A mama to ci daje jeść? Głodzą Cię? Zjedź coś! Czyli o tym co słyszą szczupli.

Do napisania (wreszcie!) tego wpisu zachęciła mnie pewna dyskusja w której to  pokazany był punkt widzenia szczupłej kobiety z perspektywy dziecka. A była  „za szczupła” dla otoczenia, co wpędzało ją w ogromne kompleksy i doprowadzało do tego, że przed bilansami szła do szkolnej toalety pić ogromne ilości wody byleby tylko waga była wyższa, bo słyszała kąśliwe uwagi pielęgniarki szkolnej. I choć mnie temat nigdy nie dotyczył, to jednak dotyczy mojego syna i mam dużo do powiedzenia.

Wyobraź sobie, że podchodzę do jakiegoś dziecka z nadwagą i ze śmiechem pytam tego dzieciaka, czy czasem nie dostaje za dużo jeść, bo wszystko na to wskazuje, a w ogóle to chyba jakieś eksperymenty na Hulka były robione. Oczywiście jak pewnie wszyscy zgodnie stwierdzimy zostałabym nazwaną bezduszną chamką (jak nie gorzej), bo wpędziłabym to biedne dziecko w kompleksy, bo przecież to nie jest wina dziecka, że jest grube. No i tu się zgadzam, to znaczy po części (bo dużo otyłych dzieci to niestety ofiary nieprzemyślanych działań dorosłych oraz ofiary złych nawyków żywieniowych). Są jednak te dzieci, które otyłe są ze względów zdrowotnych, a przecież na czole nie mają tego napisane, więc trudno wyrokować.

Oczywiście nigdy do żadnego dziecka nie podejdę i nie powiem czegoś takiego. Podobnie jak nigdy nie podejdę do takowego rodzica i nie zacznę komentować wagi jego dziecka, bo po prostu uznałabym to za brak taktu.

Niestety kiedy w grę wchodzą szczupłe dzieci (często bardzo szczupłe) są przekraczane wszystkie te granice, których nie chcemy przekraczać w przypadku ludzi otyłych. Tak jakby tylko chudym można było wszystko powiedzieć, komentować jego wagę, a także obrażać (bo przecież to jest obrażanie!), bo są chudzi to mają „lepiej”. A wcale nie mają. Też miewają kompleksy.

Skoro więc obrażasz chudych dlaczego nie pozwalasz obrażać grubych?

Mój syn ma  170 wzrostu i 46 kg. Wreszcie zaczął nabierać masy i od zeszłego roku mocno zmieniły się jego proporcje, więc krótkie spodenki, które niezmiennie nosił od 4-5 sezonów wreszcie zrobiły mu się za ciasne w pasie.

Zawsze był dzieckiem szczupłym, którego waga była w granicach 3 centyla i nigdy powyżej. Rósł, a to cieszyło lekarzy, którzy widząc jego wyniki twierdzili żeby się kompletnie tym nie przejmować jeżeli je (nawet jeżeli to wybiórczość pokarmowa) i ma dobre wyniki morfologii.

Oczywiście przez ten czas przeszliśmy z „ale on jest malutki jak na swój wiek!” (co oczywiście było zrozumiałe, bo na 13 miesięcy miał dopiero 68 cm i 8400g), po „a mama ci daje jeść?” co oczywiście za każdym razem powodowało u mnie niemiłosierną wręcz złość, no bo przecież logiczne, że jeść mu dajemy.

O ile był mały to miał to w tyłku, no bo zwykle słowa kierowane były do mnie. Czy daję mu jeść? Czy nie za mało? Czy nie głodzę go? I żeby to jeszcze było powiedziane w trosce o niego! Ale nie, bo z troską to nie miało nic wspólnego. Bardziej z pstryczkiem w mój nos jako rodzica, bo to są te wszystkie podwójne standardy „chudym ciśnijmy ile wlezie, bo są chudzi im pewnie lepiej! ale grubych zostawmy w spokoju!”.

Przyszedł jednak moment, gdzie Janka zaczęło to irytować (zresztą kogo by nie irytowało?). Na hasło: „Jaki ty jesteś chudy! Jesz coś?” odpowiadał z mega ironicznym (po mamusi!) tonem: „Wolę być chudy niż gruby!”. Efekty były różne, bo albo ktoś rozumiał aluzję, że tematu nie powinien ciągnąć, albo próbował jeszcze bardziej zirytować Jana (który jednak lont cierpliwości ma naprawdę krótki) no i mnie przy okazji.

Na plus działa u nas to, że to jednak chłopiec, a nie dziewczynka (co nie oznacza, że chłopcy nie mają kompleksów!). Jako facet się kompletnie tym nie przejmuje. Zawsze odpowie na zaczepki i to dość ostro i nie ma żadnych objawów kompleksów na punkcie swojej masy. Co mnie osobiście ogromnie cieszy, bo historie, które czytałam ostatnio dają nam niestety obraz tego do czego mogą takie komentarze doprowadzić.

W poprzedniej szkole Jasiek miał zadanie: obliczyć swoje BMI, oraz oczywiście napisać czym właściwie BMI jest. Jak łatwo się domyślić Jankowi wyszło, że jest nie tylko zagłodzony, ale też ma zagrożone życie. Musiałam tłumaczyć nauczycielowi, że to zadanie w gruncie rzeczy było po prostu do kitu, bo dzieciom w jego wieku w ten sposób BMI się nie liczy, tylko nakłada się wagę i wzrost, oraz wiek na specjalne siatki centylowe. Obecnie BMI dalej wychodzi niżej niż powinno i wielkimi literami wyświetla się „wygłodzenie! Twoje życie jest zagrożone!” podczas gdy na siatkach wagę ma na 25 centylu, a wzrost między 75 a 90 centylem (dodatkowo przecież w jego przypadku na siatkach zaznacza się dodatkową informację, że urodził się przed 32 tygodniem). Wszystko jest więc w normie.

Skoro więc jest w normie, to dlaczego tyle ludzi próbuje ciągle uzmysłowić szczupłym, że w normie nie są?

Samo nazywanie szczupłych wieszakami nie jest ok. Nigdy nie było. Tak samo dziewczynkom – zwłaszcza w okresie dojrzewania – nie powinno się mówić, że chłopak nie pies, na kości nie poleci, bo to jest zupełna bzdura i szczupłe dziewczynki nadal są tak samo wartościowe i atrakcyjne jak ich mocno zaokrąglone koleżanki. I mogą się podobać!

Nie mówi się „noszę NORMALNY rozmiar”, kiedy ten rozmiar jest w granicach 38-42, bo tak naprawdę rozmiar 34-36 jest tak samo normalny! Normalne jest to, że ktoś jest szczupły i jeżeli nie wiążę się to z problemami zdrowotnymi, to nikt nie ma prawa krytykować, wyśmiewać, bo ktoś jest szczuplejszy. Mam dużo w tym temacie do napisania, ale chyba mogłabym to zakończyć jednym zdaniem: „NIE KOMENTUJ”. 

 

 

 

 

1 komentarz

  1. dzięki za artykuł! mój rozmiar od ponad 30 lat to 34-36, od zawsze drobne, cienkie kości, wysoki wzrost, zlewałam to całe obrażanie: wyglądasz jak kościotrup, ale chudzielec, masz raka, pracujesz nocami jako prostytutka? jesteś narkomanką? itd., zniosłam nawet siedzenie w pracy za zasłonką, bo nie można na mnie patrzeć, ale ostatnio się postawiłam i powiedziałam, że nie pozwalam na komentarze i co usłyszałam? że chudych można obrażać, ale grubych, niepełnosprawnych czy z widocznymi defektami fizycznymi nie… bo w takiej kulturze żyjemy…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.