie chcą i już. Mają do tego w pewien sposób prawo, choć w Polsce czysto teoretycznie cesarka na życzenie w publicznych placówkach nie jest legalna. To dobrodziejstwo prywatnych klinik. Choć jak ktoś decyduje się na cesarkę bojąc się bólu, może się potem lekko rozczarować…
GNOJE NIE CHCĄ CIĄĆ.
Często widzę w dyskusjach osoby, które twierdzą, że lekarze to gnoje, bo nie chcą ciąć. Nie chcą ciąć, kiedy w brzuchu jest martwy płód i preferują poród naturalny. Nikt wtedy nie myśli o tym, że po porodzie naturalnym kobieta szybciej do siebie dochodzi i może szybciej starać się o następną ciążę. Co więcej – kolejna ciąża po porodzie naturalnym nie niesie tak dużego ryzyka i dla matki i dla dziecka jak cesarskie cięcie. Ja wiem, że są kobiety, które zachodzą po cesarce w kolejną ciążę zaraz po połogu, są i takie co zachodzą w połogu… znam i takie kobiety, którym lekarz powiedział, że kolejne ciąże nie są już wskazane, ale kobiety się upierają, że „one chcą” i robią to na przekór lekarzom, zdziwione, że niekiedy lekarz nie chce takiej ciąży prowadzić, lub prowadzi ją z wielkim niesmakiem. Mam czasem wrażenie, że niektóre kobiety sądzą, że mamy wmontowany zameczek, który otwiera się, wyciąga dziecko, a następnie zamyka.
POŁOŻNE.
Często przedstawione jako „te złe”. Prawie nigdy jako „te dobre”. Czasem nawet im współczuję. I choć wiem, że bardzo często następuje wypalenie zawodowe (ja często takie historie słyszę, sama jej doświadczyłąm 8 lat temu…), występuje niepoprawna relacja na linii matka-położna, to jednak w gruncie rzeczy są i te, które uwielbiają swoją pracę i które z pewnością również przeżywają wszelkie tragedie jakie mają miejsce na porodówce. Poród to chyba jedyny stan, w którym nigdy nie wiadomo co się może wydarzyć, bo wszystko może się w przeciągu kilku sekund obrócić o 180 stopni.
CZY MAMY PRAWO ŻĄDAĆ?
Przechodzimy do sedna. Czy my, kobiety mamy prawo żądać poszanowania naszego prawa do wyboru jaką metodą chcemy rodzić? Czy cesarka powinna być na życzenie, czy tylko w przypadku zagrożenia życia płodu czy matki? Nie ma niestety na te pytania jednej i jedynej odpowiedzi, dlatego, że każdy przypadek jest indywidualny. Poza tym, choć naprawdę czasem trudno nam to zaakceptować, lekarze często muszą podjąć decyzję za nas w wielu kwestiach na której nie zawsze mamy wpływ. Każda forma porodu niesie za sobą ryzyko. choć moim zdaniem cesarka zbyt często przedstawiona jest nieprawidłowo jako droga na skróty. Nie jest nią niestety. Ilość powikłań dla matki po cesarce jest zatrważająca w stosunku do powikłań po porodzie naturalnym. Osobiście mocno się rozczarowałam cięciem, które z początku uważałam za coś bezbolesnego, niezbyt inwazyjnego. Zderzyłam się ze ścianą.
Na zakończenie …
Sztuka wyboru nie jest nigdy prosta. Dla nikogo. Cesarskie cięcia często ratują ludzkie istnienia. Zwłaszcza w szpitalach o III stopniach referencyjności, gdzie jest ich zawsze najwięcej ze względu na skomplikowane przypadki jakie się zdarzają. Cesarskim cięciem często są również rozwiązywane ciąże mnogie, których jest z roku na rok coraz więcej.
Więc czy naprawdę da się zmniejszyć ilość cięć?
Nie.
10 comments