Karmiłam 2 lata i 3 miesiące, a ponieważ Staszek urodził się w 35 tygodniu wiązało się to często z licznymi wizytami u specjalistów, zwłaszcza w pierwszym roku życia. Często czytałam negatywne opinie o lekarzach, położnych i bardzo często mienili się jako ignorancji w temacie laktacji, więc miałam do osób medycznych bardzo duże uprzedzenie jeżeli chodzi o karmienie piersią. Niepotrzebnie. Dzisiaj przedstawiam Wam pozytywne historie.
Zacznę od początku …
3 stycznia 2017 roku na świat przyszedł Staś. Cesarskie cięcie zostało wykonane w 35 tygodniu ze względu na deceleracje na ktg i złe przepływu. W wyniku podania narkozy Staszek na świat przyszedł z 1 punktem i trafił na neonatologię – najpierw na OIOM, po kilku godzinach został przewieziony na Opiekę Pośrednią. Mój mąż przekazał wtedy lekarzom, że bardzo prosimy nie dokarmiać Staszka mlekiem sztucznym, ponieważ moim priorytetem jest aby dziecko jak najszybciej dostało ode mnie siarę no i mój pokarm.
Problem w tym, że jak się okazało ja nie miałam pokarmu.
Moją historię o początkach karmienia opowiadałam wiele razy. Kiedy 5 stycznia poszłam do Staszka ze swoimi 10ml mleka (był to mój wtedy najwyższy wynik, dzień wcześniej udało się odciągnąć całe 2ml siary) z dumą przekazałam to na oddziale neonatologicznym, a ponieważ zbliżał się czas karmienia Staszka, wiedziałam już, że dostanie część ode mnie (Staszek miał zapisane 20ml mleka).
Wtedy na mojej drodze stanęła pani Małgosia. Przyszła, spojrzała na mnie, na to 10 ml i powiedziała, że doprawdy, jak mi się udało odciągnąć już 10ml to zaraz odciągniemy kolejne 10ml, bo szkoda, żeby mały dostał mleko modyfikowane, skoro laktacja juz hula. Zabrała mnie wtedy do pokoju laktacyjnego i udowodniła, że Staszek może już całkowicie zrezygnować z mm. Dodatkowo, kiedy usłyszała, że stymulowałam piersi co 3 godziny, również w nocy powiedziała:
„Spisała się pani na 6 z plusem!”.
Chwilę potem pomogła mi dostawić Staszka do piersi dodając, że mam się kompletnie nie przejmować tym, że on teraz nie chwyta prawidłowo, bo Stasie to fajne i mądre chłopaki. To wsparcie było wtedy na wagę złota, bo brak pokarmu po cc mocno mnie wtedy dołował, tym bardziej, że nie miałam przy sobie dziecka i nie miałam mleka …
Od 5 stycznia 2017 Staś był już wyłącznie na moim mleku, choć przez pewien czas byłam jeszcze kpi (karmiłam odciągniętym mlekiem z butelki).
Pomoc położnej.
Miałam to szczęście, że położna, którą wybrałam poza faktem, że jest cudownym człowiekiem, to jest również CLD (czyli certyfikowanym doradcą laktacyjnym). Staszek miał słabe przyrosty, ale ona dawała wiele rad i wskazówek, ponieważ wiedziała, że nie chcę dokarmiać Staszka mlekiem sztucznym.
Z jej pomocą, moją determinacją i całą dozą pozytywnej energii udało się przeskoczyć ten bądź co bądź trudny etap, bo każda matka mimo wszystko gdzieś z tyłu głowy zawsze ma to „zagłodzenie”. Dlatego mam nadzieję, że inne kobiety też trafią na tak cudowną położną.
Śremiankom polecam całym sercem Grażynę Kasprzak.
Neonatolog „Wszystko co najlepsze ma pani przy sobie”.
Usłyszałam to od niego dwa razy. Za pierwszym razem, kiedy byłam ze Staszkiem na prywatnej wizycie, bo Jaś się rozchorował, a ja bałam się, że zarazi 3 tygodniowego wtedy Staszka. Lekarz stwierdził, że wszystko to co najlepsze mam przy sobie i nic więcej nie jesteśmy w stanie zrobić aby uchronić Staszka. Mam po prostu karmić. Powiedział też wtedy dość dosadnie, że Staś nie jest Jasiem i mam przestać panikować.
Ja czasem potrzebowałam sprowadzenia na ziemię.
Szpital w Śremie, mega wsparcie.
W styczniu 2018 roku, krótko po Stasia urodzinach w naszym domu zapanowała jelitówka. Zaczęło się od mojego męża. Chwilę potem wymiotować zaczął Staś. I ja początkowo myślałam, że wypił za dużo mojego mleka i ulewa, ale to nie było jednak to. Trafiliśmy szybko do pediatry, Staszek miał podany zastrzyk, który wprawdzie zatrzymał wymioty (wymiotował po każdym, ale to absolutnie każdym podaniu piersi), ale wieczorem zaczęła się biegunka i ostatecznie zaczął zwracać dwoma stronami.
Każdy lek, elektrolity, które próbowałam mu podać on zwracał. Mieliśmy wtedy skierowanie do szpitala „w razie jakby się nie polepszyło”. Skorzystaliśmy z tego skierowania rano, bo Staszek przestał moczyć pieluszki. Przyjęto nas na oddział dziecięcy w szpitalu w Śremie, a ja oczywiście byłam przygotowana na wojnę, bo ja byłam przekonana, że zaraz się ktoś doczepi do tego, że dziecko ma jelitówę, a ja karmię swoim mlekiem i to ponad roczne dziecko. Ale nic z tych rzeczy!
Wszyscy w szpitalu od lekarki, która nas przyjmowała, na pielęgniarkach i salowych kończąc byli mega pro, jeżeli chodzi o karmienie piersią. Naprawdę jak człowiek z dzieckiem w szpitalu słyszy: „Niech się pani nie martwi, że on nie chce nic jeść! Niech go pani po prostu częściej dostawia!”, to naprawdę człowiek dostaje skrzydeł. Tak samo jak słyszy, że gdyby nie to karmienie byłby w dużo gorszym stanie, a tak na spokojnie mam się nie martwić, bo z nim wcale nie jest źle.
To była najpoważniejsza do tej pory choroba u Staszka, a ja leżąc z nim w tym szpitalu nabawiłam się tego samego, przy czym ja jeszcze miałam wysoką gorączkę, a Staś nie gorączkował.
Ordynator oddziału dziecięcego – ten sam lekarz, którego opisywałam powyżej – na wypisie powiedział mi, że on nam nic do domu wielce przepisywać nie będzie, bo przecież karmię i mam karmić, karmić, karmić – takie są zalecenia.
USG piersi. 2 lata karmienia.
Kiedy na IG napisałam, że zapisałam się wreszcie na USG piersi profilaktycznie zaczęłam masowo dostawać wiadomości, że podczas karmienia piersią nie wolno robić USG, bo nie jest miarodajne. Takie informacje kobiety karmiące otrzymywały w gabinetach. I nie to, że były to pojedyncze wiadomości, tego była cała masa – po prostu kobiety były przekonane, że to prawda. A to MIT!
Na USG piersi poszłam karmiąc już ponad 2 lata. Pomyślałam sobie, że jak mi lekarz nie będzie chciał wykonać to ja otworzę gębę i to bardzo niewyparzoną. Tylko ja nie musiałam gęby otwierać, no chyba, że tylko po to by poinformować, że owszem karmię, ponad 2 lata i tylko jedną piersią.
Lekarz po wysłuchaniu dlaczego tylko jedną piersią, a w ogóle jakoś tak wyszło, że dowiedział się też, że to była bardzo trudna laktacyjna droga, był pełen podziwu i też usłyszałam wiele miłych słów, które zawsze zapadają w pamięci, tym bardziej w dobie tak ogromnej też krytyki wobec kobiet długo karmiących piersią.
___
A wy? Jakie miałyście pozytywne historie związane z karmieniem piersią w gabinetach lekarskich?
Dodaj komentarz