Przegrzewanie dzieci to już swojego rodzaju dyscyplina sportowa widoczna co roku w każdym marcu i kwietniu. Choć na termometrach w wielu rejonach Polski można zauważyć nawet po 30 stopni, to mit o „zdradliwej pogodzie” tak bardzo się zakorzenił, że efekt jest widoczny na każdym placu zabaw, na każdym spacerze. Dzieci ubrane zupełnie nieadekwatnie do pogody siedzą we wózkach nierzadko przykryte kocami, a te najmłodsze w śpiworkach. Na zgubny skutek przegrzewania dzieci długo czekać nie trzeba. A wiele matek nadal się buntuje twierdząc, że „wiedzą lepiej”. A to do końca niestety nie tak …
PRZEGRZEWANIE DZIECI. MASZ PRAWO ROBIĆ CO CHCESZ, ALE …
Jesteś matką i uważasz, że innych „Gówno powinno to obchodzić” i owszem. Masz poniekąd rację. Inni nie powinni się wtrącać w Twoje wychowywanie, ubieranie, a także zajmowanie się dzieckiem jeżeli to co robisz, robisz w pełni świadomie. Problem pojawia się wtedy, kiedy zatykasz uszy buntując się przeciwko pewnym rzeczom próbując pokazać całemu światu, że „wiesz lepiej”. Na złość nikomu nie robisz. A już na pewno nie mi i innym matkom, które próbują własnym doświadczeniem dotrzeć do innych.
Robisz na złość tak naprawdę tylko sobie, czy w tym momencie dziecku, któremu zapewne w puchowej kurtce na tych 30 stopniach jest o wiele za gorąco. Jeżeli uważasz, że jest inaczej, możesz spróbować samemu zrobic taki eksperyment, zwłaszcza wtedy i tylko wtedy, kiedy jesteś dodatkowo aktywna na takim placu zabaw. Z pewnością doświadczenie nie będzie należało do przyjemnych, lecz z pewnością do bardzo bogatych w doświadczenia na własnej skórze jak czuje się dziecko.
Jeżeli więc uważasz, że „gówno mnie powinno interesować jak ubierasz dziecko” to ten tekst nie jest dla Ciebie. W tym momencie po prostu kliknij krzyżyk w prawym, górnym rogu i oszczędź swój czas i mój jeżeli dodatkowo będziesz próbować swoich sił w pisaniu wypracowań o tym jak bardzo się mylę.
PRZEGRZEWANIE DZIECI. WINA MATEK, CZY OTOCZENIA?
Osobiście byłabym mocno ostrożna w ocenianiu młodych, świeżo upieczonych matek. Wiele z nich (i sama tego doświadczylam) błądzi jak we mgle. Bardzo trudno wyzbyć się nawyku: „pewnie dziecku za zimno!”, kiedy wokoło jest tak wiele „dobrych duszyczek” gotowych wytknąć Ci zbyt cienką warstwę ubrań u leżącego w gondoli berbecia. Ostatecznie sądzę, że każda z nas (lub przynajmniej na pewno większość!) miała okazję usłyszeć od starszego pokolenia całą listę zgubnych dla dziecka konsekwencji zbyt lekkiego ubrania. A każda z nas w gruncie rzeczy zapewne kieruje się jednym, życiowym celem – chcę dobrze dla własnego dziecka.
Problemem jest tutaj niestety fakt, że przegrzewanie dzieci daje odwrotne skutki do zamierzonych. Teoretycznie więc chcąc chronić własne dziecko dodatkowymi warstwami ubrań, doprowadzamy do tego, że dziecko, zwłaszcza to, które biega, ma krótką drogę do rozpoczęcia chorób. Krótszą niż to dziecko, które na tych 30 stopniach ma krótki rękaw i brak czapeczki. Bo widzicie – tu należy dodać bardzo ważną kwestię – brak czapeczki nie tworzy zapaleń uszu …
Osobiście uważam,że bardziej niż młode matki powinno się edukować starszego pokolenie, choć z pewnością byłoby to wiele trudniejsze. Jednak wiem, że tak jak w moim przypadku, tak zapewne w każdym innym da się sprawić, że nikt już po prostu nie skomentuje ubioru dziecka, ze zdumieniem odkrywając, że to najbardziej rozebrane nie choruje.
GRUPA DZIECI SPECJALNEJ OPIEKI.
Zanim przejdziemy dalej, bo wiele jest jeszcze do napisania, chciałam poruszyć opiekę nad dziećmi, które w wyniku pewnych chorób, a także zaburzeń muszą być ubierane trochę inaczej niż w pełni zdrowi rówieśnicy. Taką grupą są wcześniaki, głównie skrajne, które mają problem z utrzymaniem ciepłoty ciała. Jeżeli się przyjrzycie i przewertujecie zdjęcia do stycznia 2017 roku odkryjecie zapewne ze zdziwieniem, że Staszek w domu miał bambusową czapeczkę i jak na 21 stopni w mieszkaniu ubrany był wyjątkowo … grubo!
Podobnie – jak ktoś napisał w dyskusji – jest z dziećmi z problemami skórnymi. Jednakże trzeba podkreślić, że nie wszystkie dzieci przegrzewane mają problemy skórne czy z termoregulacją.
PRZEGRZEWANIE DZIECI. CZY WARTO HARTOWAĆ?
Dla większości, którzy nas śledzą od około roku, zapewne rzeczą już całkowicie normalną jest to, że Staszek (obecnie 15 miesięcy) od prawie początku był hartowany na tzw. „angielskim chowie„. Gołe stopy, mało warstw, późniejszy brak czapeczki. To ostatnie wywołało ogromne poruszenie, życzenie nam chorób, szpitala i obrażanie od idiotek i debilek, bo był marzec, a dziecko miało 2,5 miesiąca.
Naszego systemu ubrania Staszka nie poleciłabym wszystkim rodzicom jak leci, dlatego, że organizm Staszka jest zahartowany w taki sposób od dawna. Dla niego rzeczą całkowicie normalną są krótkie rękawy, a w domu bieganie na boso nawet zimą, czy spanie w krótkich rampersach. Dodatkowo skopuje z siebie kołdrę i najlepiej śpi jak jest odkryty. A w nocy temperatura w mieszkaniu spada nam do 18 stopni. Na odporność Staszka nakłada się kilka czynników: hartowanie ubieraniem, karmienie piersią oraz pies z ktorym ma stały kontakt a z którym potrafi nawet jeść wspólne posiłki. Na pół …
Jeżeli miałabym odpowiedzieć na pytanie „czy warto” odpowiem od razu „warto!”. Wiem jednak, że takiej odwagi jaką posiadam przy Staszku nie mialam przy Jasiu. Byłam całkowicie pozbawiona instynktu macierzyńskiego i podatna byłam na zdanie starszego pokolenia, a dodatkowo ze względu na ciągłe chorowanie Jaśka bałam się, że się przeziębi, a od przeziębienia była już krótka droga do zapalenia oskrzeli. Jasiek był dzieckiem karmionym sztucznie, po bardzo dużych przejściach i ze „zresetowanym” układem odpornościowym. Łapał wszystko jak magnes.
Co zaś się tyczy samego Jaśka jego układ odpornościowy mocno się zmienił na przestrzeni lat, z naszą pomocą i dotarciu do tego momentu w naszym rodzicielstwie, kiedy wiedzieliśmy na ile u Jaśka możemy sobie pozwolić na „angielski chów”.
JAKAŚ TAM BLOGERKA NIE BĘDZIE MI MÓWIĆ CO MAM ROBIĆ!
Jakaś tam blogerka (czyli ja!) dociera do tysięcy matek w całej Polsce (ale i na świecie!). Zasięgi moich postów na fb liczone są w setkach tysięcy odbiorców i w gruncie rzeczy mogę napisać, że nie zawsze te wpisy zostają zignorowane. Dostaję całą masę wiadomości o tym,że dzięki mnie jakaś mama karmi piersią już X czasu, a inna przesyła mi zdjęcia dziecka w foteliku RWF, bo dzięki mnie zrozumiała, że wozi dziecko w antymandacie i jest to złe.
W temacie przegrzewania dzieci jest całkiem podobnie. Kilka komentarzy pod wczorajszą dyskusją:
Są dziewczyny, które mają np pierwsze dziecko lub (jak np ja) 2 lecz urodzone w innej porze roku i moga skorzystać z tego typu postów.
Ja wzielam z ciebie spory przykald i na slowa mojej tesciowej „załóż mu czapke,bo mu uszy przewieje” odpowiadam żeby sama sobie założyła jak na sloncu ok 26st. Ale jakoś nie potrafie puscic go na boso po domu,zaraz mam w glowie te chore nerki i inne takie od bosych stóp:-)
Matka Prezesa Twoje teksty dotyczące przegrzewania i ubierania dzieci dawno już bardzo pomogły mi w ukształtowaniu podejścia do ubierania dziecka. Dały mi odwagę do działania zgodnie z moim rozsądkiem a nie zakorzenionymi przez kulturę schematami. Ten wątek dał mi też okazję do wyrażenia zgrozy, gdy widzę na ulicy dzieci ubrane jak przy -50 st. C. Wiem, ze to nieeleganckie z mojej strony, ale też nie była to jakaś bezpośrednia krytyka.
STOP MITOM.
Uważam,że należy mówić głośno i wyraźnie o zgubnych skutkach przegrzewania dzieci. O tym jakie są tego konsekwencje. A także obalać mity na temat przewianych uszu i zdradliwej pogody. Brak czapeczki nie sprawi, że dziecko będzie miało zapalenie ucha, brak puchowej kurtki nie sprawi, że dziecko będzie miało zapalenie oskrzeli. „Zdradliwa pogoda” to określenie z którym należy walczyć. I choć wiosenna aura nie jest dobra dla nas, zwłaszcza jak rano jest około 0 stopni i wychodzimy w kurtkach, a w południe jest już nawet po 15-20 stopni, to należy umieć wypośrodkować ubiór. Tak by w południe mieć możliwość zdjęcia już kurtki i nadal mieć adekwatny do pogody ubiór.
Co najważniejsze! Przegrzewanie dzieci jest o wiele gorsze, niż wyziębienie dziecka. Jeżeli dziecko lekko zmarznie nie będą tego takie skutki jak w przypadku przegrzania, a dalej spocenia i przewiania. Po prostu należy wiedzieć i podkreślać, że przegrzewanie dzieci nie ma żadnych skutków pozytywnych dla organizmu dziecka. Wręcz przeciwnie!
Moim postem nie nalegam do tego by Wasze dzieci jutro biegały na krótki rękaw, bo byłoby to popadanie ze skrajności w skrajność. Moim postem chciałabym przekonać inne mamy by miały odwagę i wiedziały o tym, że obecna pogoda nie jest już dobra na zimowe kurtki, kombinezony, czy puchowe śpiworki. Należy ubierać z głową. Patrząc na pogodę za oknem, a nie na miesiąc w kalendarzu. Nie odważyłabym się również prosić mamy by całkowicie pozwoliły na wyziębienie organizmu dzieciom, które mają problemy zdrowotne. Ale i tu należy ubierać z głową.
Nasze społeczeństwo niestety potrzebuje jeszcze wielu sezonów by to zrozumieć. I choć rodziców, którzy nie przegrzewają (już!) swoich dzieci jest coraz więcej, nadal na placach zabawach można zobaczyć maluchy, które na pełnym słońcu biegają w ubiorze, na którego widok robi nam się dziecka żal …
To, jaka Stas ma odpornośc, to sie okaże, kiedy pójdzie do żłobka czy do przedszkola. Po prostu wielu widziałam rodziców, którzy żyli w przekonaniu, ze maja dziecko o wyjątkowej odporności…No wlasnie, dopóki nie poszło do placówki. Od rodzenstwa sie jednak tak nie łapie.
Mnie nieodmiennie od lat szokuje sposób ubierania dzieci, widywałam w ostanie ciepłe dni roczniaka w kombinezonie zimowym, tutaj juz faktycznie Bóg kogoś opuścił.
Ale z drugiej strony to nie moje dzieci, ileż mozna wałkować te nieszczęsne czapeczki w upały.
Nie sądzę bym miała dziecko o wyjątkowej odporności. Sądzę, że mam dziecko o odpowiedniej odporności. 😉 "Od rodzeństwa się jednak tak nie łapie" – łapie, łapie.
Zgadzam sie w 100%.Sama mam 3 miesięcznego synka i na codzień mieszkamy w UK, gdzie rzadko widac dzieci w czapeczkach a pogoda powyżej 15 stopni jest traktowana jak lato w PL. Właśnie jesteśmy w Polsce na pierwszej wizycie i trafiła sie nam śliczna pogoda wiec zdecydowałam ze syn czapki nie potrzebuje, a nawet ściągnęłam mu bluzę bo body i koszulka w zupełności wystarczały. Niestety w ciagu jednego spaceru wiele osób zwróciło nam uwagę ze przecież jest Kwiecień, a nie lato i dziecko powinno byc grubiej ubrane… my na to odpowiadaliśmy ze to jest mały Szkot i taki wiaterek nie jest mi straszny. Ale juz po kilku spacerach zaczęło mnie to denerowowac i z racji tego ze to moje pierwsze dziecko zaczęłam sie zastanawiać czy dobrze robię. Dlatego dziękuje Ci za Twoje rady bo na prawdę są one bardzo pomocne i często motywujące. Dzieki i pozdrawiam 🙂
Dokładnie to samo miałam napisać. To jaka ma odporność okaże się dopiero jak pójdzie do przedszkola, rzadko który "zdrowy" roczniak będący do tego kp choruje, wszystko wyjdzie w późniejszym czasie. J
Przegrzewanie dzieci dalej jest niestety "w modzie".Przedwczoraj przy temperaturze dobrze powyżej 20 stopni w cieniu kilka razy zwrócono mi uwagę, że moje dziecko (10 miesięcy) jest źle ubrane. I uwagę zwracały mi nie tylko starsze panie, ale zdarzyło się też 2 panów. Krótki rękaw i cieniutka rozpięta bluza to chyba i tak według mnie było za dużo, ale bluza była chyba juz tylko po to, aby nie zatrzymywała mnie każda mijana osoba… A i jeszcze ten brak czapeczki – to jest hit 😉 Ale co ciekawe matce, która wiozła dziecko tak mniej więcej roczne (może ciut starsze) w zimowym (!) kombinezonie, grubej czapce i śpiworku nikt uwagi nie zwracał. Dziwny jest ten świat.
Ja do dziś pamiętam, jak siedziałam w polarze podczas lata w Norwegii w 2013 roku, świeciło słońce i wiał zimny wiatr. Było na słońcu ze 20 stopni, ale ten wiatr… obok mnie bawiła się z gołym niemowlakiem (w samej pieluszce) Norweżka w bikini. Tak, bikini, a dziecko w samej pieluszce. I tak raczej hartowałam wtedy swoje dziecko, ale ten widok wyleczył mnie z biegania za dzieckiem z czapeczką i swetrem do końca życia.
Ciekawe zestawienie przydatnych rad jak zahartować dziecko ; ) Dziękuje
Właśnie trafiłam na Twój wpis na jednej z grup na fb 🙂 i sama muszę Ci powiedzieć że wczoraj (14stopni) usłyszałam od mamy że naszykujesz mi na spacer zimowy kombinezon za córeczki (7miesiecy) 😀 na początku myślałam że sobie żartuje , ale ona mówiła całkiem poważnie i zdziwiła się kiedy powiedzialam że to w co jest ubrana wystarczy (body na długi , polarek i bezrękawnik plus apaszka ,czapeczka i buciki dodatkowo nakrylam jej nóżki delikatnym kocykiem) , czasami czuję się jak nieodpowiedzialna matka kiedy moja mama nie zgadza się z tym jak ubieram czy kiedy wychodzę na spacer z dzieckiem , ale cóż trzeba jakoś to przeżyć 😉 pozdrawiam i będę częściej tu zaglądać 😉
Ja w ogólnie nie mam z tym problemu. Ubieram po prostu dziecko jak siebie. Nawet jak była leżąca, a jak szła spać to kładłam kocyk. Ja słyszę, że w upal trzeba zakryć dziecku uszka, bo mu może nawiać, to mam ważnie, że osobie radzącej chyba już mózg wywiało 😉 ale komentarze zostawiam dla siebie 😉
A mnie właśnie zastanawia to noszenie dzieciaków z bosymi stopami. Rozumiem, jest ciepło, sami mamy ochotę chodzić na boso, wówczas i moje dziecko śmiga na bosaka. Ale ostatnio właśnie widziałam mamę, która niosła malucha z gołymi od kolan nóżkami i bosymi stopkami, tymczasem mi osobiście było chłodno i miałam na sobie dodatkową warstwę w postaci swetra.
I tu jest moje pytanie – czy ten sposób hartowania na "angielski chów" zakłada, że dzieciak śmiga boso mimo, że nam np. w sandałach jest zimno w stopy? Czy też chodzi o to żeby dzieciaka ubierać podobnie do nas (jeśli chodzi o warstwy)?
Ja – niestety! – przegrzewalam pierwsze dziecko, posluchalam rad starszego pokolenia w wielu sprawach ;////(teraz rozumiem doskonale jego placz, najczesciej byl przegrzany…) ALE drugie dziecko 3 lata pozniej juz chowalam madrze 🙂 – corka biega w krotkim rekawku kiedy cala przedszkolna grupa w kurtkach…. do kazdej pani z osobna chodzilam prosic, zeby mloda sama decydowala co ma na sobie, ze na moja odpowiedzialnosc, ze lepiej wyziebic niz przegrzac… corka trzyma sie dobrze (przegrzewany syn o dziwo tez, hihi). On – cieplolubny, najczesciej w bluzie z kapturem, ona – rozchelstana, rozkopana w nocy… wyznaje zasade, ze sami decyduja o swojej cieplocie (ale prawie 10 i 7 lat to juz maja do tego narzedzia – ale corka sama od 3. roku zycia)
Nigdy nie zapomne sytuacji – moja ino w koszulce, ze 20 stopni, z naprzeciwka z wozku dziecko purpurowe od placzu, w zimowej kurtce, w grubej czapie, serce sie kroilo… pytam (pierwszy i ostatni raz sie odezwalam) matki, czy nie za cieplo mlodej? A matka z morda na mnie (rozumiem, jej stres, stres dziecka, placz itd), ze dziecko jest po zapaleniu ucha! (no to teraz zlapie zapalenie drugiego i pluc na dodatek – pomyslalam, ale widzac stan matki zatrzymalam to dla siebie…)
Mam nadzieje, ze przegrzewanie, przekarmianie i przestymulowanie (np. iloscia zabawek, zajec) trafia do rodzicow, oby coraz wiecej i oby jak najszybciej… szkoda dzieci 🙁