Jak przetrwać na patologii ciąży.

Nie każda ciąża trwa pełne 40 tygodni i nie każda ciąża przebiega prawidłowo. Niektóre ciąże tak bardzo odbiegają od normy, że trzeba położyć się na obserwacji w szpitalu. Trwa to różnie: czasem tylko kilka dni, ale czasem kilka tygodni,  a nawet miesięcy. Jak więc przetrwać na patologii ciąży, kiedy szpital w pewnym momencie staje się drugim domem?

 PATOLOGIA CIĄŻY.

Po ciąży z Jasiem dowiedziałam się, że dwie kreski na teście nie zawsze oznaczają pięknego, cudownego, zdrowego bobasa urodzonego o czasie. Czasem jest tak, że o dni się walczy, zamiast je odliczać do dnia terminu, bo właśnie te dni czasem grają bardzo kluczową rolę, czy Twoje dziecko przeżyje poza Twoim brzuchem czy nie. To, że Jasiek będzie wcześniakiem wiedziałam od momentu, kiedy wszystko, ale to absolutnie wszystko rozwaliło się na milion małych kawałków. Pytanie brzmiało: jak długo uda się oszukać naturę i zmienić bieg wydarzeń. Mój przypadek był na tyle skomplikowany, że nie było wiadomo czy zostały nam dni czy godziny. O tygodniach nikt nie mówił. Nie na początku. Bo nikt nie dawał nam na to szans.




Ze szpitala w Śremie prawie nic nie pamiętam. Mam dziurę. Pamiętam przebłyski, a byłam w nim 2 tygodnie. Potem zostałam przewieziona karetką na Polną. Nie mam dobrych wspomnień.Zwłaszcza z pierwszych kilku dni tam.

Czytałam dużo książek i dużo spałam. Ale miałam też spadki formy. Psychicznej. Wtedy, kiedy mój jedyny brat miał Komunię, a mnie na niej nie było. Wtedy, kiedy wszystko zaczęło się już sypać na dobre na początku czerwca 2009 i już było pewne, że dni są policzone (i faktycznie tak było). Kiedy zaczynałam wątpić w happyend. Trzymanie się tej iskierki nadziei, że będzie dobrze pozwoliło mi wtedy przetrwać. Oraz to, że nie do końca byłam wszystkiego świadoma.

Ja nie miałam Internetu w telefonie, który pozwoliłby mi na googlowanie co mi jest. To miało jasne strony. Nie znałam tych wszystkich tragicznych historii. A właśnie tak w większości kończą się takie przypadki jak moje. Niejednokrotnie pocieszałam kogoś naszą historią, bo przychodził ze swoją. Po kilku dniach dostawałam kolejną wiadomość. Taką, która zawsze powoduje łzy. Ciąża się zakończyła. Dziecko nie przeżyło. Czasem porodu, czasem żyło po kilka,kilkanaście godzin, kilka dni. Taką wiadomość dostałam też kilka dni… Przypadek identyczny jak mój, tylko z innym zakończeniem. Jakimi my jesteśmy cholernymi szczęściarzami …

W 23 tygodniu odeszły mi wody. Jasiek według usg miał tylko 450 gramów. Nie miałby po drugiej stronie żadnych szans …

 

OBSERWACJA ZE STASIEM. 

Dokładnie 2 lata temu leżałam również na Polnej. Najpierw miały to być tylko dwie, trzy doby, ale przesunęło się to do prawie tygodnia. Miałam robione profile cukrzycowe, badał mnie genetyk (miałam wielowodzie), a dodatkowe lekarze podjęli decyzję o podaniu mi sterydów na rozwój płuc. Profili nie mogli łączyć ze sterydami, bo przy podaniu sterydów skacze cukier, więc byłoby to bezsensu. W tym czasie leżałam na pokoju z dziewczyną, która w 25 tygodniu ciąży, na moich oczach zaczęła rodzić trojaczki. Cała jej trójka razem ważyła mniej niż Staszek w 31 tygodniu … Działo się to dokładnie 6 grudnia w Mikołajki. Wróciłam do domu. W domu dowiedziałam się, że cała trójka zmarła …

Obserwacja w ciąży ze Stasiem nie była tak skomplikowana jak z Jasiem. Było zupełnie inaczej z kilku powodów, a ten najważniejszy był taki, że nie liczyliśmy dni. Ciąża była zagrożona to było pewne (głownie dlatego, że byłam w grupie ryzyka PPROM), ale nie była na tyle zagrożona bym musiała leżeć plackiem przerażona tym, co właśnie się działo. Jeżeli mam być natomiast z Wami szczera, to w szpitalu przekroczyłam magiczne 32+0 i tym samym wkroczyłam pierwszy raz w życiu w 8 miesiąc ciąży, Staszek miał prawie 2 kilogramy, więc już byłam na totalnym chilloucie. Oczywiście rodzić jeszcze nie chciałam, ale też wiedziałam, że 32 tydzień i 2 kilogramy to naprawdę super wynik i z takim wynikiem polscy neonatolodzy radzą sobie z palcem w nosie.

Na początku grudnia wychodziłam do domu jak ubierali choinkę na ODO. Pamiętam, że powiedziałam wtedy, że wrócę na Polną jak choinki będą już rozebrane – czyli koniec stycznia/początek lutego. Nie przypuszczałam wtedy, że dokładnie 26 grudnia zawitam tam ponownie i to w klimacie świątecznym, a „hoł hoł hoł” będę tego dnia robić, ale z porodówki.

Ze Stasiem w ciąży zupełnie inaczej pamiętam ten czas. Byłam bardziej pewna siebie, umiałam otworzyć buzie, trafiłam na super ludzi i przede wszystkim nie musiałam się aż tak martwić. Ścięła mnie z nóg informacja, że muszą przerwać nagle ciążę, ale myślę, że takie informacje ścinają każdego rodzica niezależnie od tego jakie ma za sobą przejścia, bo jednak to nie był nasz termin. Spędziłam w szpitalu Sylwestra i Nowy Rok. Z A. którą spędzałyśmy tam razem czas kontakt mam do dzisiaj. Ona wiedziała, że 2 stycznia będzie miał planowane cięcie z bliźniakami, ja nie wiedziałam, że nasze dzieci będą się różnić tylko jednym dniem. A. nadal opowiada, że nigdy nie zapomni mojej miny, kiedy wróciłam z gabinetu i poinformowałam, że coś tu się srogo odbębniło, bo jutro ja będę cięta.

 

JESTEŚ NA PATOLOGII CIĄŻY? ZNAJDŹ ZAJĘCIE.

  • KSIĄŻKI – to ten czas, kiedy spokojnie możesz sobie pozwolić na to by oddać się czytaniu książek. Będziesz miała tyle czasu,że nic nie stoi na przeszkodzie by poznać najlepsze pozycje twoich ulubionych autorów. Nadrobisz przy okazji średnią roczną. 🙂
  • NOWE ZNAJOMOŚCI – koleżanki z pokoju z pewnością będą się zmieniać, ale to czas, kiedy możesz sobie pogadać z innymi. Może się okazać, że obok Ciebie leży twoja bratnia dusza z którą kontakt będzie trwał nieprzerwanie przez kolejne wiele, wiele lat.
  • FILMY – w wielu szpitalach są telewizory (na Polnej mieli w każdym pokoju), ale równie dobrze możecie sobie nadrobić jakieś seriale na swoich laptopach/telefonach/tabletach jeżeli tylko macie dostęp do Internetu. Koniecznie zabierz ze sobą słuchawki. Ja w ciązy z Jasiem byłam na bieżąco z Pierwszą Miłością, a nawet Modą na Sukces.
  • INTERNET – nie ma chyba nic co bardziej zabija czas. Facebook/Instagram. Polecam w takich przypadkach grupy tematyczne np. dla kobiet  z zagrożoną ciążą.

Co do Internetu mam jednak taką wskazówkę. Nie googlujcie tego co lekarz Wam powie i czego do końca nie zrozumiałyście. Jeżeli coś, co lekarz powiedział jest dla Was niezrozumiałe, zanim wpiszecie daną frazę w google skonsultujcie to jeszcze raz. Koniecznie.  Lekarz ma obowiązek rozwiać Wasze wątpliwość. Na każdym obchodzie w szpitalu będą lekarze i warto wypytać ich o rzeczy, które Cię nurtują. W Internecie możesz natrafić na informacje, których nie będziesz w stanie należycie filtrować, to doprowadzi tylko do dodatkowego stresu, który Tobie akurat nie jest potrzebny.

Jeżeli w szpitalu jesteś dłużej, wszystkie rzeczy, które Ci się kończą, lub musisz wymienić (ręczniki, piżama etc) zapisuj sobie na liście (ręcznie lub w telefonie). W ten sposób niczego nie pominiesz w rozwie z mężem. To bardzo ułatwia też zadanie przyszłemu tacie dla którego ta sytuacja też jest niestety bardzo stresująca, nawet jeżeli tego po sobie nie poznaje.

 

PATOLOGIA CIAŻY A STARSZE DZIECI W DOMU.

Pamiętam taki moment, kiedy łzy same napłynęły mi do oczu, kiedy śpiewałam do telefonu Jasiowi kołysanki będąc w szpitalu. Święta i Sylwestra, które mieliśmy spędzić razem po raz ostatni we troje nagle okazały się dla naszego starszaka trudnym sprawdzianiem. Jasiek miał 7 lat i wiele rozumiał, ale nawet 7 latek potrzebuje mamy. Może i woli kolegów ode mnie, ale ja jednak w domu zawsze byłam i jestem. A tu nagle Jasiek był ciągle podrzucany którejś babci zamiast spędzać beztroski czas świąteczno-noworoczny z rodzicami.

Po narodzinach Stasia, kiedy znowu się przedłużyło, Jasiek zaczął już sam upominać się o mamę no i o brata, którego do tej pory widział tylko na zdjęciach.

W wielu szpitalach położniczych małe dzieci nie mogą odwiedzać swoich mam, jest odgórny zakaz. Ale, kiedy ten czas się przedłuża warto jednak zapytać gdzie w szpitalu jest miejsce w którym tata może z dzieckiem przyjechać i spotkać się z mamą. Jeżeli mama jest leżąca i nie powinna chodzić, można poprosić, aby została zawieziona na wózku.

Dzisiejsza technologia pozwala na rozmowy z kamerą, co sprawia, że dziecko widzi mamę, a mama dziecko. Im młodsze dziecko tym z pewnością trudniej znieść rozłąkę. Możesz poprosić męża by przywiózł Ci ulubione książki dziecka i możesz dziecku przeczytać bajkę na dobranoc przy włączonej kamerze. Ja śpiewałam tak codziennie Jasiowi kołysanki.

W tym wszystkim rozłąka ze starszym dzieckiem była chyba dla mnie najtrudniejsza. Byłam baaardzo rozdarta.

 

___

Życzę Ci droga przyszła mamo, która to czyta abyś bezpiecznie dotrwała do terminu swojego porodu i za jakiś czas patrzyła na te dni/tygodnie w szpitalu jako o opłacalną w każdym calu walkę.

 










 

 

5 komentarzy

  1. Też trafiłam na patologię ciąży w 27tc. Mój mały chciał koniecznie już do nas wyjść. Leżałam 26dni na patologii. Gdy wyszłam do domu musiałam leżeć. Nigdy nie zapomnę tego strachu gdy syn chciał urodzić się w 27tc. Odliczałam/odznaczałam na kartce, którą miałam przy łóżku każdy dzień drogi za nami. Udało na się dotrwać do 36tc. Urodziłam zdrowego chłopca.

  2. Mało przydatnych informacji w tym artykule szczerze mówiąc.
    Ja na patologii ciąży leżałam 2 tyg, ale właściwie bez powodu (nadgorliwy lekarz), więc na tematy uczuć towarzyszących mamie z problemową ciążą się nie wypowiem. Ale co do samego szpitala: ja po tygodniu dostałam świra. Prawie przeprowadziłam się do szpitala, bo zwiozłam nawet jedzenie (np. herbatę, warzywa na kanapki- w szpitalu był tak przykry wikt, że musiałam).
    Ważne wydaje mi się też, żeby nie słuchać za bardzo (a już na pewno nie brać do siebie) co mówią mamusie leżące z nami- do dziś pamiętam jak we dwie najmądrzejsze opowiadały, że one w ciąży brały leki jakie chciały i NIC IM NIE JEST… No tylko szkoda, że na patologii leżały- takie nic 😉 Nie mówię, że na pewno z tego powodu, ale raczej mierna to argumentacja…
    No i trzeba pamiętać, że nie wszystkie pacjentki są miłe i fajne – jedna się nie myje, inna chrapie a potem czepia się twojej alergii no bo jak śmiesz tyle smarkać! I zawsze zerkną ci w kubek/talerz/kosmetyczkę/policzą ile byłaś w łazience i skomentują bo im się zwyczajnie nudzi!!!
    No i ostatnia rzecz: nikt nie lubi pracować w nocy i w weekend. Zawsze wtedy będą mniej pomocne położne i mniej kompetentni lekarze. Nie że źli, ale jeśli tylko można to zaczekają do poniedziałku z robieniem czegokolwiek.
    Z moich traum: na poporodówce pielęgniarki robiły co chciały kompletnie nie przejmując się kobietami czy noworodkami. Do pani zaraz po cc musiałam iść po położną bo dzwonek nie działał, a oczywiście nikt nie miał czasu do nich zajrzeć przez 2-3h. Raz po badaniu oddały mi syna zmarzniętego tak, że aż był siny (godzinę go grzałam) i dokarmionego mm bez żadnej informacji czy pytania (w karcie też nic nie było, ale jestem pewna bo widziałam czym dziecko wymiotowało). Także przy kolejnym zamierzam chodzić za nimi krok w krok choćbym miała zemdleć…

    1. O przypadkach na patologii ciąży pisałam w innym wpisie. Leżałam równe 50 dni na takim oddziale i przewinęło się wiele osób. Mniej lub bardziej odpowiedzialnych. Nie zmienia to faktu, że jest to wpis ogólny.

  3. Na patologii ciąży (swoją drogą kto wymyślił tą nazwę? Jest straszna) lezalam 8 tygodni. A w tych 8 tygodniach 5 tygofni nie bylo odwiedzin… Trafiłam od razu w dzień po świętach Bożego Narodzenia w 27 tyg ciazy i mialam byc niby 5 dni które się trochę przedłużyło. Powodem była oczywiście skracjąca się szyjka. Badanie miałam robione raz w tygodniu i zawsze liczyłam na to że wyjdę do domu niestety mimo ciągłego leżenia (wstawalam tylko do lazienki) nawet z łóżkiem nogami wyżej i na płasko szyjka cały czas się skracala i tak sam z siebie przyszedł na świat w 34 tyg mój syn ktory ważył 2490 więc kawał chłopa. Ciesze sie tylko ze po porodzie zostawili mnie na patologii z innymi mamami od wcześniaków które też nie miały swoich dzieci bo gdybym miała być na pokoju z mama która ma dziecko przy sobie to chyba bym nie przeżyła… jedyne co mogę narzekać to położne przy porodzie i to że po porodzie nikt mi nie powiedział chociaż by tego jak się z rana obchodzić i gdyby nie Internet to bym.nie wiedziała A no i gdy piersi zrobiły mi się jak skały to pomogła mi inna ma na bo położne mi na brzuch się kazały kłaść😱 cieszę się że mój syn linii że wcześniej jest cały i zdrowy i tylko to się liczy 😊

  4. Ja na patologii leżałam tylko kilka dni, kiedy zapadła decyzja o cesarce w 29tc. Największą traumą było dla mnie dzielenie sali, w której wszystkie mamy miały przy sobie dzieci, a ja świadomość że dwa piętra wyżej moje dziecko walczy o życie! Jeszcze trafiły mi się nastoletnie mamuśki, z których jedna zostawiała dziecko i szła na papierosa i potrafiła godzinę nie wracać.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.