Byłam po kąpieli. Włosy zawinięte jeszcze w ręcznik. Późna godzina. Odzywa się do mnie Ona. Taka dobra duszyczka. Blogerka.
– Słuchaj. A może opublikujesz moją historię? -pisze. -Wiesz, obawiam się publikacji u siebie. Tak personalnie. To nie dla mnie. A Ty to zrobisz anonimowo.
Czuję się wyróżniona.
– O czym? Poronienie? – pytam.
– Nie. Gwałt.
Poszła wypić wino. Ja siedziałam nieco zbita z tropu. Szczęśliwa matka, mężatka a w tle gwałt? Trudny temat. Zostawiam go sobie na rano. Odpalam mejla. Czytam. Zamarłam z kubkiem kawy w ręce.
Byłam w drugie klasie szkoły podstawowej. Maj! Pierwsza Komunia Święta.
Mieszkałam z rodzicami w dużym domu. Rodziców często nie było. Pogoń za pracą, za pieprzonym dobrobytem. Wychodzili o świcie, kiedy ja przekręcałam się na drugi bok. Kiedy się budziłam ich już nie było. Rodzice mieli dużo znajomych, znajomi swoich znajomych.
Koło domu stała stara, drewniana altanka. – wspomina Magda*
Kochałam bawić się w „dom„. Wynosiłam z domu stare pudełka po maśle, zbierałam puszki od konserwy, piasek i woda były moim pożywieniem w fikcyjnej chacie…
W altanie przesiadywałam cały dzień, zaliczałam też noc. Przecież rodzicie byli w domu zawsze po 22.
Mieszkaliśmy na wsi. Małej wsi. Chłop to chłop. Tak określali tam mężczyznę. Każdy się znał.
Wieś była piękna, najbardziej wiosną! Przyjeżdżało tu dużo letników, warszawiaków.
Tego dnia byłam sama. Jak prawie zawsze.
Pamiętam, że gdy wstałam rodziców już nie było, nie zjadłam śniadania z nadzieją, że nie będzie mi się chciało jeść. Zerknęłam w kalendarz. Do pierwszej Komunii Świętej pozostało 12 dni.
Biegiem założyłam czarne sandałki i pobiegłam do altany. Azyl. Tak to nazwę.
Tego dnia miałam mieć gościa. Kolegę. Niestety nie przyszedł. Rodzicie zabrali go na ryneczek.
Szkoda…
Obok naszego domu, pewna rodzina handlowała papierosami. Do nich zjeżdżała się cała hołota.
Pełno typów z wyglądu przypominających potwory! Jednak wszystkich znałam. Na wsi każdy się przecież zna… Tym razem, również myślałam, że i ON przyjechał po papierosy.
Pomylił dom. Zamiast do sąsiadów trafił do nas. Tfu. Nie do nas. Do mnie.
Był z Warszawy. Na pewno. Bo tylko Warszawa na wieś przyjeżdżała.
Wszedł.
Usiadł w altance, zachlapanej błotem.
Miał być znajomym taty. Zaproponował, że poczeka za mną. Powiedział jedynie, że pewnie mi smutno tak samej całe dnie, bo tata mu opowiadał. Miał na ręku apaszkę. Czerwoną. Takie kiedyś były w modzie. Mieliśmy bawić się w szukano. On miał pierwszeństwo schował się, znalazłam go. Przyszła moja kolej.
Zawiązał mi delikatnie oczy…
Nie krzyczałam. Nie robiłam nic. Wiedziałam, ze jak ktoś usłyszę będzie wstyd na całą wieś.
Może myślałam, że to zabawa?
Tata będzie zły, że nie poczekałam z tym Panem do jego powrotu.
Bolało.
Ale zaciskałam zęby i dawałam radę.
Miałam zamknięte oczy.
Pomógł mi ubrać spodnie. Czerwone rybaczki pięknie komponowały się z czarnymi sandałami…
Wyszedł…
Nigdy nie wrócił.
Miałam 8 lat.
Moi rodzice znają tą historię. W swoje 16 urodziny wykrzyczałam wszystko, podziękowałam za dobrobyt i gwałt.
Nie mam żalu do rodziców, absolutnie!
Mam żal do samej siebie.
Że nie krzyczałam, nie płakałam nocami, nie zrobiłam kompletnie nic.
Wkurza mnie tylko to, że od samego początku miałam wpajaną zasadę „co ludzie powiedzą?”
Pomyśl, co byłoby gdyby wieś dowiedziała, się że zostałam „wybzykana” przez napotkanego faceta?„.
Nikt by nie współczuł, każdy wierciłby dziurę w rodzicach, oni byliby pośmiewiskiem.
Żałuję, ze dopiero po latach zdałam sobie sprawę że zostałam brutalnie skrzywdzona.
Mój pierwszy stosunek z mężczyzną zakończył się ,,plaskaczem” w twarz skierowanym w stronę chłopaka.
Nie mogłam. Nie wytrzymałam. Pomimo, ze wówczas tego chciałam.
Jedyne co zapamiętałam, to tatuaż na ręku.
Teraz mam córkę i męża.
Piję wino, prawie każdego wieczoru.
Co z tego, ze mam zapewniony dobrobyt, dzięki rodzicom i dzięki mężowi?
Nie ma dnia abym nie myślałam, że kiedyś go znajdę!
___
* Imię autorki zostało zmienione.
34 comments