Karmienie piersią – jak stałam się zwolenniczką mleka mamy.
Ja. W roku 2009 matka karmiąca dziecko wyłącznie mlekiem modyfikowanym. Karmienie piersią? Dobre sobie! Poległam na każdej płaszczyźnie. Ja w 2013 roku – raczkująca blogerka, która w końcu powiedziała światu: „Karmienie piersią? To nie dla mnie! Mleko modyfikowane rulez!”. To wtedy przeczytałam słynny hejt o paszy. Brzmiał on dokładnie tak: „Paszą karmi się świnie!” w kontekście sztucznego mleka. W 2014 nic się nie zmieniło. Nawet napisałam parę tekstów o tym, że latoterrorystki są porąbane, a w ogóle to przecież wszyscy żyjemy. O ja głupiutka! Przełom nastąpił w … 2015. Choć nie bardzo planowałam wtedy drugie dziecko, a już w ogóle nie planowałam wcześniaka, to na mojej drodze stanął właśnie temat „karmienia piersią wcześniaków”. I to zmieniło wszystko …
KARMIENIE PIERSIĄ. DAWNO, DAWNO TEMU … JA!
Rodziłam pierwszego syna w czasach w których nie miałam konta na fejsie. Choć było to raptem 9 lat temu, to w wielu sprawach mam wrażenie, że jakby w innej epoce. Pod każdym względem. Choć fejs to nie rzadko wylęgarnia największego, ludzkiego debilizmu, to również sporo miejsc w których można naprawdę w jednym miejscu znaleźć wszystko to, czego by się chciało – mądre, rzeczowe podejście. No i 9 lat temu nie było nikogo kto na tak dużą skalę zacząłby łamać mity związane z karmieniem piersią i powiedział głośno: „dieta mamy nie istnieje jego mać!”. Ja byłam przekonana, że istnieje.
Nie będę się wybielać, choć setki razy próbowałam. Pewnie, żeby nieco zagłuszyć własne wyrzuty sumienia, a może po prostu dlatego, że ja również jestem winna. Sądzę jednak, że przyznanie się do tego, że samemu nie zrobiło się wszystkiego, to żadna ujma na moim matczynym honorze. Raczej typowy przykład na to jak zaorać laktację mając małą wiedzę i jednocześnie nie otrzymywać mądrego wsparcia, w sytuacji niecodziennej. Żeby było jasne – ja z domu wyniosłam podejście: „mleko mamy to najcenniejszy dar dla dziecka” (byłam karmiona z moim bratem po 2 lata!) i ani przez moment w trakcie ciąży z pierwszym synem nie myślałam o tym, że będę mamą karmiącą sztucznym mlekiem. Po prostu dla mnie po prostu oczywistym było to, że JA będę karmić wyłącznie piersią.
Ale podejście podejściem, a życiem życiem. I pierwsze dziecko było karmione „paszą”. Dodam tu od razu, że słowo „pasza” jest przeze mnie używane zawsze w formie żartu. Ogólnie jakby go postawić w grupce rówieśników, raczej nie bylibyście w stanie wskazać palcem, które z tych dzieci matka karmiła piersią, a które mlekiem modyfikowanym.
Wiec skoro nie widać różnicy dlaczego ktokolwiek walczy oto by wiecej kobiet w Polsce karmiło piersią? I jakim cudem ja z tego miejsca, miejsca w którym do znudzenia powtarzałam, że ja to świadomie będę karmić mlekiem sztucznym (płonę ze wstydu!) i w ogóle to buntowałam się przeciwko każdemu, dzisiaj edukuję inne mamy? I karmię z powodzeniem … 15 miesięcy?
KARMIENIE PIERSIĄ. JAK SIĘ OBRÓCIŁAM. O 180 STOPNI!
Pewnego dnia napisała do mnie Agata. Bardziej znana jako „Hafija”, czy może nie zechciałabym przyjechać do Warszawy na Sympozjum Naukowe związane z karmienie piersią wcześniaków. No na Boga – o ile istnieje, ja i karmienie piersią? Dobre żarty! Bo widzicie, ja nadal w blogosferze raczej byłam tą, która bardziej wspierała matki karmiące mlekiem modyfikowanym niż piersią, więc to w ogóle był paradoks.
Jednak Agata napisała, że to ma związek z wcześniakami. No a to przecież MÓJ temat. Pojechałam jako „córka marnotrawna”, przekonana, że tam każdy będzie pewnie cyckiem karmił, a ja będą tą, co karmiła butlą. Na dodatek stanęłam oko w oko z panią z Karmiące Cyce na ulice, której to grupę swojego czasu skrytykowałam za krytykowanie tych cholernych butelek. I zadałam sobie pytanie: „Co ja tu robię?!„. Dodatkowo jakby mi ktoś wtedy powiedział, że za niespełna 3 lata po tym wydarzeniu, napiszę specjalny rozdział o kp wcześniaków do specjalnej kampanii Ministerstwa Zdrowia to zabiłabym śmiechem.
Tylko ja się tam po prostu musiałam znaleźć …
Wyniosłam z tego Sympozjum wiedzę. Wiedzę, która sprawiła, że moje podejście do karmienie piersią zmieniło się o 180 stopni. Zrozumiałam nagle dlaczego oni wszyscy walczą, o co walczą. Dlaczego to karmienie jest takie ważne, zwłaszcza dla wcześniaków. Skąd tak ogromna „presja”,a może po prostu chęć – jak sądzę dzisiaj – przekonania matek, że posiadają niesamowity dar, który nie zawsze chcą wykorzystać w pełni. Stanęłam po ich stronie. Spisałam na kartce wszystkie błędy jakie popełniłam przy pierwszym dziecku i obiecałam nie popełnić ich przy drugim. Myślałam wtedy: „Będzie łatwiej, bo to nie będzie wcześniak. Co 10 kobieta rodzi przed czasem. Niemożliwe, żeby znowu trafiło na mnie!”.
Miałam w rękach narzędzie. Nazywało się: „wiedza„. Teraz mogłam powiedzieć: „świadomie nie udałoby mi się już karmić butelką”. Dlatego w 2017 roku, kiedy na świat przyszedł Staś, walczyłam. Z wysoko postawionymi poprzeczkami.
MOJE KARMIENIE PIERSIĄ. NIE TAKIE PROSTE …
Przez długi okres czasu, kiedy jeszcze dużo chciało mi się pisać o kp napotykałam wiele opinii o tym, że „nie każdy ma tyle szczęścia!” „ja miałam taki i taki problem” „gdybyś miała problemy z karmieniem inaczej byś śpiewała”.
Zacznę od tego, że po cesarskim cięciu nie miałam pokarmu. Moje piersi jak były flakami przed ciążą tak były po porodzie. Wszyscy załamali nade mną ręce. Nie ma to nie ma. Byłam jedną z bardzo niewielu kobiet, które poza brakiem pokarmu nie mogły też ręcznie odciągnąć siary, a ponieważ w jednej piersi mam sutek wklęsły pojawił się kolejny problem.
Wtedy zadałam pytanie na jednej grupie poświęconej kp co mam zrobić opisując sytuację. Pamiętam, że był tak wtedy komentarz o treści: „haha, ale się ubawiłam. Przecież nie można nie mieć pokarmu!”. No boki zrywać … Ledwie siadałam po cesarce, na górze miałam dzieciaka, którego mi wyciągnięto z 1 punktem, 5 tygodni przed czasem, a ktoś ma bekę. Bo przecież „pokarm musi być”. Chuja, a nie musi.
Stymulowałam więc piersi metodą 7-5-3, nastawiałam sobie budzik również w nocy i maksymalnie mocno zaangażowałam się w opiekę nad młodym. Jak w końcu udało się go przystawić do – nadal pustej – piersi, to i tak był to jeden z pierwszych sygnałów dla mnie, że wszystko pójdzie zgodnie z planem. W 3 dobie miałam tego pokarmu już tyle, że wykarmiłabym pół neonatologii. Najpiękniejszy motywator jaki usłyszałam: „Spisała się pani na 6 z plusem”.
Czy to koniec problemów? Skąd!
Na moim mleku młody zaczął zjeżdżać. A ponieważ przez pierwsze 4 miesiące był to zawodowy ulewacz, zgłaszałam, że on ma ogromny spust do jedzenia, ale część ulewa. Zamiast zaproponować jakiekolwiek badania, cokolwiek, zaproponowano mi butelkę z mlekiem sztucznym. Nie wyraziłam zgody. Młody przy najniższym spadku ważył 2300 gramów z masy urodzeniowej 2595g. W 5 dobie w końcu nas wypuszczono, bo ja nadal nie dałam za wygraną i nie chciałam mleka modyfikowanego. Czułam tak ogromną presję, że gdyby nie TA wiedza Staszek byłby kolejnym Pawlaczkiem wychowanym na mleku sztucznym.
Masę urodzeniową – co najlepsze – Staszek wyrównał dopiero po 2,5 tygodnia (sic!), za to jak wystartował to podwoił masę majac 2 miesiace. Zaczęłam kontrolować posiłki – jak w zegarku, w międzyczasie przechodząc z butelki na pierś, bo Młody miał zaburzony odruch ssania i tak jak z butelki zeszliśmy, tak ze smoczka nie. Ponieważ Staszek miał również żółtaczkę, przesypiał posiłki nocne, a ponieważ mleko w nocy jest bardziej kaloryczne nastawiałam budzik i co 2 godziny go karmiłam.
Szkoda tylko, że nikt mi o takich trikach nie powiedział w szpitalu …
Mialam też w sumie 4 zapalenia piersi i początkowo okrutnie bolące brodawki. Trwało to jakieś 2 tygodnie i za każdym razem jak przystawiałam Młodego to myślałam, że wystrzelę w kosmos z bólu.
Karmię też tylko jedną piersią – drugą raz na kilka dni i tylko raz dziennie, od jakiegoś czasu juz w ogóle. Mam ogromną dysproporcję piersi, ale przy odpowiednio dobranym biustonoszu zdziałaliśmy w Chaburze cuda i nie rzuca się to w oczy.
Do tego Młody nadal co chwilę w nocy wybudza się na pierś, a ja aktualnie to jestem jeszcze bardziej na żądanie niż za niemowlaka … Mam wrażenie, że przy ząbkowaniu nie robię z nim nic innego tylko siedzę i karmię. Przynajmniej mam czas na książki.
Dlaczego tak się „męczę”? Bo nie ma na świecie lepszego pokarmu dla mojego dziecka niż moje mleko. Żadna sztuczna mieszanka nawet w połowie nie dorównuje w składzie mojemu mleku. To inwestycja w jego przyszłość. Ale również w moje zdrowie. Do tego jest to darmowe.
KARMIENIE PIERSIĄ NIE JEST ŁATWE.
Karmiące mamy mogą Wam powiedzieć, że mleczna droga jest łatwa, ale nierzadko nie jest. To czy się powiedzie zależy od dwóch zależnych od siebie czynnikow – Was i otoczenia. Macie około 7-8 miesięcy od momentu ujrzenia kreski na to by przygotować się na to co może Was spotkać. Nie zmarnujcie tego czasu, bo w wielu szpitalach w Polsce nadal świeżo upieczone mamy otrzymują sprzeczne ze sobą informacje sprzed 20 lat. Wciska się na siłę butelkę na otarcie łez. Świeżo upieczona mama ma ochotę się również wyspać po męczącym porodzie, więc prosi o dokarmienie dziecka mieszanką. Nie wie, że właśnie stawia pierwsze kroki do całkowitego zaorania laktacji.
Nadal jest wiele osób, które sądzą, że kobieta karmiąca musi trzymać ścisłą dietę, nie wiedząc, że jest wręcz przeciwnie – mama karmiąca powinna otrzymywać o 500 kalorii więcej niż normalnie. Na diecie złożonej z gotowego kurczaka i ryżu można na mordę paść. Nadal jest wiele osób, które nie wie, że wiszący noworodek przy piersi nawet przez 3/4 doby to całkowicie normalny proces. Mamy zbyt szybko przechodzą w strach, że braknie im pokarmu, a dziecko się nie najada.
Nadal brakuje mentorów, które przeprowadziłyby kobiety przez pierwsze doby po porodzie, a następnie również po porodzie w temacie karmienia piersią.Tak by te mamy, które chcą karmić i mogą karmić były w stanie tego dokonać, bez przejścia na mleko modyfikowane co skutkuje dalszymi wyrzutami sumienia i samobiczowaniem.
Karmienie piersią powinno być przede wszystkim piękne. Dla każdej mamy, która chce! I dla każdej, która może!
9 comments