82 miesiące, 2510 dni. Właściwie 2509 dni, ale wliczyłam w to również dzień jego narodzin. Jestem mamą 2510 dni. Od 2510 dniu wszystko się zmieniło. Ja również. Czyli krótka lekcja pokory dla wytrwałych.
Między Noemi nie-matką, a Noemi-matką-na-etat-cały jest kolosalna różnica. Tak jakbyśmy rozmawiali o dwóch różnych osobach, z czego o tej pierwszej można powiedzieć wszystko, ale nie to, że nadaje się na matkę. Ta druga, została rzucona na głęboką wodę, bez koła ratunkowego i szybko musiała nauczyć się pływać, żeby nie utonąć. I miałam lat 17, kiedy na teście ciążowym pojawiły się dwie, niewinne wyglądające kreski. Patrząc na to z perspektywy czasu uważam, że dostałam niezłego kopa w dupę od życia, żeby zrozumieć jakie wartości w życiu są najważniejsze.
Zakochałam się. Może nie od pierwszego wejrzenia. Kiedy się urodził, byłam zrozpaczona, ogarnął mnie paraliżujący strach, a mój świat zatrzymał się. Wyobrażałam sobie to nasze spotkanie po drugiej stronie brzucha wielokrotnie i każdy scenariusz był inny od tego, co wydarzyło się 17 czerwca w klinice w Poznaniu. Byłam zawieszona wtedy między dwoma światami i jestem jedną z tych matek wcześniaków, która aby nie zwariować wyłączyła się emocjonalnie. Miałam świadomość, że nie dałam mu ochrony na 9 miesięcy i jestem najgorszą matką ze wszystkich, że to przeze mnie dzisiaj leży w inkubatorze i walczy, bo ja nie mogłam mu dać naturalnej bariery. Mój organizm zawiódł.
Kiedy wracałam do domu ze szpitala czułam się pusta. Szybko wpadałam w wir domowych obowiązków i wszystkiego co pozwalało mi zapomnieć. Nigdy przy nikim nie płakałam. Ani przy mojej mamie, ani przy znajomych. Odpowiadałam na ich pytania zdawkowo. Jedyną osobą, która widziała moje łzy był PT. Czasem, kiedy nie miałam już siły być silną, kiedy nie miałam siły dalej okłamywać wszystkich, siadałam i krzyczałam. Bo miałam lat 18 i dziecko walczące o życie. I wcale nie było mi łatwo.
Kiedy dzisiaj ludzie mówią i piszą, jaka byłam wspaniała i silna, mam ochotę się rozbeczeć. Bo nigdy w historii swojego życia nie byłam tak słaba jak wtedy. Gdyby nie fakt, że zadziałałam instynktownie i udało mi się jakoś zablokować emocje, dzisiaj pewnie leczyłabym się psychiatrycznie i byłabym wyłączona z normalnego życia. Z tamtego okresu Jasia szpitala, mam wielką, czarną dziurę, a wracajac pamięcią mogę sobie przypomnieć tylko niektóre, poszczególne sytuacje. Nie pamiętam co robiłam dzień po porodzie, kiedy wróciłam z psychologiem do łóżka, ani nie pamiętam co robiłam następnego dnia. Pamiętam tylko powrót. A potem znowu jest pustka.
Przepracowałam cały ten okres w 3 lata. Nie, nie pierwsze trzy lata. Przepracowałam to pisząc blog. Wylałam pierwsze emocje w wpisie „Inny Świat„, a potem było już z górki. Dzisiaj rozmawiam o tym bez większego problemu, akceptując rzeczywistość. Przełamałam strach, traumę i niewyobrażalne dawki negatywnych emocji, które w pewnym momencie doprowadziły mnie do załamania nerwowego.
Dzisiaj jestem mamą od prawie 7 lat. Mój syn, ach … dużo mogłabym o nim pisać, a każde słowo nie oddawałoby nawet w połowie tego co naprawdę czuję i jak wdzięczna jestem, że go mam. Jaś jest cudowny. Mądry, inteligentny, mój. Żaden człowiek w całym moim życiu nie nauczył mnie tyle co on, w tak krótkim czasie. Jest najlepszym nauczycielem życia, choć kiedy przyszedł na świat, ważył niewiele więcej niż tytka cukru, którą dzisiaj podaje mi bez większego wysiłku w sklepie.
Jestem dumna z każdego jego postępu, tego małego i tego dużego. Z dumą obserwuję jego rozwój, a jego sukcesy cieszą bardziej niż moje. Jest dziełem idealnym. Uwielbiam ten czas, kiedy przychodzi do łóżka i mocno się przytula, uwielbiam kiedy śpiewam mu wieczorami kołysanki i trwam w tym jak najdłużej, bo za chwilę z tego wyrośnie i to on będzie śpiewał podobne kołysanki, ale swoim dzieciom.
2510 dni pięknej przygody. 2510 dni nieskończonego cudu. Cudu życia.
Dziękuję, że jesteś, mama.
Fajna masz mamę Prezesie ! ❤️
Mama mówi, że jesteś najlepszy !
To jest już Was dwóch, ja również mam najlepszego syna ! ❤️ Pewnie jest Was więcej najlepszych !
Oj Prezesie ! Masz młodą i śliczną mamę ! ❤️
Mamo! Jesteś fajną mamą! Piona!
czytam Twojego bloga od niedawna, ale wzruszam się przy prawie każdym wpisie.
ten jest mega emocjonalny. i nawet ja – dziewczyna, która jeszcze nie jest matką płacze na samą myśl o tym, że kiedyś może spotkać mnie taki cud, jak Twój Jasiek.
życzę Wam wszystkiego, co najlepsze 🙂