Sen niemowląt – bezradnik dla wytrwałych.
Jeżeli w tym tekście znajdziecie jakiegokolwiek błędy stylistyczne, gramatyczne, ortograficzne, interpunkcyjne itp. będzie to wynikać z faktu, że na napisanie tego wpisu mam jakieś 20 może 30 minut. I muszę się w tym czasie zmieścić. Sen niemowląt to w naszym przypadku walka o przetrwanie, choć mądrzejsi (ode mnie z pewnością, lub mniej doświadczeni) mówią o tym, że „dobrze spać” to jak niemowlę. Ja to dzisiaj chciałam odczarować. Zdecydowanie.
Wczoraj na fanpage, późnym wieczorem wrzuciłam pytanie, na które praktycznie nie dostałam żadnych odpowiedzi, mimo iż napisaliście (razem ze mną) prawie 300 komentarzy. I ja naprawdę rozumiem, że chcieliście mi jakoś pomóc, ale mi to nie pomaga. Naprawdę. A już naprawdę nie pomaga, kiedy piszecie do mnie, że Wasze dzieci przesypiają noce, przekazując mi wiedzę tajemną, która u mnie nigdy się nie sprawdziła. Więcej wyczucia proponuję, bo człowiek bez snu ma naprawdę mniej cierpliwości niż ten wyspany. Za co mogę tylko przeprosić.
Sen niemowląt to temat, który znam od podszewki. Przebrnęłam chyba przez wszystkie dostępne w sieci artykuły. Te pisane przez specjalistów i te pisane przez osoby takie jak ja. Zastosowałam miliony metod, kombinowałam na wszelkie możliwe sposoby i poległam. I nie, wcale nie chodzi o zasypianie, bo to najmilsza część, ale o sen, a dokładnie o wybudzanie się w ogromnych ilościach. I choć mój organizm naprawdę się przestawił, nieco przyzwyczaił, to jednak są takie dni, gdzie naprawdę nie wiem jak się nazywam. Chodzę obijajac się o ściany, a syn starszy musi mi zadawać 8 razy to samo pytanie, zanim w ogóle zrozumiem jego sens. Jestem też rodzicem pracującym, zdalnie bo zdalnie, ale pracującym. A na sen w ciągu dnia nie mam szans. Ilość moich obowiązków jest za duża i koło się zamyka.
Próbowałam wielu rzeczy. Odkładania go do łóżeczka, na które średnio mam u nas w pokoju miejsce (dom z dużą sypialnią w planach, ale realizacja pewnie będzie dopiero za 3 lata …). Próbowałam z nim nawet spać na podłodze. Na moim łóżku, na łóżku Jasia. Odkładałam go do gondoli. Zmieniłam co chwilę pościel, a nawet kupiłam nową. Wyłączałam wi-fi na noc, nie włączałam telewizora godzinę przed snem, ograniczyłam kawy do picia jednej, porannej dziennie. Przebadałam go, skonsultowałam z neurologiem. Dziecko, w teorii zdrowe. Refluksu nie ma, asymetrii, wnm też już nie. Żadnych przykurczy ponoć też nie ma. Morfologia w normie. CRP, mocz też. Próbowałam szumy – od szumisia począwszy na yt kończąc. Fale, muzykę klasyczną. Mam wrażenie, że nie będzie końca wymienianiu rzeczy przez które przeszłam. Przenosiłam nawet sam materac do naszego łóżka z łóżeczka. Poodcinałam metki z ubranek, zakrywałam go, odkrywałam, otulałam. I zapychałam kaszką … Był nawilżacz powietrza, wietrzenie mieszkania, zmniejszanie a nawet zwiększanie temperatury w pomieszczeniu. Były masaże po twarzy, po głowie, plecach, klepanie po pupie. Śpimy razem. Kąpałam go nawet w zielu ostrożenia (tzw. czarcie żebro), stosuję do kapieli olejek lawendowy … Mamy stały rytm dnia, prawie co do godziny. Od pobudek, na jedzeniu i drzemkach dziennych i kąpieli kończąc.
Sen niemowląt w naszym przypadku to jedno, wielkie nieporozumienie …
Nie wiem gdzie leży przyczyna, bo nie potrafię jej znaleźć. Będę go w poniedziałek umawiać do terapeuty SI, bo może jest coś o czym nie wiemy (i być może to wcale nie jest nadwrażliwość słuchowo-dotykowa z którą problem miał Jaś) i do osteopaty. W akcie desperacji rodzica, który wstaje co godzinę, bo dziecko wypluwa smoczek i domaga się piersi. Nie wody (próbowałam), nie smoczka (próbowałam) i nie rąk męża (bo wtedy wpada w taki szał, że już nikt nie śpi – łącznie z psem i starszym synem). I być może na pierś to jakiś punkt zaczepienia, moze cały nasz problem wynika z faktu, że Staś jest po prostu typowym dzieckiem Toddlers, który w dzień faktycznie piersi je mniej, właściwie tylko przed zaśnięciem i popija posiłki, bo ma wiele ciekawszych rzeczy do roboty i te karmienie w dzień nie odbywają się wcale na spokojnie, a w takich pozycjach, że z pewnym zdumnieniem odkrywamy jaką plastykę ciała posiada niemowlę. W nocy wszystko wygląda inaczej. On pije przez sen, ale nie da się oszukać smoczkiem. Mimo iż jest dzieckiem smoczkowym.
Gdybym nie rozumiała i nie miała świadomości, że to minie i tym w sumie głównie nie żyła, gdybym nie miała mojej obecnej wiedzy, dojrzałości emocjonalnej oraz wielu innych czynników, które wpływają na moje szczęśliwe macierzyństwo – ja już dawno byłabym tak wypalona jak tylko można sobie wyobrazić (a znam to wypalanie z pierwszego macierzyństwa), a moje dziecko traktowałabym w kategorii „zła wszelakiego” i byłabym wiecznie sfrustrowana, co pewnie przekładałoby się na jeszcze gorszy sen mojego syna. Tu, choć przyznaję płakałam nie raz w nocy, z bezsilności, to jednak cichutko szumię, cichutko śpiewam i praktycznie nawet nie jęknę na to, że po raz 48946515 raz muszę się przebudzić i go nakarmić, żeby on spał dalej, żeby rano, baaardzo rano, kiedy za oknami jest jeszcze ciemno, mógl się obudzić z uśmiechem od ucha do ucha, z głosnym „mama” na ustach gryząc mnie w nos, brodę lub ramię.
Lecz mimo to chciałabym aby ktoś doświadczony nam pomógł, może wychwycił błędy, a może po prostu wsparł słowem jakimkolwiek, czymkolwiek. I to w zgodzie z moją filozofią wychowywania dzieci. Bez tresury.
48 comments