Dzieci w pewnym momencie widzą między sobą różnicę. Tak jest zbudowany ten świat, że zawsze miał ktoś mniej, a ktoś więcej. Jeden jest wyższy, drugi niższy. Nie ma ludzi takich samych. Jednak u nas, na tapecie różnic, jest … fotelik samochodowy. Pewnego dnia do domu przyszedł oburzony Jaś i stwierdził, że on już w foteliku jeździć nie chce. Jego rówieśnicy nie tylko jeżdżą bez, ale jeszcze na przednim siedzeniu, a on – mam sobie to wyobrazić – wcale nie jest „jakąś tam małą dzidzią” i mam wreszcie przestać go tak traktować.
I jebs – cała moja edukacja fotelikowa legła w gruzach, pokonana przez … kilkulatków, a właściwie rodziców tychże kilkulatków, którzy może nie wiedzą tego co ja, że 8 latki w fotelikach to nadal „must have” w każdym aucie.
Przede mną rozpościerała się po sam horyzont mojego macierzyństwa lekcja na ile jestem „dobrą matką”, która jest w stanie wytłumaczyć kilkulatkowi „dlaczego” a na ile „zołzą„, która utnie temat jednym zdaniem: „mnie nie interesują inne dzieci”. A wiecie, tak gwoli wyjaśnienia, mnie to hasło irytowało w moim dzieciństwie. Powiem Wam w sekrecie, że ja tymi hasełkami sama walę często i gęsto i się na nich łapię. Więc to chciałam ominąć, ale nie powiem kusiło. Ot – droga na skróty.
Dyskusja poległa trochę tak, że ja mówię, a on nie słuchał, bo ja mam skumać, a nie kumam, że on traci właśnie jakiś honor 8 latka czy coś, jakiś level w super mocach 8 latków, czy w ogóle staje się 8latkiem tylko po części, bo rodzice traktują go nie jak 8latka, ale co najmniej roczniaka, bo nikt, ale to kompletnie nikt z jego otoczenia nie musi jeździć w foteliku. A on musi. I ja jestem złą matką, że musi. Na dowód swoich słów, podczas spaceru pokazał mi swoją koleżankę, która wsiadała do auta starszego brata nie tylko bez fotelika, ale jeszcze na przednim siedzeniu, z dumą zapinając pasy i kiwając zza szybu Jasiowi, który wybuchnął: „Widzisz!„.
Zawsze tłumaczyliśmy Jasiowi parę faktów, którymi sami operujemy – dziecko powinno jeździć w foteliku tak długo aż nie wyrośnie wzrostowo i wagowo z III kategorii (36kg – 150 cm). Mojemu dziecku do tych 36kg to jeszcze sporo brakuje, do 150 cm też. Więc on spokojnie ten rok, dwa może jeszcze jeździć w tym naszym Cybexie. I on wie, bo ma to tłumaczone od dawna, że ten fotelik jest potrzebny w razie wypadku. Nie siedzi tam, bo mamy taki kaprys i przede wszystkim nie siedzi tam, bo chcemy mu pokazać, że jest mniej dojrzały od swoich rówieśników. On tam siedzi, żeby zwiększyć jego szanse na życie w razie wypadku, do którego mamy nadzieję nigdy nie dojdzie. I siedzi tam, żeby obrażenia, które mogą się pojawić w trakcie wypadku zmniejszyć do minimum. Tak jak jego brat będzie podróżował w aucie tyłem, dopóki nie wyrośnie z największego RWF.
Ale to są moje argumenty. Dorosłego człowieka, który oglądał masę crash testów, widział wiele zdjęć z wypadków, widział statystyki umieralności dzieci podczas wypadków samochodowych w Polsce, interesuje się tematem od kilku lat, wie, że fotelik w Polsce to nadal trudny temat i trzeba się naprawdę napocić, żeby dotrzeć do niektórych rodziców, a do niektórych się to kompletnie nie da dotrzeć. I ja już czasem odpuszczam. Nie próbuję nawet tłumaczyć, bo to trochę tak jakbym tłumaczyła Jasiowi zależność między budową atomu pierwiastka a jego położeniem w układzie okresowym, a on by mi się zapytał „co to ten układ okresowy” i gdzie to się kładzie? Na podłodze? Więc dyskusja z niektórymi rodzicami właśnie tak wygląda „moje dziecko nie potrzebuje fotelika” (jest po prostu Hulkiem i nic mu się nie stanie) „A my jeździliśmy bez i żyjemy!” (generalnie zasada jest taka, że Ci co mieli w tamtych czasach wypadek uuuupssss – nie zawsze się wypowiedzą), albo „Mnie nie stać!” (a teraz jeden z banków rozpoczął kampanie pożyczek, wyłącznie na fotelik, oprocentowanie 0%). Ale umówmy się, że całe gro rodziców, zawsze znajdzie argument „przeciw”. I tu dochodzę do sedna – włączyła mi się trochę znieczulica na cudze dzieci.
Tylko ja mam własne dzieci. I to moje własne, które kocham miłością nieograniczoną, staram się chronić przed całym złem tego świata, zapewniać mu bezpieczeństwo na każdym możliwym polu, na którym mogę – przychodzi i ma do mnie pretensje, że on musi, ale naprawdę musi jeździć w tym foteliku, bo to taki problem ogromny, problem 8 latka – fotelik samochodowy i on chce jeździć bez.
Ale nie może. I nie uwłacza to już jego godności 8 latka. Usiadłam z nim któregoś dnia, poprosiłam by wszedł na swoim iPadzie na youtube i pokazałam mu „dlaczego musi”.
Wtedy zrozumiał, w wieku 8 lat, coś czego dużo dorosłych nie rozumie i odpuścił.
Dodaj komentarz