Pokazuje: 13 - 24 of 48 WYNIKÓW

My kobiety, prostytutki naszych mężów.

Nie wiem czy mi wypada pisać o tym na blogu, który generalnie szufladkuje się jako „rodzicielski” – ale w sumie każda z tych osób ma coś z rodzica, bo ma i matki, ma i ojców i pewnie w przyszłości sama zostanie rodzicem. Poza tym w jaki sposób postrzega się nas, kobiety w świecie showbiznesu zaczyna mi mocno przeszkadzać, jako tej „krytykowanej płci” i zastanawiam się gdzie są te wszystkie walczące o równouprawnienie kobiety, skoro w XXI wieku niezaleznie od tego ile właduje w budżet domowy to i tak zawsze ocenia się nas przez pryzmat tego czyją żoną jesteśmy. I biada blondynce, która podpadła setkom celebrytów swoim programem, że odważyła się wyjść za mąż za mało urodziwego milionera, gdzie jak wiadomo powód był jeden – kasa.

(więcej…)

Nie chciałabyś być na moim miejscu.

Jestem w ciąży. Każdego dnia – a do porodu (według aplikacji) zostało 150 dni – mam nadzieję (cichą, ale jednak nadzieję), że mój młodszy syn nigdy nie będzie miał w rękach ośmiorniczki i to nie tej ze zdjęcia, którą bawił się jego starszy brat, ale tej która na Intensywnej Terapii Neonatologicznej nieco dodaje kolorów – i ma jedno zastosowanie: imitować pępowinę mamy, by nieświadome wcześniaki nie ciągnęły za rurki, co mogłoby zagrażać ich zdrowiu a nawet życiu. 

(więcej…)

„Nie róbcie mnie w ch..!” podpisane mama.

Jestem mamą. Od wielu lat szukając produktów dla mojego dziecka, zawsze szukam tych, które charakteryzują się wysoką jakością. Kiedy mój syn był niemowlakiem sugerowałam się praktycznie zawsze opinią ekspertów, bo jeszcze wtedy nie wiedziałam, że za tę opinię można zapłacić, a wtedy za odpowiednie zera na koncie, „eksperci” są w stanie powiedzieć, że gówno pachnie. Jeszcze wtedy nie wiedziałam, że pozytywną opinię Instytutu XYZ da się również kupić i przy odpowiedniej sumie nawet parówki z Biedronki by ją dostały. Ale dzisiaj jako matka, wkrótce znowu niemowlaka – czuję się oszukiwana na każdym kroku. A ja nie lubię jak mnie robicie w chuja. Tak po prostu.

(więcej…)

Dzieci w restauracji.

Najprawdopodobniej tym wpisem nadepnę na odcisk wszystkim rodzicom, którym się wydaje, że w restauracji ich dzieci mają prawo do demolowania lokalu, dalej i do robienia hałasu i szerokopojętego histeryzowania, a my, potencjalni klienci mamy obowiązek się temu przyglądać. Sorry, ale nie. Zbulwersowana ostatnimi wydarzeniami, w których oburzony ojciec zaczął strzelać w restauracji, bo obsługa nie pozwoliła by dziecko siedziało na stole, kilka słów ode mnie. Tym bardziej, że komentarze rodziców, bardzo często krytykują obsługę lokalu.

(więcej…)

Czy pielęgniarki mają prawo strajkować?

Temat z pierwszych stron gazet, z nagłówków większości portali informacyjnych. I gdzieś tam ja. No dobra, przyznaję, rozdarta między tym co widziałam, czego doświadczyłam i tym, co tak naprawdę się dzieje w placówkach medycznych i jak wiele trzeba zmienić. O pensjach już nie wspomnę, bo praca za najniższą krajową w takich warunkach to absurd. Więc postanowiłam napisać swój punkt widzenia, w pełni uzależniony od punktu siedzenia.

(więcej…)

Pokolenie którym zabrano piaskownice.

Wychowałam się w czasach, w których dzieciaki w wieku od 4-5 lat biegały w samopas pod blokiem bawiąc się w „szukano”, podchody i spędzając wakacje na kocach – lub pod kocami rozwieszonymi na drzewie. Bez owijania w bawełnę byłam ostatnim pokoleniem bawiącym się w ten sposób, ponieważ nie ma już nic, co pomogłoby dzieciakom z obecnego pokolenia poczuć tamten klimat. Zabrano place zabaw na rzecz … parkingów, a piaskownice na rzecz „ładnych” trawników z tabliczkami „zakaz wyprowadzania psów”, powinni jeszcze oddać „i dzieci.”

(więcej…)

Zwariuję, misiu.

Po opublikowaniu części pierwszej o TU – o planowaniu ciąży po wcześniaku, a zaraz potem przyznaniu się, że może kiedyś tam (no właśnie,kiedy?) może pojawić się w naszym życiu ktoś czwarty, dostałam tyle słów wsparcia, że nie mogłam ogarnąć skrzynki mejlowej i fejsbukowej przez trzy dni. Ze łzą wzruszenia w oku, zdałam sobie sprawę, że tuż za mną, stoi tłum wierzących w szczęśliwy happy-end ludzi. Część druga miała być inna. Planowałam rozpisać punkt po punkcie lekarzy, których odwiedzam, badania, które robią i których mój portfel powoli nie może udźwignąć. Pojawił się mały problem: na moment się zachwiałam. Dzisiaj o tym jak stałam się pieprzoną hipochondryczką.

(więcej…)

Czasem.

Pamiętam czas, kiedy nie chciałam ich słuchać. Byłam głucha na ich opowieści, ignorowałam ich komentarze, uznawałam je za złe i nieporadne, a wręcz rzekłabym egoistyczne. Rozmyślałam wtedy jak złe życie musi mieć ich dziecko, a one same nie potrafią się cieszyć tym, że jednak te dzieci mają. Mimo wszystko, po prostu mają. Dopiero później zrozumiałam jak bardzo zamknięta byłam na oczywistości i jak bardzo niefortunnie porównywałam ich do nas, choć nie miałam takiego prawa. Nie miałam, bo cóż ja o tym wiedziałam. On chodzi, mówi, słyszy i widzi. Ich dzieci nie robią żadnej z tych czynności. I czasem, kiedy coś w nich pęka mówią o tym, o czym społeczeństwo nie chce słyszeć: „Czasem żałuję, że ratowali za wszelką cenę.”

(więcej…)

Wolność sumienia.

Panowie w sukienkach, długich aż po same kostki, dzielnie walczą o to, aby kościół znów mógł stać na piedestale władzy. Zaraz obok nich w rzędzie jeden obok drugiego pro-katolicy, pro-life, pro-popierdoleńcy, wszyscy Ci, którzy chcą decydować za innych, wycierając swoje parszywe gęby Bogiem, w imię ideologii, interpretowanych na swój własnych sposób, byle najwygodniej. A ja dzisiaj cztery słowa do Was: Wara od mojej macicy!

(więcej…)

Planowanie ciąży po wcześniaku. Cz. I

600 złotych miesięcznie, kwas foliowy brany lata świetlne przed podjęciem TEJ decyzji, szereg badań i czterech specjalistów. Tak mniej więcej rozkłada się mój bilans. Własny. Dodaj do tego bezdyskusyjnie wszystkie zęby, aby nie było w nich najmniejszej dziurki, najmniejszego ubytku. Leczenie kanałowe przede mną. Dzisiaj. A za jakiś czas, kto wie …

Tym wpisem rozpoczynam sagę „Planowanie ciąży po wcześniaku„, które będą pojawiać się średnio raz w miesiącu.

(więcej…)

TO.

 

Jest lepiej. Minuta ciągnie się w nieskończoność, ale tylko na początku. Mija tydzień, piąty i szósty. Nie ma nic. Ani złudzeń, ani lekcji supermocy. Raz, dwa … trzy. Co jest po „trzy”? Cztery, pięć … Liczymy w nieskończoność, a zegar tyka. Czas leci, łatwiej można zaakceptować rzeczywistość.

(więcej…)