Do wyznaczonego dnia porodu pozostało … 99 dni! Oznacza to, że za moment wkraczam w trzeci i ostatni trymestr, a zaraz zanim na świecie pojawi się ON. Staś. Wszystko co dzieje się obecnie i w tej ciąży jest dla mnie nowe, nigdy nie spotykane i czuję się prawie tak jak piewródka. Naprawdę można mieć spokojną ciążę? Naprawdę można kompletować w spokoju wyprawkę? Naprawdę można w 24 tygodniu nadal biegać we własnych czterech ścianach? Naaaaprawdę? Naprawdę jedyne dni jakie liczę to te do dnia wyznaczonego porodu?
Ku…rde felek, jestem szczęśliwa.
DYSKOMFORT.
Po raz pierwszy w swoim życiu odczuwam dyskomfort ciążowy. Staś jest wysoko ułożony, bęben wyprzedził cycki. Mam problem żeby się schylić, założyć buty, czy po prostu znaleźć wygodną pozycję do spania. Mój pęcherz jest pojemności naparstka przez co często zdarza mi się „popuścić” a ilości pobudek w nocy na toaletę nie policzę na palcach obu rąk. Ale jestem szczęśliwa! Jestem szczęśliwa nawet wtedy, kiedy mój syn o 3 w nocy ma czkawkę i mnie wybudza. I nawet wtedy gdy o 6 rano zaczyna kopać domagając się zmiany pozycji. I nawet wtedy, kiedy patrząc w lustro widzę zupełnie inny obraz siebie. Okrągły brzuch, wielkie cycki, pierwsze poważniejsze zmiany w ciele. Chociaż rozstępów nadal brak …
CIĘŻARNA NA PEŁEN ETAT.
Ktoś tam mnie przepuścił w kolejce na poczcie, ktoś inny nie miał nic przeciwko, że pozwolono mi wejsć „przed nim” podczas badań, bowiem jako ciężarna w czystej teorii mam pierwszeństwo. Nie muszę wsadzać poduszki pod sweter, nie muszę nawet się obżerać. Ja po prostu jestem duża. Duża i cholernie szczęśliwa. Mam wreszcie mój wielki, upragniony brzuch. Kiedy przygotowywałam się do tej ciaży robiąc pierdyliard badań, marzyłam o tym by któregoś dnia usiąść na tym cholernym krześle z dużym brzuchem i nie miętolić ulotki z napisem „dla par planujących ciążę”, nie myśleć o tym, że nawet jak się uda, to może znowu (całkiem może …) te wszystkie badania z brzuchem jakimkolwiek będą mi wykonywać w szpitalu, a po kołdrą nie będzie widać nic. Nawet minimalnych dowodów że mam kogokolwiek w brzuchu.
NORMALNA CIĄŻA, NORMALNE MACIERZYŃSTWO.
Bardzo często łapię się na tym, że jeżeli wszystko nadal będzie się układało w tak piękną „całość”, to któregoś dnia naprawdę będę czuła to napięcie siedzenia na „tykającej bombie” i naprawdę będę informować z radością, że odeszły mi wody i jedziemy rodzić. Że będę pakować do szpitala torbę, że mój syn od razu wejdzie w ubranka „new born” i nie będę musiała biegać po całym Poznaniu w pogoni za czymś mniejszym niż 50. Łapię się na tym, że jeżeli wszystko będzie dobrze będę miała tak nudne, ale jednocześnie piękne macierzyństwo bez trosk, lekarzy, poradni, rehabilitacji i tego wszystkiego co było z Janem, co pewnego dnia po prostu zaakceptowałam, dając sobie szanse na to, że w gruncie rzeczy wiele mnie to nauczyło i to nie była kara od losu, a po prostu dar.
LUBIĘ TEN STAN.
Naprawdę. Ciąża to piękny stan.
Pięknie to napisałaś Noemi.
Może kiedyś też będzie mi dane, aby móc mieć znowu kogoś w brzuchu.
Mimo, że kocham mojego synka to ciążę przechodziłam strasznie źle i drugi raz nie bardzo bym to powtórzyła.
Trafilam tu przypadkiem…podczas nocnego karmienia. Tez jestem mama wczesniaka 33tc 1200. Pierwsza ciaza – poczatek zapowiadal sie dobrze nic mi nie bylo, zero mdlosci i innych dolegliwosci az do 20tc. Lekarz zauwazyl problem z lozyskiem, kolejne badania usg amniopunkcja i co 3 tygodnie szpital. W 27 tc trafilam do gpsk z praktycznie marwym malenstwem w brzuchu… lekarze dawali nam male szanse. Codziennie ktg 4-5 razy dziennie przez 6 tygodni i ciagle oczekiwanie. Mala nie rosla a ja czekalam na kazdy jej ruch. W 33tc o polnocy po 30 godzinach ciaglego ktg rozwiazano ciaze przez cc z powodubzagrozenia zycia dziecka. Mala lezala 42 dni na nenatologii. Kazdego dnia walczylam o kazda krople mleka dla niej. Byla zbyt slaba by ssac. Kolejny rok to ciagle wizyty rehabilitacja. Przy Vojcie plakalam razem z nia ale bylo warto. Gdy widzial rodzicow innych wczesniakow decydujacych sie na drugie dziecko myslalam ze to szalency, po takich przezyciach, stresie…co gdy to sie powtorzy?
Mijal czas a i my zaczelismy myslec o drugim dziecku. I sie stalo. Gdy tylko sie dowiedzialam powiedzialm sobie ze bedzie dobrze. Zaczelo sie od mdlosci, braku apetytu ale ja bylam szczesliwa, dostalam skrzydel. Pracowalam praktycznie do konca ciazy, choc dzien zaczynalam od bliskich spotkan z toaleta a do pracy dojezdzam 60km. Ale ja bylam w ciazy!!! czulam to druga ciaza byla pierwsza prawdziwa.
Ruchy dziecka, kompletowanie wyprawki… dzis wiem, ze byl to jeden z najpiekniejszych okresow w moim zyciu. 2 miesiace temu urodzilam druga corke 39tc 3200, tyle ze z powodu stanu blizny musialam miec cc. Od razu ze mna, od razu przy piersi… urodzenie wczesniaka na zawsze pozostawia slad w zyciu. Historie, ktorych bylam swiadkiem tam na oddziale wywoluja placz. Te malutkie dzielne kruszynki walcza o kazdy oddech, kolejny dzien… dzis to juz poza mna choc zawsze jak tam jestem (kwestie zawodowe)to czuje to uklucie w sercu i niewidzialna wiez z rodzicami, ktorzy walcza