,,Skoro mi się nie udało, to Tobie też się nie uda” rzekła matka Kłoda z uśmiechem, niby współczującym, ale jednoznacznie określającym zamiary studzenia Twoich wcześniejszych zamiarów.
Specyficzne to babska w sam raz do podjęcia pierwszych kroków w stronę Twojej depresji, oraz utracenia bezpowrotnie motywacji, którą miało się jeszcze przed chwilą. Widzę to zjawisko, obserwuję, często z oczami jak pięciozłotówki, raz z uśmiechem, raz ze smutkiem. Sama czasami padam ofiarą takiej Kłody i wiem jak bardzo to zniechęca. Wtedy przez chwilę zastanawiasz się czy rzeczywiście to co robisz, robisz dobrze, czy może – hm … źle?
Mam taką czytelniczkę – pozdro! – która niemalże pod każdym tekstem pisze to samo. Tekst jest banalny. Pech (dla niej) chciał, że były to teksty z największą oglądalnością, które przyjęły się nie tylko u mnie, ale poleciały w szeroki świat.
Takich osób na blogach jest masa. Widzę to u koleżanek Blogerek, które próbują to jakoś ogarnąć, by w pewnym momencie nie rzucić tego pisania w pizdu. Prawda jest taka, że kiedy widzisz tego typu komentarze przez głowę przechodzi myśl zwalniająca Twój zapał. Tak było u mnie dawno temu, bo teraz po prostu mam w czterech literach i wolę się skupić na ludziach, którzy jednak są w stanie się ze mną zgodzić, a jeżeli nie zgodzić to napisać dlaczego. Natomiast samo pisanie, że cały tekst jest do dupy, ogólnie cała tematyka jest do dupy znowu wierci w głowie myśl przez którą przemyka krótkie: ,,Co z wami ludzie?!”
Zawsze skupiam się na ilości. Jeżeli widzę, że dziesięć osób stwierdza, że tekst jest okej, a dwie ( te same, co poprzednio) znowu znajdują pretekst do czepiania się, uznaję, że o wiele bardziej wartościowi są dla mnie Ci, którzy jednak z tekstu wyciągnęli coś więcej niż banał. Bo jeżeli odejdą te dwie osoby nawet nie zauważę ich odejścia, bo na ich miejsce przyjdzie pięć kolejnych.
A jak to się przekłada na życie poza Internetem?
Właście obwieszczasz koleżance, że zaczniesz biegać. Masz w domu pięciomiesięczniaka, który na ten czas zostaje z ojcem, a Ty idziesz biegać. Koleżanka, która również ma dziecko przyjmuje nieco inny rodzicielski scenariusz i nie omieszka Cię o tym poinformować.
,,To się nie uda” – oznajmia. Ona ma starsze dziecko, więc z głową wysoko uniesioną zaczyna Ci tłumaczyć zjawisko zwane ,,lękiem separacyjnym„. Z pewnością Twoje dziecko będzie ten etap przechodzić, więc nie opłaca Ci się w ogóle biegania zaczynać. Zresztą jej się wydaje, że Ty wyglądasz dobrze, a bieganie by zrzucić zbędne kilogramy z tak małym dzieckiem jest nie w porządku. Jej się nie udało, więc Tobie pewnie też. Bo jej dziecko ciągle było przy cycu i nie mogła się nawet do kibla ruszyć.
Oznajmiasz, że wracasz do pracy. Szczęśliwa. Masz w głowie plan działania. O tej wstajesz, o tej dajesz jeść, zawozisz do żłobka, jedziesz do pracy, wracasz, bawicie się, kąpanie i spanie. Weekendy dla Was – planujesz milion weekendów naprzód – zoo, basen, wycieczka gdzieś za miasto, piknik, wakacje. Uff!
I przychodzi taka Kłoda. Słucha Twojego zaangażowania. Słucha Twoich planów. Kiwa jednak głową, że to się nie uda. Ona też do pracy próbowała wrócić. Ale to nie takie proste. Bo żłobki drogie, po pracy zmęczenie, a weekendy? Ech. W domu, bo chce się odpocząć, a nie jeździć. Poza tym dziecko non stop choruje, więc i tak trzeba non stop wolne brać. Potem pracodawca mówi: ,,Przykro mi, ale nie spełnia się Pani w roli pracownika” i Cię zwalnia.
Szczęśliwa zakładasz swój interes. Zaczniesz szyć maskotki. Dziecko mało absorbujące, więc na pewno Ci się uda. W głowie masz projekty. Planujesz cały dzień, wiesz, że nie możesz zaniedbać obowiązków bycia matką i żoną, a przy tym pracownikiem na własnych zasadach. I tu znowu w akcje wkracza Kłoda. Ma dla Ciebie sto rad, ale żadna z tych rad nie jest dla Ciebie korzystna. Teraz masz dziecko mało absorbujące, ale im dziecko starsze, tym więcej uwagi trzeba mu poświęcać. Nie dasz rady – oznajmia – bo ja tez nie dałam.
Twoje dziecko właśnie zaczęło przesypiać całą noc. Cieszysz się jak dziecko na zbliżającą się Gwiazdkę. Obwieszczasz to Kłodzie, która patrzy na Ciebie z litościwą miną. Kiwa tym swoim łbem, a Ty z przerażaniem odkrywasz, że Twoja radość może odpłynąć zaraz po tym jak słyszysz: ,,Moje dziecko też przesypiało w tym wieku całe noce. Ale nie ciesz się na zapas. Na pewno za miesiąc znowu zacznie się budzić„.
Znasz takie Kłody? Pewnie, że znasz. Każdy chyba chociaż raz natknął się na takiego osobnika nie tylko w strefie rodzicielskiej. Ja również i Ty i Twoja koleżanka, mąż, brat i siostra. Wszyscy. Bo jest pewna grupa ludzi którzy roszczą sobie prawo do tego by do wszystkiego Cię zniechęcić. Prawdopodobnie dlatego, że sami polegli i wychodzą z założenia, że skoro im się nie udało to Tobie też. Nie biorą pod uwagę, że każdy człowiek sam wyznacza sobie cele do których dąży i nie potrzebuje kogoś, kto w dobie szczęścia podetnie skrzydła, które dopiero co wyrosły. Nazwa bierze się stąd, że podkładają pod Twoje nogi kłody.
A co Ty możesz zrobić? Po prostu tę kłodę pod Twoimi nogami przeskoczyć.
Potrafisz.
znam, znam niestey….zaczynam studia o października i trochę się nasłuchałam…
Bo takie istoty myślą, ze poukładają Ci życie tak jak swoje…boją się, że ci uda się osiągnąć coś czego im się nie udało…albo próbują ci to wybić z głowy bo same nawet nie spróbowały i zazdroszczą powodów może byc milion…
Wiesz, co mnie wkurwia do bólu ostatnio? Że ludzie się ze mnie nabijają. Że cholernie zależy mi na tym, żeby do tych dziesięciu zrzuconych ostatnio kilogramów dorzucić trzy, których mi brakuje do mojej ulubionej, idealnej wagi. I wkurwia mnie, że znajdują się tacy, którzy twierdzą: „no przecież wyglądasz już super!”, „nie odchudzaj się więcej!”, bo chcą, żebym nie osiągnęła celu i wciąż była za duża. To mnie wkurwia. Zaliczać to do kłód, czy jeszcze nie?
No ja osobiście uważam, że wyglądasz dobrze. 😀 Aczkolwiek skoro masz cel to moim zdaniem masz prawo do niego dążyć a mi nic do tego.
Swoją drogą mi by się też przydało trochę zrzucić.
Jakiś pomysł na motywację? 😀 Może być privek. 😀
Zaliczać do kłód. To Ty masz się czuć super ze swoim ciałem nie one, bo to Ty w nim siedzisz 🙂
ojjj znam i to całkiem sporo 🙂
Kiedys uslyszałam,od takiej kłody wlasnie,ze skoro mam czas na czytanie ksiazek to coś jest nie tak.Ona ma małe dziecko,musi sprzatac,zajmwoac sie nim i na czytanie nie ma czasu wiec widocznie ja mam burdel w domu i dziecko glodne chodzi – bo ja czytam ksiazki 😀 lol
Jak pierworodny byl malenki, to mialam czas na ksiazki, teraz ksiazeczki z bajkami. I jak ktos pytal, jak znajduje na tl czas, to od razu mowilam „nie sprzatam”. Rozmowcy szczeka opadala i temat sie konczyl. A tak serio, to jak sie chce, to sie da. A jak komus sie chce, to nie nalezy przeszkadzac.
najlepiej zlać takie osoby ciepłym m… ja usłyszałam, że jakim cudem mam czas na spotkania towarzyskie.
No ten tekst Ci się udał, ale następny to już będzie kiepski:) na bank:) nie pisz!!! nie warto!!!! :), a zresztą co można powiedzieć matce Zeusa 🙂 rób swoje:) pozdrawiam Ewa
Bo tak to już jest na tym świecie jakim prawem Tobie ma być lepiej, jak mozesz być spełniona jako matka, zona, pracownik, jak wogóle mozna mieć pasje i o siebie dbać skoro ta kłoda nie potrafi.Przez ludzi przmawia zawiść, tu niby słodko się usmiechają, doradzą a tak naprawde modlą sie by Tobie sie nie powiodlo.Dlatego mam malo znajomych otaczam sie tylko pewnikami a reszte poslalam w piz…u;)
Kłodami fajnie się pali w kominku.
Niech będą ogniem podsycającym zapał i plany.
Niech zostanie tylko popiół z ich malkontenctwa.
Tego życzę sobie, Tobie, innym 🙂
są, są. staram się omijać taki typ ludzi szerokim łukiem. bo jeśli mi się nie uda, to trudno – ale nie rezygnuję z góry. bo właściwie, dlaczego ma mi się nie udać?
oj ze mnie to dopiero kłoda, gdy słyszę o buncie dwulatka zawsze mówię, że później już tylko gorzej 😉
Znam zjawisko, ale bardziej z for internetowych. Oczywiście moje dziecko na pewno będzie takie jak inne dziewczynki, na pewno dziki róż, na pewno, bo wszystkie to ona też. Rany, jak ja nie lubię takiego odgórnego określania, co moje dziecko na pewno będzie robić, albo jak ja na pewno będę reagować. Weźmy bieganie. Te ciągłe smęty, że jak zacznie biegać, to na pewno zatęsknię za niemowlakiem. Ani trochę nie tęsknię za etapem warzywka! A niech biega! Właśnie uczy się skakać! Jest super! Takoż niespecjalnie męczy mnie świadomość, że dziecię będzie mi pyskować. Taka jest natura dzieci, że pyskują, wielkie mi halo. Będę przeszczęśliwa, że w ogóle się odzywa (bo mi się leniwiec mruk po tatusiu trafił). 😀
Ale fakt, najlepiej jest na takie teksty wrzucić pół metra luzu. Nie zakładam z góry, że „kłody” mają złe intencje. Przeciwnie, jest to jakiś rodzaj podtrzymania rozmowy i podzielenia się własną niemocą i problemami. Matka Polka rzadko przyzna się, jak bardzo jej ciężko było, gdzie dziecko „coś tam coś tam”. Dlatego prędzej przestrzeże przed tym inną, niż powie, że było jej ciężko, jak dziecko zaczęło biegać i sobie do tej pory nie bardzo radzi w domowych kłótniach.
Buu, jak źle jest funkcjonawać, gdy zamiast skrzydeł ma się dwa kikuty.
Te kłody, o których piszesz to takie wampiry energetyczne. Przykro to stwierdzić, ale moja mama taka jest. Za każdym razem, gdy mówię, że np. nie będę jadła słodyczy, poproszę o podwyżkę, będę biegać, słyszę najpierw „ale po co, to się nie uda”. ZAWSZE.
Dopiero jak zwrócę jej uwagę, że znów zaczyna mnie dołować, to się szybko wycofuje „nie, nie, pewnie, spróbuj”. Wiem, że ona nie robi tego specjalnie. Taki ma sposób bycia, życia, mówi co jej ślina na język przyniesie bez zastanowienia. Mimo wszystko wiem, że chce dla mnie jak najlepiej i bardzo mnie kocha, ale podejrzewam, że jakbym miała słabszy charakter i mniej wiary w siebie, to byłabym taka sama… i pewnie nic bym w życiu nie osiągnęła. Czasem więc warto się zastanowić, czy sami nie chlapiemy takich tekstów, nawet odruchowo.
Pięknie i trafnie jak zawsze-znam taką jedną giga kłodę-ekspertkę w wychowywaniu dzieci i w ogóle każdej dziedzinie życia. Jej syn jest nieznośny-ale z nim jest wszystko ok-to mój jest dziwny. Tylko jej sposoby odpieluchowania mają gwarancją skuteczności-muszę jej podesłać link z twoim wpisem o pieluchach Prezesa. Mój sposób-kiwam głową, nie wdaję się w żadne dyskusje na jakikolwiek temat, bo to gwarancja że nie trafi mnie szlag na miejscu.
O żesz TY! Wiesz, że mi uświadomiłaś, że chyba czasem potrafię być taką „kłodą” i to całkowicie nieświadomie!!!! I nie robię tego z złej woli, aby komuś dopieprzyć czy zdołować, a dziele się naszym doświadczeniem, nie brałam pod uwagę, że mogę być komu kłodą …hmmmm …. Muszę zmienić sposób formułowania zdań, jeśli taki jest odbiór. Hmmmm :/
Kłody omijam i póki co żadnej nie udało sie wyrosnąc tak wysoko, żebym nie mogła jej przeskoczyć… a co więcej, potrafię je czynić niewidzialnymi 😉
Ja od dwóch dni uczę się tego skakania po tym jak mi wygarnięto, że odkąd na świecie jest moja druga córka pierwsza chodzi smutna a to świadczy, że mniej kochana.
Ale idzie mi coraz lepiej. Już się nawet nie potykam:)))
Znalazłam i dla zdrowia psychicznego wyaltowalam takie osoby ze swojego życia. Uwielbiam osoby dające kopa na zapęd a nie marudy
brzmi baaaardzo znajomo – niestety. A co do banałów – życie się z nich składa. Więc nawet najbanalniejszy tekst niesie ze sobą wartość. Bo element codzienności 🙂
Pozdrawiam Was serdecznie
a ja na zasadzie „jednym uchem wpadło, drugim…” nie przywiązuję wagi, kiedyś usłyszałam kompilację podobnych tekstów, o których piszesz i, zupełnie nie myśląc o konsekwencjach, „Kłoda” się obraziła, odpaliłam: „Ale ty frajerka jesteś, nie dałaś rady, a od czego masz ojca dziecka?” i miałam z głowy 🙂
Oj tak jakie to znajome ! Ja te kłody mam prawie cały czas, ale jeżeli nie przeskoczymy ich jak to napisałaś to żadne z nas nic w tym życiu nie osiągnie, a wydaje mi się, że jednak mamy już wiele 🙂
są takie, są i jeszcze przyczepiają się i czerpią radość z tego, że Cię dołują…
Znam i ja 🙂 Na początku bardzo brałam sobie do serca wszelkie uwagi tej Kłody, bo w końcu ja – niedoświadczona młoda matka na niczym się nie znam. Bolało i nie raz płakałam że chyba rzeczywiście jestem do d..y. Z biegiem czasu coraz mniej obchodziły mnie jej „dobre rady”. Teraz po przeszło roku bycia mamą olewam już zupełnie. I do tego zawsze dorzucam swoją ciętą ripostę 😉 Dzięki temu mam spokój na jakiś czas.
Niestety jeśli chodzi o wychowanie dziecka, zawsze znajdzie się taka życzliwa osoba, która próbuje sprowadzić młodą mamę do parteru. Zamiast wesprzeć, pomóc w tym co sobie postanowisz, trochę odciążyć – to dołuje. A przecież to matka wie najlepiej co jest dobre dla jej dziecka. To ona spędzą z nim najwięcej czasu, więc sorry Kłody, ale wam już podziękujemy.
Noemi z każdym nowym wpisem uwielbiam Cię coraz mocniej i mocniej. Chyba się zakocham 😉
Pozdrawiam!
Marta Ł.
[…] Matki Kłody [ KLIK […]