Rok 2019. Moje (nasze!) sukcesy.

Fakt, że mamy koniec listopada (a nie grudnia) niczego w sumie nie zmieni, bo nie sądzę by zadziałało się coś więcej w grudniu w mojej blogowej „karierze”, co mogłoby zaćmić to co poniżej opiszę. A ponieważ ten rok był dla mnie ogromnym sukcesem postanowiłam Wam go podsumować. Wam, osobom, które są dla mnie całym fundamentem bloga i mogę śmiało napisać, że o taką ekipę walczyłam!

GŁÓWNA NAGRODA ONET. 

Zacznę może od tego, że to jest nasza wspólna nagroda. Pokazaliście wtedy, że jestecie cudowną, zaangażowaną społecznością. To nie była czysto subiektywna ocena danego jury, czy kilku jury, tylko nagroda za głosującą społeczność. Dodatkowo na Gali Twórców zyskałam drugi najwyższy wynik spośród 800 blogów, które brały udział w głosowaniu. W mojej kategorii trzymałam się na pierwszym miejscu od niemalże pierwszych chwil do samego końca. Przeszłam do finału. Z ogromną dumą, choć nie zgarnęłam tej nagrody. Nie musiałam. Bez tego też wygrałam – Was!

Od samego początku uważałam, że ta nagroda należała się komuś innemu. Ja się bardzo cieszę, że namówiliście mnie wtedy na przystąpienie do konkursu, bo sama z siebie bym pewnie tego nie zrobiła, ale chodzi jednak oto, że ja w blogowaniu przechodziłam wtedy mały kryzys. Nie wychodziłam poza przeciętność. Nie robiłam wtedy absolutnie nic w porównaniu do Magdy Komsty, która wtedy wygrała. Ona po prostu pod kątem pracy robiła taką turbo robotę do której ja nawet w połowie nie dosięgałam.

Specjalna Nagroda Onet dała mi jednak pewnego kopa. Potrzebowałam takiego zapalnika by znowu wejść na swoje dawne tory, bo ja bardzo lubię to co robię. Na dodatek w ostatnich 2 latach zebrałam tak wspaniałych ludzi wokół siebie, że nie wiem czy kiedykolwiek będę w stanie się odwdzięczyć.

Dziękuję, że głosowaliście. Dziękuję, że mogłam stanąć tam, przed setkami ludzi i Wam podziękować.

 

AFERA ANTYSZCZEPIONKOWA.

Pora na mój punkt widzenia z tej majowo-czerwcowej afery. Myślę, że warto o tym napisać, choć ten temat nie jest tak kolorowy jak pierwszy. Właściwie jest to na dobrą sprawę kupa łajna, bo antyszczepionkowcy dawno przestali być dla mnie odpowiednim kompanem do dyskusji. Nie chcę ich już słuchać. Nie w mojej przestrzeni. Już nie. I nie uznaje kompromisów. Wyrosłam z tego masochizmu.

W maju trafiliśmy na antyszczepionkową lekarkę. Fakt ten został opisany na moim fanpage. Wiedziałam, że zrobi się z tego afera, bo jestem zbyt długo w socjal mediach by nie przewidzieć dalszych konsekwencji. Jak się można łatwo domyślić zostało to udostępnione setki razy również na antyszczepionkowych grupach. Obrażano mnie (co jeszcze przełknę), ale również moje niczemu winne dzieci życząc mi i chłopcom ciężkich NOPów.

Sprawą zainteresowały się media. Początkowo odmówiłam jakiegokolwiek wywiadu w tej w tej sprawie. Sytuacja została zgłoszona WIL przez Marka Posobkiewicza, który jest moim znajomym (co utworzyło wiele teorii spiskowych, że wizyta u okulisty była celowa) i nie chciałam narażać mojej rodziny na zmasowany hejt, nawet jeżeli ja sama jestem na niego gotowa. Wtedy jednak moi znajomi i mój mąż przekonali mnie do tego, że nie powinnam się ich bać.

Artykuły pojawiły się w TVN24 i w Wyborczej. Zaraz potem inne portale to podchwyciły. Znalazłam się w wielu miejscach w sieci i musiałam powiedzieć w pewnym momencie „stop”. Odciąć się. Dostawałam screeny od Was w których było tyle nienawiści w stosunku do mojej osoby i padały takie słowa, że po pewnym czasie zaczynało to już ciążyć, bo nikt z nas nie jest robotem bez uczuć.

Na dodatek napisałam wtedy wpis, który pobił wszystkie wpisy na blogu, więc znowu wlazłam w sam środek tego gówna z pełną premedytacją. Ten wpis znalazł się na wykopie, na twitterze, było tysiące razy udostępniany. Wiedziałam, że robię dobrze. Że czas stawić czoła tym ludziom a nie wiecznie chować głowę w piasek, bo człowiek się boi zmasowanego ataku grupy ludzi. No nie, nie warto się bać, bo nie ma czego. Za mną stoi nauka, badania i postęp medycyny.

Tak samo jak ja nie zamierzam podporządkować się innym. Nie chcę jeżeli jest to sprzeczne z moimi poglądami.

Dziękuję, że wtedy byliście z nami i nas wspieraliście tworząc przepiękny mur wsparcia nie do przebicia.

 

STARZY PREZESÓW.

Nie wiem od czego zacząć, może od początku,a swój początek w sumie jest w grudniu 2017 roku, więc notabene prawie 2 lata. Musiały jednak te 2 lata upłynąć bym mogła napisać jak bardzo rozpiera mnie duma na myśl o tym co udało nam się wspólnymi siłami stworzyć.

Jasne, że jak na każdej grupie tak i na tej działy się różne nieciekawe rzeczy i nadal gdzieś tam pojawiają się zgrzyty – normalka – ale atmosfera na grupie oraz rozpoczęte znajomości przeszły moje najśmielsze oczekiwania. Na dodatek nie tak dawno stało się coś, co nadal napawa mnie wzruszeniem i co opiszę poniżej.

Starzy Prezesów to takie miejsce gdzie rozmawiamy o wszystkim i niczym. Gdzie dzielimy się śmiesznymi memami, trudnymi tematami, problemami. Gdzie w tematach obok seksu znajdują się te w których przesyłam pozytywne fluidy innym.

Jest moc!

Starzy Prezesów – i love it!

 

9 TYSIĘCY DLA DZIECI A.

A. była moją czytelniczką i aktywną osobą na „Starych Prezesów”. Miała 7 letnią córeczkę i 2 letniego synka. Niestety chorowała na raka. Trzymałyśmy za nią kciuki, czekałyśmy na wieści. Niestety w październiku A. przegrała walkę z rakiem. Odeszła.

Kiedy dostałam wiadomość byłam w drodze do lekarza. Siedziałam w aucie, w środku Poznania w korku i czułam się tak jakby na moment świat stanął do góry nogami. No bo jak to? Nie wiem dlaczego to zrobiłam, ale wpisałam wtedy jej dane w lupkę. Spojrzałam na ostatnie jej posty, na te wszystkie pełne humoru posty i zaczęłam myśleć: „rety, to niemożliwe!”.

Członkowie grupy – podobnie jak ja – przeżyli jej śmierć. Straciliśmy jedną z nas. Było smutno. Wtedy wyszła inicjatywa, żeby zrobić zrzutkę i spełnić marzenia jej dzieci w nadchodzące wielkimi krokami święta. Chcielibyśmy aby w tych trudnych chwilach choć na moment zagościł uśmiech.

Wszyscy admini grupy zaangażowali się, ustaliliśmy co i jak, oraz kwotę do której będziemy zbierać. Granicą było 3 tysiące. Wtedy sądziłam, że nie jesteśmy w stanie tego przekroczyć. To były ogromne pieniądze. Mimo to przekroczyliśmy. Trzykrotnie! I postanowiliśmy spełnić wszystkie życzenia z listy dzieci, które do nas dotarły.

To my podjęliśmy decyzje o zamknięciu zbiórki. Stwierdziliśmy, że i tak możemy wiele. Wszystko właśnie jest w trakcie realizacji, pierwsze zamówione prezenty docierają. Wszystko zostanie przesłane dzieciom.

Ponad 400 osób w tym roku zostało elfami dla dwójki rodzeństwa, które straciło mamę.

To zaszczyt być twórcą dla tak wspaniałych ludzi!

 

 

 I CO DALEJ?

Jest wiele planów. A Listopad był naprawdę pracowity. Byłam też w Warszawie na konferencji Pampers z okazji Światowego Dnia Wcześniaka i na drugiej konferencji, którą organizowała Fundacja Koalicja dla Wcześniaka na której głównie chodziło o podsumowanie działań związanych z refundacją synagis. To ogromny krok związany z wcześniakami jakie zrobiło Ministerstwo Zdrowia. Tym bardziej, że to bardzo droga immunoglobulina, ale ratująca zdrowie i życie najmniejszych noworodków.

Udzieliłam też dwóch wywiadów o wcześniakach – dla Onet.pl i Wysokich Obcasów.

Po nowym roku chciałabym zacząć powoli realizować to co chodzi mi w głowie od dawna, a co będzie moim wspólnym projektem z Jankiem. Chciałabym też napisać o wiele więcej wpisów o wcześniactwie i zająć się szerszym omawianiem PTSD u matek wcześniaków. Zacząć mówić o tematach tabu, o tych, które są omijane. Rownież o niepełnosprawności wcześniaków. Nie po to by pokazywać wcześniactwo w ciemnych barwach, ale dlatego by kobiety przestały się wstydzić specjalistów takich jak psychiatra czy psycholog, a społeczeństwo zobaczyło jak ogromną cenę za życie potrafią płacić dzieci ich rodzice.

Stworzyłam takie miejsce w sieci do którego sama chciałabym trafić te prawie 11 lat temu. Niestety nie miałam takiej możliwości. Po wielu latach prowadzenia „Matki Prezesa”, po zweryfikowania wielu znajomości i zamknięciu za sobą (niekiedy z trzaskiem) wielu drzwi, to wszystko pozwoliło mi się rozwinąć. Bez oglądania się ciągle za siebie, bez ciągłego udowadniania ludziom, którzy na to nie zasługują, że nie jestem zerem. Przestałam też zawracać swoją głowę osobami, które w moim życiu powinny znaczyć tyle co pyłek kurzu, który w każdej chwili można strącić. Miałam zawsze dwa wyjścia – albo się cofnąć pod krytyką, zakopać swoje działania i nie realizować swoich pomysłów; albo przejść refleksje, zmienić trochę priorytety i iść przed siebie. Bez zastanawiania się co myśli o mnie ktoś, kogo opinia mnie nigdy nie powinna interesować.

 

 

Mnie blogowanie wiele nauczyło i niektóre lekcje były bolesne. Ale dzięki temu wyciągnęłam z tego wiele i mogłam sama coś w sobie zmienić. Nauczyć się trochę więcej pokory. I działać. I dzięki temu właśnie mam tak wspaniałą społeczność.

Dziękuję!

 

 

 

2 komentarze

  1. Dziękuję, że jesteś ❤️❤️❤️

  2. Super podsumowanie 😊
    Dziękuję za ten blog❤️ i oczywiście grupę 😜

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.