W ciągu jednego wieczoru złamałam prawie wszystkie moje rodzicielskie punkty, które każdego dnia idealnie przestrzegałam. Zburzyłam mu rytm dnia i z niesamowitym zdziwieniem zrozumiałam,że jest dla mnie jak kumpel, a ja mogę z nim robić coraz więcej rzeczy. I wcale nie muszę mieć wyrzutów sumienia, że o godzinie 22 siedziałam z nim w pizzerii czekając na pizzę, kiedy on właśnie popijał wcześniej kupione samodzielnie frugo.
– Mogę być Twoją najlepszą kumpelą? – zapytałam.
– Możesz – odpowiedział.
No to jestem.
Wracaliśmy do domu zbyt późno, by mówić o jakiejkolwiek normie. Nigdy do takiej sytuacji nie dopuściłam, dbając i pielęgnując jego codzienny tryb dnia. O tej je kolacje, o tej chodzi spać. I już. Ale wtedy dopuściliśmy się przekroczenia naszej granicy codzienności. Wtedy, kiedy powinien jeść kolację właśnie wpychał w siebie kolejne, zbożowe ciastko popijając sokiem jabłkowym. Wtedy, kiedy powinien już smacznie spać, on bawił się ze swoim rówieśnikiem. A ja siedziałam. Zdziwiona nieco, bo zbliżała się 21. Siedzieć u kogoś nie wypada. Czas się żegnać. Mimo, że chłopcy chcieli się bawić dalej. Znają się jeszcze z brzuszka. Różnią się trzema dniami. Prezes jest starszy. O całe trzy dni.
Robiło się już ciemno. Mogliśmy oglądać gwiazdy. Przez myśl przeszedł mi teleskop, który kiedyś kupiłam, a którego ani razu nie użyliśmy, bo zawsze coś. Bo pora była za późna. Poczekam do zimy, wtedy szybciej robi się ciemno. Więc czekamy z uporem maniaka, spoglądając co jakiś czas na coraz bardziej zakurzone pudło, czekające na otwarcie.
Szliśmy chodnikiem. Obok nas jechały samochody. Jeden, drugi, piąty i dziesiąty. Ktoś pewnie wracał do domu, jak my. O tej godzinie z reguły ludzie wracają do domu. Wtedy on chciał się bawić. Nie w berka. Mieliśmy być ninja. I musiałam założyć na siebie niewidzialną czapkę. Żeby nikt mnie nie widział.
– Czapka niewidka – edukuję.
Nazwa mu się spodobała. Szybsza i fajniejsza. Więc założyliśmy na siebie czapkę niewidkę.
On mnie nie widział, ja jego. No i nikt nie widział nas.
– Będę Twoim ochroniarem – rzekł.
Zrozumiałam od razu, ale poprawiłam z uśmiechem:
– Ochroniarzem.
Więc był moim ochroniarem, czy też ochroniarzem z licencją na śmiech. Bo było już znacznie po 21, a my dopiero połowę drogi do domu pokonaliśmy. Pieszo, bo ani auta nie mam, ani prawa do jazdy. Więc pozostają nogi, w sam raz do pieszych wycieczek. Nawet tych w świetle gwiazd. I Księżyca, który świecił wtedy wyjątkowo jasno.
Na moście kałuże. Rozmieszczone tak, że można je było przeskakiwać. Był zakaz dotykania. Więc przeskakiwaliśmy razem. Ja i on. Razem za rękę i całkiem osobno. Grubo po 21. Kiedy powinien smacznie spać.
Potem naszła sobota.
– Hi! I’m Noemi!
Ona zastanawiała się jak dogadamy się z jej angielskim chłopakiem. Ja? Ja się po prostu śmiałam. Wtedy usłyszałam:
– Zazdroszczę Ci, że tak wcześnie urodziłaś. Już odchowane. Możesz z nami wychodzić, a my dopiero planujemy.
Wtedy po raz pierwszy zrozumiałam ile plusów się z tego brało. A może po prostu mogę robić rzeczy, które robiłam przedtem? Bo mam go z kim zostawić i wiem, że mi wolno. Że nie mam żadnych ograniczeń.
No i mam kumpla.
Ma na imię Jaś.
Najlepszy kumpel na świecie 🙂
Super mama i super kumpel 🙂 i wiesz co? Podoba mi się takie kumpelskie rodzicielstwo 🙂
też mam takiego małego przyjaciela w domu 🙂
I to się nazywa spełnione macierzyństwo 🙂
Eh a ja mam 21 lat i na dzidzię jeszcze muszę czekać. A szkoda, bo coraz częściej myślę, że młode macierzyństwo jest super i chciałabym, strasznie bym chciała. Mój Mężczyzna też (przynajmniej tak mówi, ale faceci raczej takich rzeczy nie mówią ot tak). Ale jedno jest pewne – kiedy tylko będziemy mogli sobie na to pozwolić, zostaniemy rodzicami. Co ja mówię, będziemy Rodzicami przez duże „R”!
O to ja mam kumpelkę odkąd skończyła 3…….. tygodnie. Wtedy po raz pierwszy i nie ostatni wróciłam z Nią do domu o 1 …… w nocy. Z rodzinnego grilla. I od tamtej pory w zasadzie co weekend łamię rodzicielskie zasady. I jest fajnie 🙂 Pozdrawiam – Klaudia
Bo tacy kumple są najlepsi 🙂 ja mam dwóch takich kumpli i jeszcze dwie kumpelki. Czekam na dzień kiedy będziemy mogli tak sobie wszyscy razem pójść i posiedzieć 🙂 Bez wózków, pieluch, mleka w piersi i marudzenia 🙂 …. Jeszcze momencik i nasza „przyjaźń” przejdzie na nowy poziom…Pozdrawiamy
PS: My przestaliśmy przejmować się „stałą godziną zasypiania” szczególnie w wakacje 🙂 czasem wracamy do domu po zmroku, przenosimy dzieci do łóżek i jest super.. Bez obawy, że za późno ich kładziemy
Cudne zdjęcie, tak miło popatrzeć na zadowoloną mamę i tak szczęśliwe dziecko, tak milo popatrzeć jak mam kocha swoje dziecko nie wymyślając przy tym głownie jakie to ma wady … jak miło popatrzeć jak dobry przykład można dac i jak szczęśliwą matką mozna być, dzieki za to foto jest mega mówi tak wiele o ile ktos chce sie przyjrzec 😉