Naturalne lekarstwo dla wcześniaka.
Nigdy nie sądziłam, że kiedykolwiek ja – no właśnie! – ja! – napiszę temat o karmieniu piersią z tej perspektywy. Ja, osoba, która karmiła butelką i która na pewnym etapie swojego życia mówiła i pisała, że jak będzie miała drugiego Terrorystę to tylko butelka pójdzie w ruch. Ech …
Dostałam zaproszenie do Warszawy. Zaczęłam mieć wątpliwości na początku, no bo w sumie to po co? Nie karmiłam nigdy piersią, ba! nawet o pokarm nie walczyłam. Moje dziecko mlekiem modyfikowanym było karmione i potu i łez nad kropelkami mleka nie wylewałam. Tzn. wylewałam, ale odciągany w domu pokarm do zlewu. Tzn. wylewałam lekarstwo, które pomogłoby mojemu dziecku. Tak na dobrą sprawę. Ale ja wtedy patrzyłam na to tylko w kategorii przeszkadzającego mi, wylewającego mi się ze stanika świństwa.
Cześć. Mam na imię Noemi i nigdy nie karmiłam piersią. Ani jednego dnia. Ani pół godziny. Ani 5 minut. Ani minuty! Ba! Sekundy nawet. Moje dziecko nigdy w życiu nie poczuło maminej piersi. Nie, nie dlatego, że wyrodna matka ze mnie. Nie dlatego, że buntowałam się przeciwko światu całemu (buntowałam się później), ale dlatego, że zabrałko mi wiedzy. Edukacji. Podstaw. I pomocnej dłoni, wraz ze słowami:
– Karm stara! Twoje dziecko tego potrzebuje.
W zamian usłyszałam,że w tym tygodniu nie będę miała mleka i mam się szykować na butelkę. O ile w ogóle. No bo przecież ,,o ile” moje dziecko da radę. A i sepsa była w międzyczasie i to cholerne NEC, które już całkowicie wyeliminowało we mnie poczucie odpowiedzialności w dążeniu do karmienia piersią. Stwierdziłam, że moje mleko mu krzywdę wyrządzi. Bo właśnie wtedy, kiedy zaczynało się NEC ja zaczynałam odciągać mu swój pokarm. A czy ktoś mi wtedy powiedział, że to nie jest od tego schaboszczaka, którego przez przypadek zjadłam na obiad zapominając o diecie, którą mi tak wmówiono?
Zostawmy jednak na bok sentymenty. Moje dziecko było chowane na paszy i żadne siły tego świata nie zmienią tego faktu. Wyrósł mi chłopina całkiem zdrowy, całkiem inteligentny, całkiem wysoki, całkiem radosny. Ale jednak obecnie żal mi tyłek ściska, że nie wiedziałam tego co wiem teraz. I już wiem – no tak wiem! – czemu te matki tak walczą zaciekle, tak bardzo próbują przekonać do tego karmienia piersią. Dlaczego tak terroryzują, przyciskają, walczą.
Bo mleko matki to coś więcej niż tylko jedzenie …
Jestem więc w tej Warszawie. W Sheratonie dokładnie. Na śniadaniu siedzę, obok mnie lekarka, naprzeciwko mnie lekarka no i jest przy stole dyskusja. Podczas tego śniadania. Ja słucham tylko o tym karmieniu piersią wcześniaków. Lekarki mówią ze swojej perspektywy, matki niekoniecznie ze swojej perspektywy, ale jednak chcą by matki wcześniaków karmiły. A ja wiem, że to nie jest tak, że one (my!) nie chcą karmić, bo nie. Tylko zbyt często mówi się, że ich (nasze!) mleko nie jest potrzebne. I już. Albo, że zrobi (to mleko) krzywdę – jak to usłyszała jedna wcześniakowa mama. Albo nikt jej nie powie, że ma mleko (jak to miało miejsce w przypadku matki z 28 tygodnia!), a ona pierworódka nawet nie wiedziała. No bo nic nie leci. Rozhulać? A niby co? Mleko?! A to mam jakieś mleko?!
Jeden ze szpitali w Polsce, który może pochwalić się bankiem mleka kobiecego, praktycznie całkowicie wyeliminował NEC. Czyli martwicze zapalenie jelit u wcześniaków. Paradoksem tego wszystkiego jest fakt, że matki wcześniaków rzadko są informowane o tym, że karmiąc piersią (czy też bardziej – odciągając pokarm) są w stanie uchronić dziecko przed NEC, a dodam, że wcześniaki na NEC umierają, bo śmiertelność wynosi aż 50% (!) w przypadku wcześniaków o wadze mniejszej niż 1500 gramów. Czyli kolokwialnie rzecz ujmując umiera co drugie dziecko z NEC.
Szpitalne mogłyby przecież sporo zaoszczędzić wdrażając na dużą skalę profilaktykę karmienia piersią wśród wcześniaków. Bo raz – zaprzestano by kupować drogiej (cholernie DROGIEJ) mieszanki, a dwa – uchroniłoby to dzieci przed równie drogą hospitalizacją. No więc pytanie: dlaczego tego nie robią?
Teorii spiskowych o koncernach mleka modyfikowanego nie mam zamiaru wdrażać w ten temat. Ale przecież sama widziałam na inkubatorach nalepki jednej z firm, więc wiem, że szpitale są na pewno sponsorowane przez firmy X i Y. Co za tym idzie nie jest to wymiana jednostronna.
Jakby ktoś chciał się bardziej zagłębić odsyłam do źródła o NEC – klik.
Kolejna sprawa. Na konferencji prasowej byli lekarze z różnych stron świata. Słuchałam jak zahipnotyzowana lekarki z Filadelfii (Diane Spatz) która mówiła o tym jak ważne jest to by w przypadku wcześniaków angażować do wszystkiego ojców. Że ich pierwszym krokiem jest zaopiekowanie się rodzicami wcześniaków. Wyobraźcie więc sobie, że w szpitalu na Polnej w Poznaniu (gdzie miałam okazję rodzić Jasińskiego) ojciec może przebywać u dziecka … (uwaga!) 30 minut. Nie są to procedury narzucone odgórnie przez kogokolwiek (jak długo myślałam, że jest to na porządku dziennym wszystkich placówek specjalistycznych), ale widzi-miś ordynatora oddziału szpitala. Ponieważ sam ordynator ma ku temu argumenty (za przeproszeniem z dupy), rola ojców na oddziale neonatologii w tym szpitalu leży i kwiczy. A przypominam, że wiele matek jest w złym stanie psychicznym i ta męska dłoń mogłaby zdziałać cuda. Oczywiście niekiedy (no, szał!) ojciec może przebywać dłużej, ale to dłużej powinno być zdecydowanie na porządku dziennym. A nie jest. I kolejne pytanie: czy serio nie da się nic z tym zrobić? Oczywiście, że się da. Więc będziemy działać. Dajcie trochę czasu …
Długo zastanawiało mnie czy są jakieś badania, lub ktokolwiek sprawdził ile wcześniaków da się uratować w naturalny sposób? Tj. karmienie piersią oraz … kangurowanie. Okazuje się, że takie badania są i nikogo one nie zdziwiły, bo zarówno karmienie piersią jak i kangurowanie jest ważnym procesem u wcześniaków i uwaga! Nie ma żadnego limitu kangurowania. Kangurować można 24 godziny na dobę! [oczywiście, wiele szpitali nie ma możliwości lokalnych na to by wszystkie matki i wszyscy ojcowie siedzieli przy inkubatorach i na zmianę kangurowali, ale to cenna informacja dla tych, którzy nie wiedzą, lub mają narzucone limity!].
A oto kilka ciekawostek:
1. Dla wcześniaka, które korzysta z banku mleka, najlepsze jest mleko matki, która karmi swoje dziecko powyżej roku. Obala to mit, że po pierwszym roku życia dziecka, z piersi leci woda …
2. Komórki macierzyste zawarte w mleku matki, po spożyciu przedostają się z żołądka do krwioobiegu, a stamtąd do różnych narządów, w których następnie ulegają przekształceniu w inne komórki. Tu ciekawostka! Np. w neurony. Zabrakło mi odwagi by zapytać, czy za kilkanaście (kilkadziesiąt?) lat, da się komórkami macierzystymi leczyć wylewy u wcześniaków.
3. Ponieważ moja wiedza na temat kp jest bardzo mała, pewnych rzeczy nie jestem w stanie Wam przekazać – odsyłam do Hafija.pl – która zajęła się dość szeroko tematem komórek macierzystych. Myślę, że większość otworzy szeroko oczy ze zdumienia.
Na 10 Międzynarodowym Sympozjum na temat karmienia piersią i laktacji, organizowanego przez Medela w Warszawie mogliśmy posłuchać:
Prof. Donna Geddes o regulowaniu apetytu niemowląt karmionych piersią: skład mleka, czynniki kontroli apetytu i opróżnianie żołądka.
Annę Cannon o wpływie leptyny w mleku matki na karmienie piersią i opróżnianie żołądka.
Dr Foteini Hassiotou:o komórkach macierzystych– czy to przyspiesza rozwój noworodka? (tą Panią doktor słuchało się z szeroko otwartymi oczyma!)
Dr Marię Wilińską o efektach implementacji programu wyłącznego karmienia mlekiem ludzkim na OITN.
Prof. Cindy-Lee Dennis o promowaniu wyłącznego karmienia piersią: obecne sprawdzone praktyki i pomysły rozwiązań na przyszłość.
Prof. Matthias Keller NeoPAss (r), program wielospecjalistycznego wsparcia klinicznego dla zintegrowania opieki rodzinnej.
Prof. Christoph Fusch o po urodzeniowym opóźnieniu rozwoju, a zindywidualizowane wzmocnienie pokarmu.
Prof. Diane Spatz o zapewnieniu mleka ludzkiego na OITN.
Prof. Shoo Lee o mleko ludzkim, w zapobieganiu NEC (MZJ) na OITN.
Na zakończenie film! 🙂
22 comments