Weź mnie nie strasz rodzicielstwem!
Dobra, współczuję pierworódkom. Serio. Internet Was zmiażdży zanim Wasze dziecko osiągnie wzrost puszki piwa, którego nie możecie pić od kilku(nastu) tygodni. Sorry – taki mamy klimat. Będą Wam mówić takie rzeczy, że na końcu same zaczniecie się zastanawiać, czy to był na serio dobry pomysł bzykać się bez zabezpieczenia w ten piękny, jesienny wieczór łykajac kwas foliowy, zamiast łyknąć tabletkę anty.
Ale coś Wam powiem. Oni kłamią …
No dobra. Ja też trochę kłamię. Mój syn przez 5 lat działał jak naturalny środek antykoncepcyjny, a ja byłam przyzwyczajona do mojego monotonnego życia, w którym wszystko dzieje się w tej samej kolejności codziennie. Teraz mam syna 7letniego, drugiego w drodze i jeszcze psa z turbodopalaczem w dupie, który dzisiaj rano pogryzł całą gazetę, zesikał się na kanapę i uciekał z moimi butami, bo nauczył się już skakać tak wysoko, że sięga. I co najmniej raz dziennie zastanawiam się co za diabeł mnie pokusił.
Ale nie lubię jak straszycie mnie ciążą, porodem, macierzyństwem … a mi czasem wstyd mi przyznać, że – helloł! – ja to nie pierwszy raz przechodzę…
MĄŻ MNIE NIE ZDRADZI.
A nawet jak zdradzi, no to sorry – ale byłby mnie gówno wart. Tyle. Pieprzycie mi o rozstępach, obwisłym brzuchu, cyckach sięgających pięt i ciągle gadacie, że to wpływa na związek … Dobra – coś Wam powiem. Mój mąż wie, że jestem człowiekiem, wie również, że ciąża zmienia, wie jakie są tego następstwa, wie z czym się to wiąże i wie – naprawdę wie! – że ja teraz to będę rosła a jak będę rosła, to moja skóra może popękać. Ma świadomość, że w pierwszym trymestrze nie dałabym się dotknąć nawet trzymetrową miotłą, bo zdychałam i byłam na skraju wyczerpania psychicznego i fizycznego i miałam ochotę rzucić się pod pociąg – ale w Śremie nie jeżdżą pociągi. Znosił moje fochy, patrzył jak puchną mi cycki i widział jak źle to znoszę. Nie narzekał, nie mówił, że wyglądam jak świnia, ani nie zamierzał zrobić skoku w bok, po prostu był przy mnie, przytulał i zapewniał, że wszystko będzie dobrze. W momencie, kiedy rano wstałam, z kłakami na wszystkie strony, blada jak ściana biegnąca do toalety wymiotować i tak zapewniał, że jestem piękna. Więc przestańcie mnie straszyć!
PORÓD BOLI.
Wiem co mnie czeka. Każdego dnia zbliżam się do tej daty co raz bardziej. Aplikacja pokazuje mi … 160 dni do końca. Wiem, że będzie bolało – cholernie bolało – i kompletnie żadna alternatywa w postaci cesarki nie sprawi, że będzie bolało mniej. Będzie bolało inaczej. To jedyna różnica. Ty mi próbujesz pokazać co jest dla mnie najlepsze, bo wiesz co było dla Ciebie najlepsze. Nie patrzysz na mnie, tylko na siebie. Straszysz mnie opowieściami o kobietach, które po cesarce nie wstawały przez tydzień,miały problem aby pokazać się w bikini ze względu na bliznę, a ja przez 1,5 roku od porodu musiałam ominąć niektóre pozycje w trakcie seksu, bo bliznę miałam w miejscu która powoduje u niejednej kobiety rumieniec. Tak, przy rodzeniu tytki cukru, też nacinają krocze. Co mnie przekonuje do porodu naturalnego? Wróciłam do siebie cholernie szybko. Fizycznie, bo psychicznie zajęło mi lata. A tu po dwóch tygodniach mąż wróci do pracy, a ja zostanę z dwójką dzieci i psem … Chociaż mam o tyle dobrze, że po tych dwóch tygodniach wolne weźmie moja mama. Ale chcę żyć, chodzić na spacery i normalnie funkcjonować. Tak po prostu. Tylko ja chciałabym mieć wybór – również o znieczulenie i kompletnie mnie nie interesuje jak heroicznym wyczynem jest brak znieczulenia, bo ja się superbohaterką nie czułam rodząc syna pierwszego bez. I zadnego superbohaterstwa nie zamierzam udawać. To nie połechta mojego ego.
KUPUJĘ CO CHCĘ.
Wiem, nie każdy wie, że mam syna, kiedy gdzieś tam się wypowiadam, bo na prywatnym profilu nie mam go na zdjęciu profilowym ani w tle. Rozumiem więc troskę o moje zakupy – np. troskę o przyszłość mojego nienarodzonego jeszcze syna. To nie są dobre rady. Kiedy ktoś mnie próbuje przekonać, że kołyska jest złym pomysłem, bo dziecko nauczę bujania a potem będę miała problem, wiem, że nie ma racji. Nie ma jej, bo dziecko rodzi się z tym przyzwyczajeniem, ono tego nie nabywa. Dla dziecka bujanie jest normalnym procesem i po narodzinach jest praktycznie jednym co zna, w końcu kiedy chodzimy w ciąży dziecko bujamy. Natura. Jach był bujany 1,5 roku do spania i czasem żal mi tyłek ściska, że on tak szybko z tego wyrósł. Sam.
Wózek – ach tak. Coś co ostatnio spędza mi sen z powiek, bo nie mogę się zdecydować. Ta lawina krytyki jaka spada np. na wózek pokroju stokke xplory czy bugaboo lub mima. Bo przecież przyjęło się, że skoro coś jest droższe to można krytykować, a potencjalnego kupca obrażać, pisać mu, że szpanuje, wózek jest ohydny i trzeba ciężko upaść na glowę by wydać takie pieniądze. Nie, nie mogę odbić piłeczki i napisać, że te wózki za 3 stówy są w moim mniemaniu brzydkie, niepraktyczne, ciężkie itp. bo wyjdę na głupią pizdę. One mogą, ja nie. Teoretycznie, w praktyce wzdycham, przewracam oczami, kilkam krzyżyk w prawym, górnym rogu i dalej przeglądam wózki, ciesząc się, że na drugi dziecko zdecydowałam się w momencie, kiedy mogę wybierać.
BĘDĘ KARMIĆ, ALE …
Chcę karmić piersią. Bardzo. Do około roku minimum, a najlepiej do tych dwóch, ale to już maks. Nie chcę jednak ciągle słuchać o tym co powinnam, a czego nie … Mam świadomość, że będzie kryzys, że mogę potrzebować pomocy laktacyjnej, a nawet wiem, że będę chciała zrobić wszystko aby nie zastosować mieszanki. Nie chcę jednak nikogo nad moją głową, ciągle powtarzającego co powinnam, a to pytanie skierowane w moją stronę „ale zamierzasz TYM RAZEM karmić?” z naciskiem na ,,karmić” doprowadza mnie do szału. Ja Jasia nie głodziłam. Karmiłam, tylko inaczej. Skutków ubocznych się nie dopatrzyłam. Jeszcze. I uważam, że każda kobieta ma prawo wyboru. Owszem – karmienie piersią jest najlepsze – niezaprzeczalnie – pomoc laktacyjna w Polsce leży i kwiczy, ale jeżeli kobieta nie chce karmić, to wcale nie musi. Tak po prostu …
BĘDZIESZ GRUBA.
Choć brzuch mam spory, Stanisław rośnie jak na drożdżach (jest tydzień większy), zaczynam go czuć naprawdę mocno (choć wcześniej czułam na tyle słabo, że nigdy nie byłam pewna, czy to jest TO), zminusowałam wagę. Pierwszy trymestr mnie wykończył. Wśród moich bliskich są osoby, które same mi powtarzają, że „no teraz to zobaczysz” – czyli zobaczę siebie, w roli wieloryba. Słyszę, że pewnie do końca przywalę z 20 albo nawet 30 kilogramów , bo koleżanka cioci Mieci, tej wiesz od wuja Karola, to prawie 40 przytyła i też zaczynała z takim brzuchem, a poza tym ściemniasz i Twój gin ma wagę popsutą. Nie no spoko … Na każdą wzmiankę o tym, że sorry, ale mam zamiar przytyć z 12 góra 15 kilogramów, przy stole rozlega się głośny śmiech, a ja czuję się jak skończona idiotka, bo przecież przede mną siedzą wieloródki, które wagi do dzisiaj nie zrzuciły choć minęło nawet i 10 lat i próbują mnie chyłkiem, jeszcze przed czasem wpuścić do swojego kółka-nadwagi-ciągnącej-się-miliony-lat i podać pomocną dłoń, której ja najnormalniej w świecie nie chcę. Więc ja – nie ścigam się z nikim, nie robię zawodów w wadze i mocno patrzę na to co jem, w jakich ilościach i tak dalej … Mam zamiar za rok o tej porze minusować wagę i wyglądać jak „dawniejsza Noemi” a nie jak jej słoniowata wersja.
… tak wam powiem, jeśli chcecie, że naprawdę Wam pierworódki współczuję.
14 comments