Jedynak. Masz prawo.
Kiedy byłam mamą jedynaka, ze wszystkich możliwych rzeczy na całym globie, najbardziej nienawidziłam wmawiania mi, co jest dla nas najlepsze i czego potrzebujemy do pełni szczęścia, którego jak wszyscy wiedzieli oprócz nas – nie mamy. W sumie odkąd jestem mamą dwójki dzieci często słyszę „to trzecie będzie dziewczynką”. Ale w gruncie rzeczy nie ma już tego nagabywania abym uszczęśliwiła dziecko pierwsze, dzieckiem drugim, co osobiście i tak uważam za najgłupszy argument, bo powoływanie jednego dziecka dla drugiego jest egoizmem i to niepodważalnym. No i tu przechodzimy do sedna, bowiem nadal na blogu co jakiś czas rozpoczynają się trwajace kilka dni dyskusje o tym co każdy rodzic jednego dziecka powinien – a więc urodzić kolejne, bo tak. No więc ja Wam napiszę, że nie macie prawa rozporządzać macicą innych.
Stereotyp nieszczęśliwego jedynaka jak taka samo niefajny jak wmawianie rodzinom wielodzietnym, że są patologiczni, a dzieci powołali dla 500+. Oczywiście żaden stereotyp się nie bierze z beretu, niemniej jednak jest tylko stereotypem. Każdy przypadek jest inny, indywidualny, a każdy rodzic ma własne argumenty „za” i te „przeciw”. Zdecydowanie lepiej jest powołać jedno dziecko świadomie, niż czwórkę bez środków do życia i bez chęci na poprawienie własnej egzystencji.
Nie wiem czy pamiętacie takiego mema, w którym rozrysowane są poszczególne sytuacje życiowe, a każda z tych sytuacji jest komentowana przez otoczenie. Kiedy jesteście małżeństwem słyszycie: „kiedy dziecko?”, kiedy macie jedno dziecko, słyszycie „kiedy drugie?” a kiedy macie drugie jednej płci słyszycie „kiedy trzecie, bo brakuje Wam tej drugiej płci”. Oczywiście dalej mamy komentarze dla rodzin 3+, mniej lub bardziej wyszukane.
Nie wiem dlaczego przyjęło się takie mówienie, ale i również w pewien sposób zaglądanie w cudze łóżka i pytanie o dzieci. To jest naprawdę niefajne. Zwłaszcza jak ktoś ciągle komentuje, żartem, pół serio, a czasem naprawdę poważnie. My bardzo długo nie chcieliśmy mieć więcej dzieci niż jedno, a kiedy się w końcu zdecydowaliśmy każdy nam życzył dziewczynki, czego zresztą początkowo sama sobie życzyłam. Ja naprawdę miałam etat ogromnej potrzeby posiadania … córki. Czy dzisiaj czegokolwiek żałuję? Ależ skąd! Co więcej ja sobie kompletnie nie wyobrażam, by mój ukochany Stach-Strach był dziewczynką! Ja jestem stworzona do wychowywania chłopców! Mniej lub bardziej i ta dziewczynka nie jest mi kompletnie do szczęścia potrzebna. Ja jestem naprawdę w 100% spełnioną matką.
Celowo do tego wpisu wybrałam zdjęcie na którym byliśmy jeszcze we troje – ja, mój jeszcze niemąż i Jan. I było ok. Naprawdę. W ogóle to ja chciałam sama podjąć decyzję o drugim dziecku i nie lubiłam, kiedy inni robili to za mnie. To ja miałam być na to gotowa, to ja miałam mieć na to wszystko pieniądze. Wreszcie to ja miałam urodzić, zdrowe, w terminie – a tego się obawiałam najbardziej. Nie lubiłam, kiedy ktoś mi mówił jak bardzo potrzebuję drugie dziecko i jak bardzo to moje jedno jedyne będzie pokrzywdzone. Czy gdyby nie miał brata byłby pokrzywdzony? No ależ skąd! Dałam im siebie, to fakt i jest magia – lecz nie powołałam na świat dziecka drugiego dla zaspakajania potrzeb pierwszego.
Zbliżają się święta. Będziecie zapewne przy świątecznych stołach rozmawiać z rodziną bliską, dalszą. Zachęcam Was do refleksji, by w tych dniach rozmawiać na inne tematy niż o liczbie dzieci kuzyna Grzesia i kuzynki Malwiny, bo może się np. okazać, że są rzeczy o których może Wam nie wiadomo i to nagabywanie o dzieci może być bardzo … bolesne. Są też pary, które nie chcą mieć dzieci w ogóle i to też nalezy uszanować. Nie każdy jest stworzony do bycia rodzicem. Jeżeli jest to w pełni świadoma decyzja, brawa za odwagę w podjęciu tej decyzji i trwaniu w niej, bez ugięcia się przez otoczenie. Prowadzi to wtedy do wypalenia i nie czerpania z macierzyństwa tego co najpiękniejsze. A to nie tędy droga.
Zajmij się swoją liczbą dzieci. Własną. Nie uszczęśliwiaj innych na siłę.
9 comments