Antarktyda i Afryka. Love story!
Ja i PT.
Jesteśmy jak Antarktyda i Afryka. Woda i ogień.
Czarny i biały.
Nóż, widelec.
Po prostu tak różni, jak to tylko możliwe.
Na dodatek nie mamy nawet wspólnych pasji.
Poważnie.
Każdy z nas lubi coś innego – nawet do jedzenia.
Więc jak to jest, że się dogadujemy?
[W tym miejscu dodałabym jakieś nasze wspólne, zajebiste zdjęcie pełne miłości – ale PT nienawidzi zdjęć.
Wspólnych zdjęć mamy tyle, że na palcach policzę.
Niejednokrotnie straszył mnie, że mi wypie… aparat przez okno. 🙂
Taka miłość!]
Chyba nie ma dwóch ludzi na świecie, którzy różniliby się tak jak my.I dwóch ludzi, którzy byliby w stanie w tym wszystkim się dogadać.To wręcz niemożliwe – stwierdzam czasami.
On pedant. Tzn. lubi porządek. Ale mając mnie za partnerkę życiową niestety musi mieć świadomość, że pedantyczna natura może być trochę zaburzone.
Ja? No cóż … Sami wiecie. Sprzątać nie lubię. Nienawidzę wręcz. Wiec nasz dom nierzadko przypomina scenę z filmu: ,,Tornado”. Tylko, że odkąd mam dziecko mam wytłumaczenie.
On realista. Sprowadza mnie na ziemię, bo ja z reguły bujam w obłokach, a moje myślenie jest mało racjonalne.
On świetnie gotuje. Serio! Nauczył mnie nawet jedzenia szpinaku. Do tej pory uważałam, że to duszona trawa kamieniem. Teraz sama przyrządzam potrawy ze szpinakiem w tle. Szaleństwo!
Gotuje zajebiście – zapiekanki zwłaszcza. Te z rybą.
Mniam. Mniam. Mniam.
A ja? Sami wiecie. Potrafię przypalić nawet ziemniaki. Albo omlet. Wtedy PT wraca z Prezesem z przedszkola i mówi do Prezesa:
– Oho! Czujesz? Mama gotowała!
On jest miłośnikiem gier RPG. I gier planszowych.
Mnie to nigdy nie interesowało. Raz na ruski rok szłam z nim do kolegów za czasów jak nie mieliśmy Prezesa [tak, takie czasy też były] i przyglądałam się jak grają. Ziewałam. Nudy!
Ale teraz gram z nimi. Tzn. ze znajomymi PT. Naszymi wspólnymi znajomymi.
Co jakiś czas robimy weekend gier u nas.
Nawet polubiłam. Niektóre gry sami nabyliśmy.
Mam za sobą jedną sesję RPG. Ponoć całkiem nieźle mi szło.
Filmy?
A z tym problemy były zawsze.
Nie było kompromisu. Było zawsze tak jak ja chciałam.
[mam moc!].
Ale teraz mamy coś, co lubimy obydwoje.
Dzieła Marvelowskie. I tak sobie po kolei oglądamy.
Mamy za sobą wszystkie części Iron Man, Thora, Avengers i … pierwszą część Hulka [przypomina mi Shreka! Ale jest boski!].
Wypełniamy się nawzajem.
Tak.
To bardzo łatwy chwyt.
Ufamy sobie. W 100%.
Współczuję wszystkim parom w których nie jest to na porządku dziennym.
Związek bez zaufania to nie związek.
Tak – PT wyraził zgodę na mój wyjazd do Poznania mimo złośliwych komentarzy anonimowych osób.
Wyraził zgodę na to bym tego dnia poszła na piwo i wróciła następnego dnia.
Nie robił scen zazdrości.
Pytał tylko czy dobrze się bawiłam.
Tak. Ktoś dzisiaj pisał, że biedny PT wpadł jak w śliwka w kompot i urobi się przy mnie jak ta lala.
Więc PT twierdzi, że nie lubi śliwek.
Zapamiętam. Bo tego nie wiedziałam.
Dzięki!
Mamy jednak coś, co nas łączy.
Ma na imię Jaś i jest naszym dzieckiem.
32 comments