A kiedy córeczka pani kochana?
Kiedyś marzyła mi się córeczka. To nawet nie było marzenie. Dla mnie było oczywistą oczywistością, że moje drugie dziecko będzie piękną, złotowłosą Zofią. Żadne tam „może chłopiec?”. Nie! Ja od momentu starania o dziecko, po 16 tydzień ciąży byłam mamą córki, o czym wiedział cały świat. Róż blues i ogon jednorożca. I pewnego dnia na USG, z wypiekami na twarz oczekując potwierdzenia, że mogę zamówić te różowe bodziaki w chmurki, wsadzone juz do koszyka w internetowym sklepie, lekarz pokazał mi kciuk w dół i powiedział „Nie będzie sukienek pani Pawlak. To chłopiec„.
AKCJA REAKCJA.
Od tego wydarzenia minęły dwa lata, a ja nadal pamiętam to uderzające gorąco i moje pytanie skierowane najpierw stronę mojego profesora prowadzącego, a potem do męża: „Co?!”. Zamiast cieszyć się, że moje dziecko jest w pełni zdrowe, ja właśnie przechodziłam wewnętrzny kryzys. Oto zaprzepaściłam możliwość posiadania mojego klona, mojej córeczki. W ciągu kilku sekund zrozumiałam, że nie będę kupować lalek Barbie i nie będę miała z kim rozmawiać o księżniczkach z Bajek Disneya. Zamiast tego ujrzałam wyraźnie siebie na dywanie, zmuszającą się do zabawy traktorami i wmuszając w siebie nazwy tych wszystkich ninja i innych zupełnie nie będących w kręgu mojego zainteresowania postaci.
Mój mąż, chcąc w gabinecie załagodzić sytuacje, powiedział, że ja po prostu jestem w szoku. Na co mój lekarz, który chyba próbował powstrzymać wybuch śmiech powiedział szczerząc zęby „Pokocha pani jak własne”. Ja nadal pytałam mojego męża: „Ale jak to zrobiłeś?! Przecież to miała być dziewczynka!!!„. Trzy razy zadałam pytanie: „Na pewno? Nie, to nie może być prawda!”, na co w końcu lekarz perfidnie zaznaczył mi krzyżykiem siusiaka, wydrukował zdjęcie (nadal je mam!) i powiedział wprost, że on może mi jeszcze powiedzieć jak mi będzie lepiej, że 100% pewności nie ma, ale on jest pewny, że to już się nie zmieni. Nadciąga chłopiec.
Choć ta reakcja – a zapewniam była dość ostra – dzisiaj sprawia, że nie mogę uwierzyć we własną głupotę, wtedy czułam, że coś tracę i byłam przekonana, że nie zaakceptuję tego faktu. Zaakceptowałam. Po 24 godzinach. Musiałam się z tym przespać. Chociaż jadąc na USG miałam przeczucia co usłyszę, ja nawet wtedy na fanpage napisałam, że przeczuwam chłopca, ale nawet wtedy tę myśl wypychałam … Dzisiaj nie wyobrażam sobie, że Staś mógłby być dziewczynką. Jestem absolutnie zakochana, naładowana endorfinami szczęścia, rzygam tęczą, a gdybym zdecydowała się na trzecie dziecko chciałabym tylko chłopca. Małego Czesia. Mąż nie chce o tym słyszeć. Ja chyba też. Ale ja po prostu jestem stworzona do bycia mamą chłopców. Szaleństwo. Jestem po prostu najszczęśliwszą matką świata! Bo mam dwóch synów. Pełna chata!
A KIEDY DZIEWCZYNKA?
Przez kilka lat słyszałam ciągłe pytania: „A kiedy drugie?”, „Pasowałaby Wam dziewczynka!” „Planujecie drugie?” „Jedynactwo jest smutne” „Nie róbcie Jasiowi tego! On musi mieć rodzeństwo!”.
Teraz, kiedy już mam dwójkę chłopców, więc argument o egoistycznych jedynakach i pół sierotach padł, zaczęłam dostawać pytanie, kiedy dziewczynka. Bo wszyscy oczywiście sądzą, że o niczym tak nie marzymy niż o córce. Uno momento! Przecież ja w domu wszystkich mam. A poza tym kto powiedział, że trzecie dziecko będzie dziewczynką? Czy wtedy moja produkcja musiałaby trwać tak długo, by wreszcie usłyszeć upragnione „dziewczynka”?
I teraz Wam coś powiem …
TO NIE WASZA SPRAWA.
Ja wiem, że przyjęło się, że nie ma nic piękniejszego niż próba kontrolowania cudzego życia. Niektórzy jeszcze chcą kontrolować cudze pożycie seksualne i ilość dzieci. Sorry, to nie są jakieś jebane Simsy. Te dzieci ktoś musi urodzić i o nie zadbać. Ktoś musi je utrzymać. To nie jest tak, że pstryk ciąża, pstry porod, pstryk dziecko.
Pójdę krok dalej … Jak widzę na instagramie u jakiejkolwiek celebrytki, która nie ma dzieci, atak instamateczek „powinnaś sobie zrobić dziecko, pasowałoby do Ciebie”, mam ochotę strzelić sobie w łeb. Nic dziwnego, że matki w sieci postrzegane są jako intelektualne ameby, skoro w ten sposób się zachowują. To w końcu nie Wasza sprawa, kto powinien w danym momencie mieć dziecko. Czasem mam wrażenie, że wszyscy patrzę i myślą: „ooo! a ta z wygody nie ma dzieciaka!” i nie wie, że np. nie ma dzieci, bo mieć nie może. A poza tym kto powiedział, że wszyscy musimy mieć dzieci? Albo wielkie rodziny?! Albo mężów?! Albo kota!
Ja wiem, że niektóre komentarze piszecie w żartach. Śmieszki, heheszki. Ale teraz pomyślcie sobie co czuje ta JEDNA osoba siedząca po drugiej stronie monitora. Przyjdzie jedna, piąta, dziesiąta, dwudziesta – Kasia, Ela, Iwona i będzie pisać „a trzecie planujecie?” „ale nigdy nie mów nigdy!” „nigdy nic nie wiadomo!” „ja też tak mówiłam, że na dwójce kończymy, a jestem w czwartej ciązy!”. Halo! Czy cały świat składa się tylko z rodzin, gdzie są dzieci, albo jest ich więcej niż jedno? Czy jednak każdy zgodnie z własnymi poglądami i możliwościami podejmuje własną decyzję?
A potem przychodzi osoba 21. Dwudziesta pierwsza osoba, która pisze komentarz, w momencie, kiedy mój lont cierpliwości po każdym komentarzy się skracał. I przy komentarzu 21 wybucham. I tej osobie się obrywa. Ja jestem wtedy niezbyt miła. Bo ileż można. Ileż można tłumaczyć komuś, że dajcie już spokój z tym trzecim dzieckiem, dajcie już spokój „przecież wpadki się zdarzają”, jakbym nie wiedziała czym grozi seks i skąd się biorą dzieci …
Długo mówiłam i pisałam, że Jaś będzie jedynakiem. Bo wtedy tak czułam, tak chciałam. Zmieniłam to. Mam dwójkę dzieci. Jak kiedys zdecyduje się na trzecie (w co wątpię …), to będzie to tylko moja i mojego męża decyzja. I ja absolutnie nie muszę się nikomu z tego tłumaczyć. Są chyba pewne granice. Skąd w ogóle pomysł na to by zadawać takie pytania ludziom? Skąd w ogóle chęć wciskania im na siłę w ramiona dzieci?! Przecież są inne cele w życiu. Inne możliwości realizowania siebie. A ja z tych pieluch chciałabym kiedyś wyjść. A inni naprawdę wcale nie chcą w nie wchodzić!
FAJNIE, FAJNIE I CO DALEJ?
Niektórzy mają za sobą trudne porody. Inni są po przejściach. Obecnie dużo kobiet ma „coś”. I wcale nie musicie tego wiedzieć, bo nie jesteście z tymi osobami na tyle blisko. Są rzeczy, których ja również nigdy przenigdy nie zamierzam opublikować na publicznych profilach, bo są pewne granice tego co przekazujemy, a co nie. Wiec teraz pomyślcie co czuje ktoś, kto stracił juz kilka ciąż i nie może zajść w kolejną, a wy pytacie „kiedy dziecko?”, bo 5 lat po ślubie, a tu ani widu ani słychu.
Czasem ktoś ma jedno dziecko, czasem dwójkę i więcej dzieci mieć nie może. A wy dalej to samo. Wciskanie dziecka. Na siłę, z uśmiechem, zrób sobie trzecie, piąte, dziesiąte. Będzie fajnie, miło. Wesoło. Nie wiecie, że czasem odpisanie w żartach na pytanie „kiedy kolejne?” wiele osób kosztuje kręcące się w oku łzy. Wy podchodzicie do tego na takim luzie, a inni tego luzu zostali pozbawieni. Dawno temu. W innym świecie, gdzie dwie kreski oznaczały dzieci w terminie z 10 punktami, zdrowe.
A inni zwyczaje nie chcą. Mają dziecko, dzieci. I koniec. The end. Koniec produkcji.
Przemyślcie.
Nie piszcie.
Nie pytajcie.
Po prostu. To nie Wasza sprawa.
21 comments