Ponieważ mamy ostatni dzień Tygodnia Promocji Karmienia Piersią, postanowiłam stworzyć 6 głównych mitów na temat karmienia piersią. Co najważniejsze z większością spotkałam się osobiście a niektórych sama … doświadczyłam. Możecie siadać wygodnie. Będzie krótko, zwięźle i na temat! Obiecuję, że lektura być może pomoże Wam w przyszłości.
MIT PIERWSZY: DIETA KRÓLIKA.
Pokarm tworzy się z krwi, nie z treścią żołądka. Oznacza to, że na Waszego malucha nie wpłynie zjedzony smażony kotlet, czy kapusta. Oczywiście nie oznacza to, że dziecko nie będzie miało kolek. Kolki są od niedojrzałego układu pokarmowego, a to, że akurat zjadłyście coś (dla was!) ciężkostrawnego jest zwykłym zbiegiem okoliczności. Jest tutaj jednak jedno małe „ale”. Do krwi przedostają się alergeny – a te owszem, mogą już na Wasze dzieci wpłynąć. Mowa tu między innymi o orzechach, cytrusach, mleku, czy truskawkach (to przykłady – lista jest oczywiście dłuższa). O ile Staś naprawdę cudnie reagował na cytrusy, orzechy, mleko, pomidory, o tyle parę dni temu wypiłam koktajl z truskawek i małego trochę obsypało, więc dalsze robienie koktajli sobie darowałam. Szkoda. Uwielbiam truskawki. Za każdym razem jak wprowadzam jakiś alergen kilka dni obserwuje Stacha, a jak nic mu nie jest spożywam to dalej.
Niestety w wielu szpitalach (i Polna w Poznaniu gdzie rodziłam chłopców nie jest wyjątkiem …) świeżo upieczona mama dostaje listę zakazów spożywczych. Lista ta naprawdę odstrasza. Z tego co wiem układa ją… dietetyk. Jeżeli ktoś śledzi nas od jakiś 5 miesięcy, to zapewne pamięta, że pierwszą rzeczą jaką zamówiłam sobie po powrocie do domu ze szpitala była … pizza!
Więcej TU.
MIT DRUGI: TWÓJ POKARM NIE WYSTARCZA.
Mleko modyfikowane to nic innego jak zmodyfikowanego nieco mleko … krowie. Czy ktoś pyta krowe, czy jej pokarm wystarcza i nie jest jałowy? Albo czy ktoś pyta oto karmiącego 2 lata swoje młode słonia? Nie! Jesteśmy chyba jedynymi ssakami, które w takich ilościach piją mleko innego ssaka, podważając jakość własnego. Nie ma czegoś takiego jak „jałowy pokarm” czy „słaby pokarm”. Matka nie ma również w piersiach „wody”.
Noworodek ma prawo wisieć na piersi pół dnia. Może to irytować, wkurzać i doprowadzać do szału (tego nie zaprzeczam!), ale w ten sposób dziecko produkuje w Waszych piersiach laktacje, samo uczy się ssania, zaspakaja też poza pragnieniem i głodem potrzebę bliskości. Wiszenie na cycku nie oznacza, że dziecko się nie najada. Ono po prostu tego cycka w tym momencie potrzebuje nie tylko do jedzenia.
Inna kwestia jest taka, że jeżeli dziecko słabo przybiera na waszym mleku może to oznaczać problemy zdrowotne – np. żółtaczkę, problemy z wędzidełkiem i parę innych „drobnostek”, które mogą momentalnie zaburzyć Wasze kp, a w przyszłości sprawić, że przestaniecie karmić. O naszej przygodzie ze słabym przyrostem Staszka, próbą dokarmiania go w szpitalu (na co nie wyraziłam zgody) możecie poczytać TU.
MIT TRZECI: MLEKO MODYFIKOWANE JEST LEKARSTWEM.
Dziecko ma kolki? Dej mu pani mm. Dziecko ma skazę? Wysypkę? Brzydką kupę? Nietolerancję laktozy? Dej mu pani mm. Podobnie jest z ulewaniem i wieloma innymi, częstymi zresztą dolegliwościami u niemowląt. Widziałam dlaczego mamy rezygnowały z kp i widzę do dnia dzisiejszego w którym momencie podjęły decyzję o mm. Większość tych przypadków można było spokojnie ominąć, gdyby lekarz nie włączał w rodzicach nieufności do tego co mają w cyckach. I póki lekarze nie zaczną naprawdę próbować leczyć dzieci, jakoś kiepsko to widzę, bo póki co mm traktowane jest jak lekarstwo którym nie jest. W pełni rozumiem jednak rodziców, którzy chcąc pomóc własnemu dziecku uważają, że podanie mieszanki jest jedynym i najlepszym co mogą zrobić dla dziecka, bo nikt nie mówi o alternatywach.
MIT CZWARTY: SFLACZAŁE CYCKI OZNACZAJĄ BRAK POKARMU.
Wiecie, kiedy z moich cycków zrobiły się flaki? Nie przypominają może skórek od banan, ale zrobiły się miękkie. Otóż stało się to całkiem niedawno, bo może miesiąc temu, kiedy wreszcie uregulowała mi się laktacja. Przestałam odciągać 150 ml mleka z 3 minuty (teraz męczę się z 30 minut!), moje piersi zaczęły być w miarę równe (wcześniej była duuuuża różnica między prawą z lewą piersią) i nie musiałam używać wkładek laktacyjnych. Produkcja mleka była jednak ta sama. Dziecko się najadało.
Miękkie piersi nie są oznaką braku pokarmu!
MIT PIĄTY: PO ROKU MLEKO JEST BEZWARTOŚCIOWE.
Wręcz przeciwnie. Kiedy dwa lata temu byłam na konferencji poświęconej karmieniu piersią wcześniaków (możecie poczytać TU ) usłyszałam ciekawostkę. Otóż dla wcześniaka, który miałby możliwość picia mleka z banku, najlepsze byłoby mleko od kobiety, która karmiła minimum rok ze względu na właściwości, które w naszym organizmie cały czas dostosowują się do potrzeb dziecka w danym okresie życia. A po roku mamy w swoim cyckach prawdziwą wartościową bombę!
MIT SZÓSTY: KIEDY MATKA JEST CHORA NIE POWINNA KARMIĆ PIERSIĄ.
Mowa tu oczywiście o przeziębianiach, gorączce itp. Jest to oczywiście bzdura. Karmiąc wtedy dziecko dajesz mu … przeciwciała i budujesz jego układ odpornościowy. Co więcej – przy większości leków i również antybiotyków możesz spokojnie karmić dalej. I choć wielu lekarz nie pozwala karmić przy lekach które przepisują najlepiej sprawdzić lek w Laktacyjnym Leksykonie Leków – więcej możecie poczytać TU.
___
Mitów oczywiście jest znacznie więcej. Moje początki nie należały do łatwych. Po cc nie miałam pokarmu. W końcu udało mi się to rozbujać, ale miałam za to pierwszy nawał i małego głodomora obok siebie, który miał strasznie zaburzony odruch ssania, więc byłam kpi. Odciągałam swój pokarm, który dawałam z butelki. Staszek miał niezły spust, ale niestety słabo przybierał na wadzę. I tu była moja pierwsza lekcja asertywności. Wciskano mi butelkę. Nie proponowano alternatyw, nie sprawdzano wędzidełka, nie patrzono na ilość zjadanego mleka (a przecież wiedziałam ile wypijał). Sugerowano się wagą. I uważano, że pomoże nam butelka, bo moje mleko mu nie wystarcza. Ja naprawdę czułam wtedy silną, bardzo silną presję i gdybym nie miała obecnej wiedzy, to Staszek byłby butelkowcem. Poddałabym się. Właśnie wtedy, kiedy w szpitalu zaproponowano nam butelkę. Nie byłam jedyną osobą, która chciała wtedy wyjść do domu a której dziecko słabo przybierało. Tylko ja się nie zgodziłam.
Po powrocie do domu miałam strasznie poranione brodawki. Za każdym razem jak brałam Staszka do karmienia zaciskałam z bólu zęby. Wtedy zaczęłam dostawiać go bardzo,bardzo często bo chciałam przejść z butelki na samą pierś. Udało się.
Pomogła nam w tym Grażyna Kasprzak, moja położna ze Szkoły Rodzenia Natura, więc jak jakieś Śremianki nie mają jeszcze położnej polecam z czystym sumieniem. Grażyna jest CLD jak się okazało i pomogła mi przejść przez kryzys – przejście z butelki na cycek i cotygodniowe ważenie Staszka w pogoni za lepszą wagą. Staszek miał dwa miesiące kiedy podwoił masę urodzeniową (2595g). Na samym cycku!
Po tym jak nie karmiłam Jasia (długo myślałam, że było to po prostu niemożliwe!) nauczyłam się wiele. Jeszcze przed ciąża i w ogóle przed planowaniem ciąży. Ta wiedza sprawia, że nie potrafiłabym świadomie dać dziecku mieszanki, ale przede wszystkim dzięki temu umiałam walczyć o swoje i dało mi to niezłego kopa do działania.
Więc zajadę klasykiem – mam tę moc!
Dodaj komentarz