,,Jeżeli przeżyje będzie niepełnosprawny. Może nie widzieć, nie słyszeć. Statystyka dla dzieci urodzonych w 23 tygodniu jest brutalna” te słowa padły z ust lekarza. Były skierowane do nas. Mieliśmy zrozumieć powagę sytuacji. Że to początek końca. Chcieliśmy za wszelką cenę ratować. Chcieliśmy … Jaś był dla nas wszystkim. Lekarz próbował sprowadzić mnie na ziemię. Jestem młoda, urodzę kolejne. Dam radę. Będzie dobrze. A ja między jednym płaczem a drugim, wyobrażałam sobie, że za kilka lat będziemy chodzić na spacery, będziemy razem biegać, razem rysować, będziemy razem poznawać świat …
Kiedy się urodził jego zdrowie również było pod wielkim znakiem zapytania.
Czy zdawałam sobie z tego sprawę? Nie.
Czy zdawałam sobie sprawę z tego, że wcześniactwo rzutuje na przyszłość dziecka? Nie.
Tak samo jak nie zdawałam sobie sprawy, że wcześniactwo może oznaczać niepełnosprawność. Że przez pierwsze dwa lata będziemy o tę sprawność walczyć. Że są wcześniaki o których niewiele się mówi. To ta mała, waleczna armia, których rodzice są Aniołami. Mają misję poświęcania się dzieciom, które nigdy nie powiedzą kocham Cię mamo/tato! Tylko oczy tych dzieci będą odwracały się do rodziców w podzięce. Tylko tyle. Albo aż tyle.
Te dzieci nie staną na własnych nogach, nie usłyszą świata ani go nie zobaczą.
Temat tabu. Rzadko poruszany. Historie z happy endem są o wiele bardziej przyswajane. O wiele bardziej zrozumiane. I dają nadzieję. Na lepsze jutro. A konsekwencje przedwczesnego porodu zgrabnie omijamy wypychając z podświadomości.
A problem jest. Te dzieci żyją. Są między nami. Ich rodzice codziennie na nowo przez wiele, wiele lat będą dawać z siebie wszystko. A wszystko to za jeden uśmiech i kilka drobiazgów, które my, rodzice zdrowych dzieci widzimy codziennie.
Poznałam ich kilkoro. Zaczęłam patrzeć inaczej na świat. Przecież to mogliśmy być my. Przecież to ja dzisiaj, zamiast prowadzić blog o kolejnej błyskotliwości Prezesa mogłabym w tym czasie go rehabilitować w nadziei, że kiedyś stanie na własnych nogach. To uczy pokory i doceniania małych rzeczy, zbyt małych.
Kiedy zrobił pierwsze kroki, dwa dni przed ukończeniem 15 miesięcy, usiadłam i zaczęłam płakać. Ze szczęścia. Przez pewien okres czasu nikt nie dawał nam pewności, że on zacznie chodzić, bo coś przecież mogło pójść nie tak. Już dawno przestaliśmy planować. Rozczarowanie bywa przecież bolesne. A on zaczął chodzić. I to w 15 miesiącu życia.
Mam zdrowe dziecko.
Kiedy nie dostaje się tego zdrowia w pakiecie w dniu narodzin, bardzo trudno uzmysłowić sobie, że wszystko przychodzi nam bezproblemowo. Zazdrościłam rodzicom zdrowych donoszonych dzieci ich beztroskiego rodzicielstwa. Moje pełne było lekarzy, poradni i diagnoz, których nigdy nie chciałam słyszeć. Bałam się przyszłości. Bałam się jutro. Było mi cholernie ciężko.
Moje dziecko jest szczęściarzem. Wykorzystał limit szczęścia w życiu. Jest zdrowy. Poza kilkoma, niewielkimi problemami, które w obecnej sytuacji wydają się błahe i małe. Ale nie wszystkie wcześniaki mają tyle szczęścia. One dostają w pakiecie od życia również niepełnosprawność.
Na co narażone są wcześniaki?
Retinopatia wcześniacza jest najczęstszą przyczyną ślepoty u dzieci. Medycyna idzie w górę, ale nie zawsze daje rade. Dużo wcześniaków po ROP ma problemy ze wzrokiem, a pewna część niestety jest niewidoma. My mieliśmy retinopatię I i II stopnia.
Kolejną sprawą jest słuch. U 25% noworodków utrata słuchu jest związana między innymi z takimi czynnikami jak:
1. masa urodzeniowa ciała poniżej 1500 gramów
2. zakażenie wewnątrzmaciczne
3. wentylacja mechaniczna dłuższa niż 5 dni
4. leki ototoksyczne
5. niska punktacja Apgar 0-4 punkty w 1 minucie/0-6 w 5 minucie
Brzmi bardzo wcześniaczo.
Nas obowiązywał punkt 1,3 i 4.
Wcześniaki narażone są na wylewy, co w przypadku wylewu III/IV stopnia może nieść za sobą przykrą konsekwencje. Jest to między innymi dziecięce porażenie mózgowe, opóźnienie umysłowe. Wylewy mogą również przyczynić się do utraty słuchu i wzroku u malucha. A nawet do śmierci. W przypadki III stopnia umiera ok. 10% wcześniaków, lecz w przypadki IV stopnia statystyka sięga 50%. Kolejna sprawa w przypadku wylewów to wodogłowie – i tu statystyki brutalnie obrazują rzeczywistość. Aż 65-100% dzieci po wylewie IV stopnia ma wodogłowie. III stopnia ok. 20%.
[źrodło]
To kolejna informacja dla Was. Nie dla rodziców wcześniaków. My o tym wiemy. To informacja dla rodziców dzieci donoszonych, ale również dla tych, którzy nie mają dzieci w ogóle. Niektórzy powielają stereotyp, że wcześniak jest tylko miniaturką dziecka donosznego. Że gdzieś tam urodziło się dziecko o masie 250 gramów. I jest zdrowe. Ale czy na pewno? Media pokazują nam bardzo wyidealizowany obraz wcześniactwa. Pokazują nam wcześniactwo w samych superlatywach. Dostajemy to, co chcemy oglądać. A chcemy oglądać zdrowe dzieci. Na zdjęciach w czasopismach chcemy widzieć zdrowe dzieci. Nawet jeżeli pojawia się jakiś artykuł o wcześniakach pojawia się zdjęcie dziecka, które bardzo często jest dzieckiem donoszonym. Niektóre dzieci donoszone lądują przecież na chwilę do inkubatora …
Ale o tym się nie mówi. A te dzieci są. O nich też trzeba pamiętać.
Ja … za każdym razem jak oglądam reklamy fundacji Polsat czy TVN, zastanawiam się ile z tych dzieci urodziło się przedwcześnie .
Mój synek wcześniakiem nie jest, ale czytajac twój tekst troszke tak jakbym czytała o nas… Urodzil sie dzien po terminie, apgar 2/3, zamartwica ciezka… Kilka innych dodatków… Pierwszy rok… Koszmar… Ciągle kontrole, rozczarowania (bo to co braliśmy za postępy w rozwoju okazywalo sie niekontrolowanym skutkiem Np slabego napiecia mięśniowego), strach (ciągle slyszelismy,ze na każdym etapie rozwoju moga ujawnić sie problemy po „problematycznym porodzie”)…
przeżyliśmy ten rok, teraz w grudniu skonczy 2 latka, na szczęście jest prawidlowo rozwijającym sie bablem, jednakze to co przeszliśmy siedzi w głowie mocno… Mocno rzutuje na przyszłość bo najnormalniej w świecie boje sie drugiej ciąży mimo, ze bardzo bym chciala kiedyś mieć drugie dziecko…
u nas też prawie 2 latka i też koszmar pierwszego roku. I standardowy tekst – „takie” dzieci diagnozuje się nawet do… i tu padała cyfra, która dla nas za każdym razem była odległa. Teraz wyluzowałam – ponoć mamy jeszcze „szanse” na dysleksję, nadpobudliwość, problemy z koncentracją, ale to takie pierdoły dla mnie teraz.
Aaaa – to co napisałaś o postępach w rozwoju – ja z kolei miałam przez pewien czas okropną schizę dodatkowych prężęń synka – on uskuteczniał te dziwactwa a ja ryczałam z rozpaczy. Dopiero rehabilitantka mnie wyprostowała – Mały próbuję się przekręcać na boki. Zabawne to teraz;)
Wszystkiego dobrego dla Was i dla nas 😀
Nam mowili, ze najgorsze pierwsze 2latka. Dla mnie to będzie taka magiczna granica…
dla mnie jednak poki co bylo najgorsze sluchanie tekstow typu „i tak macie dużo szczęścia, bo z reguly kończy sie porażeniem mózgowym”… Bo zdaje sobie sprawę, ze moglo byc dużo gorzej, ale mialo byc dużo lepiej… Mialo nie byc problemow, przecieez po to wlasnie takie „świetnego”(drogiego) lekarza mialam….
to co ma sie zaczyna doceniać sie jak jest blisko utraty…
Wiesz, mogłam bym podpisać się pod każdym słowem tu napisanym przez Ciebie. Doskonale Cię rozumiem, gdyż jestem mamą wcześniaka 1305 gramowego. Dziś córeczka ma skończone 2 lata i waży 9kg z hakiem. To nasz jedyny problem, to, że jest mniejsza. Dziękuję Bogu, że tak to się skończyło, bo początki były ciężkie: wada serduszka, wylew dokomorowy, dwie transfuzje krwi i wiele innych, o których nawet nie chcę pamiętać. Dziś biega, śpiewa i mówi lepiej niż przeciętny donoszony 2-latek. Zawsze, gdy widzę chore dziecko, wiem że moja córeczka mogła być na jego miejscu. Mieliśmy dużo szczęścia i tego szczęścia życzę wszystkim wcześniakom i dzieciom chorym.
Wasze historie pokazują szczęśliwe zakończenia nie każdy ma tyle szczęścia. U nas niestety się nie udało po półtorarocznej walce córka odeszła. Nigdy nie usłyszałam słowa mamo, nie widziałam pierwszego kroku. Jednak to że była z nami ten czas jest najpiękniejszy w życiu. Uśmiech który widzialam kilka razy był najcudowniejszym momentem w naszym życiu. Opisuje się tylko szczęśliwe zakończenia jednak rodziców takich jak my jest mnóstwo. Rodziców którzy muszą sobie radzić całe życie ze strata największego skarbu własnego dziecka.
36 tydz. to jeszcze nie tak źle, ale 1700 g to już gorzej, prawie zamartwica i 6 pkt. 23 dni w szpitalu. Serducho zdrowe, oczki też, słuch idealny. Cycka ciągał że aż miło, tylko czemu nie guga, czemu w oczy nie pstrzy, imienia nie zna? Dziś to prawie sześciolatek, wyrósł że ho, ho, tylko ten autyz taki nieładny. Bardzo lubię czytać Twojego bloga, daje do myślenia ale i nadzieje niesie.
Noemi napisałaś to co ja i bym też napisała. Ile razy widziałam zdziwiona minę lekarza, który zanim spojrzał na Franka przeczytał wypis, a potem na moje dziecko i pytał Czy to to samo dziecko?
Wyrokowano, że nie będzie chodził, mówił, słyszał.
Wcześniaki to nie są mniejsze dzieci ! Te zabrane tygodnie, przez przedwczesny poród żaden inkubator nie zastąpi, niestety!
A media , to drugi problem. Ale ja będę się strać to zmieniać dopóki sił mi starczy !
z tego co pamietam, mozliwe, ze sie myle, to wasz Jas jest z 32/33 tygodnia, i lekarz takimi slowami was przygotowywal porownujac do wczesniaka z 23 tygodnia? co za czlowiek… dobrze, ze Jas tak szybko nadgonil i jest zdrowym fajnym chlopcem
Jasiek jest z przełomu 30/31tc.
Ale miał przyjść na świat w 23tc. Stąd komentarz lekarza. Jest wcześniakiem dlatego, że pękł mi pęcherz w 23tc. O tym, że będzie wczesniakiem wiedzieliśmy już wtedy, trudno było jednak oszacować ile dni dam radę przenosić ciąże. A ja złamałam książkowe normy i przenosiłam aż 50 dni. 😉
eee… przecież Noemi pękł pęcherz w 23, potem się „spięła”, a może raczej właśnie starała nie spinać i udało jej się sporo tygodni wytrzymać.
Mój syn urodził się w 33 tygodniu z wagą 2080g od początku miał problemy z oddychaniem,przeszedł neuroinfekcje -zapalenie opon mózgowo-rdzeniowych ,wylew krwi do lewej półkuli mózgu 1st.,oprócz tego : sepsa,bezdechy,silna żółtaczka,niedokrwistość ,obniżone napięcie mięśniowe.Od 4 miesiąca rehabilitowany.Obecnie ma lat prawie 5 i niestety ma AUTYZM .Po wylewie krwi do mózgu pozostało mu ognisko torbielowate wielkości 5mm. Chodzi ,biega, oprócz autyzmu ma chyba adhd taki jest nadpobudliwy.Nie mówi,nie komunikuję się ,występuję autoagresja,mamy z nim utrudniony kontakt.Neurolog stwierdziła ,że prawdopodobnie ma też upośledzenie i w przyszłym roku będziemy go diagnozować.Syn ma zajęcia z logopedą,psychologiem,fizjoterapeutą i jest pod opieką neurologa.Dużo też ćwiczymy z nim w domu.Niestety nie mieliśmy dużo szczęścia ,ale cieszę się ,że go mam i Kocham go nad życie! Pozdrawiam .Mama Wojtka.
Mi kiedyś jeden lekarz powiedział, że wcześniaki są nadpobudliwe (nie mylić z ADHD) ze względu na leki, które dziecko otrzymuje w momencie, kiedy tak naprawdę powinno jeszcze bezpiecznie dojrzewać w łonie matki. Na to wpływają również leki podtrzymujące ciąże. Spokojnego dziecka po mojej ciąży i po starcie Jacha się raczej nigdy nie spodziewałam. 😀
Jakbym czytała o swoim synku…Ma dopiero pół roku,a ja już dostrzegam pewne nieprawidłowości.Aż się boję pomyśleć co dalej..
Przeczytałam i jestem w szoku. Mieliście ogromne szczęście. Wiedziałam, że wcześniaki są narażone na gorszy stan zdrowia, ale nie wiedziałam, że aż tak bardzo… Nawet sobie nie wyobrażam jakie to szczęście dla rodzica wcześniaka mieć zdrowe dziecko, które miało taki ciężki start w życie.
Swoją drogą dziwnie mi się zrobiło po zdaniu „Lekarz próbował sprowadzić mnie na ziemię. Jestem młoda, urodzę kolejne.”. Tak jakby można było sobie stworzyć zamiennik, drugie dziecko, które będzie zdrowsze, lepsze. Usłyszeć to w momencie kiedy chce się ratować, przytulić swoje dziecko, to dziecko, nie myśli się przecież o kolejnym. Z jednej strony próba podtrzymania na duchu, z drugiej jakby nie do końca przemyślana. Takie mam odczucie.
Raz w tygodniu odwiedzam grupę rodziców bliźniąt (lub więcej). Widuję tam dzieci, którym nie poszczęściło się tak jak moim. Nie jest ich zbyt dużo, bo rodzice dzieci niepełnosprawnych nie lubią się pokazywać lub może za bardzo nie chcą oglądać tych zdrowych, żeby nie myśleć co by było gdyby…Bliźniaki często zagrożone są porodem przedwczesnym i różnego rodzaju powikłaniami. Widziałam tego skutki na własne oczy, płakałam nie raz…ale nauczyłam się, że nic w życiu nie jest pewne. I wiem, że mimo wszystko mam cholerne szczęście. Nie umiem powiedzieć jak bardzo podziwiam tych, którzy walczą każdego dnia o to, co dla innych jest oczywistością. O sprawność i życie własnych dzieci. Po prostu nie umiem.
Media nie tyle idealizują, co co najwyżej radują się, że dziecko przeżyło. Żadnych informacji dodatkowych, bo wtedy by być może wyszło, że może lepiej, gdyby umarło. No wiesz, nie piszę o dzieciach, które mają szansę, raczej o żywych roślinkach. Ale przecież na starcie nie wiadomo, czy dziecko zostanie roślinką, czy jednak z tego wyjdzie. Dużo się mówi o szczęśliwych przeżyciach wcześniaków, bardzo mało o walce, jaką trzeba stoczyć o ich późniejsze dorastanie.
Miałam trudny poród, dziecko niby 10pkt, ale potem poważne zapalenie płuc, paskudny wirus… do tej pory się gryzę, że coś jej napsuł w mózgu i dlatego mało mówi. Chyba też zacznę płakać ze szczęścia po usłyszeniu pierwszego zdania za pomocą słów, a nie sylab.
Niestety idealizują. Miałam okazję czytać artykuł z dwa lata temu o dziewczynce, która urodzona w 22tc wyszła do domu ZDROWA. Tu trzeba zadać pytanie o jakie zdrowe chodzi, bo na pewno jej rodzice nie dostali do domu w pełni zdrowego dziecka. Ale ktoś, kto nie ma pojęcia o temacie przyswoi sobie informację, że wczesniak, który opuszcza inkubator i szpitalne mury jedzie do domu zdrowy, a jego rodzice jedyne o co się martwią to o wagę, bo przecież wcześniak jest miniaturką dziecka donoszonego …
Kiedy mój tekst ,,Inny świat” pojawi się na jednym z portali najpierw pokazano dziecko donoszone na zdjęciu – noworodka, a potem po interwencji jednej z blogerek (ja tylko westchnęłam …) dziecko donoszone w inkubatorze – piękne, pulchne z pewnością 3kilogramowe, a w inkubatorze leżało ze względu na żółtaczkę. 😉
Co do mowy, to Jaś do dwóch lat nie mówił nic. Jak się rozgadał to z dnia na dzień.
ja czasem mam wrażenie że ratowanie za wszelką cenę wcześniaków stało sie modne……szpitale chwalą się jakie to małe dzieci uratowali ale nikt nie mówi później ile z tych dzieci zostaje sierotami bo ich rodzice popadają w depresje, popełniają samobójstwa, trafiają do więzień za „próbę zabójstwa” na własnym dziecku bo nie mieli już sił patrzeć na bezsensowne cierpienie dziecka albo zwyczajnie oddają chore dzieci bo nie potrafią się nimi zająć albo pokochać…..dlaczego media milczą o takich sprawach??? w skali roku jest ich kilkadziesiąt ………..piszą o morderstwach dzieci przez rodziców a nie mówią o tym że te dzieci były bardzo chore…………..aborcja – źle, eutanazja-źle, urodzić chore oddać też źle a z tymi dziećmi często nie można nawet nawiązać kontaktu i trochę mnie dziwią wpisy np – mam wcześniaka upośledzonego ciężko, nie widzi nie słyszy nic nie czai ale cieszę się że go mam….. codziennie cierpi ale fajnie że jest……….dla mnie to egoistyczne myślenie a mając głęboko upośledzoną córkę wiem jak psychiatrzy „opiekują” się takim rodzicem który przychodzi po pomoc w depresji – coraz większe dawki psychotropów bo bez nich pani se nie poradzi……………parodia……..w imię czego??? zastanawialiście się???
To, że wcześniaki są ratowane za wszelką cenę to żadne nowe odkrycie. O jakości życia tych dzieci też trudno decydować na początku, bo w momencie, kiedy na świat przychodzi dziecko z granicy przeżywalności 22-24tc trudno określić, które z tych dzieci będą w stanie normalnie funkcjonować, a które będą niezdolnymi do życia ludźmi żyjącymi na łasce i niełasce Państwa i rodziców.
Jednakże statystyki urodzeniowe dla dzieci z 22 czy 23 tc nadal są bardzo brutalne. Mimo to każdy rodzic ZAWSZE ma nadzieję, że to właśnie jego dziecko będzie tym 1 na tysiąc, które nie będzie miało z wcześniactwa żadnych pamiątek.
Inkubatory – dość błędnie interpretowane – NIGDY nie zastąpią matczynego wnętrza, a farmakologia, dzięki której wcześniaki przeżywają też wpływa negatywnie na zdrowie dziecka. Często rzutuje na przyszłość.
Moja Córeczka urodziła się w 27 t.c., ważyła 900 gram. Zamartwica, sepsa, dwa zapalenia płuc, retinopatia, wylewy – wymieniłam tylko kilka z jej problemów na życiowym starcie. Mimo to do 10 miesiąca rozwijała się w miarę prawidłowo. Potem przyplątała się padaczka, opóźnienie psycho -ruchowe i autyzm. Dziś ma prawie cztery lata, jest nadal wielotorowo rehabilitowana. Niestety, nie mówi. Chyba nie usłyszę „mamo”…
ja mam bardzo podobną historię mojej córki ale ma dopiero 1,5 roku i żadnych postępów – dziecko leżące……………..już w szpitalu po 4 dniach mówili nam jak najprawdopodobniej będzie wyglądać jej rozwój i niestety się wszystko sprawdza…………dawali do zrozumienia że może ta terapia jest dla niej uporczywa i trzeba pozwolić jej odejść – nie zgodziliśmy się i dziś żałujemy tej decyzji 🙁
jestem ciekawa jak za kilkadziesiąt lat będzie wyglądało nasze społeczeństwo – ratujemy coraz słabsze dzieci, coraz więcej jest autyków, upośledzonych psychicznie itd……coraz mniej zdrowych ludzi – kto się zajmie np moim dzieckiem gdy ja już nie będę dawała rady? dopuszczą eutanazje? jakie będą kryteria??? smutne ale to nadchodzi
a latwiej by Ci bylo gdybys o tym wszystkim wiedzialaw komencie porodu? Gdybys wiedziala jak zle to wszystko sie moze skonczyc? Ja bylam na tyle zalamana tym, ze urodzilam w 34 tc ( wiem, ze to i tak pozno, ale moja ciaza przebiegala bezproblemowo i mial byc sielankowy porod rodzinny, a byla cesarka w poplochu), ze gdybym wiedziala do konca co moze sie wydarzyc to nie wiem jak bym sobie poradzila. Moja corka lezala 10 dni pod CPAP, wiedzialm jak to sie moze skonczyc. Ale np. o tym ze miala wylew II stopnia do OUN dowiedzialam sie dopiero z wypisu, dopiero jak juz wszystko bylo dobrze i jak zmiany sie cofnely. Na poczatku bylam rozzalona i wsciekla na lekarzy- bo jak mogli Nam nie powiedziec, przeciez jestesmy rodzicami. A pozniaj jak sobie to przemyslam, to moze lepiej ze nie wiedzielismy- jakos latwiej bylo nam sie pozbierac, uwierzyv ze bedzie dobrze i zaczac walczyc.. walczc o codziennosc i normalnosc. Pamietam strach jaki towarzyszyl nam w zasadzie od momentu kiedy dostalismy wypis ze stwierdzonym krwawieniem i informacja lekarza ze tak naprawde t odopiero neurolog, okolo 2-go roku zycia corci powie nam czy bedzie w 100% sprawna, panike przed kazda wizyta u neurologa… Dopiero teraz kiedy corcia ma dwa lata i jej rozwoj psycho-ruchowy wyprzedza normy dla dwulatkow jestesmy spokojni. Wiem ze gdybym wiedziala od razu o wszystkich mozliwych komplikacjah, o wiele trudniej bylo by mi walczyc . I gdzies w glebi duszy jestem wdzieczna lekarzom ze dawkowali nam zle informacje.
Cześć, cieszę się że tutaj wpadłem. Dobrze iż dużo osób przedstawia porady medyczne.
Wykorzystując okazję zapraszam do obejrzenia mojej strony.
Z wyrazami szacunku!
Jestem matką wcześniaka z 26 tyg z wagą 900 gr Bartek przeszedł retynopatie wylew 3 i 4 stopnia problemy z jelita mi niedokrwistość i wiele by jeszcze wymieniać . Dzień w dzień od 8 lat to ciężka praca dzień w dzień rehabilitacja chodzi mówi ubierz się sam choć nie patrzy jak . Biorę kredyty na rehabilitację bo nasz rząd kochany daje na dzieci 1200 zł i 2 razy w tygodniu po pół godziny ćwiczeń to co to za rehabilitacja turnus darmowy tylko rodzic płaci za siebie 3000 tys kogo stac? Ja ratuje się kredytami żeby dziecko ćwiczylo odmawiam sobie wszystkiego buty dla mnie 30 zl na 2 sezony wszystko dla dziecka ale ile dam jeszcze rade nie wiem a nasz rząd daje uchodzca po 3000 tys mieszkanie kursy języka przedszkola a ja mieszkam w jednym pokoju z mężem i dwójką dzieci. Może eutanazję nam za sponsoruje to będzie taniej więcej zostanie pieniędzy bo my z naszymi dziećmi to zło konieczne a uchodźcy to ludzie a my ludzie gorszej kategorii
Mój syn ur w 24tc z wagą 640g nie miał szczęścia i żył zaledwie 10h. Podziwiam i troszkę zazdroszczę, ze Pani się udało i pani dziecko jest i jest zdrowe. Życzę dużo sil i zdrowia. Mój syn w grudniu miałby 9lat.
Czytam Twojego bloga z radością i jednocześnie z żalem.Jestem mamą wcześniaka(26 tydzień,800 gram,zamartwica,3 punkty w skali Apgar).
Moja córka miała mnóstwo szczęścia,bo mimo tego,że urodziła się osiemnaście lat temu w małym szpitalu,jest całkowicie zdrowa i sprawna.
Myślę,że nawet nie zdaje sobie sprawy jak bardzo powinna się cieszyć stanem swojego zdrowia i wcale go nie docenia.
Ja natomiast odczuwam żal,że kiedy ją urodziłam sama musiałam zmierzyć się ze wszystkimi problemami związanymi z wcześniactwem.Czytam Twojego bloga i cieszę się,że dzięki internetowi rodzice tacy-jak ja wówczas,mogą sobie pomagać i wspierać się wiedzą,informacjami i podtrzymywać na duchu.
Mnie niestety nie był to dane.
Pozdrawiam i życzę powodzenia.
Jestem ciocią dziewczynki, mojej ulubionej Ani. Mojej imienniczki. Urodzonej w 33 tygodniu. Z wcześniaczych "prezentów" na "dzień dobry":
Wylewy dokomorowe 2 i 3 stopnia
Wodogłowie
Leukomalacje, w tym móżdżku
Retinopatia
Głuchota
Oczopląs neutologiczny
….
Aktualnie mała ma 3 lata. Nie chodzi, nie mówi, siedzi z podparciem. Jednak jest bardzo wesołym i żywiołowym trzylatkiem. Jest moja kochana Anula.
Mam pewien problem ze sobą- mam zdrowego 6- taniego syna i codziennie ciężko mi rozmawiać z siostrą. Ciężko mi dzielić się radością z sukcesów własnego dziecka. Wiem przez jakie piekło oni przechodzą. Wiem jak bardzo chciałaby by mała, chociaż troszeczkę, była podobna do mojego urwisa. Wiem jak trudno jej patrzeć na inne dzieci. Powiedzcie mi jak mam postępować, jak mam rozmawiać z siostrą? Jak jej pomóc w trudnych momentach ?
Mimo że nikt nigdy mi tego nie powiedział, nawet między słowami. Mam wyrzuty że moje dziecko jest zdrowe 🙁
Urodziłam córeczkę 28Maja dwa miesiace za wcześnie tego roku miała wspomaganie odechu ale od niedawna sama już odycha niestety nie się jeszcze boję się o córkę ponieważ mam syna urodzonego miesiąc wcześnie w innym szpitalu i ma autyzm boję się żeby córka nie była taka chora jak syn albo jeszcze gozej bardzo bym chciała żeby była zdrowym dzieckiem