Ustawa pro-pasożytnicza.
Przed wyborami kiełbasa wyborcza. Może bardziej parówka i to taka, w której lupą będziesz szukać oznak, że było tam mięso. Rząd wpadł na kolejny, jakże genialny pomysł pro-rodzinny. Dla każdej kobiety, która nie może dostać macierzyńskiego z tytułu zatrudnienia … 1000 złotych miesięcznie przez pierwszy rok życia dziecka.
Bomba!
Jestem przeciwna. Bardzo. Głównie dlatego, że jestem zwolenniczką teorii: ,,Daj wędkę, nie rybę„. Jeżeli kogokolwiek ma to zachęcić do rodzenia dzieci, to wszyscy dobrze wiemy jaką grupę społeczną będzie ta ustawa reprezentować.
Jedyna rzecz z którą mogę się zgodzić w tej ustawie to zakwalifikowanie kobiet, które w okresie ciąży pracowały na umowę zlecenie, bądź umowę o dzieło i w dniu narodzin dziecka zostały bez niczego. Prawo ich nie chroni, bo chroni tylko kobiety, które pracują na umowę o pracę, a wszyscy dobrze wiemy jak trudno takową umowę dostać. I nie ma się co dziwić, bo wielu pracodawców ma dość mocno związane ręce i mimo szczerych chęci nie stać ich na pracownika na umowę o pracę (tym bardziej takiego, który w momencie dwóch kresek już jest na L4) – ale to zrozumie głównie osoba, która sama zatrudnia ludzi.
Idąc dalej mamy ustawę, która ma przekonać kobiety do rodzenia dzieci. Nie przekona ona większości, ale z pewnością poprawi byt osób, które w sposób nieplanowanych zostały rodzicami. Tysiąc złotych piechotą nie chodzi, a taki zastrzyk gotówki każdy by chciał posiadać (tyczy się to również samotnych matek).
Niemniej jednak samą ustawę uważam za absurdalną, a pomysł mocno przesadzony.
Dlaczego?
Wszyscy chcemy się bawić w Robin Hooda. Otóż Rząd nie posiada własnych pieniędzy, ani nie posiada magicznej beczki z której niczym Magik z kapelusza, Rząd wyciągnie pieniądze. Otóż Drodzy Czytelnicy Rząd dysponuje tylko Waszymi pieniędzmi. Moimi, Twoimi, Twojego męża/brata/siostry/koleżanki i sąsiadki. To nie jest tak, że bez żadnych innych konsekwencji dadzą kobietom po 1000 złotych miesięcznie. Zaraz zabiorę komuś innemu, a potem jeszcze kolejnemu. Tak to działa.
A my walczymy obecnie z wojewódzką komisją do spraw orzekania o niepełnosprawności bo orzekli że mój chory syn nie wymaga opieki stałej a co za tym idzie nie należy nam się ten 1000. Choremu dziecku nie chcą dać a teraz robią tak że patologia dopiero będzie się mnożyć
Kolejna sprawa. Niektóre kobiety otrzymywały (i będą otrzymywać) mniejszą kwotę macierzyńskiego niż obecnie chcą dawać kobietom zapomogę. Co za tym idzie bardziej będzie się opłacać rzucić robotę na czas planowania rodziny, by ewentualnie szukać jej po roku. Na dobrą sprawę jeżeli kobieta miałaby otrzymywać 820 złotych za to, że pracuje (a nie jest powiedziane, że będzie miała L4 w ciąży), a za niepracowanie 1000 złotych, to przepraszam, co się bardziej opłaca? Oczywiście Rząd o tym myśli. Chcą to wyrównać. Chwileczkę. Chcą aby kobieta pracująca, lecz zarabiająca mniej miała z tego tytułu takie same pieniądze jak ta niepracująca. Brzmi absurdalnie. Nadal.
Rzeczą, która jest całkowicie oczywista jest to, że pieniądze to przywilej osób pracujących. Nie pracujesz, nie masz. Można się łudzić, że pieniądze z nieba spadną, ale z reguły nie spadają. Do tej pory macierzyński był przywilejem kobiet, które w momencie zajścia w ciąże pracowały na umowie o pracę (nierzadko parę lat). Co za tym idzie były pracownikami, nierzadko pracującymi jeszcze w ciąży. Na swój macierzyński sobie po prostu zapracowały. Osoby bezrobotne wręcz przeciwnie. Oczywiście jest jeszcze kwestia kobiet, które pracują na umowę zlecenie, czy dzieło (ale je również zaliczam do osób, które na to sobie zapracowały). Praca równa się pieniądze. I już.
Cały socjal w Polsce bardzo mocno kuleje i tyczy się to niemalże wszystkich ustaw. Najpierw mieliśmy becikowe dla wszystkich, potem włączono kryteria od którego tygodnia ciąży matka była pod kontrolą lekarza, wreszcie kryteria dochodowe. Mamy również marne pieniądze na dzieci, w momencie, kiedy rodzicom nie przekracza równie marne 506 złotych na osobę. Dostanie się do żłobka, czy przedszkola publicznego graniczy z cudem, zaś sama pomoc dla matki, kiedy kończy się macierzyński jest również marna, co i ustawa w której szczują ją tysiącem złotych przez pierwszy rok.
Zamiast zapewnić kobietom lepsze pole do popisu na rynku pracy (tyczy się do przedszkoli i żłobków), nie poprawia się tak naprawdę standardów Polskich rodzin, ale tylko na moment (bardzo krótki) przymyka oczy i wyłącza czujność. Polska jest krajem z dość słabo rozwiniętym socjalem, zbyt często porównywanym do naszych Niemieckich sąsiadów. Na dobrą sprawę jednak nie bez przyczyny Rząd w Wielkiej Brytanii chce bardzo mocno ograniczyć pomoc socjalną dla emigrantów. Nazwijmy po imieniu ten fakt, bo chodzi o roszczeniową postawę. Każdy by chciał brać, ale dawać już niekoniecznie.
Jak zwykle od dupy strony. Polska jest w tym najlepsza. Nie, nie, nie.
Jestem na nie.
20 comments