Jak zaczynałam pisać blog, 3 lata temu, kiedy Jan miał lat 3 (i pół!), ilość hejtów skierowanych w moją stroną nie miała końca, a tematami, które tak bardzo przyciągały trolli była … nauka czytania i … książki. W przeciągu 3 lat blogowania, nie dostałam tylu pytań jak zachęcić 5 czy 6 latka do czytania i jak to jest, że Jan (który proszę mi wierzyć na słowo jest wyjątkowo uparty), sam sięga po książki i je czyta i nikt, kompletnie nikt, nie musi nad nim stać, by cokolwiek chciał przeczytać. No właśnie. Dlaczego?
Znacie to powiedzenie: „Czym skorupka nasiąknie za młodu?” .
Jeżeli nagle w wieku 6 lat, dacie dziecku do ręki książki, to możecie mi wierzyć na słowo, ja Wam nie pomogę i na Wasze pytania „jak?” nie odpowiem, bo po prostu nie wiem „jak” . Dzisiejsze dzieci to pierwsze pokolenie, które wychowujemy całkowicie w cyber świecie, podając wszystko jak na talerzu i wyłączając myślenie i wyobraźnie. Jest to dużo wygodniejsze, a my sami padliśmy ofiarą tego zdradzieckiego systemu. Czy wiecie ile Polaków rocznie czyta książkę? Jakąkolwiek? Ok. 40%. Oznacza to, że nawet połowa Polaków nie sięgnęła po JEDNĄ książkę w przeciągu roku. Dlaczego więc dziwimy się dzieciom?
Na pytanie: „Od kiedy czytać?” zawsze odpowiadam „Od zawsze.” Nie ma granic od których można, bo można od pierwszego dnia po drugiej stronie brzucha, a nawet – zaleca się czytać wcześniakom przy inkubatorze. Może to być nawet szmatławiec pokroju „Fakt” albo lektura wyższych lotów jak „Pan Tadeusz.” Do pewnego momentu możesz po prostu lektury wybierać pod siebie, dopiero po około 4-5 miesiącach wybierasz pierwszą lekturę dla dziecka, z dużą ilością obrazków. Jakieś pytania? Nie ma ich! Po prostu bierzesz książkę w rękę i czytasz. PS: Tata czytał Jachowi Władcę Pierścieni, pochylony nad łóżeczkiem.
Nie ma też limitu czasowego. To ile czasu dziennie jest w stanie wysiedzieć dziecko przy książce, zależy już od samego dziecka. Jan był dzieckiem, który potrafił się skupić na książkach, choć nie potrafił się skupić na innych rzeczach. Możecie mi wierzyć, lub i nie, ale potrafiliście CAŁE popołudnia spędzać przy stosie książek w sztywnych okładkach, bo Jaś nie chciał robić nic innego. Ponieważ sam nie umiał ani mówić, ani czytać, dochodziliśmy do etapu pokazywania paluszkiem”co jest na obrazku?” a także – uwaga! – uczyłam Jasia kolorów (których i tak nauczył się dopiero w wieku lat 3). Często też pokazywałam mu części ciała zwierząt czy ludzi w języku angielskim. Jaki był tego finał? Kiedy Jaś w końcu zaczął mówić, okazało się, że zna wszystkie (dosłownie WSZYSTKIE!) książki, które mu czytałam na pamięć, co wyszło całkiem przypadkiem. Podczas czytania jednej z książek, zatrzymałam się, żeby psiknąć, a w tym czasie Jaś dokończył zdanie. Finalnie, miał bardzo bogaty zasób słów od samego początku, a kiedy w końcu pojawiły się jego problemy z zaburzeniami SI, a wcześniej podejrzeniami Zespołu Aspergera, Pani psycholog była pod wrażeniem Jasia słownictwa i tego jak bogaty słownik posiada.
Na początku królowały u nas wierszyki. Wszystkie jakie tylko dało się dostać na rynku, były nasze. Biblioteczka Jasia zapełniła się bardzo szybko. Co najlepsze do dzisiaj jest fanem książki „Bardzo głodna gąsienica,” choć książka ta jest w sztywnej okładce. Ulubiona, zna ją na pamięć i nie odda za żadne skarby. Aktualnie, aby zachęcić go do czytania, kupiłam książki zgodnie z jego zainteresowaniami (Star Wars, komiksy, Lego Nijago oraz niezawodny Harry Potter, który aktualnie wyszedł w wersji dla dzieci – na razie tylko część pierwsza).
Aby zachęcić dziecko do książek, trzeba najpierw samemu zdać sobie sprawę „dlaczego” jest to tak ważne i dlaczego rodzice powinni świecić przykładem. Uderz się w pierś i zadaj sobie pytanie ile książek już przeczytałeś/aś w tym roku, skoro próbujesz przekonać do tego swojego kilkulatka? Ja na swoim koncie mam przeczytanych od stycznia 9 książek. A Ty?
Ja obecnie czytam czwartą;)
Ale tak bardziej na temat. Naszemu wcześniakowi czytaliśmy już w inkubatorze. Jak wrócił do domu książki odstawiliśmy, dopiero koło roku synka, wróciliśmy do nich, pokazując mu obrazki-uwielbiał to. Jak skończył 20 miesięcy zaczęliśmy czytanie przed snem i od tamtego wieczoru do dziś (a syn ma za chwilę 5 lat) opuściliśmy tylko dwa wieczory i to tylko dlatego, że syn zasnął zanim otworzyłam książkę:)
Niestety młodszy smyk mimo, że ”zmuszony” jest do słuchania bajek od urodzenia (a w zasadzie odkąd z brzucha zaczął słyszeć) to wyraźnie za nimi nie przepada. Niektóre dzieci chyba po prostu tak mają?
Niestety muszę Cie rozczarować, nie jest to przepis pewniak na chętnie czytające dziecko. Mam 3 dzieci, wszystkim czytamy od początku, wierszyki, bajeczki, każde miało swoje ulubione książeczki itp. Najstarszy, nastoletni już syn, rzeczywiście wcześnie zaczął sam czytać i do dzisiaj robi to baaardzo chętnie. Natomiast młodsza córka pomimo tego, ze tak samo czytała z nami bardzo dużo i bardzo chętnie, samodzielnym czytaniem nie jest zainteresowana w ogóle. Mam nadzieje, ze z czasem się to zmieni. Najmłodszy, roczny synek, uwielbia książeczki i sam krzyczy „cito cito” prosząc o przeczytanie ulubionych „pozycji”- tez uwielbia gąsienice ale hitem jest wierszyk „Psie smutki”. Pozdrawiamy.
hmmm jakieś 20, może 25… nie liczyłam, na samych feriach przeczytałam 9, to wiem na 100%, bo zabrałam 10 i z 1 wróciłam;) Mam nadzieję, że Młodsza będzie czytelniczką jak rodzice, ma dużo książek własnych, dużo po siostrze i dobre przykłady rodzicielskie 🙂 Wiadomo, że to nie jest przepis, który zadziała na 100%, ale raczej trudno wykombinować lepszy 🙂
18 🙂