Od paru dni, czyli od momentu, kiedy termometry w różnych rejonach Polski znacznie spadły poniżej zera, zostaję zasypywana pytaniami: ” „A wychodzicie w taką pogodę na spacer?” albo „Do ilu stopni wychodzicie?” itp. Prawda jest tak, że mogłabym napisać krótko, zwięźle i na temat: „Wychodzę”, ale sądzę, że temat jest trochę bardziej złożony.
Spacery hartują. Te minusowe też. Ale dziecko to równie dobrze dwumiesięczne niemowlę co i siedzący w wózku roczniak. To równie dobrze półroczniak i 9 latek. W przypadku pierwszej grupy, która składa się z małych niemowlaków w pierwszym półroczu życia, faktycznie powinno się wychodzić do temperatury maksymalnie -10 stopni. I to tylko pod warunkiem, że mamy do czynienia ze zdrowym dzieckiem. Trochę inaczej będzie z dziećmi chorującymi, zwłaszcza tymi, które mają dysplazję oskrzelowo-płucną. Dla tych dzieci każdy minus może być przeciwwskazaniem do spaceru. Ale to wszystko jest już uwarunkowane bardzo indywidualnym podejściem.
Takim dzieckiem był właśnie Jaś. On na minusowych temperaturach zwyczajnie w świecie się dusił. Więc spadający śnieg oglądaliśmy przez szybę, a pierwsze sanki zaliczyliśmy w wieku +/- 3 lat.
Ze Stasiem nie uznaje póki co górnej granicy. Ani w jedną, ani w drugą stronę. Wyznaję za to adekwatny do pogody ubiór. Zawsze. Niezależnie czy mam za oknem +35 czy -20. Do tego wszystkiego hasło „w taką pogodę” jest sporym uproszczeniem. U nas temperatura nie spadała poniżej -10 stopni w dzień. A w momentach spaceru miałam co najwyżej -8. Podczas gdy w innych rejonach Polski temperatura spadała nawet do -20. Więc w tym momencie nie mogę Wam doradzić, kiedy piszecie „czy wychodzisz w taką pogodę?”, bo moja pogoda za oknem może być zupełnie inna niż Wasza.
Parę słów by zejść na ziemię …
To jak robią inni powinno być dla Was wskazówką, lecz nie drogowskazem. Zwłaszcza obecnie. Myślę, że większym problemem obecnie niż temperatura za oknem jest smog. Zwłaszcza, że niektóre miejscowości są okrutnie zasyfione tym, że ludzie palą śmieciami i mają to kompletnie w dupie.
Często zimą wielu rodziców boi się wychodzić z dzieckiem na dwór, bo (co według mnie jest paradoksalne!) może powodować choroby. To taka trochę woda na młyn. Zima i minusowe temperatury to jeden z najlepszych „cegiełek” dzięki którym możemy budować odporność dziecka. Jeżeli nie ma żadnych przeciwwskazań wręcz powinniście wyjść z dziećmi na dwór. Chociaż na 15 minut. Inna sprawa, że ja doskonale wiem, że się nie zawsze chce.
Młode mamy, zwłaszcza te świeżo upieczone, pierworódki – zbyt często wpadają w błędne koło „dobrych rad” innych matek, zwłaszcza w sieci. Te nierzadko wprowadzają niestety w błąd, a „świeżynka” nie potrafi jeszcze odpowiednio filtrować odpowiedzi. Straszenie więc zimą i konsekwencjami wychodzenia na większe mrozy niż -5 przychodzi dużej ilości matek bardzo szybko. A to kompletnie bezsensu.
Jeżeli natomiast jakakolwiek mama ma co do swojego dziecka pewne wątpliwości może spokojnie zaciągnąć rady zaufanego lekarza, który uspokoi i wytłumaczy pozytywny wpływ minusowych temperatur na odporność dziecka. I na tym powinna się skupić.
Warto też wierzyć we własny instynkt, który posiadamy, ale jako jedyne ssaki wyłączamy go, sami na własne życie, zbyt dużą ilością sprzecznych ze sobą wiadomości.
MIŁYCH SPACERÓW.
MP.
Dodaj komentarz