Łokienko chwały.
Wiecie, ja generalnie nie jestem wymagająca. Z reguły uśmiechnięta. Pogadam, zagadam i pośmieję się. Nie mam jakiś tam wytycznych z góry narzuconych, które trzeba wobec mnie spełnić jako potencjalnego hm … klienta. Ale niektóre rzeczy, autentycznie mnie wpieniają.
1. Stoję w kolejce. Mam oddać próbki do badania. To była gigantyczna kolejka. Na 5 okienek tylko dwa czynne. Parę dni wcześniej próbowałam się tam dodzwonić by wypytać o szczegóły (jakie dokumenty wypełnić itepe – nikt nie odebrał, a informacji na stronie nie było). Po 15 razie po prostu dałam sobie spokój. Próbki oddaję w Poznaniu. 50 kilometrów od mojego miejsca zamieszkania. Czekam więc w kolejce, cierpliwie. Kolejka wychodzi na dwór i ciągnie się po schodach w dół. Trudno. Czekam. Jest moja kolej, Pani w kolejce fuknęła na mnie, że nie mam dokumentów.
– Próbowałam się dodzwonić … – zaczynam.
– Nie interesuje mnie to. Proszę wypełnić dokumenty i stanąć w kolejce.
– Raczy Pani żartować? Mam stanąć na końcu tej długiej kolejki raz jeszcze?
– Nie interesuje mnie to.
– Droga Pani – zaczynam – próbowałam się do Was dodzwonić 15 razy, na potwierdzenie mam bilans połączeń na telefonie. Od 3 dni. Nikt nie raczył odebrać słuchawki. Pretensje co do niedoinformowanych klientów możecie mieć sami do siebie.
Za mną ogonek i szmer, jakaś kobieta mnie szturcha:
– Ma Pani rację! Ode mnie też nie odbierali! Też nie wiedziałam! A tu nigdzie informacji nie ma!
Jakiś starszy Pan:
– Racja, racja!
Szach-mat. Pani patrzy na mnie. Biorę dokumenty, wypełniam, idę do drugiego okienka.
2. Urząd Pracy.
– Wie Pani, z wykształceniem podstawowym trudno będzie znaleźć pracę – słyszę.
– Eee? Słucham?
– Ma Pani wykształcenie podstawowe tak?
– Eee? Nie. Średnie.
– Ale my tu nie mamy tego w dokumentach.
– Dziwne, przecież dawałam świadectwo ukończenia liceum.
3. Urząd Pracy część druga.
– Wykształcenie podstawowe hm …
– Mam średnie. Dwa razy dawałam świadectwo ukończenie szkoły średniej…
– Taak?
4. Urząd Pracy część trzecia.
Jestem umówiona na konkretną godzinę, żeby się zarejestrować. Czekam i czekam i czekam. W końcu mój numerek. Wchodzę.
– Nie mam Pani na liście.
– Słucham?
– Pani nazwisko nie widnieje na liście. Proszę przyjść za … tydzień, mamy wolny termin. Dzisiaj mamy komplet.
– Byłam umówiona na dzisiaj.
– Proszę pokazać żółtą karteczkę.
– Wyrzuciłam ją do śmieci przed wyjściem z domu.
– Nie ma Pani na liście.
Po chwili wychyla się inna Pani zza biurka:
– Nie,nie. Ta Pani była na dzisiaj. Pamiętam ją.
W takich chwilach cieszę się z mojego imienia i tego, że w tracie nierzadko literowania ktoś je po prostu zapamiętuje.
5. Poczta Polska Śrem. Ta główna poczta przy rynku. Część pierwsza:
Dostaję awizo powtórne. O pierwszym awizo nikt nie słyszał. Że w domu jestem i wystarczyło zadzwonić dzwonkiem, też się nie chciało. Ot – taka sytuacja. Idę więc na pocztę, wiem, że miały przyjść do mnie ważne dokumenty z agencji reklamowej – dokładniej umowa – więc lecę.
– Ktoś z domowników musiał odebrać – słyszę.
– Proszę pokazać podpis. To było poleconym nadane.
– Niestety nie możemy tego ujawnić.
– Żartuje Pani?
Stukot w klawiaturę.
– Nie mamy tego w komputerze. Przesyłka została odebrana.
(liczę do 10).
– Nie została odebrana. Proszę o zalezienie moich bardzo ważnych dokumentów.
Znajdują się. Po dwóch dniach. Przynajmniej przepraszam powiedzieli.
6. Poczta Polska Śrem. Część druga.
Kupuję poduszkę od Mamala, a że się świetnie dogadujemy o żaden przekręt jej nie podejrzewam. Ale jak ponad tydzień nie otrzymuję przesyłki to proszę ją o nadanie, dodając, że Ci moi pewnie znowu zgubili.
Idę na pocztę. Kolejka jak za komuny po mięso, bo krótko przed świętami BN jest, no i wręczam Pani w okienku numer nadania.
Stuk,stuk,stuk.
– Niestety w naszej bazie nie ma takiej przesyłki. Nie została nadana.
Gdyby generalnie to był ktoś inny, a nie Alicja, to bym poszła wojnę zrobić, że mnie ktoś w bambuko zrobił, ale wiem, że ona to wysłała.
Po 5 minut okazuje się, że zostało nadane awizo, a po 10 minutach tracę cierpliwość i ląduję w gabinecie kierownika, który próbuje opanować sytuacje. Naliczam, że jestem tu po raz trzeci w przeciągu ostatnich dwóch miesięcy. Miodzio!
Po 40 minutach paczka się odnalazła. Słyszę przepraszam.
Życzę Wesołych Świąt i dodaję:
– Jak tak dalej pójdzie to będę tutaj częstym gościem.
7. Jachu zgiął mi kartę od bankomatu. Moja wina. Zostawiłam na ławie. I zrobił sobie z niej namiot, o czym mnie z dumą poinformował. Wyciągam więc pieniądze w okienku banku, ale nie mam czasu czekać za nową kartą. Kartę udaje mi się jakoś wyprostować i działa. Raz, drugi, trzeci wyciągam pieniądze, a za którymś razem wyskakuje błąd.
No to letę do banku, bo potrzebuję gotówkę. Ale znowu nie mam czasu, żeby czekać za wymianą karty.
– Ale Wie Pani co? – mówi uprzejmy Pan – ta karta jest nieczynna. Powinna Pani dostać nową.
– Nie dostałam.
Nie dostałam karty, ani informacji. No bo, że trzeba informować o tym klienta? A skądże!
Więc po tygodniu dostaję nową kartę, ale nie działa PIN. Więc idę znowu do banku. Zmieniają PIN i wszystko działa.
Juuupi!
8. Poczta Polska część któraś tam.
Stoję w długiej kolejce i tylko jedna kasa czynna. W końcu któraś Pani pyta, dlaczego tylko jedno okienko otwarte. Ludzie z paczkami przeskakują z nogi na nogę. Ja razem z nimi.
– Koleżanka wyszła do sklepu – słyszymy – zaraz wróci.
Ej. Serio. Koleżanka wyszła do sklepu. Wróciła z okrzykiem:
– Taka kolejka?! Jak wychodziłam to nikogo nie było!
Nie wiem ile jej nie było w sumie, ale ja czekałam za nią 20 minut.
9. Mieliśmy ślepego listonosza. Tak mi się wydaje, bo notorycznie podrzucał nam listy do sąsiadów. Tylko, że nasza ulica jest długa, więc nie wiem do którego sąsiada. Zgłosiłam to raz i drugi raz i nawet trzeci … W końcu sama się zaczęłam zastanawiać dlaczego nikt mi nie płaci za doręczanie cudzych listów na pocztę.
10. Poczta Polska odcinek 16498798.
– Nie wydam Pani tego.
– Słucham?
– Na dowodzie ma Pani inny adres.
– To jest adres zameldowania, a na paczce ma Pani adres zamieszkania.
– Aha…
Tak się chciałam. Wygadać.
15 comments