„Nie róbcie mnie w ch..!” podpisane mama.

Jestem mamą. Od wielu lat szukając produktów dla mojego dziecka, zawsze szukam tych, które charakteryzują się wysoką jakością. Kiedy mój syn był niemowlakiem sugerowałam się praktycznie zawsze opinią ekspertów, bo jeszcze wtedy nie wiedziałam, że za tę opinię można zapłacić, a wtedy za odpowiednie zera na koncie, „eksperci” są w stanie powiedzieć, że gówno pachnie. Jeszcze wtedy nie wiedziałam, że pozytywną opinię Instytutu XYZ da się również kupić i przy odpowiedniej sumie nawet parówki z Biedronki by ją dostały. Ale dzisiaj jako matka, wkrótce znowu niemowlaka – czuję się oszukiwana na każdym kroku. A ja nie lubię jak mnie robicie w chuja. Tak po prostu.

Matki się edukują, bo chcą swoje dzieci nosić. W nosidłach, chuście – no po prostu chcą. Świat rodzicielski krytykuje wiele firm, które postanowiły stworzyć wisiadła. I tak oto mamy firmę Baby Bjorn, Cybex, Chicco i wiele innych firm nawet no-name, lecz teraz  do zacnego grona dołączył również Stokke. BB ma w ogóle tak zrąbaną opinię na rynku noszenia, że nie wiem czy kiedykolwiek widziałam tak dużo krytyki w stronę jakiekolwiek nosidła. Co gorsza BB stoi w czołówce najlepszego chwytu marketingowego, bo ich produkt jest rekomendowany przez „pediatrów” twierdzących, że od 5 miesiąca życia można w nosidle nosić przodem (dodam, że według prawdziwych ekspertów w ogóle nie wolno nosić przodem, a w nosidle – dobrym! – dopiero jak dziecko siedzi). Pamiętacie jak w temacie fotelików pisałam o „Szwedzkiej jakości”? To teraz wyobraźcie sobie, że BB również reklamuje swoje produkty „szwedzką jakością”.

Nawet za granicą zrobiono porównanie. Widać gołym okiem prawda?

babybjorn
źródło: http://community.babycentre.co.uk/

No ale idąc dalej … Wczoraj na profilu Stokke Polska moim oczom ukazało się TO. Aż się chciało krzyknąć „Stokke waaaaj?!„. No bo jak firma, która jest tyle lat na rynku, której produkty naprawde nie należą do tanich, robi sobie taką antyreklamę i tak bardzo umiejętnie strzela sobie w kolano? I jak ja mam im ufać i kupić wózek dla 2.0, skoro widzę taką jawną ignorancję faktów. Faktów oczywistych, że dziecka NIE nosimy TAK i po prostu NIE WOLNO. Tak po prostu nie wolno i już. Już pomijam zimową czapkę latem, bo to już w ogóle jest reklamowe „łoł.”

Ja żyję w świecie, w którym matkom zaleca się wzmacniacz „by niejadek zjadł obiadek”, bo łatwiej jest wcisnąć dziecku coś takiego niż zrozumieć, że jego żołądek jest wielokrotnie razy mniejszy niż dorosłej osoby i zdrowe dziecko się nie zagłodzi. Przecież dziecko z reklamy po dwóch łyżeczkach zjadło cały obiad i poprosiło dokładkę. Na dodatek wmawia się nam, że karmienie piersią jest super hiper zdrowe, ale na oddziałach położniczych zamiast reklam cycków, są reklamy mleka modyfikowanego, oczywiście zgodnie z zasadą „nie promowania mleka 1, a następnego.” Nawet na inkubatorach dzieci wiszą etykietki imienne ze znanych marek, a mój syn miał czapkę w rozmiarze 0 z wielkim napisem „BEBILON”.

Na jednej z biedronkowych czekolad szumne hasło „bez glutenu” a ja zastanawiam się, kiedy ta czekolada w ogóle miała w sobie gluten? A potem matka się cieszy, że dała dziecku zdrową czekoladę „bez glutenu” bo gdzieś jej się o uszy odbiło, że z glutenem w diecie trzeba ostrożnie. Aha – sprawdzałam skład tej czekolady. Zacny.

No i moje ulubione foteliki, gdzie sprzedaje się tym niewyedukowanym rodzicom, że jak kupią wózek 3w1 to fotelik jest za jedyne 150 zł i bezsensu przepłacać. Że on nie ma żadnych testów tylko jeden nic nie znaczący atest, jakos tak przypadkowo się pomija. Jakby rodzice byli idiotami, którego zwoje mózgowe dawno zostały wyprasowane przez świat konsumizmu. My myślimy – tak gwoli wyjaśnienia, dlatego nie lubimy jak robi się nas w bambuko.

Nie lubię firm, które próbują mi wmówić,  że wiedzą lepiej co jest dobre dla mojego dziecka i gdzieś chyłkiem próbują zdobyć moje zaufanie wysublimowanymi słowami, powołując się na ludzi wykształconych w tym temacie. My, rodzice chcemy dla swoich dzieci to co najlepsze to fakt, ale chcemy też wiedzieć w co inwestujemy. W dobie dostępu do wiedzy, przeforsowanie chyłkiem rzeczy tak jawnie krytykowanych, jest czarnym PR każdej firmy.

Kiedy urodził się mój syn nie miałam pojęcia, że te wszystkie opinie da się kupić. Wtedy oczywiście jak coś miało pozytywną opinię wielu lekarzy było w moim mniemaniu dobre. Że miało skład do dupy (jak duża część kosmetyków na rynku) nie miało dla mnie znaczenia, bo te związki chemiczne kompletnie nic mi nie mówiły. Interesował mnie ten wielki znaczek pozytywnej opinii kogoś tam. I tak to działa. Dokonywanie zakupów pod wpływem ekspertów. Polacy na dodatek wychodzą z jakiegoś chorego założenia, że to co drogie zawsze będzie dobre. I te wisiadła o których mowa nie kosztuje 20-30 złotych (bo tyle są warte) ale 400-500 złotych. Za te same pieniądze kupisz powyżej przedstawioną Manduce i Tulę, od której mogliby się uczyć profesjonalizmu.

Ale nie uczą się. Więc to rodzice muszą ich uczyć.

Nie daj się robić w bambuko.

 

27 komentarzy

  1. Kiedy urodziłam zośkę niby samodzielnie się edukowałam, ale zazwyczaj pierwsze dziecko stanowi egzemplarz testowy. Uczysz się bycia matką i ekspertem w sprawach dziecięcych. Zośka jeździła w foteliku od zestawu 3w1, jako że była spora nie wydawało mi się to złe bo ułożona była’normalnie’. Kiedy urodził się Iwo wsadziłam go 2x do tego fotelika. raz przy wyjściu ze szpitala i drugi raz w drodze po nowy fotelik. Nie wybrałam może najlepszego, ale jest dużo lepszy i wygodniejszy dla niego niż pierwsza wydmuszka. Wózek kupiłam nie firmowy, ale zwykły 'częstochowski’. Teraz napiszę coś innego odnośnie stokke, którego fenomenu nie rozumiem. Mamy, które go posiadają na pewno mają inne zdanie – wózek jest wg mnie sztywny, 'rozdygany’. Jest dizajnerski, ale wjazd na krawężnik, jazda po nierównej powierzchni różni się od wózków na pompowanych kołach, które wcale nie muszą być ciężką krową.
    Kwestia wisiadła… ludzie je kupują i kupować będą. Kiedyś panowało przeświadczenie, że dziecko bezpieczne to dziecko z usztywnionymi plecami i główką. Zośki nie nosiłam, ale noszę synka od 2 miesiąca życia. Początkowo w chuście tkanej, potem kółkowej i obecnie na zmianę w tuli i ergo. Ludzi odstrasza zazwyczaj cena i taniej jest kupić kinderkrafta czy chicco za 150 zł niż tule czy manduce za 400-500 zł. Są nosidła szyte na miarę, są nosidła z chust, miękkie i wygodne a nie ortalionowe chomąto dla dzieci. Kolejny fakt to wsadzanie malucha do nosidła z ogromnym rozstawem nóżek, gdzie noszone są dzieciaki miesięczne z rozkładem nóg w szpagat. wkładki dla niemowlaków w nosidle? Na wszystko przyjdzie czas. Edukacja jest ważna, ale nie zbawimy świata. Przez 2 tygodnie wakacji nad morzem widziałam z 50 wisiadeł w różnej konfiguracji. najczęściej 2-3 miesięczne maluchy przodem do świata. Niestety niektórzy nie chcą słuchać.

  2. To jakie foteliki do auta są bezpieczne? Bo ja nie do końca jestem zadowolona ze swojego, marki nie pamiętam.

      1. Z tymi fotelikami z osłoną tułowia to była afera jak nie wiem z 2 lata temu. W sumie sprawa miała się skończyć w sądzie. A jaki finał – muszę odświeżyć info, bo nie wiem.

  3. Nie polecam stokke wózka mojej znajomej odpadło kolko na środku przejścia dla pieszych możesz sobie wyobrazić jak to zbieraliśmy i jak przejechaliśmy przez przejście

  4. przyszła babcia

    ale fajnie się Was czyta:) „wisiada” ; „szpagaty” -uśmiałam się do łez. Super

    1. Tu nie ma się z czego śmiać, bo akurat wisiadła mocno szkodzą. 😉

  5. przyszła babcia

    „wisiadła” oczywista

  6. Kiedyś petitki miały instytucje xyz … chyba przelew nie dotarł bo juz nie mają loga :/

  7. Produkty bez glutenu Sa dla ludzi chorych na celiakie. To, ze jedza to tez Ci, ktorzy tego nie potrzebuja to zupelnie Inna sprawa.

    1. Ależ co innego chorzy na celiakie, a co innego chwyt marketingowy w produktach, które nigdy tego glutenu nie miały. 😀

      1. Z tymi produktami bez glutenu chodzi nie tylko o skład, ale również o linię produkcyjną. Płatki Nestle Cornflakes też teoretycznie nie powinny posiadać glutenu wcześniej (zanim pojawiły się te bez glutenu), jednak jeśli w jednej fabryce produkowane są również produkty z glutenem, każdy inny produkt może zawierać jego śladowe ilości. A chorym na celiaklię nawet takie śladowe ilości mogą zaszkodzić. Dlatego np. mąki bezglutenowe są pakowane w foliowe torebki, żeby nie było ryzyka kontaktu z inną mąką chociażby na półce w markecie. I dlatego właśnie tylko naprawdę „czyste” produkty mogą być oznaczane jako bezglutenowe.

        1. Chyba się nie zrozumiałyśmy. 😉 Chodzi mi o produkty, które nigdy nie miały glutenu, ale na pierwszym planie jego opakowania widnieje wielki napis „BEZ GLUTENU”, który ma zachęcić do kupna …

      2. Cześć, odnośnie braku glutenu w czekoladzie, oraz w innych produktach, które glutenu wcześniej nie miały, w procesie produkcyjnym może dojść do zanieczyszczenia glutenem, jeśli w tym samym zakładzie produkuje się żywność zawierającą gluten (np. wspólny zakład produkcyjny dla czekolad i płatków śniadaniowych). W takim wypadku na opakowaniu znajdował się napis „może zawierać śladowe ilości…”, produkty ze znakiem przekreślonego kłosa są wolne od takich zanieczyszczeń, zatem nie zawierają glutenu nawet w śladowych ilościach. Niemniej zgadzam się, że niektóre firmy wykorzystują i nakręcają nagonkę na gluten, dla podniesienia sprzedaży. Od siebie do listy dodałabym napoje z pseudowitaminami, które udają zdrowe soki. Lubię Cię czytać! Pozdrawiam Alicja

  8. Niestety wielu ludzi daje się złapać na certyfikaty i „polecane przez …”, i naiwnie wierzą, że skoro produkt jest „dla dzieci” to jest bezpieczny i zdrowy

    1. Ach. Soki to już cały temat. Np. szumne hasło „Kubuś Water”, który koło wody nie powinien spać.

  9. W wisiadle nosiłam rocznego eM. Aby było nam obojgu w miarę wygodnie konieczne było podtrzymywanie dziecia rękoma. Wtedy obiecałam sobie, że nigdy więcej!

  10. Miałam okazję prowadzić stokke w warunkach miejskich i porównać z moim czołgowatym, polskim Jedo na pompowanych kołach. I ni cholery nie wzięłabym stokke. Nawet, gdyby mi dopłacali. Jedo przetrwało dwójkę dzieci, da się prowadzić jedną ręką, ma ogromną gondolę, dużą spacerówkę, świetnie się sprawdza w komunikacji miejskiej i w dodatku miękko pokonuje krawężniki i wertepy. Widok śpiącego, dobrze wytrzepanego chodnikiem malucha w stokke nieco przeraża. Może i jest to dizajnerski, jak ktoś wyżej pisał, za to drogi jakby był ze złota wózek, ale w tej cenie lepsza byłaby chyba eemaljunga, jeśli nie jedo. Owszem, w wyglądzie mało kosmiczne i modne, za to dla dziecka – zdecydowanie lepsze. I zapewniają równie bliski kontakt z dzieckiem, co stokke :> Stokke za to ma cholernie drogich i dobrych speców od marketingu.

    1. Mi chodzi głownie o wagę. A emaljunga mi się kompletnie nie podoba. Zastanawiamy się bardzo mocno nad joolz day albo mutsy igo.

      1. Mutsy wg mnie jak najbardziej 🙂 ja kupiłam przy 1 dziecku podróbę Mutsy. Teraz jeździliśmy quinny a teraz britaxem.

      2. Joolz waży podobnie do jedo. Mutsy z pompowanymi kołami też. Bo bez pompowanych jest jak stokke. Jak wóz drabiniasty. Powodzenia w wybieraniu 🙂

  11. Noemi, co do płacenia za dobre opinie – kogo jak kogo ale Ciebie to chyba nie powinno dziwić i bulwersować 🙂

    1. Bulwersuje. Ponieważ to co dobre, jest po prostu DOBRE. 😉 Tyle.

  12. Offtop co do karmienia: głodowe racje dla kobiet po porodzie, nawet zupełnie prawidłowo przebiegającym porodzie siłami natury. Każdy kto zajmuje się zwierzętami, czy to gospodarskimi, czy domowymi, potwierdzi, że karmiącą samicę karmi się „ad libitum” – czyli do woli. Wstrzymanie karmienia na 2-3 dni, lub dawanie jedzenia w ilości znacznie poniżej zapotrzebowania nazywa się „zasuszeniem”, i służy wstrzymaniu laktacji. Żadne poradnictwo laktacyjne nie pomoże, jeżeli kobiety się porządnie nie karmi. Pierwszy posiłek po naturalnym porodzie, jeśli nie ma przeciwwskazań, powinien być podany tak szybko, jak tylko kobieta będzie chciała jeść. Wiadomo, cesarki i komplikacje to inna historia, ale często zupełnie zdrowe kobiety zostają w okresie okołoporodowym nieźle przegłodzone. To gorsza zbrodnia niż te reklamy mleka. Nie ma pieniędzy na poradnictwo? To niech będzie chociaż na porządne jedzenie, do cholery. A nie, zapomniałam – na jedzenie dla kobiety pieniędzy nie ma, na sztuczne mleko dla noworodka starczy, bo firma da, żeby do tego przyzwyczaić. Cholera jasna by to trafiła.

  13. W temacie fotelików to Ty zaszczepiłaś we mnie tego 'hopla’ na punkcie jakości i bezpieczeństwa (dzięki!). Choć bardziej siedzę w nim od kiedy zaczęłam szukać fotelików dla swoich dzieci przy okazji zdania prawa jazdy i zakupu samochodu.

    Ale często ludzie patrzą na mnie jak na kosmitkę, kiedy odpowiadam im ile wydałam na foteliki (a nie były to najwyższe ceny – to był najlepszy wybór biorąc pod uwagę jakość, bezpieczeństwo, to, że pasuje mi do auta i wejdą trzy obok siebie oraz cenę. Właściwie na to ostatnie patrzyłam najmniej. To było ostatnie kryterium przy wyborze fotelików.
    Patrzą tak na mnie też kiedy mówię o gównianych składach kosmetyków dla dzieci, które reklamowane są jako naturalne. A obok naturalnych to one nawet nie stały.
    Czy wszystkich wyrobów spożywczych (batony, soki, rogaliki i inne takie), na które najbardziej nabierają się babcie – bo nie wiedzą o tym, jak szybko można rozszyfrować skład/są fp gdzie inni robią to za nas i biorą, bo przecież ma na etykiecie, że dla najmłodszych.
    P.S. Nad Stokke X-plory bym się zastanowiła. Nie wiem, czy już go próbowałaś w sklepie. Widziałam kiedyś jak na zakręcie (wcale nie jakimś bardzo ostrym) malowniczo poleciał sobie mimo hamulca. Dobrze, że obok byli ludzie, którzy w porę złapali wózek.

  14. […] Matka Prezesa pisała o nosidłach. Tfu! O wisiadłach! Znana firma Stokke, którą dotychczas szanowałam, ale była poza moim zasięgiem ze względu na […]

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.