Słaby przyrost masy u noworodka na piersi – nasza historia.

Wiele świeżo upieczonych mam, które zaczynają swoją przygodę z karmieniem piersią czasem stają oko w oko z problemem „słabego przyrostu”, co jest jednoznaczne z tym, że podawane jest mleko sztuczne, laktacja jest zaburzona, mamy są przerażone, a zamiast realnej pomocy ze strony osób medycznych jest wzruszanie ramionami, lub powielanie najgorszego z możliwych mitów: „Widocznie miała pani za słaby pokarm”. W Internecie latają również jak boeingi historię o zagłodzonych noworodkach, których to matki padły ofiarami laktoterroryzmu, a inne kobiety w komentarzach przyklaskują. A ja dzisiaj opowiem Wam o tym jak walczyłam, bo Staszek przybierał … 10 gramów na dzień, ulewał jak fontanna, a mimo to obyło się bez mleka modyfikowanego, bo zostałam … mądrze pokierowana.

STASZEK-FISTASZEK, MISJA: WYKARMIĆ.

Staszek pierwsze 48 godzin był na mleku modyfikowanym. Od 3 doby życia udało się go całkowicie przestawić na moje mleko (ale w butelce – byłam kpi), ale tu pojawiły się dwa problemy. Pierwszy problem był taki, że przejście sprawiło spadek masy (dość spory), a drugi problem: na moim mleku zaczął ulewać, co było wodą na młyn problemu pierwszego.

W chwili narodzin miał dokładnie 2595 gramów, a w chwili wyjścia ze szpitala w 5 dobie 2360 gramów. Miał więc spadek 235 gramów. Nie przekroczył wprawdzie dozwolonego 10%, ale pani neonatolog była w 4 dobie bardzo niezadowolona z przyrostu, więc kazała go dokarmiać mlekiem sztucznym i nie wypuściła nas przez to do domu. Na moje zgłoszenie problemu z ulewaniem nie zaproponowano żadnej pomocy i nie udzielono żadnego realnego wsparcia, za to sprawdzano wędzidełko. Zwróciłam też uwagę na kolejny fakt, który zauważyłam – Staszek za dużo pił, bo w 3 dobie potrafił na raz wypić 50 mililitrów i chciał jeszcze. Miał silny odruch ssania, więc w grę wkroczył jeszcze smoczek.

Jako osoba, która już trochę tej wiedzy z zakresu laktacji miała odmówiłam podania mleka modyfikowanego i stałam się chyba wrogiem numer jeden i dzielnie trwałam w tym postanowieniu dalej. Przyznaję Wam się jednak, że nie wiem czy w tym 2 letnim macierzyństwie był jeszcze kiedykolwiek taki moment, kiedy czułam tak silny szantaż emocjonalny związany z mlekiem modyfikowanym. Ja po prostu miałam powiedziane, że do domu wyjdę jak podam mleko modyfikowane, a skoro nie podam, to zostajemy na obserwacji. A ja wtedy byłam niewyspana (no bo Staszek musiał być wybudzany co 3 godziny, a ja najpierw musiałam mu odciągnąć posiłek) i marzyłam o tym by wrócić do domu. Do Jasia, do męża, do mojego łóżka.

Dzisiaj naprawdę nie wiem skąd brałam siłę, ale w dniu wypisu ze szpitala (wywalczonego trochę) skonsultowałam się od razu z moją położną, która jest dodatkowo CLD. Do domu wyszliśmy 8 stycznia, 9 stycznia położna była już u mnie. Waga pokazała … 2380g.

 

10 GRAMÓW, 20 GRAMÓW, 71 GRAMÓW NA DZIEŃ!

13 stycznia położna przyjechała kolejny raz. Waga pokazała 2460 gramów. Staszek przybrał 20 gramów na dzień. Nie było skrajnie mało, ale nadal za mało. Byłam kpi, ale powoli przechodziliśmy na pierś. Staszek ulewał po każdym posiłku. W nocy pobudki co 3 godziny, w dzień starałam go się go przystawiać co godzinę. Szybko się męczył, zasypiał, trzeba go było wybudzać (miał żółtaczkę niewymagającą hospitalizacji, do tego wcześniak).

17 stycznia Staszek ważył 2500 gramów (mimo iż miał już dwa tygodnie nadal nie wyrównał masy urodzeniowej …). Przybrał zaledwie 10 gramów na dzień. Zdecydowanie za mało. Byłam tak umówiona z położną, że robimy najpierw wszystko co możliwe aby nie podać mleka modyfikowanego, a jeżeli przyrost nadal będzie tak niski ostatecznie zgodzę się na dokarmianie (chwilowe). Oczywiście kontrolowałam też pieluchy (których suchość mogła oznaczać pierwsze objawy odwodnienia, ale na to kompletnie nic nie wskazywało).

Położna dała mi kilka wskazówek:

  • w nocy pobudki co 2 godziny na pierś, minimum 15 minut intensywnego ssania z jednej piersi (wtedy jeszcze karmiłam dwoma piersiami) – w nocy mleko jest bardziej kaloryczne
  • w dzień jak najczęstsze przystawianie z kontrolowaniem minut ssania (najmniej 10 minut) i sprawdzanie czy Staszek odpowiednio pokarm przełyka  – dostawiałam go do piersi co około godzinę, czasem dwie, zdarzało się co 30 minut
  • jeżeli waga nie ruszyłaby z miejsca kontrolowanie ile wypija pokarmu poprzez podawanie go z butelki (lub strzykawki)

Ja dodatkowo z racji ulewania:

  • w dzień karmiłam na raty i w trakcie karmienia po prostu pionizowałam Staszka dając mu smoczek (ze smoczkiem jednak należy ostrożnie, ponieważ może zaburzyć odruch ssania – nam na szczęście nie zaburzył)
  • przed karmieniem przebierałam pieluszkę aby go rozbudzić  (Staszek przesypiał posiłki, ogólnie był bardzo niewymagającym noworodkiem)

W efekcie 23 stycznia na dość mocno stresującej i decydujące wizycie, okazało się, że Staszek wpiął się na szczyty wagowe i osiągnął masę 2930 gramów. Całe 71 gramów na dzień. Tu należy nadmienić, że 71 gramów na dzień, to wręcz podwójna dawka dzienna, jaką dziecko powinno przybierać. Przy czym dodam od razu, że nie było to nic niepokojącego, bo usłyszałam, że jest wręcz super.

  • 26–31 g/dobę w okresie 0.–3. mies.,
  • 17–18 g/dobę w okresie 3.–6. mies.,
  • 12–13 g/dobę w okresie 6.–9. mies.,
  • 9 g/dobę w okresie 9.–12. mies.

 

6 lutego (w moje urodziny) nastąpiła kolejna niespodzianka: 3580 gramów (50 gramów na dzień) a na ostatniej wizycie 15 lutego było już 4160 gramów (64 gramów na dzień). Położna z zadowoleniem zakończyła misję: uratować moją laktację. I zawsze jej będę wdzięczna za ten spokój, który we mnie wszczepiła i tą wiarę, że mi się uda.

 

NIE KUPIŁAM SWOJEJ WAGI. 

Kiedy wychodziliśmy ze szpitala chciałam do monitora oddechu od razu dokupić wagę. Ale jakoś tak się złożyło, że mąż kupił sam monitor, a potem wróciliśmy do domu i potem już przyjechała następnego dnia położna, która powiedziała, że nie jest to najlepszy pomysł. Tłumaczyła to między innymi tym, że będę miała hopla na punkcie ważenia i każde odchylenie od normy będę źle znosić, a dużo zależy też od tego, kiedy mały zrobił stolec, albo kiedy ostatnio jadł. No i na każdej wadze może wyjść odrobinę inny wynik, więc lepiej jak będziemy jednak ważyć jej wagą.

Dzisiaj wiem, że w tej radzie było wiele mądrego, choć wtedy byłam już w momencie życia, kiedy chciałam po prostu zrobić po swojemu, ale gdzieś tam po tych wszystkich wydatkach jakie musieliśmy zrobić (Staszek jednak trochę się pospieszył) ta waga była wydatkiem, który mogliśmy odłożyć, a to dobrze zrobiło dla naszego portfela.

Czy dzisiaj zrobiłabym tak samo i nie kupiła wagi? Tak. Dzisiaj również posłuchałabym położnej.




 

DALSZY PRZYROST.

Dalej Staszka waga była jeszcze bardziej imponująca. Neonatolog ze Śremu, który dał nam wiele cennych rad przy Jaśku i dawał nam je również przy Staszku, stwierdził, że mam kremówkę w piersiach to pewne, a mały – choć ulewa – świetnie sobie radzi. Stwierdzono u niego niedojrzałość układu pokarmowego i powiedziano, że najprawdopodobniej do pół roku powinno minąć (wykluczono refluks). I faktycznie, Staszek miał około 4-5 miesięcy, kiedy minęło.

19 marca (mając 15 tygodni, czy jak kto woli 3.5 miesiąca) ważył już 6200 gramów. 10 maja 6560 gramów, 16 sierpnia mając pół roku potroił masę urodzeniową i ważył 7900 gramów, w 10 miesiącu życia miał już 9500 gramów, mając 15 miesięcy 10,6kg, mając 1.5 roku 11,5kg. Obecnie waży ponad 12 kilogramów (bilans dwulatka przed nami).

Dodam tu od razu, że lekarze już nigdy (poza szpitalem) nie kwestionowali mojego karmienia piersią, wręcz przeciwnie, spotykałam się z bardzo pozytywnym odbiorem. Najbardziej pozytywny odbiór nastąpił, kiedy trafiłam z rocznym Staszkiem do szpitala z jelitówką i przygotowywałam się raczej na krytykę „a czemu tak długo?” „a proszę go nie karmić przy jelitówce!”. Było wręcz przeciwnie. Wszyscy – od lekarzy po salowe – gratulowali tego karmienia piersią i mocno wspierali, że przy tej jelitówce to najlepsze co mogę mu dać i dzięki temu, że on przyjmuje ten pokarm jest tylko lekko odwodniony, bo inaczej mogłoby być znacznie gorzej. Na odchodym neonatolog (ten od kremówki) powiedział mi nawet przy wypisie, że co on ma mi tu do domu zapisać, jak ja wszystko co najlepsze nosze ze sobą i mam karmić, karmić i karmić.

I życzę Wam byście na swojej mlecznej drodze na takich lekarzy trafiali!

 

NIE BÓJ SIĘ, ŻE ZAGŁODZISZ DZIECKO.

Jeżeli jesteś w tym miejscu w którym byłam ja, a sen spędza Ci z powiek wizja zagłodzenia dziecka, to pamiętaj o tym, że zanim do tego dojdzie dostaniesz pierwsze sygnały, że coś jest nie tak. Przez pierwsze 6 tygodni, raz w tygodniu powinna do Ciebie przychodzić położna, która powinna kontrolować wagę. Będziesz widziała jaki jest przyrost i będziesz mogła wdrożyć plan działania (taki jak np. u mnie). Musisz też sama kontrolować, czy dziecko przełyka, czy intensywnie ssie i kontrolować (a najlepiej również zapisywać) w jakich godzinach i ile minut dziecko jadło.

Kolejna sprawa dziecko, które się odwodni przestanie moczyć pieluszki. Prawidłowo powinno to wyglądać następująco:

  • 3-5 (3.–5. doba),
  • 4-6 (5.–7. doba),
  • 6-8 (od. 8 doby),
  • 5-6 (od 6. tygodnia)

 

W ciągu doby powinnaś karmić do czasu stabilizacji laktacyjnej 8-12 razy minimum (można częściej). Do tego należy pamiętać, że nie istnieje coś takiego jak „mało kaloryczny pokarm” – twój pokarm jest odpowiedni. Nieodpowiednia może być np. technika ssania (dziecko za płytko chwyta brodawkę), za długi odstęp między karmieniami, problemy z wędzidełkiem i wiele innych czynników, które należy w pierwszej kolejności wyeliminować.

Jeżeli jednak chcesz się czuć pewniej, możesz dziecku przed nakarmieniem podać pewną część mleka odciągniętego najlepiej strzykawką (butelka niestety może spowodować, że dziecko zacznie źle chwytać brodawkę, co dodatkowo poszerzy problem z przyrostem).

Warto skonsultować też sytuację z Certyfikowanym Doradcą Laktacyjnym w swojej okolicy. Wizyta doradcy wyjdzie o wiele taniej niż przejście na mleko modyfikowane.

Powodzenia!

 

___

Powyższy wpis jest dedykowane głównie dla kobiet, które chcą karmić piersią i starają się ominąć mleko sztuczne. Decyzja o tym czy jesteś w stanie przeskoczyć tę poprzeczkę czy nie, należy tylko do Ciebie. Jeżeli z jakiś przyczyn poddałaś się i podałaś mleko modyfikowane pamiętaj o tym, że w tym temacie nie istnieje pojęcie porażki. Dałaś mleka swojego tyle ile byłaś w danym momencie w stanie. Nie biczuj się, Twoje dziecko i tak Cię kocha i jesteś dla niego całym światem. 🙂

 










 

9 komentarzy

  1. Czytam już kilka lat. Może to egoistyczne, ale zdaje sobie sprawę jaką szczęściara byłam nie kontrolując tego wszystkiego, nie martwiąc się, nie mając tych problemów… Już 10 lat minęło, a ja teraz dopiero doceniam to wszystko. Ciążę bez zmartwień, karmienie non stop bo młoda nawet spala na rękach przy piersi całe dnie (nie jedząc) ulewala sporadycznie… Dziękuję. Szkoda tylko że dopiero teraz spojrzałam na to z perspektywy tych, które nie miały tyle szczęścia… Bo ja zdałam sobie sprawę, że miałam naprawdę ogromne. Podziwiam i Ciebie i inne mamy dzieci wcześniejszych. Naprawdę. Też byłam gówniara jak urodziłam i nie sądzę żebym była tak dzielna. Szacunek dla was wszystkich. Wielki.

  2. Super wpis 😊 mój Staszek urodzony po terminie też bardzo kiepsko przybierał na piersi. Do tego doszedł problem z przystawieniem, ale dzięki naszej położnej daliśmy radę bez mm. Karmię nadal i kończyć nie zamierzam. Za 4 dni mija nam pół roku.

  3. Terroryzowanie matek zbyt niskim przyrostem wagi, to chyba hobby niektórych członków personelu szpitalnego.. mój młodszy syn urodził się ważąc równo 4kg – spadł jeszcze w szpitalu o niecałe 5% a próbowano mi wcisnąć mm.. powiedziałam wprost, że nie, bo taki spadek jest normalny po porodzie i młody za chwilę na spokojnie odbije to co spadło i to z nawiązką, to była obraza majestatu :/

  4. Bardzo lubię czytać Twoje wpisy!

  5. Szkoda, że nie przeczytałam czegoś takiego 4 lata temu. Mała wcześniak – nie wcześniak z 36 tyg, 2600 wagi urodzeniowej, spory spadek w szpitalu. I również spała i ulewała, wręcz chlustała… Niestety z przybieraniem było kiepsko. Niestety mnie położna pokierowała tak, że po 1,5 m-ca byłyśmy już tylko na mm, choć chciałam karmić jak najdłużej.

  6. […] przerażone matki przechodzą na mleko modyfikowane. O słabym przyroście pisałam i opisywałam naszą historię, którą bardzo mocno polecam, bo pokazuje ona, że słaby przyrost nie oznacza wcale przejścia na […]

  7. […] cudownym człowiekiem, to jest również CLD (czyli certyfikowanym doradcą laktacyjnym). Staszek miał słabe przyrosty, ale ona dawała wiele rad i wskazówek, ponieważ wiedziała, że nie chcę dokarmiać Staszka […]

  8. Mój Synek urodzony w 36tc+6 też słabo przybierał na wadze. Ważył tylko 2600g. Zjadł i ulewał… Zjadł i ulewał. Waga dalej spadała mimo częstego przystawiania do piersi. W końcu się zatrzymała i nieśmiałe ruszyła w górę. W końcu Synek tak się rozpedził że przybierał 400g w tydzień 😮 nadgonił inne dzieci. 🙂

  9. Dopiero dotarlam do bloga, dlatego tak pozno komentuje – syn, urodzony cc pod koniec 37.tygodnia, ja pierworodka wiec zmeczona poprosilam w szpitalu o dokarmienie. W domu – mama poradzila kupic wage (syn wygladal jak paczus, wiec naprawde nie wiem, po co…. i po kazdym karmieniu odciagac zeby zwiekszyc laktacje. masakra!). Stres spowodowal, ze karmilam tylko 9mcy – syn sam sie odstawil (nie dziwie mu sie…) a lekarka polecila wlaczyc sloiczki zaraz po skonczeniu 4mca. Syn do dzis ma neofobie zywieniowa, wazy sluszne 40kg przy wzroscie blisko 1,5m (nie ma jeszcze 10 lat).
    Druga historia zupelnie inna – corka urodzila sie 3 dni przed planowanym cc (ale zalapala sie na cc wiec nie stracilam reszty swojego sluchu przy porodzie sn) – od razu poprosilam NIE dokarmiac, wage sprzedalismy, mamie pokazalam dyskretnego faka i karmilam po swojemu. Efekt? 5,5 roku karmienia, super zdrowe i bardzo sprawne dziecko. Rodzina? raczej bez zrozumienia, ale ze ja bojowa jestem ale przy tym grzeczna, to nikt mnie nie terroryzowal, tylko sie dziwili.
    Za kilkanascie dni (oby nie mniej) przyjdzie na swiat nasze 3. dziecko (tez cc) Zamierzam karmic piersia "do upadlego" ale zadbac najpierw o swoje potrzeby – potem o dziecka 🙂 – jak z maska tlenowa w samolocie. Tak zrobilam przy corce i mam same dobre doswiadczenia.
    A z tekstu biore z wdziecznoscia porady na wypadek slabego przyboru masy. Dziekuje!!!! I powodzenia z Jaskiem – czytalam wywiad na ladnebebe.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.