Właśnie mija dwa miesiące odkąd pod swój dach wzięliśmy JEGO. Był malutkim, 4 kilogramowym kłębuszkiem idealnie przypominającego tego z reklamy papieru toaletowego Velvet. Całkowicie zależny od nas, ogromny psotnik, wulkan energii i miłośnik wszystkiego co można gryźć – szybko podbił nasze serca. Choć sceptyków jego posiadania było wiele, my nie mamy żadnych wątpliwości: to był świetny wybór.
NAUKA CZYSTOŚCI.
Ok. Wdepnęłam w jego kupę bosą stopą. A nawet próbowałam jedną podnieść myląc ją ze skarpetką Jasia, w nocy, na śpiocha. Sprzątałam niejedne siki i prawie zbankrutowałam na ręcznikach papierowych i cudem nie zaczęły nam gnić panele. Plus był taki, że z mojej podłogi można było jeść, bo myłam ją mopem nawet 6 razy dziennie. Ale teraz Vader przesypia całą noc bez robienia niespodzianek. Czasem nawet późnym wieczorem PT ma problem aby w ogóle wyciągnąć go na dwór. Więc ewidentnie dojrzał do dłuższych przerw. Jak tego dokonaliśmy? Mega częstym wychodzeniem z nim na samym początku, patrzeniem w jakich odstępach MUSI wyjść i co ile robi kupy. W ten sposób widzieliśmy też, że w miarę upływu czasu robi rzadziej i jedno i drugie. Mogliśmy więc spokojnie określić ile godzin przerwy w nocy mu wystarczy.
CIĄŻA I SZCZENIAK.
Dla mnie to najlepszy okres na psa, bo mam dla niego najwięcej wolnego czasu na naukę itp. Jak do tej pory musiałam się raz położyć na 24 godziny i po prostu odpocząć. Ale odkąd mam Vadera nie mam wymówki lenistwa, ja po prostu muszę iść z nim na spacer, muszę z nim wyjść na wybiegi, muszę zapewnić jemu i sobie ruch. Właściwie wychodzi mi na to dobre. Lepiej się czuję, jestem bardziej aktywne i nie przebywam 24 godziny na dobę na kanapie, siląc się na beztroskę, że „mogę”. Mam większą motywację do posprzątania mieszkania (Vader uwielbia wszystko to, czego tykać nie powinien) no i do mycia podłóg, nawet jeżeli średnio mi się chce. Pod moimi nogami pląta się 14 kilogramowy labrador, który kiedy w nocy wstaję do toalety (co 1,5 godziny) idzie razem ze mną wesoło merdając ogonem. Potem odprowadza mnie do łóżka, sam się kładzie i idzie spać. I tak codziennie. Czy jest mi ciężko? Nie. Nie odczuwam żadnego dyskomfortu spowodowanego dodatkowym obowiązkiem, bo wiedzieliśmy na co się piszemy. Scenariusz pisany w tak ciemnych barwach w ogóle się nie sprawdził, bowiem spodziewaliśmy się o wiele większego armagedonu, który nie nastąpił. Pies szybko się uczy. My też.
DZIECKO I SZCZENIAK.
Na ten temat mogłabym spokojnie napisac osobny post. Dlatego, że jeden wypełnia drugiego i jeden uczy się czegoś od drugiego. Jaś wreszcie zaczął ogarniać swoje zabawki i przestały się walać po całym domu (ucierpiał między innymi Spider Man, któremu Vader amputował nogi) i kilka innych zabawek, które świetnie się gryzło doprowadzając do ich popsucia. Jest to naprawdę świetna przed-lekcja przed pojawieniem się młodszego rodzeństwa. Co do Vadera musiał się nauczyć niezłej samokontroli, by móc przebywać w pokoju Młodego z jedną zabawką przydzieloną tylko jemu i bez podbierania tych, których nie może. Jaś jest jeszcze zdecydowanie za mały by wychodzić z nim samemu na dwór, ale na tyle duży by trzymać go na smyczy pod naszą ścisłą kontrolą. Obydwoje też uwielbiają się razem bawić, no – może nie zawsze tak cicho jakbym chciała – i czasem rzeczywiście potrafią nieźle psocić, ale do ciszy domowej, do której bylam przyzwyczajona, już raczej przez najbliższe 5-6 lat nie powrócę. I sama tego chciałam …
ZNISZCZENIA.
Choć dużo osób opowiadało nam o tym ile zniszczeń potrafi wyrządzić labrador, zwłaszcza sam w domu, muszę przyznać, z ręką na sercu, że tych zniszczeń (jak do tej pory) nie było wiele. Kiedy pierwszy raz zostawiłam go samego w domu idąc na rozpoczęcie roku Jasia, bałam się po powrocie otworzyć mieszkanie, ale ku mojemu zdziwieniu pies najwyraźniej spał. Po wielu obserwacjach tego jak znikamy mu na godzinę, dwie (przy dłuższej przerwie zawsze znajdujemy mu opiekę) doszliśmy do wniosku, że Vader nie szaleje, nie szczeka, nie niszczy, tylko kładzie się i odpoczywa. Zniszczył nam na początku dwie ładowarki – poprzegryzał. Ale to było miesiąc temu.
Sumując – zjadł moje szpilki, przegryzł japonki, zniszczył dwie ładowarki, amputował Spider-menowi nogi, wygryzł cegiełkę z korytarza mojej mamy … oraz wykopał mojej mamie na działce (pod jej opieką!) cebulki jakiś tam kwiatów, zjadł wkładkę z moich butów, którą następnie wyrzygał o 2 w nocy na dywan, a dzisiaj zrobił dziurę w piżamie PT (na pośladku 🙂 ). No i przegryzł maseczkę z inhalatora Młodego i to w sumie z mojej winy, bo sprzątajac mylnie myślałam, że gryzie gryzaka. Pewnie coś tam jeszcze było, ale pamięć zawodzi.
KOSZTY?
Gdyby wziąć pod uwagę samo jedzenie, wydatek nie jest duży, choć wszystko też zależy od tego czym karmicie. Ja powoli zaczynam dojrzewać do wprowadzenia całkowicie żywienia BARF. Szczeniak to jednak również koszta weterynaryjne – na co zawsze trzeba byc przygotowanym – nam przetrzepało kieszeń jak Vader miał rewolucję po jednej karmie (w tydzień, prawie 500 zł … ) + suplementy (jeżeli weterynarz zaleci) koszt ok. 40 zł za 100 kapsułek, szczepienia (początkowe), oraz … zabawki. Pies powinien mieć swoje, własne. To akurat najmniejszy wydatek z tego wszystkiego, ale zawsze wydatek – koszt od 5 do nawet 300 zł. Ja pod tym kątem nie szaleję, najdroższego gryzaka dostał za 35 złotych i to na początku, który od 2 miesięcy dzielnie się trzyma w niezmienionym kształcie. No i cóż – po 2 miesiącach prawie przestaje się mieścić w swoim legowisku, także niedługo czeka nas wymiana. Obroży też – od tygodnia zaczęłam go zapinać na ostatniej dziurce.
ZANIM SIĘ ZDECYDUJESZ …
Warto pamiętać, że pies to obowiązek. Do tego członek rodziny. Czuje, widzi, słyszy i rozumie. On potrzebuje Waszej uwagi, waszej nauki i wsparcia – zwłaszcza na początku, kiedy to co zasiejesz za młodu, zbierzesz u niego w przyszłości. Jeżeli nie macie czasu na psa, lepiej po prostu kupić sobie mało wymagającego … pluszaka.
oj tak, ŚWIETNY WYBÓR 🙂 u nas było dwoje dzieci, 2 i 3 latka a do tego zamarzył się nam Golden, 2-miesięczny…więc trójka maluchów pod jednym dachem 🙂 było wesoło,zniszczenia jakieś tam też były,szczególnie w ogrodzie….ale cała trójka „dzieciaków” rośnie razem, i teraz,po dwóch latach kiedy Goldenka miała operację,bo jakiś tam guzek się jej przyplątał,to dzieciaki przeżywały to strasznie…W pewnym sensie to takie ich „rodzeństwo” 🙂
My mamy psa, ale podwórkowego (dawno temu miał być psem domowym, ale po którymś spacerze odmówił wejścia i tak mu zostało).
Czy drugi raz zdecydowałabym się na psa? Na domowego owszem, ale na podwórkowego nie. Pies mieszkający w domu jest bardziej absorbujący, ale też bardziej uczestniczy w życiu rodziny i więcej przebywa wśród ludzi. Co za tym idzie – staje się prawdziwym członkiem rodziny na dobre i na złe.
Nasz kundelek też jest kochany i wymaga dbania o jego potrzeby, ale mimo wszystko nie ma między nami aż tak głębokiej więzi. Tym samym jest bardziej przyjacielem niż domownikiem…
Zgadzam sie, zwlaszcza z ostatnim zdaniem. Denerwuje mnie kupno psa by spelnic zachcianke, po czym oddac jak zabawke. Jak jedna poczytniejsza blogierka juz drugi raz zrobila.
Madrze piszesz Noemie lubie Twoje teksty
Chyba mam za mało czasu na blogi, bo kompletnie nie wiem która to blogerka robi takie numery, ale moim zdaniem pies nie jest zabawką …
Może faktycznie szczeniakowi w legowisku w „dorosłym” rozmiarze za mało przytulnie? Nigdy o tym nie myślałam… Nie czepiam się, jak ktoś lubi na takie rzeczy wydawać pieniądze, to spoko, sama jestem strasznym psim gadżeciarzem. Ale problem „wyrośnięcia z legowiska” wydaje mi się być raczej kwestią źle zaplanowanego zakupu. Inna sprawa, że wypadki w rodzaju wyprucia flaków z legowiska, i uczynienia go niezdatnym do użycia niezależnie od rozmiaru, cóż.. takie wypadki chodzą po ludziach i po psach. I wydatki. Ale o ile szczeniak wyrasta z obroży, z szelek, o tyle nie jestem pewna czy musi wyrastać z legowiska.
Nie wyobrażałam sobie naszego psiaka w tak ogromnym legowisku. 😉 Wydatek 80 zł na kilka miesięcy to nie majątek.
Jasiu to już kawał faceta… nie mogę się nadziwić. Niedawno był taki maleńki…
Piękny pies i bardzo mądre podejście, dobrze opisałaś, co potrafi dać każdej rodzinie nowy mieszkaniec domu 🙂
Ciekawi mnie jedno, jak Twoja rodzina zareagowała na szczeniaka w ciąży? Nie gadali, że jesteś nieodpowiedzialna itp.?
Oczywiście, że gadali. 😉 Najbardziej moja mama. Była wielką przeciwniczką Vadera dopóki się w nim nie zakochała z wzajemnością.