Temat tabu – trudna miłość matki do wcześniaka.
Długo zastanawiałam się, czy ten temat poruszyć. Jest trudny. Często pomijany, a przede wszystkim nadal brakuje w Polsce procedur pomocy dla rodziców dzieci urodzonych przed czasem. Nie istnieje to, co istniej w innych krajach (np. Holandii, USA …), czyli dodatkowa opieka nad rodzicami wcześniaków. Opieka psychologiczna i psychiatryczna.
To co teraz opiszę, chodziło mi w głowie od dawna. Głównie dlatego, że sama tego doświadczyłam. Wczoraj obejrzałam jeden z programów o opiece nad wcześniakami w jednym ze szpitali za granicą (nie pamiętam czy była to Holandia, czy Szwajcaria, więc nie chcę wprowadzać w błąd). To tam już 15 lat temu zauważono ogromną poprawę stanu dziecka, w momencie, kiedy rodzic angażował się w opiekę nad dzieckiem. Co najlepsze, projekt angażowania rodziców w tę opiekę, spotkał się ogromną krytyką naukowców, którzy twierdzili, że wcześniaki są nieświadome swojego istnienia.
Po 15 latach okazało się, że nawet najwięksi sceptycy uwierzyli w moc jaką daje kangurowanie, a nawet czytanie, czy po prostu mówienie do maluszka. Mózg takiego dziecka inaczej się rozwijał, serce lepiej pracowało, a przede wszystkim dzieci te szybciej wracały do zdrowia i zwiększały się ich szanse na przeżycie. Natura proszę Państwa! Aby uzyskać taki efekt trzeba od samego początku angażować w to rodziców. Rodzice zaś są pod stałą opieką psychologiczną. Co pomaga nie tylko maluchom, ale przede wszystkim rodzicom, głównie matkom.
O tym się nie mówi, bo temat jest tabu. Wiele matek wcześniaków odrzuca swoje dzieci. Nie myślcie sobie, że robią to dlatego, że im na dzieciach nie zależy. Robią tak dlatego, że w pewnym momencie rośnie między matką a dzieckiem bariera, którą sama rodzicielka utworzyła. Nie angażuje się w nic poza to, co musi, odwiedza swoje dziecko rzadko, czasem raz na kilka dni, nie pyta o stan zdrowia. I robi to dlatego, by przetrwać. Bo boi się straty. Byłam jedną z tysięcy takich matek w Polsce. Choć odwiedzałam Jana codziennie, ciągle myślałam, że nie jestem mu do niczego potrzebna i nikt nie zamierzał mnie z tego błędu wyprowadzić. W końcu nie dałam mu ochrony na 9 miesięcy, on leżał tam, bo mój organizm zawiódł, więc mogę spokojnie konkurować na najgorszą matkę świata. I choć dzisiaj wiem, że te myśli były paskudnie niesprawiedliwe, mój mózg włączył sobie sam barierę. Z okresu Jana w szpitalu niewiele pamiętam. Pamiętam ogół, ale nic ze szczegółów. Pamiętam kilka faktów, ale mam czarną dziurę między odwiedzeniem Jasia po raz pierwszy, a moim wyjściem ze szpitala. Choć między jednym a drugi upłynęło ponad 24 godziny.

Ze statystyki wynika, że aż 40% matek w Polsce ma problemy z nawiązaniem więzi z dzieckiem. Czyli praktycznie co druga mama się z tym boryka. Na 28 tysięcy wcześniaków, to właściwie ok. 10 tysięcy matek. Rocznie! Dodajmy do tego, że największy problem mają z tym mamy dzieci, które trafiają na Intensywną Terapię, na której nie istnieje kangurowanie i dzieci są na rękach matki dopiero po kilku tygodniach, lub nawet … miesiącach. Oznacza to, że matka nie ma jak budować tej więzi, bo nie może się w pełni zaangażować w opiekę. Siła przytulania jest w tym momencie bardzo ważna! Dzieci, które są kangurowane mają lepsze wyniki, niż dzieci, których rodzice nie kangurują!
Z jednej strony mamy medycynę. Dzisiejsza medycyna ratuje dzieci nawet pół kilogramowe. Choć szanse na przeżycie takiego dziecka są małe i jeszcze mniejsze na sprawność – istnieją. Nie istniały z kolei 20 czy 50 lat temu. Praktycznie i bez owijania w bawełnę, przez ostatnie 20 lat medycyna poszła do przodu bardziej niż przez ostatnie miliony lat. Jest tylko mały problem. Nawet najlepszej klasy inkubatory, najnowszej generacji, nie są w stanie w 100% zastąpić wnętrza mamy. I tu przychodzi ta druga strona. NATURA.
Czy wiecie, że w krajach trzeciego świata gdzie nie ma inkubatorów, a nawet jeżeli są to wsadza się w jeden inkubator kilkoro dzieci, mamy siedzą z dziećmi 24 godziny na dobą i kangurują swoje dzieci? W ten sposób zapewniają im „ochronę”. I choć nie są w stanie uratować pół kilogramowego dziecka bez profesjonalnego sprzętu, o tyle wiele dzieci udało się uratować dzięki kontaktowi „skóra do skóry” plus – uwaga! – mleku mamy.
O tym, że mleko mamy to dla wcześniaka nie tylko pokarm, ale również lekarstwo już pisałam – KLIKAJCIE! – wiec powtarzać się nie będę. Liczne badania wykazały, że udałoby się uratować wiele wcześniaków, gdyby wprowadzono WYŁĄCZNE karmienie piersią.
A jak się to ma do matek i ich więzi? Bardzo wiele. Zarówno karmienie piersią jak i przede wszystkim bliski kontakt skóra do skóry tworzy więź między matką a dzieckiem. Pomyślcie sobie, że zaraz po porodzie zabierają Wam dziecko i tak naprawdę możecie je wziąć na ręce dopiero po wielu tygodniach albo nawet miesiącach, do tego w wielu szpitalach panuje katastrofalny regulamin w którym rodzice mogą być np. TYLKO godzinę dziennie. Więc nie tylko widzicie dziecko godzinę dziennie, ale jeszcze nie możecie wziąć na ręce. Burzy się wszystko. Dosłownie wszystko. I nie ma się co dziwić. Nie ma jak budować niczego, bo szpitale się w to nie angażują. Tłumaczą to albo swoimi widzi-misiem, albo brakiem konkretnych warunków (np. na małej sali, gdzie stoi jeden inkubator obok drugiego, trudno ustawić tyle foteli do kangurowania).
Nawet mamy dzieci donoszonych często cierpią na baby blues i potrzebują sporo czasu by oswoić się z miłością do dziecka. Często boją się o tym mówić. W końcu jest stereotyp „miłości od pierwszego wejrzenia.” Nikt nie mowi o tych matkach, które przez pierwsze tygodnie w domu działają jak automaty, zaprogramowane na tryb opieki, ale nie na tryb emocji z tym związanych. Matki wcześniaków mają dosłownie ten sam problem. Jest strach po powrocie do domu, bo towarzyszy zawsze, ale czasem pojawia się również ten brak swoistej miłości. Matka czuje się tak jakby dano jej do opieki obce dziecko. I choć bardzo często mija po dwóch, trzech tygodniach – matka w pełni angażuje się w swoją rolę i w końcu ta więź przychodzi sama – lub (poznałam takich przypadków wiele …) trzeba to wypracować terapiami.
A wystarczyło po prostu zaangażować matkę w pełną opiekę nad wcześniakiem. Pokazać naturalne alternatywy i zapewnić pomoc psychologiczną przez cały okres trwania. Tym bardziej, że świetnie sprawdza się to już za granicą.
W wielu krajach przy inkubatorach stoją nawet kamerki. Mama może oglądać więc dziecko w domu. Są też darmowe pokoiki dla rodziców wcześniaków w szpitalach. Niestety w szpitalu w którym ja rodziłam jedna doba w takim przyszpitalnym hoteliku wynosiła ponad 100 złotych. Dla przeciętnej, polskiej rodziny, kwota nie do ogarnięcia.
15 comments