7 rano. Chcę spać. Przekręcam się na drugi bok. On wchodzi do łóżka. Mówi coś o wstawaniu, zabawie, jedzeniu. Hę? O 7 rano?
Dzisiaj śpię dłużej – zarządzam. Po omacku próbuję odnaleźć piloty i włączam … bajki.
Ja nie wstaję.
Oglądaj bajki. Mama idzie spać dalej.
I poszłam. Tak jakby.
– Bo mnie zaraz … – syczę – dlaczego zabierasz mi kołdrę?!
– Chcę się przykryć.
– To się przykryj i przestań mnie odkrywać.
– Chcę się zawinąć.
– To idź po swoją.
– Nie.
Wstajemy. Idę sobie zrobić kawę. Pora rozpocząć dzień.
– Przepraszam – słyszę, gdzieś koło południa, krótko po tym jak umyłam wszędzie podłogi.
– Za co? – pytam i gdzieś tam zastanawiam się czy ja w ogóle chcę to wiedzieć.
– Porysowałem pisakiem podłogę – rzekł.
Mój mózg przetwarza tę informację. Podłoga. Porysowana.
Chwila.
Moja podłoga? Porysowana? Czy to ta sama, którą chwilę wcześniej przejeżdżałam mopem?
– Ojej. Znowu przepraszam – kolejny komunikat, zaraz po pierwszym.
– A nie możesz rysować tak, żeby podłogi nie porysować? – mój ton zaczyna się zmieniać
– Nie mogę mamo, bo inaczej kresek nie narysuje.
– To idź do stoły rysować!
– Nie. Tu mi wygodniej. Przepraszam. Kolejna kreska.
Wzdycham. Idę po nadal mokrego mopa.
Siadam obok niego i zaczynam rysować. Wyszłam z wprawy i już zapewne do niej nie wrócę. Dawno,dawno temu potrafiłam coś tam narysować i to nawet całkiem nieźle. Marzyłam o szkole plastycznej, marzyłam … No ale teraz mam Prezesa i moim jedynym marzeniem jest to, żeby się wyspać.
Więc rysujemy dom. Razem. To niby nasz dom, ale taki jak nie nasz. Ja rysuje dach, on okna i drzwi, ja klamkę, on Słońce. Pisakami.
– Pokoloruj okna – wręczam mu niebieską kredkę
– Wolę pisakiem – mówi
– Lepiej kredką – napieram, chyba zbyt mocno
– To moje pisaki i sobie będę rysował tak jak chcę.
– poker face
Czasami zapominam, że ma 5 lat.
Popołudniu, kiedy przyszedł do niego kuzyn, PT zarządził obierając w kuchni jabłka:
– W tym domu nie wolno grać w piłkę.
Chłopcy wychodzą z kuchni, jeden z balonem, drugi z piłką.
Słyszę jak Prezes mówi:
– E tam. Nie będziemy słuchać mojego taty nie?
Wychodzą na korytarz i grają.
PT obiera jabłka dalej, ale słyszę jak mówi sam do siebie:
– Ja jestem długo cierpliwy. Naprawdę.
Potwierdzam!
Wstaje. Kuzyn musi się pożegnać z Prezesem. Prezes idzie do swojego pokoju.
– Babcia dała nam klepsydrę pod prysznic 5minutową – tłumaczy dziecku ojciec – proszę bardzo. Jak te niebieskie ziarenka spadną na dół będziesz mógł przyjść.
Jak ja mu ostatnio zagroziłam, że nie będzie bajek oglądał odpowiedział:
– Hurrra! Uwielbiam mieć kary na bajki!
Tak. On wczoraj był chory.
Tzn. wczoraj o 6:05 siedziałam z nim na pogotowiu.
Tak. A dzisiaj pomalował mi pisakiem podłogę. I kazał mi wymieniać ręce ludzikom z klocków lego.
Pisałam kiedyś, że nienawidzę klocków lego?
hhahhah niezły z niego agencior 😀
Z mojej perspektywy to wcale takie śmieszne nie jest. 🙂
Shit! Wlasnie odebralas mi ostatnia nadzieje. Myslalam, ze przy piecioletnim dziecku mozna juz jednak odespac troche…
O! Nie!
Tutaj adekwatne jest hasło ,,Małe dziecko, mały kłopot. Duże dziecko, duży kłopot”. 😀
O rany, ja marzę, żeby mój półtoraroczniak osiągnął ten wiek, bo wydawało mi się, że wtedy bedę w stanie zrobić cokolwiek…