„A co zrobisz jak któryś z twoich synów okaże się gejem?”

Masz dwóch synów, przecież jeden z nich może okazać się gejem. Co wtedy zrobisz? Jak daleko sięga twoja tolerancja? 

Mogłabym to pytanie zadać zupełnie inaczej – a co zrobisz jak twój syn okaże się heteroseksualnym mężczyzną? Bo odpowiedź byłaby dokładnie taka sama.

Mieszkam w Polsce. Od pierwszej minuty życia po dziś dzień. Wychowałam się w przeświadczeniu, że mogę robić wszystko to co mężczyźni i będąc kobietą wcale nie muszę się godzić na bycie praczką, sprzątaczką, kucharką i zawsze wiedziałam, że nie będę tworzyć wielodzietnej rodziny. To nie dla mnie.

Jestem feministką, choć nie lubię fanatyzmu w żadnej postaci, a im jestem starsza tym więcej rozumiem i jestem dla wielu poglądów bardziej elastyczna, choć nie zawsze tolerancyjna. Nigdy nie ukrywałam, że jeżeli chodzi o politykę jestem totalnym przeciwnikiem obecnej partii rządzącej, nie oglądam TVP i mimo zaproszeń do PnŚ za każdym razem grzecznie odmawiam jakiegokolwiek uczestnictwa. Tata był ze mnie dumny, kiedy odpisałam pewnego dnia na mejla, że dziękuję za zaproszenie ale nie współpracuję z telewizją reżimową.

Mam dwóch synów, męża i psa. Jestem jedyną kobietą w domu. Pracuję, nie wyobrażam sobie inaczej, nie nadaję się do tego by być panią domu na 100% i nie mam problemu z tym by mąż przejmował domowe obowiązki. Zupełnym przeciwieństwem jest moja mama, która w porównaniu do mnie po prostu uwielbia gotować i sprzątać i choć łączą nas więzi krwi i jesteśmy ze sobą bardzo blisko, kompletnie nie odnalazłabym się w jej roli, z kolei ona w mojej.

Jestem mamą nastolatka i nie wiem tak naprawdę czy za kilka(naście) lat poznam Jana dziewczynę, czy może chłopaka, czy może w sumie nikogo, bo okaże się, że mojemu synowi nie jest po drodze jeżeli chodzi o jakiekolwiek związki. Może zostanie singlem, a może zasypia mnie tyloma wnukami, że  będę często i gęsto mylić ich imiona.

Jakąkolwiek drogę obierze będę go wspierać, pod warunkiem, że nie będzie to droga, która krzywdzi innych. 

Tak już mam i tego nie zmienię. 

Pamiętam, że kiedy pierwszy raz zadano mi pytanie: „A co jak twój syn okaże się gejem?” byłam trochę rozdarta. Myślałam wówczas (wiele lat temu), że mój syn na pewno nie będzie gejem (choć nie mam pojęcia skąd była we mnie ta pewność), a poza tym byłam jeszcze wtedy na etapie w którym wydawało mi się, że jedynym słusznym modelem rodziny jest bycie mężczyzną, który wiąże się jedynie z kobietą. Oczywiście nie miałam nic przeciwko, że ktoś obok mnie będąc mężczyzną ma jednak chłopaka, ale wolałabym, żeby to nie dotyczyło moim najbliższych. Na szczęście dorosłam. A wraz ze mną mój mąż, który początkowo też się oburzyła na to pytanie.

W naszym domu takie tematy nie są tabu. Zresztą nie wiem, czy w naszej rodzinie w ogóle jest jakiś temat tabu, którego z Janem nie omawiamy, bo wiadomo, Stachu jest jeszcze za mały. Stworzyliśmy taki model rodziny, którego w sumie żadne z nas nigdy nie miało, bo choć moja mama więcej ze mną rozmawiała na wiele tematów niż odbywało się to u Artura, to jednak zdecydowanie w naszym domu wszystko, ale to absolutnie wszystko jest tematem „do przedyskutowania”. Oczywiście adekwatnie do wieku.

Nie mieliśmy problemu by wytłumaczyć Janowi dlaczego mama poszła na Protest Kobiet, skąd ta błyskawica i po co. Nie mamy problemu, żeby rozmawiać o seksie, zabezpieczeniach, a prezerwatywy w szufladzie są dla nas tak samo normalne, jak sztuczce w innej. Nawet Staś, lat 4 wie, że to prezerwatywy, które stosuje się jak ktoś nie chce mieć więcej dzieci. Pytał w sklepie „co to?” więc odpowiadaliśmy. A u nas temat „mamy was dwójkę, więcej nie chcemy” jest tak samo naturalny jak rozmawianie o kolejnym zestawie LEGO.

Nie chcę nigdy by moi synowie wstydzili się do nas podejść i porozmawiać, bo coś ich niepokoi np. w okresie dojrzewania.

I tym samym uważałabym za totalną porażkę, gdyby którykolwiek z moich synów ukrywał przed nami fakt, że ma chłopaka i w sumie to jest gejem, bo bałby się naszej reakcji. 

Nie wyobrażam sobie wyrzucić syna z domu. Nie wyobrażam sobie dać mu do zrozumienia, że jest gorszy, że nie taki dobry „dla mnie”. Że to wstyd, że nie tak go wychowałam. Nie wyobrażam sobie stosowania szantażu emocjonalnego, że jak mnie kocha to powinien zerwać z chłopakiem i znaleźć sobie dziewczynę. Nie wyobrażam sobie w ciągu chwili wykreślić własnego syna z mojego życia tylko dlatego, że homoseksualistą.

Za to wyobrażam sobie, że kiedy przyszedłby do nas do domu i powiedział, że ma chłopaka, to ja chciałabym go poznać i byłby w naszym domu mile widziany a ja zagryzłabym każdego kto w mojej obecności krytykowałby ten fakt. Najważniejsze dla mnie byłoby po prostu aby mój syn był szczęśliwy. A skoro to szczęście dałby mu inny mężczyzna to dla mnie jest to już totalnie bez znaczenia.

Co by mnie tylko dołowało?

Życie w Polsce. Choć  może (ale tylko może) to wszystko się zmieni zanim całkowicie dorosną i znajdą swoje drugie połówki. Tu nie mogliby wziąć ślubu, adoptować dzieci. Samo posiadanie dzieci też byłoby dla mnie powodem do zmartwień (kiedyś również byłam przeciwniczką) – społeczeństwo mogłyby okrutnie wykluczyć mojego wnuka/wnuczkę, mimo, że jeżeli weźmiemy pod uwagę heteroseksualnych rodziców – to w takich rodzinach częściej dochodzi do przemocy i molestowań.

 

Wiem co się dzieje obecnie w Polsce i wiem, że często jest to tylko i wyłącznie zasłona dymna. Zrobić aferę, żeby tylko nikt nie będzie zwracał uwagi na większe problemy jakie się u nas dzieją. Co więcej na mównicy mamy panią Kaję Godek, osobę, która nienawidzi ludzi i która – co gorsza – ma tysiące popleczników. Mnie to bulwersuje i smuci zarazem.

 

HOMOSEKSUALIZM TO NIE JEST CHOROBA. To orientacja seksualna, tak samo jak Twoja heteroseksualność. I na tym powinno się wszystko skończyć. I na ten temat mogłabym napisać długi wpis w którym  podałabym linki do badań, które miażdżą niewiedzę tych, którzy uważają się za wystarczająco ważnych by wygłaszać na arenie politycznej swoje poglądy. Poglądy szkodliwe, pełne nienawiści, butności i nietolerancji.

 

Co możemy zrobić? Wiele. Przeciwstawiać się temu. I pamiętać o tym w kolejnych wyborach.

 

 

 

 

1 komentarz

  1. W punkt. Dodam tylko zdanie, które gdzieś ostatnio przeczytałam i zapadło mi w pamięć, a mianowicie ktoś uznał, że jego największą porażka jako rodzica byłby fakt, gdyby pomimo znajomości swojego dziecka tyle lat nie zorientować się samemu na temat jego orientacji seksualnej (że w ogóle jakiś coming out dla rodziców byłby potrzebny).

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.