Kompleksy. Ach tak. Rodzaj męski. Facet, więc cóż … Należy mu się po prostu mordobicie.
Z tekstem o tym co mówi nam lustro wyjechała kilka dni temu Alicja. Znana może bardziej jako Mamala. Jest tam zawarte zdanie, które może stać się puentą wszystkiego.
Nie wyszłam korzystnie na tych kijowych zdjęciach. Ale taka właśnie jestem. Daleko mi do ideału, a czasem chcąc zrobić seksowną minę wychodzę co najwyżej jak kot srający na pustyni. No życie. Taka jestem!
Wiecie co mi mówi lusterko?
Ej! Stara! Nie masz talii osy, a bąka co najwyżej. Wzrost krasnala ogrodowego i cycki, które już wkrótce będziesz z powodzeniem wozić na taczce, bo nawet najlepsze staniki nie dadzą rady z zgubnym skutkiem grawitacji. Usta masz małe, nos wielki, a oczy jak dwa spodki. Nieźle sobie ta matka natura zażartowała!
Więc rzeczywiście. Lustro moje ma racje.
Ale kiedy lustro się ze mnie naśmiewa ja mówię:
– Słuchaj no … Za chwilę będę pomarszczoną staruszką i obydwoje będziemy tęsknić za tym widokiem.
Są rzeczy na które nie mamy wpływu, w inne możemy ingerować. Nie urosnę, cycków nie pomniejszę, nosa nie zoperuję a figury nie zmienię. Chyba, że jakimś cudem uda mi się jeszcze schudnąć, ale u mnie jest to już kwestia lenistwa i koło się zamyka.
Mogłabym wprawdzie to wszystko oszukiwać, chodzić w butach na obcasie np. ale w moim przypadku odpada. Jestem niska, cholernie niska i już wkrótce z góry będzie patrzył na mnie również syn.
Największego dystansu do mojego wyglądu nauczyłam się … prowadząc blog. Obracać w żart docinki odnośnie mojej nieidealnej figury (zwłaszcza w momencie, kiedy naprawdę miałam sporo kilogramów do zrzucenia i każdy ten kilogram był bezlitośnie wypominany) i brzydkiej twarzy. Trudno przejąć się krytyką osób, które z reguły są anonimowe, ale w pewien sposób z początku wpływały na samopoczucie. Dzisiaj dostarczają rozrywki, niewiele mniejszej niż samo prowadzenie MP, po prostu uważam, że ktoś, kto krytykuje samemu nie pokazując twarzy nie jest wart mojej uwagi, a już tym bardziej wart mojego smutku.
Jedna z moich blogowych koleżanek napisała mi, że gdzieś tam, na jakimś tam forum, gdzie IQ uczestniczek można spokojnie policzyć na palcach jednej ręki, padło, że jesteśmy małymi świniami. To taki moment, w którym odchylam głowę do tytułu i mocno zaczynam rechotać. I to bynajmniej nie z siebie w roli małej świni, ale osób, które w taki sposób komentują czyiś wzrost, którego przecież żadna z nas nie wybrała.
Mam PT. To takie lekarstwo na moje kompleksy. Jak dotąd nie uciekł do żadnej długonogiej, płaskobrzuchej blondynki i jak sam twierdzi, kocha mnie taką jaką jestem.
Ba! Patrzy czasami na mnie jak się budzę i mocno uśmiecha, a nie mam wtedy mejkapu i włosów ułożonych. Moje kręcioły opadają na czoło, a na twarzy widać całą masę piegów. Więc jak tu mieć kompleksy, kiedy nie patrzy na mnie pogardliwie, kiedy nie zacieram śladów doskonałości kolejnymi nakładami podkładu, tuszów do rzęs i innych bajerów, które ktoś wymyślił, aby kobiety się upiększały. Faceci, jakoś nie muszą. Tylko my, kobiety wiecznie dążące do ideału, bo Panie na okładkach czasopism nie mają na twarzy niedoskonałości, a smukłe ciało można wcisnąć w każdą, najseksowniejszą sukienkę w sklepie. Ty zakładając taką sukienkę wyglądasz co najwyżej jak prosię w peruce.
Oczywiście są i kompleksy. Ilekroć sobie o nich pomyślę, zdaję sobie sprawę, że mam ich całą listę.
Ale w sumie … komu mam się podobać? Obcym ludziom na ulicy, zwłaszcza kobietom, które drugą kobietę oceniają od góry do dołu dając jej punktację w skali od 1 do 10 i jeżeli przekracza cyfrę 8, spokojnie można jej wydrapać oczy? Czy obcym facetom, którzy na nasz widok odwracają głowy i wydają odgłos westchnienia rozbierając Cię wzrokiem?
A nie lepiej całe te nakłady energii poświęcić na tym by podobać się sobie i … jemu?
Ty jesteś tego częścią. To Twoja osoba. Kiedyś będziesz oglądać zdjęcia z pomarszczonymi dłońmi, będziesz mówić do wnuków:
– Patrz jaka z babci była laska c’nie?
Wypychając te wszystkie kompleksy, które będą tylko wspomnieniem zmarnowanego czasu.
Ja generalnie mam w dupie co o mnie sądzą inni. Jestem gruba i wcale,nie za wysoka. Nie mam idealnej cery i chodzę po domu w dresach, ale tak jak napisałaś- ważne, że budząc się rano obok męża widzę jego uśmiech, a w pakiecie dostaję całusa. Nie ma co przejmować się opinią innych, bo nigdy nie dogodzimy każdemu 🙂 pozdrawiam
Zawsze jak widze Twoje zdjecia mysle sobie „ale ta Noemi jest ladna” 😉
Tak sobie Ciebie czytam… I myślę o sobie. Jestem brzydka w dosłownym znaczeniu tego słowa. Nie mam nadwagi, za to cholerną niedowagę, nie z wyboru, a z musu. Taka już jestem, taka była moja mama, taka jest moja córka (chociaż ładniejsza i to dużo). Chude jak szczapa, cycek o miseczce A który ledwie widać w kostiumie kąpielowym, gdyby nie staniki Puch Up byłabym Tereska z tyłu deska z przodu deska. Chude wysokie jeszcze jakoś przejdzie, ale chudy kurdupel.. Mówiąc brzydka jednak nie mam namyśli swojego chudego, niskiego ciała a swoją twarz przypominającą szczurka… Bez brody, z garbatym nosem. Kiedy piszesz o PT . *ujowo się czuję ale Ci zazdroszczę. Mój nigdy tak na mnie nie patrzy. Mam tego swojego „jedynego” któremu też daleko do ideału, ale chyba tylko dlatego właśnie ze mną siedzi. Bo żadna laska nie byłaby z nim dłużej niż miesiąc… Ja jestem 8 lat. Zawsze mówił, że wygląd nie ma znaczenia. Skoro tak to dlaczego zanim go poznałam byłam dwadzieścia kilka lat sama? Nawet całować się nie umiałam. Bo kto by chciał z takim szczurem. Dużo razy jako nastolatka słyszałam, że jestem brzydka. Co wprowadzało mnie w depreche, wyłam po nocach do poduszki zastanawiając się po jaką cholerę wgl się urodziłam…. Chciałabym móc jak ty popatrzeć na to z przymrużeniem oka. Tylko nie wiem czy to możliwe…
Był taki moment, kiedy zazdrościłam dziewczynom w moim wieku miseczek A, albo B. Ja miała już miseczkę D. Prawda jest taka, że cycki wystrzeliły mi szybciej niż urosłam … Najgorzej chyba jest w gimnazjum, na WFie. 🙂 Dzisiaj pozostaje się z tego śmiać, ale wtedy po prostu miałam ochotę wziąć tasak i sobie je odciąć.
Też słyszałam kiedyś tam w szkole, że jestem brzydka. Mam na twarzy bliznę, która w oczach wielu dzieciaków to podsumowała. Dzisiaj znowu mogę na to patrzeć z przymrużeniem oka, ale musiałam to zaakceptować. To znaczy inaczej – ktoś musiał mi pomóc to zaakceptować. A tym kimś był PT.
Trudno jest nie wyleczyć się z kompleksów, kiedy ma się przy boku chłopa, który akceptował Cię w każdej niemalże sytuacji. Kiedy byłam naprawdę zaniedbana, kiedy miałam ciążowy brzuch i kiedy mam cellulit na dupie.
Ale … najważniejsze to zaakceptować siebie. Wygląd to nie wszystko. To część powierzchowna, która za moment przeistoczy się w pomarszczoną skorupę. Ale to coś masz w środku zostaje na zawsze.
Noo , trochę przesadzilas, bo nawet jeśli jesteś niska to jesteś super śliczna , masz piękne duże oczy i loki !:-) a jeśli chodzi o kompleksy to tez mam ich dużo , cala listę na a4. Ale żyje i zawsze się pocieszam, ze dziecko mam piękne , co prawda jest to odbicie taty ale ja ją sobie urodziłam i mam piękny kawałek mnie 😀
Dobrze gadasz! Mam szampana (hahah… wino musujące), polać Ci? 😉
Świetny tekst. Jak Ty to robisz, że w zaledwie kilku zdaniach potrafisz ująć to, co większość z nas mysli/czuje?Jesteś taka ludzka, taka „nasza” i za to Cię uwielbiam 🙂
Masz rację!!!! Muszę Twoje słowa wziąć sobie do serca!!!
Ale jednak kompleksy rządzą światem. Ja sama mam ich pełno. I niestety nieraz racjonalne myślenie nie jest w stanie pomóc mi się uporać z nimi. Ale najważniejsze to samoświadomość!
Można i tak. a po obejrzeniu paru filmów i przeczytaniu kilku książek z dziedziny 'mądre’, stwierdziłam jednak, że moje lustro wie o mnie tyle ile ja mu wiedzieć pozwolę. Źle robiłam dając mu możliwość krytykowania mnie i wyznaczania trendów urodowych na podstawie moich przeciwności. Od niedawna postanowiłam, że lustereczko będzie jadło mi z ręki, i łechtało moje ego. I udało się, z dnia na dzień stajemy się przyjaciółmi, a ono widzi we mnie już całkiem piękną istotkę. Polecam. 😉
Masz 100% racji! Najważniejsze to akceptować siebie i podobać się samej sobie. Jak już to osiągniemy – a to wcale nie jest łatwe – inni też będą na nas patrzeć inaczej:)
Nie jest łatwo okiełznać swoje kompleksy, ja nadal z nimi walczę, ale kiedyś uda mi się o nich zapomnieć 🙂
Niegłupio napisane. Polać 😀
chrumkam solidaryzując się 🙂 z treścią Twojego posta zacna kobieto !
uprawiam pasztetyzm estetyzm stosowany 🙂 piersi po dwóch ciążach plątają mi sie pod pachami, często dzień zaczynam 0 3/4 rano, jade z koksem…z dwójką dzieci, Fakundem mężem i chałupą na barkach, trening biegowy bo maraton już za zakrętem….i na wieczór ….jak ja taka najbardziej zmęczona jestem to mi Fakund wyskakuje, że ja taka piękna jestem:). Z kompleksów o ironio wyleczyły mnie dwie ciąże , taki mam szacunek dla swojego ciała, umysłu, czasu i emocji, że hohohoh….wonderwoman powiadam :).
a jak komuś się to podoba, to pokazuję mentalnego faksa, bo nie pozwolę, by ktoś narobił do moje kuwety 🙂
na koniec zacytuję samą siebie: przepiękne, cenne umysły oraz zacne duszyczki „obronią” się nawet nosząć ten przysłowiowy worek „po ziemniakach” i z ekstra kilogramem przy biodrze 🙂
you go girl!
Nic dodać nic ująć!
Brawo za ten tekst.