Pamiętam siebie, lata temu, kiedy siedziałam na placach zabaw z dwuletnim Jasiem i moje dziecko miało pierwsze starcie z łopatkowymi bossami. To były te wszystkie dzieci, które posiadały wielofunkcyjne łopatki. Niby łopatka służyła do kopania hiper wielkich dziur, ale jednocześnie lali po głowie nią każdego kto im się przeciwstawił. Moje dziecko uciekało do mnie z prędkością boeinga zanim ktoś się na niego zamachnął, mimo iż zwykle bawił się sam w swoim kąciku. Reszta w tej piaskownicy próbowała zostać królem tej dżungli, dzierżąc dumne to swoje berło w postaci łopatki. Udawało się najsilniejszemu i zwykle temu, którego mama siedziała najdalej i najpóźniej wyciągała dwulatka z piaskownicy. I ja sobie oczywiście myślałam, że mój dwulatek to jest taki hiper empatyczny. I och! jakiego ja sobie synka wychowałam miłego! I to oczywiście moja zasługa! Patrzcie i uczcie!
A potem urodziłam Stanisława …
DWULATEK ATAKUJE!
Jakiś czas temu dzwoniłam do mojej mamy z pytaniem co robi, odpowiedziała, że w sumie to nic, więc zapytałam całkiem serio i poważnie, czy możemy jej zapewnić niezapomniane popołudnie w towarzystwie wnucząt. Ostatecznie dowieźliśmy tylko Staszka, bo Jasiek został z kumplem. Ten wiek. Nie przeskoczysz. I nie, ja absolutnie nie mogę się pogodzić z tym, że Jasiek woli ziomków od starych! Ale o tym może innym razem.
Staszek ostatnio jest dość trudny w obyciu jeżeli chodzi o zakupy. O ile wcześniej można go było wsadzić do wózka sklepowego i było całkiem miło, o tyle obecnie wózek go boli. Parzy ogniem piekielnym jak niegdyś gondola i to on w sklepie przejmuje wózkowe stery. Zwykle są to czerwone koszyki z Biedronki. Ja jestem z tych co idą na skróty i nie bawią się w żadne wojny z dwulatkiem, bo wiem, że i tak przegram. Chce wózek, proszę bardzo. Mój mąż próbuje walczyć, ale zwykle kapituluje gdzieś między serami a parówkami, po 2 metrach. Rekord możemy liczyć w 5 metrach.
Chyba najtrudniej było w IKEA, gdzie w sobotę było naprawdę dużo ludzi (ogromne wyprzedaże!), a Staszek w pewnym momencie rzucił mi się na środku i za cholerę nie chciał ani iść dalej, ani wstać, ani być na rękach. Chciał leżeć na podłodze, na strzałce i tylko na strzałce, twarzą do ziemi. Miałam wrażenie, że ta strzałka go ładuje i przesyła jakieś moce z odległej galaktyki.
A pamiętacie sytuację sprzed kilku tygodni jak dwulatek zamknął mamę na balkonie i musiała interweniować straż? Ja ostatnio rano musiałam negocjować, bo zamknął się w pokoju i przysunął do drzwi krzesełko na którym stał. Gdybym chciała otworzyć drzwi, zrzuciłabym go z krzesła, a to mogłoby się skończyć już niekoniecznie miło, a biorąc pod uwagę jego kaskaderskie zamiłowanie mógłby mieć wtedy rękę w gipsie, albo nogę, albo jedno i drugie. Na szczęście zawsze mam asa w rękawie. Psi Patrol. A to wygra ze wszystkim.
DWULATEK KONTRA DRUGI DWULATEK.
Staś lubi inne dzieci, nawet bardzo. W ogóle lubi przebywać w towarzystwie innych dzieci i jest bardzo kontaktowy. Ale też strasznie rządzi. O wiele lepiej dogaduje się ze starszymi od siebie, ale pewnie tylko dlatego, że ci dla świętego spokoju na wszystko mu pozwalają (np. ziomki Jasia). Problemem są dzieci w jego wieku, które przechodzę ten sam etap w którym każdy chce przekazać swoją rację drugiemu. I tu się pojawiają schody, zwłaszcza jak te racje bywają skrajnie różne. I tak Staś którego razu zostawił swojej koleżance na ręce zęby na kilka dni …
Poza gryzieniem, które Staszek jakby porzucił na poczet kopania, jest jeszcze w jego wykonaniu rzucanie tym co ma pod ręką w tego kto akurat go wkurzy. Zwykle jest to starszy brat. I w tym co napiszę byłoby coś śmiesznego (albo będziemy się z tego śmiać jak chłopcy będą dorośli), ale ostatnio Jasiek chciał oglądać TV, Staszek mu namiętnie wyłączał, Jasiek go opieprzył, więc Staszek chciał rzucić czymś w brata, a najbliżej miał tylko swoje krzesło … Więc próbował rzucić krzesłem w brata. Nawet nie pytajcie. Ja nadal tego nie ogarnęłam.
Ogólnie przeciętne dwulatki jeżeli już siedzą obok siebie to nie potrafią bawić się spójnie razem. Owszem mogą wykazywać jakieś inicjatywy, ale do wspólnej zabawy jeszcze daleka droga (choć sądząc po tym jak ucieka czas, nie taka znowu daleka). Dwulatki mogą uwielbiać towarzystwo innych dzieci, ale „wspólna zabawa” to spore nadużycie, bo zwykle każdy robi coś innego, chyba, że ktoś (np. starsze rodzeństwo, czy rodzice) nakierują i pokażą jakąś zabawę, w której mogą uczestniczyć wspólnie.
Nie jest to oznaka ani egoizmu dziecka, ani złego wychowania. Podobnie jak dziecko niezależnie w jakim jest wieku, wcale nie musi chcieć się wszystkim dzielić z obcymi dziećmi. Zawsze jako przykład zadaje rodzicom pytanie: „czy ty z chęcią oddałabyś swoją torebkę na placu zabaw obcej kobiecie, żeby sobie w niej pogrzebała i pobawiła się jej zawartością?”. I choć często dorośli wtedy pukają się w czoło, że czym jest torebka w obliczu zwykłego wiaderka, to dla takiego dziecka to wiaderko to właśnie taka torebka. A to, że nie dzielicie się torebką wcale nie oznacza, że nie potraficie dzielić się innymi rzeczami i jesteście egoistami.
Z dziećmi jest tak samo. Dajcie im wybór, a będą się dzielić tym czym chcą, a nie tym co muszą.
DWULATEK. OSIOŁEK.
Dzieci w tym wieku bywają uparte. Wiek około 2 lat to taki przeskok w zachowaniu, który wielu rodziców przeraża. Jak spojrzycie na to za kilka lat z perspektywy czasu dojdziecie do wniosku, że w gruncie rzeczy to taki wstęp do „wychowywania”. I choć wydaje się on w danym momencie trudny, to im dalej idziemy tym wyższe będą poprzeczki, choć będzie już nieco łatwiejsza komunikacja. Powiedzmy. 10 latek też się czasem zachowuje tak jakbyś mówiła do niego w języku afrykańskich plemion. Chodzi tu oczywiście o mądre wychowanie. Być może dlatego taki uparty Staszek nie robi na mnie większego wrażenia i podchodzę do tego ze stoicki spokojem. I widzę jak ten spokój świetnie rokuje.
Ja zwykle zachowanie dwulatka porównuję do naszego kobiecego PMS. Dziecko tak małe ma swój króciutki lont cierpliwości i nie rozumie jeszcze swoich ograniczeń i fizycznych i psychicznych. Często również nie rozumie konsekwencji pewnych działań, ani nie rozumie za bardzo pojęcia „zaraz” lub „nie mogę”. Tak naprawdę mam wrażenie, że Staszek uważa, że ja mogę wszystko i on również. Któregoś razu wpadł w ogromną rozpacz, kiedy nie mogłam się zmieścić w kącie pod skosem w dziecięcym pokoiku. I na nic zdały się tłumaczenia, że ja po prostu jestem za duża. Ja miałam się wcisnąć tam, gdzie przed chwilą siedział jego misiek. I w tamtym momencie to był jego życiowy problem. Że ja nie mogę się wcisnąć tam gdzie miś i nie mogę złamać praw fizyki. Albo po prostu próbował mi dać do zrozumienia, że powinnam schudnąć …
Do zachowań dwulatka, które zwykle irytują rodziców powinniśmy na czołówkę listy dodać to, że dziecko zmienia zdanie w ciągu 3 minut 5439589481 razy. Niczym ciężarna na hormonalnym haju. To ja! Prawie trzy lata temu. Potrafiłam robić aferę o wszystko, a ślub chciałam odwołać tylko dlatego, że krzywo wycięłam winietki. Dwulatek potrafi robić aferę oto, że ktoś oddycha jego powietrzem (np. tata). Albo chce wyjść w rękawiczkach w lipcu, albo na boso w lutym. I nie uznaje kompromisów. A czasem chce wyjść w czerwonej czapce, ale zaraz stwierdza, że lepiej w zielonej, po 3 sekundach ta fioletowa brata nadawałaby się najlepiej, ale ta zielona z czerwoną też niczego sobie. Więc chce założyć trzy na raz, ale tak się nie da, więc skoro się nie da to trzeba krzyczeć. Teraz. Głośno!
Z dwulatkami się nie dyskutuje. Dwulatek wie lepiej. I już!
JAK SOBIE RADZIĆ Z DWULATKIEM?
Dwulatkowi należy się morze cierpliwości i ocean miłości, jakkolwiek kuriozalnie by tego nie nazwać. Czasem rodzicom się wydaje, że kiedy z bezsilnością krzykną, czy szarpną, czy dadzą klapsa dosięgając szczytów frustracji to coś osiągną. W gruncie rzeczy nie osiągnięcie nic. Chyba, że chwilowe rozładowanie emocji, a chwilę później sięgające gwiazd wyrzuty sumienia i jeszcze bardziej wściekłego dwulatka. Będziecie się więc nakręcać jeszcze bardziej i powoli będziecie się wypalać. Wypalone macierzyństwo to nic pięknego. Ani dla Was, ani dla dziecka.
Kiedy czujecie, że zaraz wybuchniecie, spróbujcie znaleźć coś, co Was wyciszy. Np. liczcie w głowie wysokie cyfry, albo wyjdźcie na chwilę do łazienki, ochłońcie. Pamiętajcie, że lepiej aby dwulatek dobijał się przez minutę do drzwi łazienki, niż słyszał Wasze krzyki, których i tak nie rozumie (poza zrozumieniem, że jest to coś negatywnego). Ja wiem, że czasem to trudne, że czujecie się jak balony, które z każdym kolejnym krzykiem dziecka się wypełniają i wypełniają i w końcu coś pęka. Do tego czasem dochodzi niewyspanie i inne problemy dnia codziennego. Osobiście też uważam, że nad matkami w dzisiejszych czasach ciąży ogromna presja wyidealizowanego, ale jakże sztucznego świata. A ten wyidealizowany świat istnieje tylko na zdjęciach i nie da się go odtworzyć w życiu realnym, więc nawet nie próbujcie, bo próbujecie osiągnąć coś niemożliwego i o porażki nietrudno. To trochę tak jakbyście pewno dnia stwierdziły, że pojedzie autostopem na Księżyc.
A jak już naprawdę sobie nie radzicie, nie potraficie radzić sobie z emocjami, to naprawdę nie bójcie się prosić o pomoc psychologiczną!
Rozmowa z dwulatkiem powinna się zawsze (!) odbywać na jego wysokości. Warto też znaleźć zamienniki słowa „nie” „nie wolno”. Mówić krótko, na temat, bez trybu rozkazującego. I przede wszystkim … zdystansować. Czasem temu dwulatkowi też trzeba pozwolić mieć własne zdanie. Pozwolić dokonywać wyboru.. Ja się często łapię na tym, że oczekiwałam od dwuletniego Jasia zupełnie absurdalnych rzeczy i absurdalnego dostosowania się do mnie. Miało być tak jak ja chcę, a nie zawsze przecież mogło być tak jak ja chciałam. I to było bezsensu. Ostatecznie i tak musiałam się jakoś dostosować w mniejszym, lub większym stopniu, a jakbym od razu odpuściła kosztowałoby nas to mniej stresu. Tak robię teraz i mam o połowę mniej problemów.
Jest coś jeszcze o czym warto pamiętać – Wasze dziecko to osobna jednostka. Niby dwulatek to dwulatek, ale każdy z nich jest małym człowiekiem ze swoim własnym charakterem. Dlatego należy podejść do swojego dziecka bardzo indywidualnie. Nie zawsze to co doradzi nam ktoś na forach/grupach/w poradnikach będzie pasować do naszego dziecka. Jasiek np. był totalnie nieporadnikowy. Wszystkie te mądre ksiażki okazywały się bezradnikami. Z kolei ze Staszkiem jeżeli już coś czytam to tylko dla siebie, lecz ja sama czuję, że jestem najlepszym drogowskazem. Ale też wiele we mnie pewności siebie i … spokoju. Ten spokój uratował nas z niejednej sytuacji. I nadal jestem niesamowicie zafascynowana tym, że można przechodzić tak spokojne macierzyństwo.
PAMIĘTAJ TEŻ O SOBIE.
Poza faktem, że jesteś matką jesteś też kobietą. Poza „my” jest jeszcze słowo „ja”. Czasem potrzebujesz chwili dla siebie nie dlatego, że jesteś złą matką, ale dlatego, że każda z nas niezależnie od ogromu miłością jaką przekazuje dziecku MUSI w pewnym momencie przejść reset. Właśnie dla dziecka, aby móc zebrać wiatr w żagle i płynąć dalej w nadziei, że okiełzna się tego krzyczącego dwulatka.
Jutro będzie nowy dzień. Nowe wyzwania. Spójrz na dwulatka jak na człowieka, który w danym momencie sam nie radzi sobie ze sobą. Nie rozumie dlaczego nie może, dlaczego jest tak a nie inaczej. Bądź obok. Zrozum jego emocje i swoje. Ty jesteś człowiekiem z emocjami i ten dwulatek też. Oboje jesteście tak samo ważni!
Powodzenia!
Bomba! Czekałam na ten wpis z wypiekami! Dziękuję za usystematyzowanie wiedzy i ugruntowanie mnie w przekonaniu że zmierzam w dobrym kierunku. Mamy ogromny problem z gryzieniem przez Zosie innych dzieci w żłobku 🙁 w spokoju i ciągłej rozmowie, bez używania wszystkich słów na nie i nie wolno widzę jedynie ratunek. Dzięki jeszcze raz Matko Prezesa 🙂
Artykuł super☺Szkoda,ze nie miałam go pod ręką ,gdy moj obecnie 4latek byl w wieku Stasia.Popelniłam sporo błędów.No,ale coż na błędach człowiek sie uczy.Teraz mojemu
synkowi mnóstwo tłumacze,rozmawiamy i widac tego efekty.
Trochę obawiam się jak to będzie jak moja siostra urodzi kolejne dziecko. Dzieci, które tylko nauczą się chodzić są niczym burza i trzeba cały czas je pilnować. A co dopiero dwulatków, które jak sama słusznie wspomniałaś, potrafią rzucić czymkolwiek co mają pod ręką.
Na pewno posiadanie dzieci z małą różnicą wieku to wyzwanie, ale też należy pamiętac, że dwulatki to nie są mali mordercy. 🙂 Dwulatek to bardzo fajne i rozumne dziecko, choć nie zawsze robi to co mu każemy, ale z drugiej strony, które dziecko jest w 100% posłuszne? 🙂 Siostra na pewno będzie miała pełne ręce roboty na początku, ale … tysiące matek w podobnych sytuacjach dało sobie świetnie radę! Ona też da. 🙂