Ekonomiczny gwałt.

Usiądź wygodnie i posłuchaj, jak ubezpieczyciele,  szkoły i przedszkola Cię… dymają?/wykorzystują. Oczywiście wbrew Tobie. Ba! Nawet o tym nie wiesz. To taka wyrafinowana forma ekonomicznego gwałtu.  Dzisiaj więc o ubezpieczeniach „szkolnych”, a przynajmniej tak nazywanych, ubezpieczeniach od NNW(następstw nieszczęśliwych wypadków). Po przeczytaniu tego tekstu zrozumiesz, w czym bierzesz udział i na jakich zasadach. Ale spoko – zasady te możesz łatwo złamać.

 

Pamiętacie to? Pierwsze zebranie w szkole. Siedzisz na niewygodnym krześle, które ewidentnie nie sprzyja Twojemu wzrostowi (chyba, że masz mój wzrost …) i wsłuchujesz się w to, ile masz do zapłacenia za różne rzeczy, a także za… ubezpieczenie. Tak naprawdę nie widzisz na oczy polisy, którą proponuje Ci szkoła, ani tego, na jakich zasadach i w jakiej wysokości przyznawane jest odszkodowanie w razie jakiegokolwiek wypadku. Jedyne informacje jakie uzyskujesz, to te, że masz za to ubezpieczenie zapłacić. Nawet nie zdajesz sobie sprawy, że za Twoimi plecami ktoś liczy pieniądze śmiejąc się w głos z naiwności kolejnej grupki rodziców. Dlaczego? Bo wariant, który Ci proponują, jest nieadekwatny do sumy, którą płacisz. Ale o tym może za moment.

Ubezpieczenie w szkole wbrew pozorom i wbrew temu, co często mówi szkoła, nie jest obowiązkowe. Tak samo jak nie jest obowiązkowe, byś podlegał jakiemukolwiek dodatkowemu ubezpieczeniu w pracy.

Jeżeli Twoje dziecko złamie sobie nogę, prawdopodobieństwo uzyskania groszowych pieniędzy – w ramach odszkodowania za nieszczęśliwy wypadek – jest niemalże tak pewne, jak to, że po piątku  następuje sobota. Brutalne? Ano nie. Bo tak naprawdę ubezpieczenie szkolne (jakże szumnie nazwane!) istnieje tylko z nazwy. Na dodatek nie zdajesz sobie sprawy, że ubezpieczenie, za które płacisz, nakręca machinę o nazwie: ,,Przekręt” lub może inaczej: ,,Układy” ,,Układziki” i inne takie. A wszytko to za Twoje – TWOJE! – pieniądze. Bo dzieci w klasie, które płacą co roku ubezpieczenie w wysokości 40 złotych jest ze 20, a w całej szkole jakieś 400. Można łatwo przeliczyć zyski, tym bardziej, jeżeli dany ubezpieczyciel obleci ze 30 szkół z podobną propozycją. Oczywiście musisz pamiętać, że warunki ubezpieczenia za 40 złotych, które proponuje Wam ubezpieczyciel  X, są zwyczajnie niekorzystne, bo wariant z którego korzystasz, powinien być albo zdecydowanie lepszej jakości, albo dużo tańszy.

Wszystkim zawsze zależy na dobru naszych dzieci, oczywiście tylko do pewnego momentu. Pojęcie ,,dobra dziecka” ma wyłączyć czujność. Obudzi się ona dopiero wtedy, kiedy Wasze dziecko stanie przed koniecznością skorzystania z przysługującego mu – teoretycznie – prawa do odszkodowania. W końcu i tak albo zapominacie o tym, że możecie jakiekolwiek odszkodowanie uzyskać, albo – co jest bardziej prawdopodobne – papierkowa robota z tym związana, wizyty w różnych miejscach, bardzo mocno Was zniechęcą i darujecie sobie pieniądze, które wydają Wam się zbyt śmieszne, by o nie w ten sposób walczyć.

Aha. Takich jak Wy są tysiące. Nie jesteście sami. No i ja też do takich ludzi należałam. Piszę w czasie przeszłym, bo ktoś mnie wreszcie uświadomił, na czym sprawa polega. A ja wiem, że w wielu placówkach mamy do czynienia z hmm… systemem współpracy zakładów ubezpieczeń z dyrektorami placówek szkolnych (przedszkolnych też!). W normalnym świecie moglibyśmy tutaj używać nawet słowa korupcja. Tutaj problem jest tak mało widoczny, że negatywne aspekty są zamiatane pod te wszystkie dyrektorskie dywany, na których niekiedy stawia się niezbyt grzecznych uczniów. Po prostu dla wielu dyrektorków placówek jest to dodatkowa forma wsparcia dla szkoły. Dyrektor Ci powie „Dajesz Pan 35% zysków jak poprzednia ubezpieczalnia, albo spadaj Pan na bambus, bo mi się Twoje ubezpieczenie nie opłaca„. Oczywiście nie dodaje: ,,Gówno mnie interesuje, że rodzicom się bardziej opłaca, ważne, że mnie nie„. Jest też duże prawdopodobieństwo, że lepszym wariantem ubezpieczy swoje dziecko, bo sam jest rodzicem, ale nie łudź się, że zaproponuje taką alternatywę Tobie. Bo i niby dlaczego?

Podam prosty przykład. Ubezpieczenie dziecka od następstw nieszczęśliwych wypadków na sumę 10 tysięcy złotych teoretycznie nie powinno przekraczać 15 złotych na rok. Tymczasem ubezpieczenia szkolne często nie przekraczają nawet 6 tysięcy, a płacisz dwa, lub nawet trzy razy więcej. Jest różnica, prawda?

Co więcej, szkoła powinna mieć swoje ubezpieczenie OC i tylko ono jest odgórnie narzucone. To, które Ty opłacasz, bo nikt Ci do tej pory nie wytłumaczył w czym rzecz, nie jest obowiązkowe ( link od MEN! ).  Możesz dziecka nie ubezpieczyć w ogóle, albo ubezpieczyć samemu i co najlepsze – wyjdziesz na tym zdecydowanie lepiej.

Dowiedziałam się o Bezpieczny.pl. Portal ten powstał po to, żeby walczyć z nieświadomością rodziców i wypaczonym systemem panującym od lat w branży ubezpieczeń szkolnych (czasami można odnieść wrażenie, że jest to walka z wiatrakami… link do sprawozdania z wizyt Opiekunów w czerwcu br). ). Jak dla mnie, walczą przede wszystkim o dobro nasze i naszych dzieci.  Ich najtańszy wariant ubezpieczenia NNW szkolnego kosztuje 25 złotych za rok [KLIK], a jego jakość przebija na łeb to, które opłacasz co rok we wrześniu. Co najlepsze, wiesz, za co płacisz, a wszystkie informacje dotyczące polisy masz dostępne on-line, na stronie internetowej, bez wychodzenia z domu. Nie musisz się też martwić, że jakiś konował, któremu również zależy na dobru Twojej pociechy, przyzna jej odszkodowanie w zależności od własnego humoru, a nie od rzeczywistego stanu zdrowia dziecka. Bezpieczny.pl stworzył przejrzystą tabelę uszczerbków, dzięki której nie wychodząc z domu dowiesz się, jakie odszkodowanie otrzyma Twoje dziecko za konkretny uraz. Nie musisz też kolekcjonować teczki dokumentów medycznych, by udowodnić komukolwiek, że gips Twojego dziecka był prawdziwy, a nie ulepiony z plasteliny. Żeby otrzymać odszkodowanie, wystarczy że prześlesz skan albo nawet zdjęcie dokumentu potwierdzającego zajście zdarzenia – czyli na przykład rozpoznanie z SOR, że ręka Twojego syna złamana jest w tym i w tym miejscu. Nie musisz czekać aż do zakończenia leczenia, co może ciągnąć się nawet całymi miesiącami. Zawsze też masz przydzielonego swojego osobistego Opiekuna Bezpieczny.pl. Możesz do niego dzwonić, mailować a nawet pisać na FB. Mój to Waldemar. Tak, mam już swojego Opiekuna, bo od razu ubezpieczyłam Jana. Wakacje to ten czas, w którym (odpukać!), ubezpieczenie może okazać się baaaaardzo potrzebne. Po co więc czekać?

Ach, i przede wszystkim – tutaj płacisz TYLKO za ubezpieczenie, a nie jeszcze za dodatkowe koszty „układów”. Trwa ono przez cały rok i obejmuje swoim zasięgiem cały świat. Każdy wariant – a jest ich 5 dla szkół podstawowych, gimnazjalnych i ponadgimnazjalnych (4 dla żłobków i przedszkoli) – obejmuje swoim zakresem również wyczynowe uprawianie sportu Waszego urwisa. Z resztą sami zobaczcie (oferta albo link). Wszystko jest jasne i przejrzyste od początku do końca. Ogólne warunki ubezpieczenia, lista uszczerbków, wyłączenia…

Nic nie tracisz tylko zyskujesz!

A dodatkowo? Jeśli zdecydujesz się ubezpieczyć swoje dziecko w bezpieczny.pl online, mają dla Was prezent w wysokości 10%!

11713248_10205931165431148_947190757_o (1)

Kod uprawniający Cię do zniżki to: 20121

Zaufaj! Działaj!

Zmienisz z nami przyszłość ubezpieczeń dzieci?

Pewnie!

 

Z pozdrowieniami dla świadomych rodziców!

 

[wpis powstał dzięki współpracy z portalem Bezpieczny.pl ]

 

25 komentarzy

  1. Nie zapłacę NWW w przedszkolu, nie ma bata ! Ceny faktycznie są przystępne, korzyści spore. A te biznesy oświatowe doprowadzają do szału ! Takie to oczywiste, a w sumie nikt nie pyta co wchodzi w skład szkolnego czy przedszkolnego NWW. Pewnie śmieszne kwoty za ciężko zarobione pieniądze. Cieszę się Noemi, że poruszasz ten temat ! Otwierasz oczy.

    1. Ja niedawno zapisywałam syna do prywatnego złobka i okazało się, że w kwocie wpisowego jest już ubezpieczenie NNW. Az sprawdze jakie bo zupelnie mi to umknęło.

  2. Nikt nie zabrania ubezpieczyć się samemu. To nawet lepiej i taniej wychodzi. Zresztą to nie jedyne oszustwo, podobnie jak ubezpieczenie niskiego wkładu własnego, czy ubezpieczenie na wypadek utraty pracy przy kredycie… ale kto by tam czytał umowy?

  3. Noemi Bezpieczny.pl to AXA firma, która od lat bierze udział w rozgrywkach między ubezpieczycielami a dyrekcja szkół. Jej oferty podobnie jak innych firm są lepsze lub gorsze. Wszystko zależy od świadomości i zainteresowania rodziców lub rady rodziców, a z tym uwierz mi jest bardzo różnie.
    Te dodatkowe profity nie zawsze trafiały do dyrekcji. Bardzo często zasilały budżet rady rodziców, a ta wykorzystywała je dla dzieciaków.
    W tym roku oficjalnie to się skończyło. Od 1. kwietnia Komisja Nadzoru Finansowego zakazała wynagradzania szkół. Zatem „łapówki” dla dyrekcji ale też „dofinansowanie” rady rodziców się skończyły.

    Najważniejsze to wiedzieć za co się płaci. A z doświadczenia wiem, że dla większości liczy się tylko niska cena – nie ważne co za nią idzie.

    1. Noemi Skotarczak

      Większość nie ma pojęcia, że ma wybór.

  4. Noemi, myślałam, że tekst będzie fajny, taki lekki jak to bywa w Twoim stylu. Niestety zawiodłam się, bo zaatakowała mnie nachalna reklama jakiegoś portalu z jakimś panem Waldemarem na czele. Powiem tak – żeby tak zachwalać, to najpierw trzeba skorzystać i przekonać się na własnej skórze. Oczywiście absolutnie nie życzę Janowi wypadku, ale jeśli się to wydarzy, to naprawdę z całego serca życzę Ci abyś mogła powyższy tekst uzupełnić o pochwały i okrzyki radości po zobaczeniu stanu swojego konta. Już nie mówię o procesie likwidacji szkody. Bo zapewnienia na stronie to jedno, a często jest tak, że życie potem pokazuje coś innego. Ja jestem agentem ubezpieczeniowym. Pracuję dla największego ubezpieczyciela w Polsce.. Zajmuję się właśnie między innymi ubezpieczaniem szkół, przedszkoli. Co roku oferty przez nas składane są czytelne, jasne, Dyrekcja, rada rodziców i sami rodzice mają wszystko do wglądu (ulotki, foldery, tabele uszczerbków na zdrowiu, owu). Nigdy nic nie było ukrywane. W każdej szkole każdy może sobie wybrać inny wariant. Także jest pełna dowolność. Ubezpieczamy kilka szkół, z czego wiele od lat. I pomimo ofert składanych przez inne firmy szkoły i tak zostają u nas. Co do jednego się zgodzę. Otóż faktycznie bywa tak, że pieniądze z prowizji bierze sobie do kieszeni pani Krysia z sekretariatu. I potem takiej w październiku wpada 10 000 zł na waciki. Ale uwierz, że zdarza się to bardzo rzadko (my nie mamy takich szkół). Bo w większości przypadków pieniądze idą na Radę Rodziców albo po prostu na szkołę. Za to są np. doposażane sale, świetlice, organizowane wycieczki, festyny, kupowane pomoc naukowe. Większość mądrych dyrektorów bałaby się jednak brać pieniądze do własnej kieszeni. Teraz na szczęście trochę się proceder ukróci, bo KNF zakazał oddawania szkołom prowizji. Oczywiście firmy ubezpieczeniowe będą to obchodzić w inny sposób. Ale mimo wszystko nie będzie już tak jak kiedyś. My też zapewniamy szkołom masę gadżetów, organizujemy nagrody na festynach, pomagamy zgłaszać szkody. Także uwierz, że nie w każdym przypadku rodzice i dzieci są tak poszkodowani i okradani jak o tym piszesz. 🙂

    A co do składek, to nie ma co się dziwić, że nie są najniższe. A wiesz dlaczego? Bo szkoły są bardzo szkodowe. Jest mnóstwo wypadków. Np. w jednej szkole, którą ubezpieczam szkodowość sięgnęła ponad 70%.

    Życzę Panu Waldemarowi takiego samego szerokiego uśmiechu za rok, gdy wysokość roszczeń po wypadkach przerośnie sumę, która została naskładana ze składek. 😀

    1. Noemi Skotarczak

      ,,Jakiegoś portalu” – to ja proponuję z nim zapoznać.

    2. „Bo w większości przypadków pieniądze idą na Radę Rodziców albo po prostu na szkołę. Za to są np. doposażane sale, świetlice, organizowane wycieczki, festyny, kupowane pomoc naukowe.”

      I to jest Twoim zdaniem super? Bo moim zdaniem to po prostu oszustwo i jestem w szoku. Ja nie po to co roku przynoszę do szkoły pieniądze na różne składki i nie po to moje dziecko płaci składki klasowe i inne rzeczy, żebym jeszcze z pieniędzy, które MAJĄ IŚĆ NA UBEZPIECZENIE, opłacała to, czego brakuje w szkole! Jasne, cel jest chwalebny i szlachetny, no ale na litość boską, ludzie! Przecież gdyby szkoła powiedziała, że brakuje na to, na tamto, siamto i sramto, że dzieci mają jechać na wycieczkę, cokolwiek, to bym od razu wyciągnęła pieniądze, bo mnie też zależy, żeby moja córka miała świetne warunki do nauki, ale jeżeli jest tak, jak mówicie, to to jest skandal. Dzięki Noemi.

      1. Noemi Skotarczak

        Karolina potwierdziła to co ja pisałam powyżej i już więcej pisać nie trzeba. Jestem tylko ciekawa, czy na pierwszym zebraniu jest mowa o tym, że rodzice płacą ubezpieczenie w wysokości np. 40 złotych, z czego ubezpieczenie to kwota X, a reszta idzie na festyny i inne rzeczy, które powinna zapewnić szkoła. Tu rodzi się pytanie, co szkoła robi z pieniędzmi, które przeznacza na to gmina? 🙂

  5. krystyna.bazia@onet.pl

    powiedz mi prosze skąd takie anty nastawienie do ubezpeczeń. Na własnym przykladzie doświadczyłaś braku wyplaty odszkodowania. Na marginesie to to ubezpieczenie jest dobrowolne to raz a dwa ja się nie spotkałam z jakaś odmową a w rodzinie było wiele różnych przypadków skreceń złamań itp rzeczy

  6. osz kurcze. we wrześniu tamtego roku było dokładnie tak jak napisałaś. Zebranie i informacja o ubezpieczeniu. Nieświadoma zapłaciłam 40 zł za głowę a mam je trzy!!! oj nie w tym roku taki kij nie zapace! !!!

  7. Jest jeszcze jeden przekret w tych ubezpieczeniach szkolnych- a mianowicie to, ze rodzice oplacaja ubezpieczenie nauczycieli. Chodzi o to, ze jak cos stanie sie w szkole dziecku z winy ktoregos nauczyciela to takie pakiety takze pokrywaja ta szkode. Pamietam jak kiedys w prezdszkolu mielismy do wyboru dwa pakiety, roznych firm, ale w koncu dyrektorka nie zgodzila sie na lepszy dla rodzicow bo nie pokrywal ubezpieczenia nauczycieli 🙁 Teraz miezkam w UK i ciesze sie, ze daleko mi do tych wszystkich absurdow. Szkola w UK jest calkowicie darmowa, nie musialam kupic nawet jednego zeszytu czy olowka. Wszystko szkola zapewnia. Jedyny wydatek to mundurek, zadnych ubezpieczen czy skladek na komitet rodzicielski czy jak to tam sie nazywa. Fajnie, ze opublikowalas ten post i tym samym uswiadamiasz rodzicow. Dzieki temu maja wybor, a wybor to wolnosc! Pozdrawiam. Vika Nova

  8. To o czym piszesz, co się dzieje pomiędzy ubezpieczycielami a dyrektorami szkół, to prawda. Zacnie, że uswiadamiasz w temacie, szkoda tylko, że jednocześnie reklamujesz praktycznie to samo 😉

    1. Noemi Skotarczak

      Trudno się zgodzić. Ja pkazuję coś co pòki co jest najlepsze na rynku. Jeżeli jest oczywoście coś o czym nie wiem a Ty wiesz możesz się śmiało podzielić. 😉

      1. Tego nie wiemy czy jest najlepsze na rynku (chyba, że mowa o kwocie ubezpieczenia), bo AXA pierwszy raz ubezpiecza szkoły. Zobaczymy jak im pójdzie…

        1. Noemi Skotarczak

          Mają najlepszą i bardzo przejrzystą ofertę. Warto się najpierw z nią zapoznać zanim zaczyna się coś podważać. 🙂

      2. Najlepsze? Jak dla mnie, oferta MetLife pt. 'Bezpieczne Dziecko’ jest o wiele bardziej konkurencyjna, bo niedawno ubezpieczałam 1,5 rocznego synka 🙂 myślę, że to co piszesz, jest bardzo subiektywne, i nawet jeśli będziesz zasłaniać się hejterami, i hejterskim bólem dupy, to nadal nie zmienia faktu subiektywności Twojego wpisu.

        1. Noemi Skotarczak

          Konkrety. 😉 Ubezpieczyłaś swojego 1,5 rocznego synka, wiec jesteś w tym momencie również subiektywna co i ja. Porównałaś oferty? Co Met Life ma lepszego i konkurencyjnego?

          1. W MetLife składka jest zdaje się comiesięczna, z tego co widzę….

  9. Oj, nie jest to takie proste jak piszesz… Należę do Rady Rodziców, tak więc również do Rady Szkoły. W naszej podstawówce to właśnie RS wybiera ubezpieczyciela. W czerwcu na zebranie przyszedł broker, który wyjaśnił nam sporo kwestii. Po pierwsze to, że wartość całego ubezpieczenia nie jest tak ważna. Ważniejsze od wypłaty za wypadek jest zwrot kkosztów leczenia, i na przykład w jednej firmie ubezpieczeniowej za złamany ząb będzie to kilkaset złotych, a w innej prawie 2 tysiące… Nieprawdą jest, że występuje się o zwrot kosztów dopiero po zakończeniu leczenia, bo jeśli lekarz potwierdza następstwo wypadku to od razu możemy dostać pieniądze. Polisa wraz z innymi dokumentami zawsze jest w sekretariacie szkoły i w każdej chwili można się z nią zapoznać. Poza tym od razu po wypadku najlepiej się skontaktować z osobą, która przygotowywała polisę, ona doradzi nam co i jak ugryźć. Teraz w każdej firmie ubezpieczeniowej wszystko można załatwić przez telefon i internet.
    Taka ciekawostka: ješli nasze dziecko zostanie np. Popchnięte, uderzone czy cokolwiek się stało co sprawiło mu ból, ale nie ma śladów to ubezpieczyciel wypłaca tzw. Bólowe, które u jednych ubezp. wynosi 50 zł, u innych 135, a jeszcze inni nie mają wcale.
    Poza tym bardzo ważna jest kwestia obsługi i szybkości zwrotu. Nasz broker z doświadczenia wie, z którą firmą mu się najlepiej współpracuje i która ma doświadczenie. Nie ubezpieczyłabym dziecka w firmie, dla której ubezpieczenia szkół to coś nowego, bo wypadków jest ogrom i niektóre firmy nie radzą sobie z obsługą i wypłatą świadczeń…
    Polecam zapisać się do RR, bo na wiele rzeczy w szkole ma się wpływ.

  10. Ubezpieczenie nie jest obowiązkowe w szkole. Ale obowiązkiem rodzica jest ubezpieczyć dziecko. Wystarczy pójść do agenta ubezp i zapytać o ofertę. I nie będzie problemu z owu i zakresem oraz ceną

  11. Oj, nie do końca jest to tak, jak przedstawiłaś. Jestem w Radzie Rodziców, a co za tym idzie również w Szkolnej Radzie Rodziców i to właśnie SzRR wybiera ubezpieczyciela (przynajmniej w naszej podstawówce). W czerwcu mieliśmy zebranie, które trwało 2 godziny, na które został zaproszony broker, który, w imieniu szkoły, rozważał równe firmy ubezpieczeniowe i wybierał dla naszych dzieci najlepszą opcję.
    Były, owszem, towarzystwa, które oferowały NNW na 25.000 zł. ale gdy przejrzał dokładne warunki umowy, wcale nie wychodziło już tak dobrze. Poza tym, odszkodowanie za wypadek nie ma tak dużego znaczenia jak zwrot kosztów za leczenie. I np. w przypadku zwrotu kosztów w przypadku złamania zębów w jednym towarzystwie będzie to kwota rzędu kilkuset złotych, a w innym prawie 2 tysiące złotych. I nie jest prawdą, że trzeba czekać do końca leczenia. Wystarczy zaświadczenie od lekarza potwierdzające zdarzenie i TELEFONICZNIE czy przez INTERNET już można złożyć wniosek., nigdzie nie trzeba latać i załatwiać. Zawsze w szkolnym sekretariacie jest szkolna polisa, która jest do wglądu, poza tym polecam kontaktować się z osobą, która przygotowywała taką polisę i wie „co i jak gdzie ugryźć”.
    My ubezpieczamy dzieci za roczną składkę 32 złotych na sumę NNW 9.000 zł, mamy ubezpieczenie również zagranicą, co niekoniecznie wydaje się ważne, ale w przypadku gdy np. wydarzy się coś na wakacjach – dostajemy odszkodowanie ze „szkolnego” i z ubezpieczenia wykupionego w biurze podróży. Niby nic, ale jednak jakaś korzyść. Poza tym nie ufam towarzystwom, które nie mają doświadczenia i we wrześniu i październiku, gdzie wypadków jest najwięcej, zostają zasypani zgłoszeniami i się zapychają…
    Polecam wstąpić do RR, bo na wiele rzeczy ma się wpływ i dużo można się dowiedzieć 🙂
    Taka ciekawostka: jeśli nasze dziecko uległo jakiemuś wypadkowi (niekoniecznie na terenie szkoły, bo to też jest ważne, że ubezpieczenie jest wszędzie ważne), ale nie ma fizycznych, widocznych objawów, to niektóre towarzystwa wypłacają tzw. bólowe. Jedne nie mają tego w ogóle, inne wypłacają 50 zł, a jeszcze inne ok. 130 zł, czyli przynajmniej zwraca się koszt rocznego ubezpieczenia plus jakiś tam pieniążek.

    Matko Prezesa, jeśli Jan był ubezpieczony w przedszkolu to Wasze ubezpieczenie jest ważne jeszcze do końca wakacji 😉

  12. Lubię czytać Twoje teksty, ale z tym się nie zgadzam. Popieram dziewczyny wyżej. To nie do końca prawda.

    1. Noemi Skotarczak

      Proszę argumenty – dlaczego nie jest to prawdą? 🙂

  13. Super,dobrze wiedzieć 😉

Możliwość komentowania została wyłączona.