Pozwól dziecku myśleć i używać argumentów!
Społeczeństwo ma wizję dziecka idealnego. To idealne dziecko nie zachowuje się jak dziecko. Bardziej przypomina dorosłego, tyle, że miniaturowego. Robi to co dorosły, chodzi tak jak dorosły i zachowuje się tak jak dorosły ze wszystkim obowiazującymi regułami. Tyle, że przecież takie dzieci są nieszczęśliwe. Prawda?Dziecko ma prawo psocić i robić coś na opak, bo dzięki temu poznaje świat. Świat niekoniecznie taki, który skonstruowany jest z samych zakazów.
Ale nie jest to proste rozwiązanie.
Są sytuację, kiedy trzeba tłumaczyć 100 razy i dziecko nie może w żaden z możliwych sposobów ingerować w Twoją decyzję. Jest to chociażby azyl bezpieczeństwa domowego: ,,Nie wkładamy paluchów do kontaktu!” ,,Nie dotykamy gorącego garnka!”.
Ale są też inne sytuacje.
Dlaczego więc nie uczysz dziecka kompromisu, argumentowania i w sumie to dlaczego zawsze musi wyjść na Twoje?
Aha. Bo jesteś rodzicem i wydaje Ci się, że zawsze musi być tak jak Ty chcesz.
A to wcale nie tak!
Uzmysłowiłam sobie, że kiedy Prezes ma prawo wyboru o wiele łatwiej jest nam się komunikować, niż kiedy wymuszam na nim coś bez wyboru. Jeżeli on mówi, że nie zje chleba z masłem, bo nie lubi, to idiotyzmem z mojej strony byłoby, aby ten chleb z masłem zjadł. W końcu ja też wielu rzeczy nie lubię i tknę, a on po prostu nie lubi masła (rzadko, ale jednak czasem da się to masło przemycić). A, że moje dziecko jest człowiekiem ma również prawo czegoś nie lubić.
Uwzględniajac moje stanowisko w tej kwestii, kiedy próbuję sytuację określić z różnych perspektyw dochodzę do wniosku, że dziecko jest człowiekiem. To takie oczywiste! Ale czy na pewno?
A będąc człowiekiem ma prawo wyboru, ma prawo popełniania błędów i ma prawo wymagać. Jeżeli proszę aby założył zielone spodnie, które poprzedniego dnia wyprasowałam mu do przedszkola, a on mówi, że nie, on chce czerwone i upiera się, że chce czerwone to co robi rodzic?
Kto w tym momencie ma większą moc? Dziecko, które te spodnie będzie nosiło i tak naprawdę to jego spodnie, czy rodzic, który odmawia tylko dlatego, że nie chce mu się wyciągać innych spodni?
Co daje rodzicom dyskusja z dzieckiem i przechodzenie na kompromis?
Dziecko jest istotą myślącą. Jest też istotą, która ma stosunkowo wysokie IQ i to na tyle wysokie, że potrafi określić swoje wymagania, a czasem (jeżeli rodzic mu na to pozwoli!) potrafi wykazywać się nawet ogromną ilością argumentów. Tylko dlaczego tak mało dzieci argumentuje swoje racje i potrafi swoje racje argumentować?
Dlatego, że od dawien dawna panuje przekonania, że dzieci i ryby głosu nie mają, tak bardzo popularne w czasach naszych ,,babć”. Zabijało się wtedy w dzieciach cząstkę jestestwa, tę cząstkę, która można wypracować w dziecku w obecnych czasach, żeby wyrosło na pewnego siebie człowieka.
Nie jestem ekspertem, a prawdopodobnie jestem też najbardziej nieidealną matką, jaką mogłes spotkać na swojej drodze, ale … nauczyłam moje dziecko rozmawiania. Rozmawiania o emocjach. Nauczyliśmy go też używania argumentów w dyskusji. I wtedy zdałam sobie sprawę, że jako członek naszej rodziny ma takie samo prawo na wyrażanie własnego zdania jak my.
I w sumie to dlaczego my mamy tego zdania nie szanować?
Kompromis?Tak.
A przy okazji wychowywanie.
Zasady są jasno określone, mimo iż mieliśmy chwile zwątpienia w te zasady.
Ot moje dziecko tak dawało w kość, że klękajcie narody.
I czyja to była wina?
Moja. A jakże.
Nie mojego dziecka, a moja. To, że nie zachowywał się tak jak powinien i przekraczał wszelkie granice dobrego smaku – było tylko i wyłącznie moją winą. I jeżeli tata Prezesa użył wobec mnie słów: ,,No to teraz masz!” były one jak najbardziej odpowiednie. A wpajanie dziecku zasad dobrego zachowania to nic innego jak długa rozmowa o wszystkim i o niczym i używania argumentów.
Co więcej! Dziecko jest w stanie zrozumieć natłok informacji jakie napłyną do jego małej główki, tym bardziej jeżeli rozmawia się z nim oko w oko.
I zapewniam Was – pisze to matka, która miała z dzieckiem akcje wszystkie z możliwych – od Allahów na środku chodnika, po zwalanie wszystkiego z półek sklepowych.
A teraz oto mam dziecko, które całkiem nieźle się zachowuje.
Oho! Nowość!
Znajomi się pytają, czy moje dziecko rozniosło już przedszkole.
Ja natomiast dumnie wypinam (niemałą) pierś i mówię:
– Moje? Nie! Moje jest w przedszkolu bardzo grzeczne i ułożone.
(w myślach dodaję: serio! i chyba zaczynam się poważnie tego obawiać!).
A jak rozmawiać z dzieckiem?
To tata Prezesa po raz pierwszy wymusił na mnie, bym za każdym razem jak rozmawiam z Prezesem kucała, by mówić na jego wysokości. Jest to u nas tak dalece zakorzenione, że chyba nigdy nie zdarza mi się mówić do niego ,,z góry”.
Nawet wtedy jak już wychodziłam z siebie i stawałam obok kucałam.
I w ten sposób rozmawiałam na jego poziomie.
– Cześć i czołem! To ja Twoja mama! I wiesz co? Tak bardzo Cię kocham, że nawet jak mnie nie słuchasz, to i tak jestem z Ciebie dumna, bo Twój upór tez kocham!
10 comments