Prawo moje i Twoje.
Lubię mieć kontrolę nad moim blogiem. Bardzo. Lubię też wiedzieć co, gdzie i jak. Nie lubię za plecami. Naprawdę nie lubię. Mam ruch sieciowy, który mnie pięknie przekierowuje do danych źródeł [nawet jeżeli ktoś wypowiada się niekoniecznie pozytywnie]. Ale lubię wiedzieć.
Jednego dnia dowiaduję się, że jestem w dwóch gazetach. Nic o tym nie wiem, nikt mnie o tym nie poinformował. Nie do końca nawet wiem, czy to legalne. No ale okej – jest legalne. Wcześniej mnie to w sumie nie interesowało, bo ten etap [jakkolwiek by na niego nie patrzeć] uważałam za nieosiągalny dla mnie. Co innego jak mnie ktoś cytował gdzieś w Internetach podając źródło, co innego jak znajduje się w gazecie. A właściwie moją wypowiedź, która na dodatek jest dość kontrowersyjna i jest tam moje imię, nazwisko no i adres bloga.
Przeczytałam i gazetę ćpnęłam w kąt. Wiem, powinnam się cieszyć. Angora byle czego nie cytuję. Ale właśnie dzisiaj bezpowrotnie straciłam część mojego jestestwa i nie do końca się dobrze z tym czuję. Nałóżcie na to jeszcze PMS, stan podgorączkowy i ból gardła. No i moje zmęczenie materiału, bo ileż można napieprzać o tych tabletkach po? Ja już rzygam tym tematem bardziej niż rok temu rzygałam rajstopkami, które na końcu mieniły się jako koszmar i bałam się, że któregoś dnia wyskoczą mi z lodówki.
W Śremskiej gazecie jest moja facjata na 1/3 strony. Wygląda to jak screen z youtube, ale okej. Przynajmniej prawidłowo imię napisali, choć walnęli literówkę ,,wcześniaKAKowi”. Super. Wytnę, w ramkę oprawię, do mamy zadzwoniłam, że ma kupić, ona takie rzeczy zbiera i wycina.
– Mamo – dzwonię po 20 minutach – Angorę też sobie kup, choć nie do końca jestem pewna, czy chcesz to czytać.
– To znaczy?
Trzymam gazetę w jednej ręce podtrzymując ją kolanem, w drugiej ręce telefon, a gdzieś tam próbuję popić to kawą. Tak, piję kawę na wieczór również. Chociaż chyba bardziej dopijam, to czego wcześniej nie wypiłam.
– Wiesz. Takie pieprzenie. O tabletce po. Że nie można usunąć czegoś, czego nie ma. I takie tam.
– Oj dziecko – mówi mama – Ty wiesz, że to ten moment, kiedy musisz uważać co piszesz?
Serio? No własnie. To ten moment, czy jeszcze nie?
Nie zrozumcie mnie źle. Fajnie, że mnie cytują, ale nie sikam ze szczęścia. Może jutro. Dzisiaj to raczej brak mentalnego przygotowania. Przecież nie raz moje wypowiedzi lądowały w gazetach [fakt – rodzicielskich, jeżeli robi to komukolwiek jakąś różnicę], ale o tym wiedziałam. Przyszedł mejl, okej, super.
A tu dostaję obuchem w łeb. Dzwonię do PT, naświetlam mu sytuację, on się zaczyna śmiać, po czym poważnie obwieszcza: ,,Maleńka, to już nie jest zabawa„. No własnie. To jest to o czym rozmawialiśmy po moim powrocie z Warszawy. Kiedy nieco przerażona opowiedziałam jak dziwnie się czułam, kiedy szłam korytarzem TVP, trzymając w ręce bukiet od Owsiaka, z dyndającą przepustką i rozmawiając przez telefon z babką z TVNu. Wychodziłam już ze studia, wracałam do domu ze wspomnieniami, którymi będę mogła się podzielić z wnukami.
Jest dopiero początek roku. Wpatrując się w fajerwerki, nie do końca trzeźwa, acz szczęśliwa, wypowiedziałam życzenie. Zapomniałam tylko dodać, że chciałabym to wszystko rozłożyć na rok. A nie na styczeń …
Teraz boję się życzyć sobie czegokolwiek za 2 tygodnie w urodziny. Bo jak to ma się w takim tempie spełniać, to ja jednak nie chcę.
Trzymam znowu tę gazetę w ręce. Powoli się uśmiecham. Leję wodę do wanny, wejdę tam, zrelaksuję się. I kuźwa przeczytam tę gazetę jak już 4 zeta wydałam …




12 comments