Nadwrażliwość dźwiękowa u dzieci to problem. Co więcej problem, którego wielu rodziców nie rozumie. Dziecko zatyka uszy, krzyczy, a rodzice uważają to za swoją porażkę wychowawczą. Podobnie odbiera takie dzieci otoczenie i nakłada im łatkę- „niewychowane” „rozkapryszone”. A należy tutaj nadmienić absolutnie najważniejszy fakt: dzieci z nadwrażliwością dźwiękową zupełnie inaczej odbierają dźwięki z otoczenia, czasem wręcz … boleśnie.
NADWRAŻLIWOŚĆ DŹWIĘKOWA. NASZA HISTORIA.
Jasiek nie lubił dzieci. Fakt ten uderzył w nasze życie ze zdwojoną siłą zaraz po tym jak rozpoczęliśmy zajęcia dla maluchów w Ośrodku Kultury. Na pierwszych zajęciach przez całą godzinę siedział mi na kolanach i zatykał uszy małymi, prawie 3 letnimi rączkami. Wypowiadał też trzy słowa: „dzieci robią hałas„.
Dzieci było kilkoro. Nie robiły ogromnego hałasu więc ja kompletnie tego nie rozumiałam. Pierwsze trzy zajęcia byłam przekonana, że musi się zaadoptować jak dziecko w przedszkolu, ale każde kolejne zajęcia mnie już wybitnie irytowały. No bo dlaczego reszta dzieci bawi się w grupce? Wykleja te wszystkie kaczuszki czy inne kwiatki, a moje ma oczy jak pięciozłotówki i na każde głośniejsze zachowanie któregokolwiek z dzieci zaczyna krzyczeć zatykając uszy?
Wiecie ile to trwało zanim ktoś nam pomógł? 1.5 roku!
Na place zabaw nie chodziliśmy, bo było to totalnie bezsensu. Potrafił stanąć na środku i zacząć krzyczeć. Wiec jeżeli już chodziliśmy to wieczorami jak nikogo juz nie było. Czy ja gdziekolwiek trafiłam na pojęcie: „nadwrażliwość dźwiękowa”? A gdzież tam!
Podobnie reagował w centrum handlowym, w marketach, na Dniach Śremu gdzie były koncerty. Generalnie wszędzie tam gdzie były tłumy. Do tego wzdrygał się jak mąż otwierał na dole drzwi kluczem, albo jak obok przejeżdżał samochód. Potrafił przerażony ze swojego pokoju przybiec do mnie do kuchni. Ja owszem, auto słyszałam, ale nie było to dla mnie nic niezwykłego. Dzisiaj wiem, że on inaczej odbierał dźwięki. Bardziej. Mocniej. Boleśniej.
W pewnym momencie (nadal nie mając pojęcia, że to nadwrażliwość dźwiękowa) instynktownie mu pomagaliśmy – ograniczyliśmy miejsca, które go drażniły, jednocześnie prosząc o pomoc psychologa w miejscowej poradni psychologiczno-pedagogicznej. Jak to określono? „Problemy wychowawcze”. I nie było na nas pomysłu, bo był za mały na diagnozę o ADHD czy Zespole Aspergera, którego u niego podejrzewali, więc rozłożono ręce … Dopiero w Ośrodku Kultury osoba prowadząca zajęcia poinformowała nas o zaburzeniach SI. I miała rację.
Dzisiaj Jasiek tamtych problemów juz nie ma, bo jest jednym z tych dzieci, które z tego wyrosły. Uwielbia koncerty, głośną muzykę i … dzieci. To ostatnie cieszy mnie najbardziej. Przedszkole go po prostu przestymulowało. Pomogło też mądre wsparcie w przedszkolu – przynajmniej na początku. Kadra miała do niego dużo cierpliwości i bardzo indywidualne podejście. Lecz przez pierwsze kilka miesięcy prowadziłam go do przedszkola na siłę. Krzyczał zanim jeszcze wyszliśmy z domu. A miał 4 latka i nie mogłam juz sobie dłużej pozwolić na siedzenie z nim domu. A niani nie bylibyśmy w stanie udźwignąć finansowo.
Niemniej jednak przyszły inne problemy, które swój początek miały właśnie w zaburzeniach SI.
NADWRAŻLIWOŚĆ DŹWIĘKOWA – DŹWIĘKI, KTÓRE BOLĄ.
Wiecie, kiedy nadwrażliwość dźwiękowa jest problemem? Kiedy zaczyna zakłócać codzienność. Jeżeli spojrzymy na różne dzieci to każde z nich pewnych dźwięków nie toleruję. Podobnie jest zresztą z dorosłymi. Staszek np. kompletnie nie toleruje piosenek dla dzieci. Tych najbardziej piskliwych. Przy „Jadą, jadą misie” wpada w taką histerię, że trudno go uspokoić i natychmiast trzeba wyłączyć głośniki. Czasem jak się bawi i zadzwoni domofon wyrywając go ze skupienia też zaczyna krzyczeć. Przez długi okres czasu nie akceptował tez odkurzacza (nadal ma takie dni) ani suszarki do włosów. Ale nie zakłócało to naszej codzienności.
Staszek jest dzieckiem z którym „normalnie” da się funkcjonować. Bez problemu wchodzę z nim w tłumy, do restauracji, na place zabaw. Od września zaczynamy te same zajęcia na które wiele lat temu uczęszczał Jasiek. Staszek nie ucieka od dzieci, nie ucieka od hałasów. Coś mu tam przeszkadza – ale to nie odbiega od normy.
Problem zaczyna się wtedy, kiedy Wasza codzienność musi być podporządkowana pod dziecka. Kiedy jedziecie na wakacje i musicie być z dzieckiem w pokoju hotelowym, bo jak idziecie do restauracji ono wpada w panikę. Podobnie jest w przypadku, kiedy dziecko zatyka uszy na koncertach plenerowych, na placach zabawach i innych miejscach publicznych do których co jakiś czas chcecie (lub musicie) się udać. Dzieci z nadwrażliwością słuchową mogą irytować nawet dźwięki szumu wody, szelest reklamówek czy przejeżdżające za oknem samochody (niekoniecznie na sygnale!).
Często następstwem tego jest wzmożona agresja u dziecka, które nie radząc sobie z dźwiękiem wybucha gniewem.
Niektóre dzieci, które w ten sposób się zachowuje w przyszłości będą miały zdiagnozowane zaburzenia psychoruchowe (np. autyzm, zespół aspergera czy ADHD), inne przy odpowiednim stymulowaniu rozwoju po prostu z tego wyrosną, a jeszcze inne będą potrzebować wieloletnie terapii. Im wcześniej nadwrażliwość dźwiękowa zostanie wyeliminowana, tym mniejsze prawdopodobieństwo problemów w szkole. Dzieci z zaburzeniami SI często są traktowane jako niegrzeczne, niewychowane z problemami w nauce a winę zwala się na nieudolność wychowawczą rodziców.
NADWRAŻLIWOŚĆ DŹWIĘKOWA. JAK POMÓC DZIECKU?
Pamiętajcie, że jeżeli w rozwoju dziecka cokolwiek Was niepokoi i odbiega poza przyjęte normy najlepiej udać się chociaż na jedną wizytę do dziecięcego psychologa. Sama mam zasadę, że lepiej odbębnić jedną wizytę za dużo, niż za mało.
Poza psychologiem możecie rozważyć także: terapeutę SI, audiofonologa. Najczęstszymi terapiami jest terapia Johanssen i Tomatisa. Minus jest niestety taki, że te terapie są bardzo drogie i nie zawsze przynoszą efekty, oraz posiadają tak samo wiele plusów jak i minusów. Tomatisa znalazłam w Poznaniu za 1800 zł + pierwsza wizyta, bo jesteśmy trochę przyparci do muru, żeby spróbować z Jasia zaburzeniami koncentracji.
Jest też „Terapia dźwiękiem”. Przede wszystkim jest to o wiele tańsze rozwiązanie. I można wykonywać to również w domu. W prostym tłumaczeniu: odczulamy dziecko na dźwięki, których nie toleruje. Koszty ponosimy właściwie tylko za dźwięki szumów – polecana jest fontanna domowa (koszt około 100 zł). Ucho przyzwyczaja się do tego szumu, dlatego inne dźwięki, te rozpraszające nie są odbierana aż tak mocno, jak w momencie, kiedy panuje cisza. Fontanę można również zastąpić dźwiękami natury. Poza tym myśle, że większość rodziców małych dzieci zna modne już dzisiaj i bardzo popularne hasło: „biały szum”.
NADWRAŻLIWOŚĆ DŹWIĘKOWA. UPROŚCIŁAM TEMAT.
Ten wpis jest bardzo ogólnikowy i pod żadnym pozorem nie może służyć jako diagnoza! Jest pisany z punktu widzenia rodzica, który przez to przechodził i trochę nadal się w tym „babra”. Wszelkie szczegółowe informacje na ten temat musi Wam udzielić specjalista, którego zadaniem jest wsparcie Waszego dziecka i przeprowadzenie przez świat pełen dźwięków.
Przede wszystkim jednak najważniejsze: dziecko z nadwrażliwością należy zaakceptować, a jego zachowanie wspierać. Wiem, że nam, rodzicom często w takich chwilach mogą puścić nerwy, zwłaszcza, kiedy nie rozumiemy skąd pojawiają się problemy. One jednak nie wynikają ze złośliwości dziecka, tylko z odczuwania przez niego świata. Nam przeszkadza dźwięk w granicach 90-100 decybeli, a dziecku z nadwrażliwością mogą przeszkadzać już tony 20 decybeli, a nawet niżej.
Jeżeli nie zrobicie z tym nic teraz, szkoła będzie największym problemem na jaki traficie – dźwięk dzwonka na przerwę i lekcje, przerwy na korytarzu, a nawet koleżanka szurająca butem, siedząca kilka ławek dalej. Dziecko nie będzie mogło skupić się na lekcji, a efektem będą niskie lub bardzo niskie stopnie i zachowanie, które wielu nauczycieli podpina jako „karygodne” i „złe”.
Zaburzenia SI są do wypracowania.
Powodzenia!
Dodaj komentarz