Ponieważ odkąd zostałam mamą Stanisława, mój blog na fanpage zawalony jest pytaniami „co to?” „jaka to firma?” niemalże do każdego zdjęcia, postanowiłam w jednym miejscu stworzyć TOP 9 moich ulubieńców, które naprawdę ułatwiają mi czas z 2.0. Z góry jednak chciałam uprzedzić, że to są tylko i wyłącznie moje typy.
1#
MONITOR ODDECHÓW.
Stawiam go w „jedynce” ale wcale nie dlatego, że jest tutaj numerem „jeden”. Miejsce na liście jest przypadkowe. Był wysoko na mojej liście wyprawkowej, ale po dwóch miesiącach użytkowania, trzech alarmach, z czego jeden na pewno był fałszywy (co do dwóch pozostałych mam pewne wątpliwości) miałam chwilowe zwątpienie w jego autentyczność. Nie zrozumcie mnie źle, ja uważam, że to gadżet, który ratuje życie, niemniej jednak, kiedy załącza Ci się alarm, kiedy Twoje dziecko smacznie śpi, to zanim zdajesz sobie sprawę z tego, w ciągu 3 sekund twój świat staje w miejscu. Z początku myślalam, że baterie są do dupy, potem, że płytka źle wsadzona, potem, że coś jest nie tak z monitorem … ostatecznie wylądowałam z małym u neonatologa. Alarm się powtarzał. Lekarz powiedział, że mamy tak czułe urządzenie, że najprawdopodobniej wychwyciło nierówny oddech małego, bo był wtedy akurat przeziębiony. W gruncie rzeczy wolę jeden fałszywy alarm, niż … brak alarmu w momencie, kiedy powinnam zostać zaalarmowana. Wiem, że na temat monitora są spekulacje. Właściwie rodzice zadają sobie pytanie, czy zdrowe dziecko, które na starcie otrzymuje 10/10 punktów w ogóle ten sprzęt potrzebuje. Potrzebuje go przede wszystkim rodzic. Bezdechy zdarzają się również dzieciom teoretycznie zdrowym. Zakrztuszenie również, SIDS tak samo. Ja na pewno kupiłabym go jeszcze raz.
Cena około 400 zł.
2#
WANIENKA STOKKE.
Nie robiłam nigdy postu wyprawkowego, bo to było kompletnie bezsensu, ale jednym z gadżetów jakie nabyłam była wanienka stokke. Do dnia dzisiejszego pamiętam dialog z PT, który często powoduje u mnie i moich koleżanek śmiech:
– Ile dałaś za tę wanienkę?! – pyta PT po przyjeździe kuriera, widząc firmę (z trudem przełknął cenę naszego wózka).
– X złotych.
– A to dobrze, już myślałem, że z trzy stówy!
I tu przechodzimy do najważniejszego, bowiem nie miałam sumienia powiedzieć mu, że tak naprawdę wanienki kosztują 20 złotych. Wracajac jednak do sedna …
Ja mam trochę małą łazienkę. Wanienki generalnie są wielkie i zajmują masę miejsca. Z początku chciałam wanienkę standardową na stelażu, ale potem zrezygnowałam. Kupiłam wanienkę, którą się składa. Wchodzi mi idealnie pod prysznic i zajmuje maluuuutko miejsca (co widać na zdjęciu!).
Ostatnio kąpał się w niej nawet Jan, który faktycznie z trudem się zmieścił, ale jednak. Pełen chillout.
Cena około 180 zł z wkładką dla niemowląt.
3#
BUJAK MAMAROO.
To jest właśnie ten gadżet o którym mówię „moje wszystko”. Wprawdzie Stanisław ma dni kiedy poleży w nim minutę, czasem dwie, ale poleży a to już coś. Ktokolwiek u nas jest i ktokolwiek widzi jak działa zawsze mówi jedno słowo „kosmiczny”. I taki właśnie jest. Ma przede wszystkim od cholery opcji i to jest w nim ciekawe.
Ma 5 trybów „bujania” (Car Ride, Kangaroo, Tree Swing, Rock-A-Bye, Ocean Wave) w tym również 5 trybów natężenia danej opcji. Stanisław zwykle buja się na „maksie”. Dodatkowo do każdego trybu bujania mamy dźwięk – jest więc między innymi dźwięk fal, śpiew ptaków itp. Głośność można regulować.
Cena około 1200 zł
4#
LAKTATOR MEDELA SWING
Uratował moją laktację, kiedy byłam po cc bez dziecka, które leżało sobie na neonatologii parę pięter wyżej. Mogłabym o nim napisać wiele, ale podsumuje go jednym słowem: majstersztyk. Dla mnie idealny, ściągam nim pokarm w kilka minut bez większego problemu. Łatwy w umyciu, dostosowuje się do moich oczekiwań.
Cena około 600 zł.
5#
OTULACZ MEDBEST
Tzw. „kaftan bezpieczeństwa” jak mawiała na niego moja mama. Po tym jak go wyprała, kiedy leżalam w szpitalu pytała co to w ogóle jest i do czego służy. Staś właściwie od urodzenia najlepiej się czuje owinięty w „coś”. Mamy tak naprawdę dwa otulacze i medbest spisał się o wiele lepiej niż jego kolega z motherhood. Ulubieniec Stacha i mój. Powoli wyrastamy z „jedynki”, będziemy na pewno kupować „dwójkę”.
Cena około 150 zł.
6#
PIŁKA.
Piękna, różowa i duża. Spędzam na niej średnio dziennie zapewne z 4 godziny. PT się śmieje, że ubijam kremówkę, ja już mniejszym humorem stwierdziłam, że będę miała płaski tyłek. Ostatecznie jednak coś, co uspakaja fochy Stacha i szybko go usypia, kiedy już naprawdę nie mam siły z nim chodzić, czy nosić w chuście. Minus jest taki, że mam potem problem jak jesteśmy u kogoś w gościach. Ostatnio przykładowo skakałam na piłce dziecięcej z tymi rogami, co to dzieci na nich podskakują, bo domownicy tylko taką mieli. Nie pytajcie jak to wyglądało …
Cena około 50 zł
7#
KSIĄŻECZKI TEKTURKA
Próbuję mu czasami czytać i czytam to co mam pod ręką. Zainteresowaly go bardzo meteoryty swojego czasu i pustynia Namib.
Jakiś czas temu Wydawnictwo Tekturka zrobiło nam swojego czasu prezent i otrzymaliśmy całą serię dobrych książeczek podzieloną na wiek maluszka. Poza faktem oczywistym, że książeczki dostosowane są do zainteresowań takiego małego dziecka, mają też bardzo fajną cenę – niecałe 10 zł za sztukę!
8#
TORBA JOISSY
Szukałam długo torby, aż pewnego dnia do naszego domu dojechała torba joissy. Długo zastanawiałam się jak ją opisać w tym temacie aby wszystkie informacje przekazać, a żeby opis nie zajął połowy postu. Przede wszystkim torba jest naprawdę pojemna. My dużo jeździmy ze Stasiem po lekarzach, ja wózkiem śmigam na rehabilitację i zawsze wszystko w niej zmieszczę. I choć czasem ta torba jest tak wypchana, że z trudem ją zamykam, ostatecznie jeszcze nie było sytuacji, w której czegoś bym do niej nie zmieściła. Dodatkowo w torbie poza licznymi kieszonkami, które mocno ułatwiają znajdowanie poszczególnych rzeczy (pieluszek, ubranek, smoczka itp.) mamy również przenośny przewijak. Już pominę tutaj kwestię estetyczną, bo raz, że pasuje do niemalże każdego koloru wózka, to dwa można ją spokojnie użytkować poza wózkiem.
Cena około 230 zł (link)
9#
STERTA BRUDNEGO PRANIA.
Obraz nie wymagający opisu …
Dodaj komentarz