Pokazuje: 37 - 47 of 47 WYNIKÓW

Aspołeczne dziecko?

Aspołeczne dziecko to spory problem rodziców. W pewnym momencie marzyłam o tym by usiąść gdzieś z boku, z gazetą w ręce i raz na jakiś czas przyglądać się jak moje dziecko bawi się z innymi dziećmi. Jak budują razem z piasku zamki, lub garaże i gonią się po całym placu zdzierając kolana o pobliskie szyszki. Chciałam również zobaczyć chociaż raz jak moje dziecko zjeżdża ze zjeżdżalni stojąc w kolejce, ewentualnie wpycha się przed kogoś.
Tymczasem nie siedziałam na ławeczce, siedziałam obok. Na wyciągnięcie ręki. Byłam towarzyszką i główną koleżanką do zabawy. Na zjeżdżalni zjeżdżał pod warunkiem, że nikt nie stał ani przed nim, ani za nim. Musiał być sam. Tu i teraz. W momencie, kiedy ktoś ustawił się za nim ja musiałam szybko interweniować. On stał. I płakał. Ja go ratowałam, w duchu krzycząc z rozpaczy.

(więcej…)

Z serii: uśmiechnij się.

Wchodzi na pralkę, a potem nie może z niej zejść. Następnie wrzuca wszystko co ma pod ręką do ubikacji, w nadziei, że zapcha rurę. Włącza samą pralkę, czasem z resorakiem w środku. Fajnie stuka.
Do pralki wsadza również brudną szczoteczkę od dywanów – pech chce, że w środku jest jasne pranie.
Ze ścian zrobił sobie idealne miejsce do rysunków. Tak też można. A w kuchni intensywnie miesza przyprawy różnego rodzaju. Pieprz w majerankiem? Nie ma problemu! Dodamy do tego również tymianek.

(więcej…)

Sorry, takie mamy czasy.

Kiedy miałam 5 lat przeprowadziliśmy się do bloku. To był blok jak wszystkie inne, czteropiętrowy z mnóstwem dzieciaków i dwoma piaskownicami, których dzisiaj już nie ma. Patrząc na to wszystko z perspektywy bycia matką, tamte czasy odeszły w niepamięć. Bo nikt nas nie pilnował, sami siebie pilnowaliśmy nawzajem. Bo siedzieliśmy od rana do wieczora przed blokiem zdani na siebie i tylko raz, może dwa razy dziennie wlatywaliśmy do domu ,,po coś do jedzenia„, albo po drobne na oranżadki, po których cała twarz była pomarańczowa. Były te lody wodne za dziesiąt groszy, niezdrowe pewnie jak jasna cholera, ale nikt się tym wtedy nie przejmował. Był trzepak na którym siedzieliśmy bawiąc się w różne mniej lub bardziej bezpieczne zabawy, bo naprzeciwko trzepaku był podest i robił za scenę, a obok drzewo na które bez trudno można było wejść.

(więcej…)

A w czym Ty wozisz swoje dziecko?

Niektórzy twierdzą, że są potrzebne tylko po to by uniknąć mandatu. Jeszcze inni są w stanie przysiąc, że nie chronią dzieci, tylko nabijają firmom kieszenie. Ale są ludzie, którzy wierzą w moc fotelików i wytrwale inwestują w ,,trony” dla dzieci. I to bynajmniej nie dlatego, że boją się o mandat,ale dlatego, że dobrze dopasowany fotelik jest w stanie uratować dziecko.

A czy Ty wiesz jaki fotelik kupić?

Dzisiaj ja edukuję, bo nikt mnie nie wyedukował. Kiedy się wyedukowałam dziecko przeszło na fotelik testowany, który był na naszą kieszeń i spełniał moje oczekiwania. Miał być bezpieczny. I to nie moje dziecko miało być testerem.

(więcej…)

Dżungla z piasku.

Mam to szczęście, że mogę się wypowiedzieć z dwóch różnych perspektyw, ponieważ zachowanie mojego dziecka przez ten czas uległo radykalnej zmianie i przeskoczyło z jednego bieguna na drugi. Jako matka syna aspołecznego byłam potencjalnym obserwatorem zachowań w piaskownicy, bo zawsze musiałam być obok. Wcale nie zachowań dzieci, bo te akurat miały prawo łamać pewne przyjęte normy, ale … dorosłych.

(więcej…)

Oko dodatkowe potrzebne od zaraz!

Prezes ma 2 latka.
Szukam drobnych, daje kasjerce, odliczone co do grosza.

Odwracam głowę.
Uśmiecham się do miejsca w którym przed chwilą stało moje dziecko.
Uśmiech znika.
Rozglądam się na wszystkie strony. 
Nie ma go!
 Pytam przerażona: ,,Gdzie on jest?! Gdzie?!”, nikt nic nie wie.
 Zostawiam na ladzie wszystko – torebkę, otwarty portfel z którego wylatują ostatnie drobniaki. 
Serce mi łomocze. 
Wybiegam przed sklep.
Rozglądam się. Prezesa nie ma.

Strach. Paraliżujący strach.
Gdzie jest moje dziecko?!
Sklep na rogu. Patrzę za róg. Jest! Idzie sobie.

Serce wraca z powrotem na swoje miejsce.
Podbiegam do niego. Nie wiem jak mam zareagować.

Ręce mi się trzęsą.
Przytulam go.

(więcej…)

Jak wygląda Miłość?

Wiecie jak wygląda Miłość?
Ta miłość nie jest duża, ma trochę ponad metr. Trochę ponad 15 kilogramów.
Ma blond włosy, które czasem układają się w piękne fale.
I duże niebieskie oczy z otoczką długich rzęs.
Ta Miłość wstaje rano, nierzadko przed 7, kiedy ja chętnie położyłabym się na drugi bok.
Zadziwia mnie, powoduje dumę nawet z najmniejszych rzeczy.
Serio! Nigdy nie przypuszczałam, że radość mogą sprawić pierwsze, samodzielnie założone buciki.

Dzisiaj Miłość obudził się rano o 6:50. Przytulił się. Bitwę na poduszki urządziliśmy!
Bo to miłość przecież!

(więcej…)

Mamo! Nie zwariuj!

Wychowanie dzieci to radość i partyzantka zarazem, rzekł kiedyś tam Ed Asner i stał się moim mentorem, dzięki czemu nie doprowadziłam siebie do samozagłady.
Jak tu wychować dziecko? Nie zwariować? Nie spakować walizek i nie uciec?

Czy nie lepiej byłoby mi żyć beztrosko (najlepiej na -prawie!- bezludnej wyspie), bez świadomości, że moje dziecko, które rano siedzi w przedszkolu, po południami w szaleńczym popędzie do doprowadza nas rodziców do wyczerpania fizycznego (i psychicznego również)?

A potem zdziwiona stwierdzam:
Życie bez niego byłoby nudne. 
Bardzo nudne…

(więcej…)

Gadu,gadu.

Nie dostałam do niego instrukcji obsługi, choć wydawało mi się, że ktoś mógłby do jego nóżki przyczepić takową instrukcję. Najlepiej grubą jak moje udo. Nie pogardziłabym też instrukcją obsługi wielkości instrukcji obsługi do pralki. Ale masz Ci los, instrukcji nie dostałam żadnej. Za to dostałam do domu super fajne bobo, które już pierwszego dnia pokazało mi kto tu rządzi. A z pewnością nie ja rządziłam.

(więcej…)

Pozwól dziecku myśleć i używać argumentów!

Społeczeństwo ma wizję dziecka idealnego. To idealne dziecko nie zachowuje się jak dziecko. Bardziej przypomina dorosłego, tyle, że miniaturowego. Robi to co dorosły, chodzi tak jak dorosły i zachowuje się tak jak dorosły ze wszystkim obowiazującymi regułami. Tyle, że przecież takie dzieci są nieszczęśliwe. Prawda?Dziecko ma prawo psocić i robić coś na opak, bo dzięki temu poznaje świat. Świat niekoniecznie taki, który skonstruowany jest z samych zakazów.
Ale nie jest to proste rozwiązanie.
(więcej…)