Matki wcześniaków często nie karmią piersią. Brzmi paradoksalnie? Ależ skąd. Brakuje elementarnej wiedzy, brakuje wsparcia, a przede wszystkim kogoś, kogo do tej piersi można przystawić. Jak walczyć o laktację, kiedy jedynym „ssakiem” jest laktator?
Nie budzi Cię płacz głodnego dziecka w nocy, tylko budzik. Pora odciągnąć mleko. Problem pojawia się wtedy, kiedy nawet nie wiesz, że masz to mleko, lub lekarz (tak, lekarz) mówi zdenerwowanej mamie wcześniaka, że operacja, która ma wykonane jej dziecko to wina tylko i wyłącznie jej mleka. Oczywiście ten sam lekarz stwierdzi po jakimś czasie, że jednak się pomylił, ale to, że matka włączyła blokadę psychiczną i utraciła pokarm już nikogo nie interesuje.
PRZESTAŃ OCENIAĆ.
Wcale się nie dziwię, że powstał kult karmienia piersią i duża część społeczeństwa matek próbuje przekonać na swoją stronę mocy inne mamy. Wcale mnie to nie dziwi, bo nawet ja wiem dzisiaj, że mleko mamy to coś więcej niż pokarm. Niestety znam również tę drugą stronę, w której rozważania na temat kompetencji rodzicielskiej, rozpoczynają się oceną sposobu karmienia. Byłaby w tym jakaś puenta, gdybyśmy nie wzięli pod uwagę matek, które w chwili narodzin dziecka nie mają kogo wykarmić. Nie mają też nikogo, kto w tym momencie poda dłoń i powie: „Słuchaj, pomogę Ci”. Wracasz do domu bez dziecka, bez brzucha, z piersiami pełnymi mleka i czasem (po prostu czasem) pragniesz aby te piersi były puste. Tylko nikt wtedy nie mówi jaka jest tego cena.
CENNA CIECZ.
Na każdym Oddziale Neonatologicznym powinien wisieć plakat, na którym słowa otuchy: „Mamo dasz radę!” rzucałyby się w oczy każdej, świeżo upieczonej mamie. W tym samym miejscu punkt po punkcie powinny zostać wyszczególnione punkty dlaczego to mleko mamy, jest dla wcześniaka takie ważne. Rzadko która mama zdaje sobie sprawę, że może całkowicie dzięki temu wyeliminować NEC (martwicze zapalenie jelit), zwiększając tym samym szanse swoje dziecka na przeżycie. Śmiertelność w przypadku NEC wynosi ok. 50%. Potwierdzono również, że mleko mamy nie tylko eliminuje NEC, ale poprawia ogólną kondycję wcześniaka. A przede wszystkim buduje się więź między matką, a dzieckiem, bo w pewnym momencie, tak i wcześniaka trzeba nauczyć jedzenia z piersi mamy, a nie tylko z sondy.
AWANTURA O ROZLANE MLEKO.
„Jak można nie karmić wcześniaka?!” – krzyczy osoba pierwsza, rozdygotanej, acz nie do końca świadomej swojej zbrodni matce. „W pierwszej kolejności powinno myśleć się o dziecku, a nie o sobie!” – krzyczy osoba druga,jeszcze głośniej. „Egoistka!” – osoba trzecia nie daje za wygraną i czwarta dobijając: „Chyba Ci nie zależało na dziecku, skoro nie karmiłaś?”.
Urodzenie wcześniaka nie należy do codziennych sytuacji. Każda z nas przygotowana jest na coś innego. Spotkałam się z osobą, która prychnęła i skomentowała: „Noemi, ale jak mogłaś nie wiedzieć, że masz mleko!?„. Jeżeli leżę po porodzie na sali, a położna laktacyjna podchodzi do mnie na dosłownie minutę, by poinformować mnie, że w tym tygodniu nie ma mleka, ot tak nie ma i koniec, a nikt wcześniej ani później nie zainteresował się moimi piersiami nawet minuty, to owszem, człowiek wierzy w to, że tego mleka nie ma. W końcu nic z tych piersi nie leci. A zresztą i tak nie ma kogo wykarmić.
STRACHY NA LACHY.
Zostałam mamą w czasach w których nie było fejsbuka (brzmi jakbym była co najmniej mamą dinozaura). Nie było blogów, a nawet jak były nie było czasu aby je czytać. Dla wielu matek, tak i dla mnie mleko modyfikowane stało się swojego rodzaju alternatywą, nawet jeżeli przeczytałam potem, że zostało stworzone głównie dla sierot, żeby przeżyły. „Europejskie sieroty” – jak nazwano kiedyś dzieci karmione sztucznie – dobijały potencjalnego rodzica. Nic wiec dziwnego, że wiele matek w pewnym momencie zaczęło się buntować, a wojna kp kontra mm rozpętała się na skalę światową. Padały absurdalne argumenty od „nie jesteś matką” (kp do mm) i „nie stać Cię na mm” (mm do kp). Nikt nie przyjrzał się problemowi bardziej.
„O k…!” – przeklęłam do PT, kiedy zdałam sobie sprawę, że zjadłam coś ciężkostrawnego „Dzisiaj to mu swojego mleka nie zostawię!”. Myślicie, że lekarka, która o tym wiedziała uświadomiła mi, że jak zjem schabowe to nic się mojemu dziecku nie stanie? A ja uwierzyłam w te wszystkie: „Jedz gotowane!„.
WCZEŚNIAKI MOŻNA KARMIĆ.
Zanim zaczniemy mówić o tym, że usprawiedliwiam na siłę matki, które z różnych powodów (bo każda jakiś posiadała) nie karmią, pragnę uczulić, że wśród wielu przykładów na „nie” znajdują się i takie zdeterminowane, które karmiły. Pamiętam moje zdziwienie, kiedy przyszła pora karmienia na Opiece Pośredniej, z pięć mam siedziało z butelkami, a ta jedna, w kącie przytulała do piersi swojego wcześniaka i karmiła go piersią. Dla mnie ta sytuacja była wręcz nieosiągalne. Bo jak ona to zrobiła?! Jak tego dokonała!? Co jadła?! Pytania się mnożyły i chyba każda patrzyła na nią z nutką zazdrości.
WYRZUTY SUMIENIA.
Długo żyłam w kokonie młodego buntownika. W końcu i ja się przełamałam. Do dnia dzisiejszego pamiętam jak wrócił do domu, ja od dawna nie mogłam już wycisnąć ani kropli mleka i podczas kangurowania (skóra do skóry) dostałam nawału. On chyba to wyczuł, bo się domagał jedzenia. A ja znowu miałam przed oczami jego, zjedzonego schaboszczaka i … sięgnęłam po smoczek, którym bezceremonialnie zastąpiłam piersi.
Nawet nie wiecie ile razy tego żałowałam.
Łezka w oku się zakręciła, jak przeczytałam. Właśnie ja jestem tą mamą, która walczyła o pokarm, gdy dziecko leżało na Intensywnej a jak trafiłyśmy już razem na oddział neonatologiczny to ja karmiłam własnym mlekiem a cała reszta mam sztucznym. Dokładnie, wróciłam do domu, bez brzucha, bez dziecka, więc nie było kogo karmić, nikt też mi nie powiedział co mam robić czy utrzymywać laktację, kiedy moje dziecko będzie potrzebowało mój pokarm, ale się zawzięłam. Równo co trzy godziny odciąganie pokarmu (oczywiście z całą procedurą wyparzania wszystkiego), jeszcze nie wiedziałam, czy będzie potrzebny, ale to co odciągnęłam mroziłam, po jakimś czasie mogłam już zawozić pokarm do szpitala (oczywiście na początku córeczka jadła po 2-5 ml), więc nadal resztę mroziłam. Laktacja tak się „rozbuchała”, że spokojnie ściągałam 100 ml z obu piersi (mogłabym jeszcze ściągnąć więcej, ale przyznam, że nadal nie wiedziałam ile powinnam odciągać i zresztą taką pojemność miały kubeczki, w których mroziłam pokarm). Jak córeczka trafiła na oddział neonatologiczny, mogłam już być razem z nią i tak jak napisałam wszystkie mamy wcześniaków dziwiły się skąd ja mam tyle mleka, bo wszystkie wygodnie karmiły butelką a ja własnym mlekiem, a że mleko zostawiałam w szpitalnej lodówce i widziały ile go jest (bo przecież nadal odciągałam co 3 godz.), to oczywiście chodziły i pytały jak ja to zrobiłam. Nie mówiąc o tym, że reszta mam jadła co im wpadło w ręce, ja jeszcze w tych warunkach szpitalnych musiałam jakoś organizować sobie „dietę matki karmiącej”. Na neonatologii nie mogłam karmić piersią, bo musiałam podawać ilość ml ile mała zjadła. Więc u mnie jeszcze to wyglądało tak, że najpierw wyparzanie, odciąganie, karmienie butelką i tak w kółko, dopiero w końcowym etapie po ok. 1,5 tyg pobytu pozwolono przystawiać do piersi, ale nie umiałam manewrować przy piersi z dzieckiem z venflonem i kroplówką. Dopiero jak wróciłyśmy do domu, na spokojnie zaczęłam córeczkę przystawiać do piersi od razu załapała, bez pomocy doradców laktacyjnych i tym podobnych rzeczy. Także reasumując jeśli pytasz jak ta jedna mama to zrobiła to właśnie tak, chociaż przyznam, że łatwo nie było, ale miałam ogromne wsparcie męża i cały czas nadzieję, że przez to moja córeczka szybciej zregeneruje siły.
Nie ma czegoś takiego jak dieta matki karmiącej. Dziękuję
Tak teraz trafiłam na Twój artykuł. I popieram. Pomoc laktacyjna dla matek wcześniaków jest zerowa. Do tej pory mam w oczach łzy jak sobie przypomnę jak na mnie skoczyla lekarka, ze niby nie chce karmić. To bylo juz po wyjściu ze szpitala. A ja chciałam, tylko moje dziecko nie chciało z piersi. Ja juz odciagalam co dwie godziny po 40 minut. Mala jadla z 30-40minut z butli bo nie miała sily. Na syn zostało z20 minut bo kazali mi ja karmić co 2h, a sprzęt trzeba bylo wyparzyć. Ja bylam przerażona cala sytuacją, nie widziałam kogo prosić o pomoc. I wystarczyło tylko powiedziec- proszę zawołać dobrego doradce laktacyjnego. A zostałam opieprzona i tyle… Udalo mi się karmić bezpośrednio piersią dzięki determinacji. Ale za jaką cenę, ile zszarganych nerwów… I tak urodzilam juz w dobie blohow, facebookow. Się bylam w takim stanie psychicznym, ze nawet nie zaglądałam. Ehhh…
Mleko mamy dla wczesniakow jest szczególnie ważne! Lepiej rozwijają się mózgi dzieci i nie tylko. Siare podaje sie po kilka kropli (żywienie troficzne). Na pewno mamom wczesniakow jest ciężko, bo co tu dużo gadać mamy urodzonych o czasie nie mają wsparcia laktacyjnego i połowę noworodków się dokarmia już w szpitalu , a tutaj karmić piersią jest trudniej, dużo trudniej. Dlatego trzeba o tym pisać i szerzyć wiedzę o laktacji. O tym że mleko mamy to lek dla naszych dzieci, o tym że można podtrzymać laktacje laktatorem, o tym że nie trzeba się glodzic na diecie karmiac piersią. Hafija.pl pisała o postępowaniu przy wczesniakach. Warto poczytać! Trzymajcie się mamy!
Urodziłam wcześniaczka (31 tydz) i dzięki Bogu karmię piersią, zgadzam się że było to bardzo bardzo trudne i trzeba być naprawde mocno zmotywowaną – jak już pisano, odciąganie co 3 godz, karmienie butelka długo trwało bo synek nie miał siły, na sen zostawało bardzo mało czasu. Najważniejsze było utrzymać laktację do czasu aż mały nauczy się jeść z piersi. Uczyliśmy się w domu po wyjściu ze szpitala, trafiliśmy na dobrego doradcę laktacyjnego. W szpitalu nie było wystarczającego wsparcia, oczywiście namawiali żeby mamy przynosiły swoje mleko ale ciężko mi było jak słyszałam że długo podstawą ma być butelka bo trzeba wiedzieć ile dziecko zjadło, rozumiem że jest to ważne zeby przybierało na wadze ale bardziej trzeba właśnie mówić mamom: dasz radę! Synek ma 5 miesięcy i caly czas jest tylko na moim mleku, od 3 miesięcy już w ogóle nie sciagam mleka tylko przystawiam 🙂 – warto było walczyć prawie 2 miesiące żeby móc karmić piersią. Życzę wszystkim mamom wytrwałości i siły.
ja moja wczesniaczke karmilam 1,5roku odciagnietym mlekiem- mialam to szczescie, ze ktos mi powiedzial jak odciagac, zeby laktacja sie utrzymala. W domu potem udawalo sie karmic przez nakladki, ale dziecko zaczelo spadac z wagi (a jak ktos wazy 2,5kg to spadkami takimi sie przejmuje-to byl efekt niewykrytej alergii na nabial, ale tego wtedy nikt nie zauwazyl) polozna,ktora sie nami opiekowala spanikowala i znowu grana byla butelka, a potem juz do piersi byla niechec. Tez nie mialam wtedy dostepu do netu/facebooka- mysle ze brak wsparcia i brak edukacji personelu medycznego, brak doradcow laktacyjnych to przesadzil.
Przez równo rok karmiłam mojego syna wcześniaka własnym mlekiem, a że jeść z piersi nie chciał w ogóle mimo sraeań moich i specjalistów od karmienia piersią, to dostawał moje odciągnięte mleko w butelce. Rok z laktatorem u boku. Przez pierwszy tydzień nie miałam prawie nic i wyciskałam pokarm po kropli do kieliszka szpitalnego, żeby choć odrobinę mały dostał. Potem z pomocą laktatora ruszyło i po kilku miesiącach z jednej piersi miałam 250 ml!