Pamiętam ten moment.Wszystko co przy nim robiłam było mechaniczne. Wiedziałam, że musi jeść, muszę mu przebrać pieluchę i nosić na rękach. Ale nie było w tym ani krzty miłości.
Próbowałam o tym porozmawiać z PT, ale on nie rozumiał. Jak można nie kochać dziecka? Potem minęło. Po jakimś czasie. Zalała mnie fala miłości, która już nie odeszła.
Dopiero niedawno zorientowałam się w czym tkwił problem.
Ja się bałam zaangażować emocjonalnie.
Bałam się, że nagle go stracę. Że nie będę umiała sobie z tym poradzić.
Trudna milość.
