Po co panu te ufoludki?
Szpital rejonowy pod Poznaniem. Jest kwiecień 2009 roku. Pewna 18letnia dziewczyna trafia w nocy do szpitala. Nie czuje ruchów dziecka. Obudziła się w nocy, cała we krwi. Trzęsą jej się ręce, nie pamięta jak się nazywa. Ktoś parska, że ma się uspokoić. Ktoś inny mówi, że urodzi kolejne dziecko, za jakiś czas. To spisują na straty, nikt nie chce ratować. Mówią, że tak się dzieje. Czasem. Rodzi 50 dni później. W innym szpitalu. Ktoś na nią krzyczy, że sama ma przestać krzyczeć przy porodzie z ułożeniem pośladkowym bez znieczulenia, bo położna śniadania jeszcze nie jadła. Po porodzie mówią, że tak ma boleć, dopiero potem orientują, że coś jest nie tak. Trafia na stół. Kładą ją na sali poporodowej z kobietami, które urodziły dzieci zdrowe, donoszone. Jej trafia na Intensywną Terapią i nie wiadomo co będzie dalej. Zatyka uszy poduszką, nie może znieść płaczu niemowląt. Sama płacze. Bezgłośnie. Przychodzi położna laktacyjna i mówi:
– W tym tygodniu nie ma mleka. Szykuj się dziewczyno na butelkę. – po czym ciszej dodaje – o ile w ogóle.
N. poroniła. Na początku swojej wyczekiwanej ciąży. Najpierw w szpitalu zapewniano, że wszystko będzie dobrze, ale potem w prywatnym gabinecie słyszy oburzony głos lekarki, która ciąże prowadziła:
– A Ty dziewczyno byłaś w ogóle w ciąży?! Przecież tu nie ma żadnej ciąży.
Świat się wali, gabinet wiruje. Zaczyna płakać. Straciła dziecko. Lekarka krzyczy:
– Nie Ty pierwsza i nie ostatnia! Twój płacz i tak nic nie zmieni. I tak nie dojdziemy do tego jak to się stało. Przyjdź jutro na łyżeczkowanie.
Przychodzi. Znowu krzyk:
– To nie było jeszcze dziecko! Nie panikuj. To dopiero drugi miesiąc! A co to by było jakbyś była w 5 miesiącu?!
R. skończyła studia, miała dobrą pracę i czas na dziecko. Widzi dwie, długo wyczekiwane kreski. Skacze z radości. Potem na bieliźnie krew. Szpital, panika. – Krew na majtkach?! To tak sie dzieje! Co już wyjesz??!!
Podobnie jak u N. pada pytanie: ,,Ja tu nic nie widzę. Byłaś w ciąży?„. Pokazuje USG na dowód, znowu słowa, które ranią:
-Ale TO takie małe, takie nie wiadomo co to tutaj jest…
Prosi o miejsce z dala od kobiet w zaawansowanych ciąża, z brzuchami pod brodę. Chce być sama. Lekarz parska:
– No panienko! Ja Ci tu hotelu nie zrobię!
Wybłagała jednak.
Pewna matka traci dzieci w 7 miesiącu ciaży. Bliźnieta. Ojciec dziecka idzie do lekarza. Chcą zabrać i pochować dzieci. Lekarz mówi:
– Po co Panu te „ufoludki”? liczy Pan na zasiłek pogrzebowy?
Siostra tej matki dodaje:
– Nie uwierzyłabym, gdybym nie usłyszała.
Magda M. po poronieniu słyszy:
– Po co to (usg). Już wiadomo ze po wszystkim. Ja się tylko muszę w krwi babrać.
Dominikę R. pogotowie zabrało na sygnale. Obudziła się w kałuży krwi. W karetce usłyszała „zrobi sobie pani następne”. Dziecko przeżyło. Ma 3 latka.
Myślisz, że to się nie dzieje? Też bym tak myślałam. Gdybym nie była tą 18letnią dziewczyną w szpitalu rejonowym.
12 comments